27. Uczucie, o którym się nie zapomina, nawet jeśli się powinno
Zaraz po wyjściu ze szklanego budynku, w którym Baekhyun spędził dzisiejszego dnia ponad pięć godzin, mężczyzna wciągnął głęboko świeże, ciepłe powietrze do nosa, rozkoszując się jednocześnie przepięknymi zapachami dochodzącymi z różnych stron oraz przyjemnymi promieniami słońca, które padały na jego twarz.
Mężczyzna po spędzeniu takiej ilości czasu w zamkniętej auli, w której przedstawiciele każdej z zaproszonych firm mieli około pół godziny na przedstawienie planów działalności gospodarczej na nadchodzący rok był naprawdę wykończony, mimo tego, że on i Park występowali dopiero za dwa dni.
Jednak dokładne słuchanie, robienie szczegółowych notatek i do tego uważne obserwowanie wszystkich ludzi zebranych na sali stawało się w końcu naprawdę męczące, gdy człowiek robił to aż taki szmat czasu.
Chanyeol, mimo że usilnie temu zaprzeczał, ponieważ jako prezes w sumie nie miał innego wyboru, był równie znudzony całą konferencją i szatyn wcale nie zdziwił się, kiedy po wyjściu z hotelu mężczyzna odetchnął głęboko z ulgą, od razu zmieniając przy tym swoje nastawienie do życia.
— W porządku, pierwszy dzień za nami. Jak wrażenia? – Obaj mężczyźni wsiedli do taksówki, która miała zawieść ich do jednego z Hiszpańskich miast, Valldemossy, które Chanyeol wybrał jako ich dzisiejszy punkt docelowy. Droga tam trwała około trzydziestu minut, dzięki czemu mieli czas na zebranie nowych sił i swobodną rozmowę, do której okazja nie nadarzyła się wcześniej tego dnia.
Baekhyun oczywiście cały czas pamiętał o niezbyt przyjemnej konwersacji Parka z Seo Ingukiem, przystojnym Koreańczykiem, którego spotkał wcześniej i który zaoferował mu swoje towarzystwo. Byun przez cały czas przebywania w zatłoczonej auli starał się wyzbyć widoku nowo zapoznanego mężczyzny sprzed swoich oczu, jednak jak na złość, brunet był jednym z CEO, którzy dzisiaj przedstawiali swoją prezentację, przez co Baekhyun był skazany na patrzenie na jego osobę. Jednakże nie narzekał na taki obrót spraw, szczególnie, gdy ich spojrzenia co chwilę spotykały się na swojej drodze.
Baekhyun odetchnął głęboko, czując, jak na to wspomnienie jego policzki stają się niespodziewanie gorące.
— Cóż... trzeba przyznać, że poziom prezentacji jest bardzo wysoki. Wszyscy są bardzo dobrze przygotowani i nastawieni pozytywnie na powodzenie swoich przyszłorocznych planów, jednakże sądzę, że nie mamy się czym przejmować, jeśli chodzi o wyniki i sondaże. Wszyscy w PcY Corporation wykonują bardzo dobrą i solidną robotę, przez co na pewno nie będzie żadnych większych problemów z powodzeniem i realizacją produkcji. Zrobiłem kilka notatek dotyczących firm, które mają podobne założenia do naszych, przez co w tych dziedzinach mogą wystąpić jakieś komplikacje, jednakże... no co? Mam coś na twarzy? – szatyn nie wytrzymał i odwrócił swój wzrok na Parka, który przypatrywał mu się w skupieniu z lekko rozchylonymi ze zdziwienia ustami.
Baekhyun nie mógł nic poradzić na to, że nie potrafił ciągnąć swojego monologu przed Chanyeolem, wiedząc, że ten siedzi niecały metr od niego i do tego jeszcze uważnie słucha jego słów. Ta bliskość krępowała go i zawstydzała bardziej, niż jakby miał mówić to wszystko w sali pełnej obcych osób.
Prezes również nagle poczuł się onieśmielony tym, że jego pracownik przyłapał go na przypatrywaniu się jego osobie. Owszem, patrzył na Baeka, ale nie po to, żeby go zawstydzić, tylko dlatego, że nagle zdał sobie sprawę z tego, jak bardzo Baekhyun siedzący teraz obok niego różnił się od chłopaka, którego znał jeszcze sześć lat temu.
— Nie masz nic na twarzy. – Chanyeol w końcu postanowił zabrać głos i przerwać panującą w taksówce ciszę. — Po prostu nie spodziewałem się, że tak poważnie podejdziesz do tego zadania.
