39. Aromat świeżej kawy, słodkich bułeczek i pierwszych zdemaskowanych tajemnic
Chanyeol odchylił się na swoim skórzanym fotelu, przecierając dłonią zmęczone oczy. Już drugi dzień spędzał praktycznie zamknięty w swoim domowym gabinecie, odosobniony od reszty świata, wychodząc z pomieszczenia jedynie na krótkie przerwy, a to wszystko przez natłok pracy, jaki spadł na jego głowę tuż po świętach.
Park naprawdę nienawidził końcówki roku, ponieważ to właśnie wtedy dochodziły do niego minusy zarządzania ogromną firmą.
Wszyscy pracownicy PcY Corporation pod koniec grudnia chodzili do pracy jedynie z przyzwoitości, mając pojedyncze sprawy do załatwienia, ponieważ wszelkie duże projekty zamykane były do połowy ostatniego miesiąca.
Później w firmie panowała już tylko świąteczna atmosfera oraz przygotowania do noworocznej imprezy charytatywnej, jednak dla Chanyeola ten czas był tak naprawdę najgorszym w ciągu całego roku, ponieważ to właśnie wtedy miał najwięcej pracy do wykonania.
Jako prezes firmy miał obowiązek przeglądnąć i podpisać wszystkie dokumenty zebrane dla niego ze wszelkich działów sprzedaży i produkcji, a co za tym idzie, oficjalnie zamknąć stary rok, by powitać nowy z kolejną papierkową robotą. W takich momentach Park naprawdę miał ochotę po prostu rzucić wszystko i zamknąć się w swoim mieszkaniu, by spędzić w nim resztę swojego życia.
— Cholera... – mężczyzna odblokował telefon, patrząc przy okazji na godzinę, która wskazywała już kilka minut po drugiej nad ranem. Czuł, jak zmęczenie przejmuje kontrolę nad jego ciałem, jednak nie mógł pozwolić sobie na sen, ponieważ już teraz ledwo wyrabiał z obowiązkami, a do końca roku zostało jedynie pięć pieprzonych dni i Park musiał mieć wszystko dopięte na ostatni guzik.
Chanyeol sam jednak zgotował sobie taki los i chociaż nie żałował tego, że przez ostatnie tygodnie cały wolny czas poświęcał Baekhyunowi, naprawdę chciał mieć już spokój od pracy, by nadal móc spędzać z Byunem tyle czasu, ile tylko pragnął.
Od momentu ich pamiętnej nocy, podczas której kochali się wiele razy nie rozmawiali ze sobą, jednak Chanyeol nie miał tego za złe Baekhyun owi wiedząc, że ten też ma jeszcze dużo pracy na głowie. Tak przynajmniej przekazał mu Kyungsoo.
Mężczyźni pisali do siebie jedynie krótkie wiadomości, zazwyczaj życząc sobie miłego dnia i tak samo udanej nocy i chociaż Chanyeol nie chciał wyjść na desperanta, nie mógł nic poradzić na to, że z każdą minutą coraz bardziej brakowało mu towarzystwa ukochanego, jego zapachu, dotyku i wszelkich innych czułości, chociaż ich rozłąka trwała dopiero niecałe trzy dni. Nie chciał, by przez jego natarczywość Baekhyun poczuł się skrępowany, albo co gorsza przytłoczony jego towarzystwem, dlatego cierpliwie czekał na moment, w którym Baekhyun sam zwróci się do niego.
— Wróciłem! Wprawdzie kawa ze stacji nie jest może najlepsza, ale tylko tam było jeszcze otwarte, więc musisz się nią zadowolić.
Chanyeol odwrócił swój ledwo przytomny wzrok na Jongina stojącego w drzwiach gabinetu z dwoma kubkami kawy. Brunet wyszedł po życiodajny napój niecałe pół godziny temu, gdyż Chanyeolowi zupełnie wypadło z głowy by zrobić zapasy podstawowych składników spożywczych po tygodniowej wizycie Baekhyuna w jego domu. Zamiast tego, jego współpracownik jak i najbliższy przyjaciel został wysłany na poszukiwanie kawy, która miała pozwolić im na swobodne dokończenie pracy.
