2. Zimna kawa, nieplanowany spacer i początek problemów

— Tatusiu! Spóźnię się do szkoły!

Poranek, który z początku wydawał się być tym normalnym i spokojnym, nagle nie wiadomo kiedy zamienił się w szaleńczą walkę z czasem, którego z minuty na minutę zaczęło niebezpiecznie brakować.

Baekhyun, pomimo wczesnej pobudki, nie potrafił tak wygospodarować czasu, by o siódmej trzydzieści być już gotowym do wyjścia z domu.

Zastanawiał się, co spowodowało tak wielką nieścisłość w jego harmonogramie, ale widząc Changmina biegającego po domu w jednej skarpetce i Sehuna starającego się nie spalić kuchni podczas przygotowywania dla nich śniadania, westchnął jedynie głęboko, nie mając siły na skomentowanie całej sytuacji.

— Już idę, skarbie. Spakowałeś kanapki i wodę?

— Nie, tato.

— To na co czekasz? Biegnij po śniadanie do wujka!

Mając chwilę wolnego, Baekhyun odszedł w głąb domu w celu znalezienia drugiej skarpetki synka i wcale nie zdziwił się bardzo, gdy zagubiony przedmiot odnalazł dopiero pod jego łóżkiem, do tego w pyszczku mopsa, z którym siłował się przez chwilę, by odzyskać własność dziecka.

W końcu, po wygranej walce, wziął szczeniaka na ręce i zniósł go na dół, stawiając go dopiero przed napełnionymi miskami, na co pies zaszczekał radośnie, od razu biorąc się za pałaszowanie posiłku.

— Smacznego. – Szatyn uśmiechnął się do siebie widząc, jak wiele szczęścia sprawia jedzenie psiakowi, jednak w obserwacji zwierzęcia przeszkodził mu jego własny telefon, którego dzwonek doszedł do uszu Baekhyuna. Mężczyzna ponownie zmuszony został do morderczego biegu na górę, podczas którego o mały włos uniknął czołowego zderzenia z podłogą i w ostatniej chwili dobiegł do swojej sypialni, w której znajdował się brzęczący przedmiot.

Widząc na wyświetlaczu imię swojego szefa, Baekhyun zdziwił się lekko, jednak bez zastanowienia odebrał połączenie.

— Halo?

— Cześć, Baekkie. Mogę ci zająć chwilę?

— Hej, Minseok. Trochę się śpieszę, bo muszę odprowadzić Changmina do szkoły, a... – Baekhyun nie zdążył dokończyć zdania, kiedy wtrącił się głos po drugiej stronie słuchawki.

— Dobrze, powiem to szybko w takim razie. Mógłbyś przyjść do kawiarni za dwadzieścia minut? To ważna sprawa.

— A-ale jak to dwadzieścia minut? Droga do szkoły zajmuje połowę czasu, a co dopiero...

— Baekkie, to naprawdę ważne. Musimy porozmawiać. – Po raz drugi nie było Baekhyunowi dane dokończyć zdania, jednak głos Minseoka brzmiał poważnie i nerwowo, przez co Baekhyun umilkł na dobre, wiedząc już, że jest na przegranej pozycji. Westchnął głęboko, zanim wznowił rozmowę.

— Coś się stało w kawiarni?

— Porozmawiamy, jak przyjdziesz. Bądź jak najszybciej, proszę. – po tych słowach, Minseok rozłączył się, pozostawiając zdezorientowanego Baekhyuna samego na linii.

Byun przez chwilę jeszcze stał na środku sypialni otępiały, ponieważ kompletnie nie miał pojęcia, jak zareagować na nagły telefon baristy. Nie rozumiał, co takiego mogło się stać, że Minseok brzmiał tak desperacko, ale sądząc po jego nerwowym tonie, Baekhyun spodziewał się najgorszego.

— Baek? Wszystko w porządku? – Głowa Sehuna wyłoniła się zza drzwi, a następnie młodszy chłopak wszedł do środka, by stanąć niecały metr od niższego mężczyzny.

