23. Nieplanowany wyjazd, cienka nić zaufania i poszukiwania odpowiedniej łopaty
Od czasu kiedy Baekhyun dowiedział się o nagłym wyjeździe ze swoim szefem na Majorkę minęły trzy dni, podczas których mężczyzna miał czas na dokończenie swoich spraw i przygotowanie się do wyjazdu.
Oczywiście początkowo, gdy Chanyeol oznajmił Baekhyunowi, że chłopak ma jechać z nim na wyjazd służbowy, w dodatku bez możliwości sprzeciwu, Byun wyśmiał Parka, prawie natychmiastowo uciekając tamtego ranka z jego mieszkania.
Dopiero później, Chanyeol osobiście pofatygował się do Baekhyuna, by zdradzić mu szczegóły wyjazdu i wtedy oto dokładnie doszło do różowowłosego, że naprawdę wpakował się, lub raczej został przymusowo wpakowany w wielkie gówno, z którego nie miał możliwości ucieczki.
Chanyeol miał od wtorku wyjechać do Hiszpanii na spotkanie z najbardziej wpływowymi biznesmenami z Azji. Cały kongres trwać miał tydzień i to na nim ustalane były plany współpracy największych firm na przyszły rok.
Bekhyuna od początku nurtowało to, że spotkanie miało miejsce w Europie, a nie w Chinach, czy Japonii, kiedy sprawa dotyczyła azjatyckich koncernów. Później jednak doszła do niego pewna prawda, a wraz z nią zakończyły się momentalnie jego wątpliwości.
Mianowicie, kto bogatym zabroni?
Baekhyun dowiedział się, że początkowo Chanyeolowi towarzyszyć miał Kyungsoo, który jednak zapomniał o tym, że w czwartek był jedyny wolny termin na przymiarkę ślubnych garniturów, a z racji tego, że ceremonia zbliżała się szybkimi krokami, zarówno on, jak i Jongin zostali skreśleni z listy potencjalnych kandydatów na wyjazd.
Drugą opcją była Kim Jennie, którą Baekhyun miał okazję poznać piątkowej nocy w klubie.
Dziewczyna, jak na przykładną sekretarkę przystało, od razu musiała zrezygnować ze swoich planów i rzucić wszystko dla szefa, jednakże kilka chwil po wyjściu Byuna z klubu, potknęła się na szpilkach, a niefortunny upadek sprawił, że trafiła do szpitala ze zwichniętą kostką.
To właśnie ona zadzwoniła do Parka sobotniego poranka, podczas którego Baekhyun był zbyt zajęty pałaszowaniem przepysznych naleśników zrobionych przez Chanyeola, by wyczuć nadciągające niebezpieczeństwo.
Jednak wypadek sekretarki miał też swoje plusy, ponieważ dzięki niemu, Byun przynajmniej utwierdził się w przekonaniu, że słusznie obśmiewał zawsze wszystkie dziewczyny nieumiejące poprawnie chodzić w butach na wysokich obcasach.
No cóż, nie dla psa kiełbasa.
Mężczyzna jednak nie miał zamiaru zmieniać swojej decyzji i ulegać Parkowi i jego prośbom, mimo tego, iż dobrze wiedział, że na sprzeciw było już za późno, ponieważ po prostu znalazł się w złym miejscu i o złej porze.
Chanyeol już na początku zapewnił go, że jego nieobecność w tamtej chwili w jego mieszkaniu i tak niczego by nie zmieniła, ponieważ Baekhyun był jedynym pracownikiem, który, dzięki asystowaniu Soo, miał dostęp do informacji z góry oraz do najnowszych projektów, wychodzących właśnie spod ręki Kyungsoo.
Park powiedział mu nawet, że to lepiej, iż Jennie jednak nie mogła jechać, ponieważ nie wiedziałaby tyle odnośnie pracy Do, ile wiedział Baekhyun, za co różowowłosy miał ochotę zwyczajnie strzelić sobie w głowę, już na wstępie przerażony tym, co czekało go na wyjeździe.
🔫🔫🔫
— I co ja mam teraz zrobić, chłopaki? Nie wyobrażam sobie bycia sam na sam z Parkiem przez tydzień! Obaj tego nie wytrzymamy, jestem pewien.
