25. O jeden krok za dużo, czyli trudności na wyjeździe ciąg dalszy

Dla Baekhyuna i Chanyeola, mimo wczorajszej długotrwałej podróży, dzień zaczął się już o ósmej rano, kiedy obaj zostali zmuszeni do wstania z łóżka przez upierdliwie dobijającego się na telefon prezesa Jongina.

Żaden z nich nie miał ochoty podnosić się z wygodnego posłania, ponieważ ich mięśnie były spięte, a organizm niedostosowany do zmiany strefy czasowej, jednakże Park jak najszybciej dpotrzebował wyjaśnień od przyjaciela w sprawie niedopilnowanej rezerwacji. Dlatego właśnie to on był tym, który pierwszy opuścił sypialnię, a później też i apartament, oznajmiając Baekhyunowi, że idzie na poranną przebieżkę.

Byun dzięki temu mógł jeszcze przez chwilę pozostać samym w cieplutkim miejscu zwanym łóżkiem, by poinformować Luhana z Sehunem o swoim bezpiecznym przybyciu na wyspę oraz porozmawiać na spokojnie z Changminem, na co pozwoliła mu nieobecność Parka w apartamencie. Następnie skierował się do łazienki, by w końcu oczyścić swoje ciało z całego brudu, również tego zebranego z wczoraj, ponieważ po przylocie, nie miał już siły na kąpiel.

Mężczyzna nie liczył czasu spędzonego w łazience, ale gdzieś w połowie branego prysznicu, doszedł do jego uszu trzask zamykanych drzwi wejściowych, co świadczyło o tym, że Park wrócił już do mieszkania i teraz on potrzebuje wolną toaletę dla siebie.

Byun szybko doprowadził się do porządku, a następnie ubrał w przygotowany wcześniej strój, by w pełni gotowym opuścić pomieszczenie i udać się do kuchni, w której odnalazł wcześniej wspomnianego mężczyznę.

— Już wróciłeś? – Baekhyun od progu zabrał głos, od razu zauważając Parka stojącego przy otwartej lodówce i pochłaniającego łapczywie kolejne hausty wody mineralnej.

Mężczyzna starał się ignorować fakt, że Chanyeol stał przed nim bez koszulki, a po jego ciele spływały stróżki potu powstałe od intensywnego wysiłku, tak samo jak jego spojrzenia wcale nie przykuwała ostro zarysowana linia szczęki Parka i jego poruszająca się rytmicznie grdyka, za każdym razem, gdy mężczyzna brał kolejny łyk napoju.

Nie, Baekhyun całkowicie zlekceważył stojącego nieopodal Park Chanyeola.

— Tak, mały trening rano zawsze daje mi energię do dalszej roboty. Mogę już skorzystać z łazienki?

— Pewnie, jest twoja.

Baekhyun podszedł do zapełnionego jedzeniem jadalnianego stołu, nie kryjąc przy tym swojego zdziwienia, ponieważ śniadanie, które się na nim znajdowało, wyglądało świeżo i apetycznie, a Byun nie przypominał sobie o tym, by on lub Park przyrządzali coś rano w kuchni.

— Czy ty...

— Obsługa hotelowa przyniosła kilka minut temu. Z drobną rekompensatą za wczoraj. – Chanyeol, jakby czytając mu w myślach, wskazał na pozostawioną przez pokojówkę tacę, a następnie na duży koszyk wypełniony po brzegi najróżniejszymi rodzajami owoców.

Baekhyunowi aż oczy zaświeciły się na ten widok.

— Częstuj się, ja idę pod prysznic. – Mężczyzna uśmiechnął się do różowowłosego, żeby po chwili... — Chwila. Nie masz różowych włosów! – Park dopiero teraz zauważył dość istotny fakt, który przedtem kompletnie umknął jego uwadze.

Baekhyun zaśmiał się cicho, widząc, ile zdziwienia wywołał u prezesa PcY Corporation tą nowością. — Tak... zmieniłem rano na jasny brąz. Uznałem, że nie wypada mi przed tymi wszystkimi... ważnymi osobistościami paradować w wacie cukrowej na głowie. – Baekhyun mówiąc zrobił cudzysłów w powietrzu, jednak Park wydawał się tego zupełnie nie zauważyć, nadal wpatrując się tylko w jeden punkt na jego głowie.

— E tam, ta wata cukrowa wcale nie była taka zła. Mnie się podobała.

Chanyeol tak szybko jak skończył wypowiadać mało przemyślane przez siebie zdanie zastygł w miejscu, odwracając w panice swój wzrok w stronę Baekhyuna, który nie był mniej zdziwiony tym, co przed chwilą usłyszał.

Pomiędzy nimi zapadła cisza, którą nie byli pewni jak przerwać. Dopiero po kilku dłuższych sekundach Park odchrząknął znacząco, mentalnie uderzając się otwartą dłonią w czoło.

Co się z nim od wczoraj działo?!

— No tak... to ten... idę. Smacznego. – Mężczyzna wypowiedział praktycznie na jednym wydechu, aby następnie wybiec w pośpiechu z kuchni, pozostawiając w niej osłupiałego Baeka, uśmiechającego się dyskretnie przy tym do siebie pod nosem.