Baekhyun przeniósł na niego swoje nieco lękliwe spojrzenie, które Oh od razu wychwycił, przez co podszedł jeszcze bliżej starszego, po chwili biorąc go w swoje ramiona 

— Ej, co jest?

— Dzwonił Minseok. Brzmiał na naprawdę zdenerwowanego i kazał mi przyjść szybko do kawiarni. Nie dam rady w dwadzieścia minut odprowadzić Minniego do szkoły, wyjść z Arnoldem, wrócić tu, a do tego wszystkiego jeszcze...

— Hej, wystarczy już, spokojnie. – Słowa Baekhyuna po raz kolejny zostały przerwane przez drugą osobę i tak bardzo, jak szatyn nie lubił, gdy ktoś wchodził mu w pół zdania, tak teraz był wdzięczny Sehunowi za powstrzymanie jego ataku nagłej paniki.

Byun wtulił się mocniej w szerokie ramiona Oh, które obecnie służyły jako jego osobisty schron od wszelkich zmartwień.

— Poradzimy sobie, prawda? Zawiozę Changmina do szkoły, bo i tak jest po drodze do szpitala, a ty w tym czasie pójdziesz do kawiarni z Arnoldem, zgoda? – Sehun posłał w jego stronę ciepły uśmiech, co dodało mu otuchy i od razu postawiło na nogi. Kiwnął twierdząco głową w ramach odpowiedzi, a następnie stanął na palcach, by złączyć ze sobą ich usta w krótkim, lecz wystarczająco namiętnym pocałunku.

— Dziękuję, Hunnie. Naprawdę nie wiem, co bym bez ciebie zrobił. – Po odsunięciu się od siebie, Baekhyun posłał w stronę kochanka szczery uśmiech, zanim opuścił sypialnię, powtórnie schodząc na dół.

Sehun stał jeszcze przez chwilę na środku pokoju z czerwonymi rumieńcami na policzkach i szybko bijącym sercem, które chciało wyrwać się z jego piersi. Mężczyzna przejechał kciukiem po swoich nadal rozchylonych wargach, na których cały czas znajdował się smak truskawkowo – waniliowej pomadki należącej do Baekhyuna.

Wraz ze wspomnieniem słów wypowiedzianych przez szatyna, twarz Sehuna rozjaśnił szeroki uśmiech, a stado motylków w jego brzuchu wzniosło się do lotu.

— Tak Baekhyun, ja też nie mogę bez ciebie żyć – dopowiedział Oh, zanim sam opuścił pomieszczenie.

💘💘💘

Po wyjściu Changmina z Sehunem, Baekhyun odetchnął z ulgą, czując się lżejszym o jeden problem. Poczłapał do kuchni, by w końcu zjeść przygotowane przez Sehuna śniadanie, które, teraz już zapewne zimne, czekało na niego na drewnianym blacie.

Gdy podszedł do mebla, pierwszym, co rzuciło mu się w oczy, był talerz z kolorowo ozdobionymi kanapkami, a zaraz obok kubek z kawą, przy którym leżała mała karteczka. Szatyn pochwycił skrawek w ręce, a widząc na nim napis Fighting dzisiaj, skarbie! Twój Sehun :), uśmiechnął się do siebie, następnie wyrzucając karteczkę do kosza.

Takie wiadomości może i sprawiały mu radość, ale nie miały dla niego większej wartości sentymentalnej. Wiedział dobrze, że wraz z Sehunem byli sobie bliscy, w końcu zaraz po Luhanie, to właśnie OH był jego najlepszym przyjacielem, jednak ich romantyczna relacja nie wybiegała ponad barierę przyjaciół od seksu, dlatego Baekhyun nie czuł potrzeby zatrzymywania podobnych karteczek na dłużej.

Gdy jego usta w końcu zetknęły się z ciemnym napojem, wraz z wcześniejszymi przypuszczeniami, okazał się on zimny, jednak to nie przeszkodziło mężczyźnie w wypiciu go. Pomimo tego, że uwielbiał smak dobrej, gorącej kawy, wiedział dobrze, że dzisiejszego ranka zadowolić się musi jedynie tą chłodnawą cieczą. Kilka gryzów kanapki i szatyn gotowy był do opuszczenia domu.