— Baek, najgorsze jest teraz wpadanie w niepotrzebną panikę. Przecież do tej pory szło ci doskonale! Na pewno sobie poradzisz, prawda, Lu?
— Oczywiście! Wierzymy w ciebie, Baekkie! Tyle przeszedłeś, by dotrzeć do tego miejsca i po prostu nie możesz teraz się wycofać, tylko dlatego, że jakiś zapyziały, niedorozwinięty bufon, który jest twoim szefem i równocześnie twoim ex i ojcem Minniego, stanął ci na drodze. Jak przyjdzie potrzeba, to po prostu weź najbliższą łopatę i przyłóż mu nią w twarz. Myślę, że w sądzie będą skłonni zrozumieć twoje zachowanie.
Baekhyun od ponad godziny prowadził rozmowę online z Luhanem i Kyungsoo, równocześnie mozolnie pakując się na wyjazd. Nie chciał jechać na to spotkanie, mimo tego, że perspektywa spędzenia czasu na Majorce wydawała się kusząca.
Jednak wszystkie plusy wycieczki przyćmione były przez obecność na niej Park Chanyeola, co momentalnie powodowało, że Baekhyun miał ochotę zapaść się pod ziemię i już więcej z niej nie wychodzić.
Mężczyzna jęknął głośno zrezygnowany, na krótką chwilę odrywając się od walizki i dalszego pakowania ubrań. Nie był w stanie skupić się na pamiętaniu o rzeczach, które powinien zabrać ze sobą, ponieważ jedynym, o czym mógł myśleć był Chanyeol, Chanyeol i jeszcze więcej Chanyeola.
Baekhyun czuł się jak w jakiejś kiepskiej dramie. Nie wiedział, co zrobić z faktem, iż on i jego były będą sam na sam przez tydzień na jakiejś cholernej wyspie, oddalonej o prawie dziesięć tysięcy kilometrów od domu.
Bez przyjaciół, bez ratunku, bez łopaty.
— Skąd ja mam niby wziąć jakąś łopatę, Lu?! Nie przewiozę jej przecież w walizce!
Baekhyun rzucił się na swoje ogromne łóżko z kolejnym żałosnym jękiem, zatapiając jednocześnie swoją twarz w pościeli. Jego przyjaciele westchnęli głęboko na ten widok, co chłopak mógł usłyszeć nawet przez wideo-czat.
— Byun, myśl! Lecisz na Majorkę! Morze, plaża, piasek, a co za tym idzie na pewno znajdzie się też jakaś łopata w pobliżu, choćby zabawkowa.
Po odpowiedzi Luhana zapadła cisza, dopiero po chwili przerwana przez trzy męskie chichoty, które wypełniły tęskniącą już za tym dźwiękiem sypialnię Baekhyuna.
— Jesteś zdrowo przekręcony, Lu. – Byun odezwał się przez śmiech, na co reszta odpowiedziała mu tylko większym chichotem.
Może ich konwersacja nie była na najwyższym poziomie, a mężczyźni zachowywali się trochę niczym trójka nastolatków plotkująca o tylko sobie znanych, bezsensownych tematach, jednak dzięki temu, Baekhyun chociaż na chwilę zapomniał o trudnościach, jakie czekały go w najbliższych dniach.
— Za to mnie właśnie kochasz, Baekkie. W przeciwieństwie do Sehuna, który słysząc to zapewne znowu uznałby mnie za dziwaka i przestał się do mnie odzywać. – drugą część zdania Chińczyk dopowiedział ciszej, jednak nie na tyle, by pozostali mężczyźni, a szczególnie Baekhyun, nie mogli zrozumieć jego słów.
Byun wstrzymał oddech, analizując jeszcze raz zdanie wypowiedziane przez przyjaciela.
— Czekaj Lu, co ty powie...
— Nie, nic! Słuchajcie, muszę już lecieć po Changmina. Baekkie, zadzwoń koniecznie do nas jak dolecisz, Minnie będzie się martwił, zresztą ja też. Pa, do usłyszenia!
Zanim Byun zdołał dokończyć pytanie, Luhan rozłączył się, a jego ikonka zniknęła z ekranu głównego. Zapadła cisza, podczas której głowa Baekhyuna zapełniła się masą myśli.