— Przecież to moja praca, Park. Czego się spodziewałeś? Że jak tylko przylecimy zostawię cię i ucieknę na pierwszą lepszą plażę podziwiać zachód słońca i obczajać przystojnych Hiszpanów w kąpielówkach? Naprawdę za takiego mnie masz? -
– Baekhyun po słowach Chanyeola czuł się naprawdę... zraniony. Nie mógł powstrzymać swojego oskarżycielskiego tonu, którym sprawił, że brunet sam poczuł nagłe wyrzuty sumienia. Park nie mógł przecież przyznać się do tego, że faktycznie założył, iż Baekhyun podejdzie do zadania po luzacku, tak jak robił to jeszcze, gdy byli razem.
Byun był pracowity, owszem. Chanyeol pamiętał, jak to właśnie szatyn, mimo pracy i studiów, gotował i sprzątał w ich małym mieszkanku oraz zajmował się większością domowych obowiązków, by dać Parkowi możliwość swobodnej nauki i spełniania swoich marzeń. Nie potrafił jednak długo usiedzieć w miejscu, a praca na dłuższą metę nudziła go, przez co często mężczyzna poddawał się jeszcze przed jej dokończeniem, zakładając, że kiedyś może jeszcze do niego powróci. Baekhyun był w tych sprawach specyficzny, jednak to nigdy nie przeszkadzało Chanyeolowi, ponieważ mężczyzna kochał Byuna nie tylko za jego zalety, ale zarówno za jego wszelkie wady. Teraz Baekhyun się zmienił, a Chanyeol wciąż...
— Nie denerwuj się tak, bo ci żyłka pęknie, Byun. – Park prychnął pod nosem, jednocześnie odganiając ze swojej głowy wszystkie niepożądane myśli, które niepostrzeżenie zaczęły mącić w jego umyśle. — Chodziło mi tylko o to, że się zmieniłeś. Nigdy nie widziałem cię tak... zaangażowanego.
— To raczej dobrze, prawda? – Ton głosu Baekhyua złagodniał słysząc odpowiedź Parka, która zbiła go z tropu. Nie spodziewał się usłyszeć żadnej pochwały od swojego szefa, który do tej pory jedynie krytykował jego zachowanie i sposób bycia.
Szatyn spojrzał na drugiego mężczyznę, który wpatrywał się w jeden punkt przed sobą, będąc pochłoniętym przez swoje myśli.
— Tak...tak myślę.
W samochodzie nagle zapanowała całkowita cisza.
Chanyeol nie wiedząc dlaczego, poczuł się nagle zawstydzony swoimi słowami. Tym razem to on czuł na sobie wzrok Baekhyuna, ale nie potrafił odwrócić się by również na niego spojrzeć. Jakaś wewnętrzna siła blokowała go, równocześnie zmuszając jego serce do szybszego bicia, a jego umysł wypełniły wspomnienia z przeszłości, których napływu Park nie potrafił powstrzymać.
Chanyeol nagle zaczął odczuwać wszystko intensywniej. Bliskość Baekhyuna nagle, nie wiadomo dlaczego zaczęła go krępować. Woń jego perfum wydawała się być słodsza niż zazwyczaj, a jego własne serce wybijało tak szybki i zarazem tak głośny rytm, że Park miał wrażenie, jakby jego odgłos słychać było aż w Korei Południowej.
— Chanyeol? Wszystko w porządku? Masz może chorobę lokomocyjną, o której znowu zapomniałem? – Baekhyun, widząc jak jego pracodawca zrobił się niespodziewanie czerwony, a pojedyncze kropelki potu zaczęły spływać po jego czole, położył swoją dłoń na ramieniu drugiego mężczyzny, będąc zaniepokojonym jego stanem.
Chanyeolowi faktycznie zaczęło niebezpiecznie kręcić się w głowie, dlatego czym prędzej poluźnił swój krawat, a następnie otworzył okno, by zaciągnąć się głębiej świeżym powietrzem, od którego mroczki przed jego oczami zniknęły.
— To nic. Jest mi po prostu gorąco, nie przejmuj się. – Park uśmiechnął się, trochę nieudolnie w stronę Baekhyuna, który odpowiedział mu tym samym, czując równocześnie nieprzyjemny uścisk w sercu, ponieważ nie był na tyle głupi by uwierzyć Chanyeolowi w jego kłamstwo.
Nie zamierzał jednak w żaden sposób naciskać na Parka, dlatego czym prędzej puścił jego ramię, następnie odwracając się do szyby po swojej stronie, by podziwiać widoki za oknem.