— Dzięki Jongin, naprawdę nie wiem, co bym bez ciebie zrobił. – mężczyzna odebrał od Kima kubek, od razu zamaczając usta w gorącym napoju.
— Nie przesadzaj, ostatnio jakoś bardzo za mną nie tęsknisz, czy może raczej w ogóle nie masz na to czasu. – Jongin odparł z przekąsem, tak naprawdę nie mając tego za złe przyjacielowi. Wiedział, że ostatnio myśli Chanyeola zaprzątał jedynie niski asystent jego narzeczonego i chociaż Jonginowi trudno było to zaakceptować, musiał udawać przed Parkiem, że cieszy się z odrodzenia pary równie mocno, jak Park. —Przyznaj się chociaż, zrobiliście to w Wigilię więcej niż trzy razy? Czy może twój motorek nie starcza już na tyle przez to, że nie używałeś go taki szmat czasu, jadąc tylko na ręcznym?
Chanyeol na słowa Jongina zachłysnął się kawą, natychmiast po tym patrząc z wyrzutem na swojego zastępcę, który zadowolony z reakcji jaką uzyskał od prezesa zaśmiał się jedynie kręcąc przy tym głową. Park w tym czasie wyrównał ponownie swój oddech, ostatecznie wzdychając głęboko oraz puszczając słowa Kima mimo uszu. Nie krył jednak lekkiego uśmiechu pełnego satysfakcji, gdy wydarzenia z tamtej nocy pojawiły się przed jego oczami, a on sam mógł bez wahania stwierdzić, że Jongin, jak to Jongin, zupełnie nie doceniał jego możliwości.
— Nie wydurniaj się i powiedz lepiej, co u ciebie i Soo? Zostały nieco ponad dwa tygodnie. Stresujesz się?
Na wspomnienie ślubu Kim od razu spiął się lekko, co oczywiście nie uszło uwadze prezesa. Do ceremonii pozostało już naprawdę mało czasu, a Chanyeol widział dokładnie, jak Jongin z dnia na dzień zaczyna coraz bardziej denerwować się tym ważnym dla niego wydarzeniem.
Zresztą Park zupełnie nie dziwił się przyjacielowi, ponieważ będąc w jego sytuacji, zapewne sam już od dawna odchodziłby od zmysłów, wariując bez większych powodów jedynie dla zasady i wymyślając najgorsze scenariusze.
Szczerze mówiąc, nigdy nie spodziewał się, że spośród ich dwójki to właśnie Kim zaręczy się, a co dopiero wyjdzie za mąż jako pierwszy. Chanyeol po prostu wiedział dobrze, że gdyby nie sytuacja sprzed sześciu lat, teraz zapewne jego życie wyglądałoby zupełnie inaczej, a on z Baekhyunem tworzyłby małą, szczęśliwą rodzinkę, pełną ciepła i miłości.
I nie mógł zaprzeczyć, że wizja takiego życia nie spowodowała nieprzyjemnego uścisku gdzieś na dnie jego serca, kiedy mężczyzna uświadomił sobie, jak mało brakowało, by los jego i Baekhyuna zupełnie się odmienił. Nadal jednak przyczyna ucieczki Byuna pozostawała dla niego tajemnicą i Park mógł tylko skrycie rozpatrywać, czy jego oświadczyny, do których w tamtym czasie coraz bardziej się przybliżał, zmieniłyby decyzję Baekhyuna o jego nagłym zniknięciu.
— Jong. – Chanyeol nachylił się nad przyjacielem, by w momencie gdy tamten uniósł na niego swoje zagubione spojrzenie, pokrzepiająco poklepać go po ramieniu. — Stary, nie masz się czego obawiać. To tylko głupia uroczystość, podczas której złożysz z Soo krótką przysięgę, by w końcu móc raz na zawsze obwieścić go swoim. Kilka wyrecytowanych słów, miłe uśmiechy w stronę gości i Kyungsoo będzie cały twój, czy nie o to w tym wszystkim chodzi?
Kim spojrzał na twarz przyjaciela, wzdychając po chwili ciężko. Tak naprawdę moment, w którym w końcu będzie mógł ogłosić Soo swoim mężem był dla niego najbardziej wyczekiwaną chwilą w życiu i samej ceremonii oraz jej przebiegu Koreańczyk nie obawiał się tak mocno. Co innego zajmowało jego serce i myśli i nie dawało spać po nocach, mimo że mężczyzna wiedział, że działa jedynie na własną niekorzyść.