— To było dziwne. – Kyungsoo odezwał się pierwszy, mówiąc na głos dokładnie to, o czym rozmyślał Baekhyun. Byun tylko kiwnął głową, powracając do pakowania ubrań, prawie od razu zapominając przy tym o sytuacji sprzed paru chwil.
— Hej, Baek?
— Hmm? – mężczyzna spojrzał na ekran laptopa, na którym widniała twarz i sylwetka Kyungsoo siedzącego u nich w biurze, jednak nawet przez ekran laptopa, Baekhyun był w stanie dojrzeć niepewną minę przyjaciela.
— Co jest?
— Przepraszam, że znowu zostałeś w coś przeze mnie wplątany. Głupio mi ze świadomością, że znowu jesteś zmuszany do rzeczy, które są zupełnie wbrew twojej woli. Gdybym tylko mógł zmienić jakoś termin tej przymiarki, to...
— Soo, proszę przestań. Naprawdę nic się nie stało. To należy do moich obowiązków jako pracownika PcY Corporation i podpisując z wami umowę, zgodziłem się równocześnie na jej wszelkie warunki, zawierające także wyjazdy ze swoim szefem.
— No tak, ale...
— Naprawdę, wszystko jest w porządku. Teraz powinieneś myśleć tylko o sobie i swoim weselu, a nie przejmować się mną, bo nic tym nie zdziałasz. – Baekhyun uśmiechnął się przyjaźnie w stronę rozmówcy, chcąc w ten sposób dodać wiarygodności swojej wypowiedzi. — Po drugie obaj z Luhanem macie rację. Jestem już dużym chłopcem i nie straszny mi żaden Park Chanyeol, mimo całej przeszłości, jaka nas łączy. – Byun po raz kolejny spojrzał na czarnowłosego chłopaka, który nie wydawał się zbyt przekonany jego słowami.
Baekhyun westchnął ciężko, odpuszczając sobie dalsze nakłanianie swojego przełożonego do swojej racji. To po prostu nie miało sensu, jeśli on sam nie wierzył w swoje słowa.
— Poradzę sobie, Soo. Musicie tylko we mnie wierzyć i najwyżej w odpowiednim czasie przysłać mi łopatę.
💼💼💼
— Nie poradzę sobie, nie poradzę sobie, nie poradzę sobie... – Baekhyun powtarzał niczym mantrę już od dobrych piętnastu minut, czyli momentu, w którym Park oznajmił mu, że zaraz będzie pod jego mieszkaniem, by zawieźć ich na lotnisko.
Różowowłosy z całą walizką wypchaną ciuchami oraz bagażem podręcznym, stał na wątłych nogach przed apartamentowcem, czekając na Chanyeola, którego samochód wyłonił się zza zakrętu już po chwili. Czarne Porsche przystanęło dopiero przy krawężniku, tuż przy nogach Byuna, a jego właściciel po chwili wysiadł z auta, zmierzając w stronę niższego mężczyzny.
Chanyeol wyglądał... inaczej.
Jego włosy nie były postawione do góry tak, jak na co dzień, wręcz przeciwnie pozostawione były w artystycznym nieładzie, do tego stopnia, że lekkie loczki zaczęły tworzyć się na ich końcówkach.
Przechodząc wzrokiem niżem, różowowłosy mężczyzna dostrzegł okrągłe okulary na czubku nosa Parka, które jednak nie zrobiły na nim aż takiego wrażenia, ponieważ Byun już od dawna wiedział, że Chanyeol miał problemy ze wzrokiem i na co dzień chodził w soczewkach kontaktowych, by ukryć swoją wadę przed światem.
Tym, co wbiło Baekhyuna w ziemię był ubiór Parka, diametralnie różniący się od tego, w jakim przyszło mu zazwyczaj oglądać prezesa PcY Corporation.
Mężczyzna miał na sobie ciemną, zwiewną koszulkę, przez którą jednak dość dobrze było widać zarys jego mięśni oraz nie za szczupłe jeansy, idealnie podkreślające jego długie nogi. Całość dopełniały czarne buty i skórzana kurtka, które w połączeniu z resztą stroju tworzyły zabójczą całość.
Baekhyun przez dłuższy czas nie mógł oderwać wzroku od Chanyeola, który wyglądał tak... zwyczajnie.
Nie przypominał w ogóle surowego szefa, czy choćby dwudziestolatka lubiącego chodzić w dresach, którego pamiętał Baekhyun.