Jeśli Baekhyun miał być szczery, ani trochę nie podobał mu się pomysł wcześniejszego wyjścia do pracy. Niszczył on jego grafik do południa, ponieważ mężczyzna normalnie zaczynał zmianę dopiero o dziesiątej i po odprowadzeniu Changmina do szkoły, miał zawsze jeszcze chwilę czasu dla siebie.

Oczywiście w tym wszystkim nie zapominał o porannym wyprowadzaniu Arnolda, jednak zazwyczaj rano robił to za niego Sehun, kiedy zostawał poprzedniego dnia na noc, co zdarzało się raczej często. Później wracał z psem do domu i podwoził Baekhyuna do pracy, co w połowie przypadków kończyło się jeszcze szybkim numerkiem na tyłach jego dość dużego vana.

Dlatego teraz, stojąc przed domem z parasolem w jednej ręce, ponieważ akurat jak na złość zaczęło padać, a smyczą przyczepioną do obroży psa w drugiej, Byun przeklinał całe swoje życie, które w niektórych momentach naprawdę dawało mu nieźle w kość. 

Pomimo narzekania, cały dwudziestominutowy, nieplanowany spacer minął mu raczej szybko i przyjemnie, ponieważ Baekhyun czuł się odświeżony, a jego ciało nabrało energii do pracy. Tego samego nie można było powiedzieć o małym mopsie, który już po dziesięciu minutach drogi, zmęczył się i mężczyzna zmuszony był nieść go na rękach.

— Jeszcze chwila i będziemy. – Powiedział Baekhyun do Arnolda, który zaszczekał do niego, jakby rozumiał dokładnie mowę swojego pana, na co szatyn zaśmiał się głośno, przyciągając psiaka bliżej swojego torsu.

Mężczyźnie zupełnie nie spieszyło się do pracy, pomimo tego, że jego nogi z polecenia szefa nabrały raczej szybkiego tempa. Baekhyun po prostu bał się tego, co czeka na niego w kawiarni, ponieważ nerwowy ton Minseoka cały czas rozbrzmiewał w jego głowie, nie pozwalając mu się skupić na niczym innym. Jeszcze nigdy nie słyszał mężczyzny tak zdenerwowanego, dlatego bał się myśleć o tym, co zastanie w kawiarni.

Kiedy w końcu po paru minutach doszedł do odpowiedniego lokalu, już na pierwszy rzut oka dostrzegł w nim wyraźną zmianę.

Nowoczesna kawiarnia, która na co dzień tętniła życiem, teraz wydawała się być stara i opustoszała, jakby uleciał z niej cały życiodajny klimat. Zewnętrzne stoliki stały nierozłożone, a wielki napis Zamknięte na drzwiach, od razu przykuwał uwagę.

Baekhyun podszedł do szyby i zapukał w nią kilka razy, czekając na właściciela kawiarni, który pojawił się dopiero po paru dłuższych chwilach.

Kim Minseok wyłonił się z pomieszczenia gospodarczego, a uśmiech, jaki posłał w stronę Baekhyuna widząc go za taflą szkła, ani trochę nie przypominał tego uśmiechu, jakim na co dzień witał pracowników i gości.

Byun nawet z tego miejsca powiedzieć mógł, że jego szef wyglądał na wykończonego, jakby zerwał już co najmniej trzy noce z rzędu. Codzienna energia i zapał do pracy uleciały z baristy jak za dotknięciem magicznej różdżki, a jego spojrzenie było puste i pozbawione wszelkich emocji, co wywołało nieprzyjemny dreszcz na ciele Baekhyuna.

Kiedy mężczyzna został w końcu wpuszczony do środka, od razu po przywitaniu się z Minseokiem, odłożył swój parasol w odpowiednie miejsce i puścił Arnolda wolno.