🍲🍲🍲

Golden Rose Hotel opuścili obaj równo o dziesiątej, by na jedenastą być już w Palma Bellver Hotel, gdzie przez następny tydzień miały trwać spotkania i negocjacje zebranych przedstawicieli azjatyckich firm.

Baekhyun nie denerwował się przebywaniem w tym miejscu do momentu, w którym dostrzegł potężny, górujący nad innymi budynek, a następnie liczbę zebranych gości i wewnętrzną odsłonę imprezy.

Byun od dziecka uczony był kultury osobistej oraz dobrego zachowania w towarzystwie, jednak widząc tylu wyrafinowanych ludzi, gdzie co drugi mężczyzna miał na ręce bardziej ekskluzywnego Rolexa, a kolejna kobieta coraz droższą sukienkę, która kosztowała zapewne więcej, niż jego dom w Busan, Baekhyunowi odebrało zupełnie mowę.

— A więc dotarliśmy. Poczekaj na mnie tutaj, w porządku? Pójdę się tylko przywitać. – głos Chanyeola doszedł do uszu Byuna gdzieś z oddali, mimo że mężczyzna stał tuż obok niego. Szatyn miał ochotę zaprotestować i poprosić Parka, by ten nie rzucał go na pożarcie rekinom, ale zanim zdążył choćby otworzyć usta, dostrzegł jedynie szerokie ramiona chłopaka znikające gdzieś w tłumie rozproszonych osób.

Zanim się obejrzał został sam.

— Cholera.

Baekhyun zaczął rozglądać się dookoła w nadziei, że znajdzie kogoś, kto będzie dla niego na tyle uprzejmy, by zaprosić go do towarzystwa, szczególnie, że jego szef zostawił go na pastwę losu w samym środku dziczy. Nikt jednak nie był na tyle zainteresowany samotnym, stojącym niczym kołek mężczyzną, by poświęcić mu chociaż chwilę swojej jakże cennej uwagi.

Byun prychnął dość głośno pod nosem, zupełnie nie przejmując się osobami, które dopiero teraz postanowiły na chwilę zatrzymać na nim swoje spojrzenie. Powoli zaczynał rozumieć prawa rządzące tym światem. Światem, do którego z pewnością nie należał.

— Kieliszek szampana, sir?

Mężczyzna odwrócił się do dość młodej dziewczyny ubranej w oficjalny uniform z logo hotelu, która uśmiechała się do niego przyjaźnie, równocześnie nachylając ku niemu tacę ze wspomnianym trunkiem.

Cóż, kompana do rozmowy nie znalazł, więc przynajmniej szampanem się zadowoli w ramach odszkodowania.

— Dziękuję. – szatyn sięgnął po jeden z  kieliszków, od razu zamaczając usta w musującym winie, które delikatnie połaskotało jego podniebienie. Smak trunku był naprawdę wyborny, a co najważniejsze, kojarzył mu się właśnie z morską bryzą, plażą i palmami, co w najlepszy sposób oddawało urok wyspy, na której się znajdował.

Nim Baekhyun spostrzegł, jego kieliszek był już pusty.

Oczywiście mężczyzna już na wstępie nie miał zamiaru się upijać, ani nic z tych rzeczy. Dzięki hojności tych z góry został obdarzony mocną głową, a jeden kieliszek szampana jeszcze nigdy nikomu nie zaszkodził, co najwyżej podziałał kojąco na nerwy i pomógł się zrelaksować, a o tym właśnie szatyn marzył w tym momencie najbardziej.

— Gdzie ten przerośnięty idiota polazł? Aish, no naprawdę... – Baekhyun mruknął pod nosem, wbrew poleceniom prezesa ruszając się z miejsca. Nie miał zamiaru stać do końca dnia na środku sali niczym słup soli, ponieważ nie po to ruszył się z Seulu i pokonał tyle kilometrów w powietrzu, by zostać na samym początku wystawionym do wiatru.

Szatyn odwrócił się do tyłu dość gwałtownym ruchem, nie przewidując ówcześnie tego, że jego pole do manewrów jest dość ograniczone ze względu na dużą liczbę osób w pomieszczeniu, dlatego wcale nie zdziwiło go to, że uderzył z łokcia osobę, która stała za nim.

Natomiast tym, co spowodowało, że oczy mężczyzny rozszerzyły się pod wpływem szoku i przerażenia, było niefortunne zrządzenie losu, kiedy trzymany przez poszkodowanego kieliszek przechylił się, wylewając zawartość prosto na śnieżnobiałą koszulę nieznajomego.

🍷🍷🍷

TBC

Cheers! 😘

Rozdział dla wszystkich niedowiarków, którzy nie sądzili, że będę w stanie napisać go tak szybko😋 w końcu obiecałam wam, że w wakacje postaram się nadrobić zaległości, nie? 😊

Na kogo wpadł Baek? Huhuhu jestem ciekawa waszych teorii spiskowych 😂😜😘

Kocham 💗

Ps: pod ostatnim rozdziałem przeszliście samych siebie w liczbie komentarzy i miłości, jaką od was dostałam ❤ naprawdę wszystkim bardzo dziękuję, myślę, że to dlatego teraz wena nie chce mnie opuszczać 💗😘 byle tak dalej! 😊

A co do zmiany kolorku włosów...zobaczyłam to i wręcz nie mogłam się powstrzymać 😇😊😍

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top