Park wyrobił sobie swój indywidualny styl, którego niejeden mężczyzna mógł mu pozazdrościć i świadomość tego, co dziwne, z niewiadomych powodów ucieszyła Byuna.
— Gotowy? – wyższy mężczyzna przystanął naprzeciwko różowowłosego chłopaka, patrząc na niego z góry. Baekhyun wyglądał na nieco przestraszonego, a jego wzrok co chwilę uciekał z sylwetki Parka na stojącą u jego stóp walizkę i na odwrót, jakby mężczyzna rozważał jeszcze ewentualną ucieczkę.
Chanyeol westchnął głęboko.
Zupełnie nie dziwiło go zachowanie Byuna, ponieważ on również nie czuł się zbyt komfortowo w sytuacji, w którą sam ich wpakował.
Baekhyun był jednak dla niego ostatnią deską ratunku i Park jako profesjonalista, zdołał pogodzić się już z myślą, że najbliższy tydzień spędzi w towarzystwie swojej byłej miłości.
Po prostu nie miał innego wyjścia i nie pozostawało mu nic innego, jak zaakceptować taką kolej rzeczy.
Chanyeol miał jednak świadomość, że Baekhyun zawsze był mniej wytrzymały od niego. Nie chodziło tu nawet o formę fizyczną, czy o to, jak drobnym mężczyzną był różowowłosy. Byun, mimo dorosłego wieku, był po prostu wciąż delikatny i podatny na zranienie, a przynajmniej takim do tej pory postrzegał go czarnowłosy.
Gdy jeszcze byli razem, to Park był jego oparciem w trudnych sytuacjach i mimo tego, że Baekhyun był doskonałym aktorem i potrafił w bardzo przekonujący sposób ukrywać swoje emocje, Chanyeol znał go zbyt dobrze, by dawać się nabrać.
W takich momentach zawsze starał się zrobić coś, co pomogłoby drobnemu chłopakowi w przezwyciężeniu strachu.
Dlatego też Park wykonał kilka kroków do przodu i kierowany impulsem położył swoją dłoń na głowie Baeka, automatycznie wplatając swoje palce w miękkie kosmyki jego włosów. Baekhyun zamarł, czując na sobie dobrze znany, zapomniany już dotyk, od którego wzdłuż jego kręgosłupa przeszedł pojedynczy dreszcz.
Chanyeol, wykorzystując to, że Byun jeszcze nie odsunął się od niego, zaczął gładzić delikatnie włosy niższego czując, jak pod wpływem jego dotyku mężczyzna rozluźnia się. Kąciki ust Parka uniosły się w lekkim uśmiechu, kiedy zobaczył, jak różowowłosy chłopak przymknął swoje powieki.
Obaj mieli świadomość, że cała scena z punktu widzenia osoby trzeciej wyglądała dość dziwacznie, jednak ani Baekhyun, a tym bardziej Chanyeol nie przejmowali się tym, cały czas napawając się jedynie swoją obecnością, jak gdyby reszta świata wokół nich przestała nagle istnieć.
— Będzie w porządku, Baek. Wrócimy, nim się obejrzysz. – Chanyeol odezwał się nieziemsko niskim głosem, zdecydowanie głębszym niż zazwyczaj, przez który Baekhyun poczuł, jak z jego sercem dzieje się coś niedobrego. — Damy sobie radę. Wiem, że żądam dużo, ale musisz mi po prostu zaufać.
Wraz ze słowami Parka, Baekhyun poczuł, jak jakaś nowa siła wstępuje w jego ciało i myśli. Było to głupie i Byun miał tego pełną świadomość, ale w tamtym momencie jego umysł był przyćmiony i jedynym, o czym mógł myśleć był Chanyeol i jego pokrzepiająca go obecność.
I może w przyszłości Baekhyun będzie żałować swoich słów, ale obecnie nie miało to dla niego żadnego znaczenia.
— Ufam ci, Chanyeol.
💞💞💞
TBC
Witajcie babeczki! ❤🍩 Tak, jak pisałam na fb, nie planowałam takiego zakończenia rozdziału, ale właściwie nie żałuję, bo przyda się trochę fluffu przed... 😇😘 dzisiaj bez rozpisywania się - życzę wam miłej reszty tygodnia i wytrwałości w ostatnich dniach szkoły 😉 kocham was ❤
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top