Mężczyźni do końca drogi nie odezwali się więcej do siebie.
Baekhyun nie zamierzał przerywać Chanyeolowi w jego rozmyślaniach, kiedy Park po prostu starał się skupić na czymś innym, niż na palącym wręcz jego skórę miejscu, w którym jeszcze niedawno znajdowała się drobna dłoń Baeka oraz na swoim niebezpiecznie szybko bijącym sercu, które od tego momentu wyrywało się z jego piersi.
🚕🚕🚕
Baekhyun nie mógł uwierzyć własnym oczom.
Wiedział już od dawna, że Valldemossa, jako jedno z najczęściej odwiedzanych przez turystów miast Majorki słynie ze swojego piękna, jednak nigdy nie spodziewał się ujrzeć tego miejsca na żywo.
Wszystkie białe uliczki zachęcały do przejścia nimi, domy z zielonymi okiennicami zachęcały do odwiedzin, a mieszkańcy byli tak życzliwi i otwarci na przybyszy, że Chanyeol w ciągu kilku godzin co najmniej piętnaście razy musiał ratować Baekhyuna z opresji, kiedy mieszkańcy chcieli zaoferować mu swoje wyroby lub gościnę albo nawet zrobić sobie z nim zdjęcie.
Szatynowi przez cały czas nie zamykała się buzia, czemu Chanyeol przyglądał się z niemałym zainteresowaniem. Baekhyun nie mógł powstrzymać swoich emocji, przez co nie raz z jego ust dało się słyszeć ciche piski lub odgłosy zachwytu, gdy zwiedzali kamienne kościółki, czy wchodzili w coraz to nowsze zakamarki miasteczka.
Mężczyzna czuł się i zachowywał niczym dziecko, jednak ani trochę nie przejmował się opinią obcych na swój temat.
Pierwszy raz był tak daleko od domu, do tego w Europie, gdzie ludzie i ich kultura tak bardzo różniła się od tego, czego doświadczał na co dzień w Korei, przez co sam nie wiedział, czy w odbiorze tego wszystkiego towarzyszył mu bardziej zachwyt czy przerażenie.
Widział ludzi chodzących od drzwi do drzwi z różnymi pysznościami w rękach, w celu podzielenia się z sąsiadami swoimi domowymi wytworami, czy mijał dzieci bawiące się na bosaka w klasy na małym placu przy pięknej fontannie, które zupełnie nie przejmowały się obecnością starszych i gwarem dochodzącym z pobliskiej knajpy.
To wszystko było dla niego tak niezwykłe, że aż fascynujące.
Baekhyun dopiero po dokładnym przyglądnięciu się lokalowi dostrzegł, że cała zabawa ma miejsce tak naprawdę w ogródku za barem, co sprawiło, że nie mógł przejść obok tego obojętnie.
Odruchowo pociągnął za sobą Chanyeola, który pochłonięty swoimi myślami, nawet nie zaprotestował.
Od razu znaleźli się na dość dużym tarasie przyozdobionym lampkami i kolorowymi łańcuchami, które dodawały uroku restauracji. Tańczący ludzie nie zwracali na nich uwagi, zbyt pochłonięci muzyką wygrywaną przez miejscową kapelę, jednak starszyzna siedząca prz stolikach, od razu skierowała na nich swoje spojrzenia.
— Witajcie gołąbeczki! Czyżby miesiąc miodowy? – Kobieta o siwych włosach stanęła niespodziewanie przed Baekhyunem, który zbyt zaskoczony jej nagłym pojawieniem się nie odpowiedział początkowo na jej pytanie. W zrozumieniu jej słów przeszkodził mu również ogólny gwar i hałas. No i też to, że mówiła po hiszpańsku.
— Słucham? Może pani powtórzyć?
— Spytała czy podoba ci się miasto. – Chanyeol zwrócił się do szatyna, wiedząc, że mężczyzna i tak nie zrozumiał słów kobiety. Nie zamierzał powtarzać Byunowi ich prawdziwego znaczenia, ponieważ nie uważał tego za konieczne oraz chciał oszczędzić mu wstydu.
No i na pewno nie dlatego, że nagle poczuł się skrępowany owym pytaniem i chciał jak najszybciej zakończyć temat.
— Ah... – Baekhyun kiwnął głową w zrozumieniu, a następnie powtórnie odwrócił się do starszej pani, uśmiechając się do niej promiennie. — Sí!