— Chan, a co jeśli Kyungsoo nagle stwierdzi, że jednak nie chce tego wszystkiego? Że chce normalną rodzinę, dzieci, które tak kocha, a których ja nie mogę mu dać, czy choćby psa, na którego mam pieprzone uczulenie? Jeśli Kyung uzna, że jednak nie wyobraża sobie ze mną dalszego życia i...
— Jongin, sluchaj mnie uważnie. Nie znam drugiej takiej osoby, która choć w połowie kochałaby kogoś tak mocno, jak Kyungsoo kocha ciebie. Jesteś dla niego całym cholernym światem i dobrze wiesz, że Kyung nigdy nie byłby w stanie przestać cię kochać, bo to jest po prostu nie możliwe. Dlatego przestań tworzyć problemy tam, gdzie ich nie ma. Jesteście parą idealną i jeśli w dniu ślubu odwalisz jakieś cyrki przez te swoje durne wątpliwości, to osobiście przyjdę do ciebie i utnę ci jaja. Masz to jak w banku.
A Jongin uśmiechnął się jedynie z wdzięcznością, skrycie nie przyznając Chanyeolowi racji w jednej kwestii. On dobrze znał osobę, która była w stanie oddać całego siebie za miłość do jednego drobnego chłopaka. Za jego szczęście i uśmiech kosztem swojego zdrowia, a w ostateczności nawet i życia. Znał po prostu Park Chanyeola bezgranicznie i nieprzytomnie zakochanego w Byun Baekhyunie. Chanyeola, który przez te wszystkie lata próbował ukryć swoje prawdziwe uczucia, jednak były one zbyt silne, by w jakikolwiek sposób dało się je stłumić.
Park Chanyeola, który obecnie szczerzył się jak głupi do ekranu swojego telefonu po odczytaniu smsa od swojego ukochanego, który w końcu po tych trzech dniach rozłąki postanowił napisać do niego z prośbą o spotkanie.
Chanyeol nie dostrzegł jednak, że uśmiech Jongina, mimo że całkowicie szczery, był zarówno przesiąknięty smutkiem i goryczą.
On po prostu wiedział nieco więcej i pozostawało mu jedynie mieć nadzieję, że jego przyjaciel nie będzie cierpiał zbyt mocno.
💘💘💘
Mimo tego, że Chanyeol praktycznie w ogóle nie zmrużył oka przez poprzednie dwadzieścia cztery godziny, rano, tuż po wyjściu Jongina z jego mieszkania, przepełniała go jakaś dziwna energia, która pozwoliła mu na wyjście na krótki spacer z Leslie, szybki trening, prysznic oraz powtórne opuszczenie mieszkania tym razem już na dłuższy czas.
Chociaż jego spotkanie z Baekhyunem zaplanowane było na południe, Park już o dziewiątej przemierzał zaśnieżone chodniki Seulu, by dotrzeć do wieżowca, w którym mieszkał Byun. Chciał zrobić mu niespodziankę, a świadomość tego, że nie widzieli się ze sobą przez parę dni i to akurat po spędzonej razem, namiętnej nocy, pozwoliła mu na stawianie szybszych i większych kroków mimo ogólnego zmęczenia.
Mężczyzna czuł się trochę (bardzo) jak zakochany nastolatek, nie mogący usiedzieć w miejscu przed spotkaniem ze swoją drugą połówką. Jednak za każdym razem, kiedy jego nogi były prawie że gotowe do biegu, Chanyeol upominał siebie samego w myślach, po chwili śmiejąc się pod nosem z własnej głupoty. Takim sposobem bez spostrzeżenia doszedł do celu w dużo krótszym czasie, niż pierwotnie zakładał. Pozostało mu mieć jedynie nadzieję, że Baekhyun nie będzie zły na niego za to, że pospieszył się o te kilka godzin.