— Cieszę się, że udało ci się przyjść, Baekhyun. – Szatyn odwrócił spojrzenie z biegającego szczeniaka na swojego przyjaciela, który pomimo radosnych słów, nie uśmiechnął się przy ich wypowiadaniu ani razu.

Byun po wieloletniej znajomości z baristą, śmiało mógł stwierdzić, że działo się z nim coś bardzo niedobrego, co było widoczne już na pierwszy rzut oka. Dlatego też, Baekhyun nie miał zamiaru owijać w bawełnę.

— Co się stało, Minseokkie? Powiedz mi w końcu.

Mężczyzna naprawdę czuł, jak ciekawość, ale i równocześnie strach zżerają go od środka. Gdyby wiedział wcześniej, że sprawa jest tak poważna, jak obecnie przedstawiał ją Kim, nawet przez chwilę nie zastanawiałby się nad wcześniejszym przyjściem do kawiarni.

— W porządku, – Minseok westchnął ciężko, następnie ruszając w kierunku zaplecza. — chodź, usiądziemy.

Obaj mężczyźni przeszli na tyły kawiarni, gdzie znajdowało się pomieszczenie dla pracowników. Miejsce, które na co dzień było pełne zabieganych kelnerów, baristów i kucharzy, teraz wydawało się być kompletnie pozbawione energii.

Na stoliku, na którym zazwyczaj znajdowały się przekąski personelu, obecnie przewalały się stosy papierów, które szczególnie przykuły wzrok Baekhyuna. 

Chłopak usiadł na jednym z krzeseł, zaraz po swoim szefie, który wziął w ręce jeden plik kartek i zaczął przeglądać jego zawartość. Baekhyun starał się wyłapać pojedyncze wyrazy z pisma czytanego przez pracodawcę, jednak żadne słowa z tego, co przeczytał, nie były dla niego zrozumiałe.

— Gdzie jest reszta pracowników, Minseokkie? – Spytał Baekhyun, nie mogąc dłużej znieść tej uciążliwej ciszy. W tym samym czasie, Arnold wskoczył na jego kolana, piszcząc cicho, jakby wyczuł zdenerwowanie swojego pana i przez to stał się niespokojny. Mężczyzna zaczął drapać go za uchem dla rozluźnienia.

— Zwolniłem ich, Baekhyun.

Dłoń Byuna zastygła w połowie wykonywanego ruchu, gdy dotarła do niego odpowiedź, której udzielił mu Kim. Oczy szatyna rozszerzyły się znacznie pod wpływem szoku, a jego głos uwiązł na chwilę w gardle.

— C-co zrobiłeś? Ja-ak to zwolniłeś? Dlaczego? – Baekhyun uniósł swój głos, na co Minseok westchnął po raz kolejny, kładąc dotąd trzymane papiery z powrotem na stolik. Mężczyzna od kilku dni przygotowywał się właśnie na tę rozmowę, ale kiedy ona nadeszła, i tak nie potrafił zdobyć się na odwagę by zabrać głos.

— Baekhyun, zwolniłem ich, ponieważ nie mam pieniędzy, żeby zapłacić im za dalszą pracę.

— Nie mów do mnie jak do idioty, Minseok! Powiedz w końcu co się tu do cholery dzieje!

Kim naprawdę nie miał serca, by zrobić to Baekhyunowi. Bardzo go lubił, a nawet traktował go jak przyjaciela, dlatego odwlekał punkt kulminacyjny rozmowy najdłużej, jak tylko mógł. Wiedział dobrze, że Byun miał na utrzymaniu nie tylko siebie, ale też syna, jednak w obecnej sytuacji, nie pozostawał mu żaden inny wybór.

— Baekhyun, splajtowaliśmy. Nie mamy więcej środków na utrzymanie kawiarni.

— Co ty...

— Zamykam kawiarnię, Baek. I tym samym, zwalniam cię.

💔💔💔

TBC

Rozdział planowałam na środę, ale dzięki waszej wspaniałej aktywności pod pierwszą częścią, w ramach niespodzianki, publikuję kolejny dzisiaj. 😘 Kocham was 💕

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top