— Cudownie! Kochani, mamy tu nowożeńców! – staruszka zwróciła się niespodziewanie do tłumu, który nagle przystanął w miejscu i przeniósł na mężczyzn swoje spojrzenia. Nie minęła chwila, kiedy powtórnie wybuchła wrzawa, a imprezowicze zaczęli śpiewać coś jednym głosem i klaskać w rytm piosenki, do tego cały czas nie spuszczając wzorku z Koreańczyków.
— Dlaczego oni...
Baekhyun zupełnie nie rozumiał, co się działo.
Nagle ktoś porwał go na parkiet, później jakaś kobieta założyła mu na głowę kolorowy wianek, który zsunął mu się na oczy, kiedy chłopak potknął się o własne stopy i wylądował na czyimś twardym torsie, co uchroniło go od nieszczęśliwego upadku.
Mężczyzna uniósł swój wzrok, napotykając od razu troskliwe spojrzenie Chanyeola, który trzymał go w swoich ramionach.
W jednej chwili zrobiło się... dziwnie.
Muzyka się zatrzymała, tłum zniknął, a Baekhyun z Chanyeolem zostali na środku parkietu, wpatrując się nawzajem w swoje oczy.
Szatyn w jednej chwili poczuł niezrozumiałe dla siebie mrowienie w podbrzuszu, które nie miało prawa się teraz objawiać. Tempo bicia jego serca gwałtownie wzrosło i przez krótką chwilę wydawało mu się, że słyszy serce Parka wybijające podobny rytm.
Baekhyun nie mógł odwrócić wzroku od piwnych oczu Chanyeola, które wydawały się być wręcz niebezpiecznie magnetyzujące, jak gdyby głębia jego spojrzenia niczym czarna dziura wciągała coraz bardziej duszę Baeka.
W pewnym momencie Baekhyunowi wydawało się, że Chanyeol przysunął się do niego na jeszcze bliższą odległość, a dystans między ich twarzami zaczął maleć.
Szatyn nie był jednak w stanie poruszyć się nawet o krok, by przerwać jakoś tą jakże niedorzeczną sytuację, zbyt sparaliżowany bliskością Parka, jego zapachem, dotykiem i przede wszystkim spojrzeniem, które wywiercało dziury w jego ciele.
W tamtej chwili, będąc zupełnie bezbronnym wobec obecnej sytuacji, Baekhyun uświadomił sobie też jedną rzecz, która spowodowała, że mężczyzna oddał sterowanie nad swoim ciałem wewnętrznemu przeczuciu.
Wcale nie chciał tego przerywać.
Chłopak odruchowo zamknął oczy, oczekując na moment, który jednak nigdy nie nadszedł.
Zamiast tego Baekhyun poczuł nagły ból w ramieniu, kiedy przechodzący obok niego mężczyzna przez przypadek uderzył go łokciem.
— ¡Perdón! – chłopak krzyknął jedynie krótkie przeprosiny, zanim zniknął w tłumie, w ogóle nie przejmując się tym, że właśnie pozbawił kogoś szansy na... tak.
— Chyba powinniśmy już iść.
Baekhyun odwrócił powtórnie swój wzrok na Chanyeola, który przemawiając do niego, patrzył tym razem w zupełnie w innym kierunku, jakby celowo starał się unikać spojrzenia szatyna.
I może tak właśnie było, ponieważ w jednej chwili mężczyźni wrócili do szarej rzeczywistości, zapominając, przynajmniej w swoim mniemaniu, o tym, co miało miejsce przed chwilą.
— Tak, chodźmy...
W końcu zawsze lepszą opcją jest zapomnieć o wydarzeniach, które nie powinny mieć miejsca, prawda?
A co, jeśli niekoniecznie się tego chce...?
🌺🌺🌺
TBC
Cóż...będę z wami szczera i sama przed sobą przyznam się, że ten rozdział to jeden wielki RAK 😢 początkowo całkiem dobrze mi się go pisało, ale później...nie wiem, mój styl pisania staje się dziwny, sami to pewnie zauważyliście 😞 jest mi głupio to publikować, ale nie usunę tego rozdziału i nie zacznę pisać go od nowa, ponieważ wiem, że wtedy i tak niewiele by się zmieniło 😔 mam nadzieję, że wybaczycie mi tą, oby, jednorazową wpadkę ❤ kocham was 💗
Ah no i podziękujcie @KpopLoveChanyeol i @VVMaknae, które przekonały mnie do dokończenia sceny z pocałunkiem, ponieważ zastanawiałam się nad pozostawieniem was z polsatem... 😅😂😇
Adiós! 👋
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top