Kiedy Chanyeol dojechał windą na odpowiednie piętro poprawił na szybko swoje nieułożone włosy oraz otrzepał zalegające płatki śniegu ze swojego płaszcza. Dopiero teraz dopadła go myśl, że pokaże się przed Baekhyunem z pustymi rękoma i z miejsca skarcił siebie za to, że po drodze nie zrobił przystanku w jakiejś kwiaciarni czy choćby cukierni, by umilić poranek chłopaka wonią świeżych, słodkich bułeczek. Chanyeol po prostu zupełnie nie pomyślał o tak drobnej rzeczy, ponieważ tak bardzo zależało mu na szybkim ujrzeniu ukochanego, że przy okazji tracił własny rozum.
Dlatego kiedy drzwi windy otworzyły się, a Chanyeol spostrzegł przed sobą sylwetkę mężczyzny, jak wielkie było jego zdziwienie, gdy zamiast drobnego Baekhyuna dostrzegł wysokiego, szczupłego, dobrze zbudowanego chłopaka patrzącego na niego z wyczekiwaniem. Warte wspomnienia było także to, iż ów nieznajomy był do połowy nagi, a szare dresy opadały luźno z jego pasa.
Co do cholery...
— Tak? – nieznajomy odezwał się, cały czas przypatrując mu się uważnym wzrokiem, zapewne myśląc, że ma do czynienia z jakimś wariatem, który stoi w jego drzwiach i od dłuższego czasu nic nie mówi. Prawda była taka, że Chanyeol aktualnie był po prostu w zbyt dużym szoku, by wydobyć z siebie jakiekolwiek słowo.
— Ja... zastałem Baekhyuna? – po dłużej chwili Chanyeol otrząsnął się, od razu przypominając sobie o powodzie swojego przyjścia. Nie uszło jego uwadze to, jak na dźwięk imienia kochanka stojący przed nim czarnowłosy mężczyzna rozszerzył lekko swoje oczy, po chwili patrząc na niego jeszcze bardziej intensywnym spojrzeniem.
— Właśnie bierze prysznic. Coś przekazać? Tak w ogóle, to mogę poznać pana imię?
— Nie, to nie będzie konieczne. Chyba pomyliłem piętra, przepraszam. – zaraz po tym, Chanyeol zamknął za sobą drzwi windy, nie pozwalając nieznajomemu na więcej pytań. Mężczyzna oparł czoło o gładką powierzchnię ściany, wypuszczając z ust dotąd wstrzymywane powietrze.
— Co to w ogóle było... – Park zamknął oczy, czując jak kręci mu się w głowie przez natłok niespokojnych myśli. Oddychał głęboko nie mogąc opanować drżenia rąk, zastanawiając się równocześnie, które uczucie dominowało teraz w jego sercu – złość czy smutek.
Sytuacja, która miała przed chwilą miejsce była w jego odczuciu wręcz abstrakcyjna, jednak Chanyeol nie zamierzał wyciągać z niej pochopnych wniosków, dopóki Baekhyun osobiście mu jej nie wyjaśni. W końcu mimo wszystko ufał swojemu ukochanemu i nie wierzył w to, że po tym wszystkim, co razem przeszli, Byun byłby zdolny do zdrady. To po prostu nie mieściło się w jego umyśle.
Tymczasem Sehun stał otępiały przed zamkniętymi drzwiami windy, wpatrując się w miejsce, w którym jeszcze parę chwil temu znajdował się nieznany mu mężczyzna. Dopiero pojawienie się Baekhyuna, który wyłonił się zza rogu susząc ręcznikiem swoje włosy, sprowadził go na ziemię.
— Kto to był?
— Ciężko stwierdzić. Chyba jakaś pomyłka. – Oh wzruszył ramionami, postanawiając puścić w niepamięć niedawne wydarzenie. — Gdzie Minnie?
— Śpi jak zabity, ale powinien się już budzić. W końcu trzeba wyprowadzić Arnolda na spacer.
— W porządku. W takim razie ty szykuj się na spotkanie, a ja zajmę się tamtą dwójką.
— Dzięki, Sehunnie. Jesteś najlepszy. – Baekhyun podszedł do przyjaciela cmokając go w policzek, a następnie ruszył ponownie w kierunku łazienki. Nie zrobił tego jednak na tyle szybko, by Sehun nie dostrzegł markotnej twarzy chłopaka oraz jego trzęsących się rąk, dlatego zanim Baekhyun odsunął się na dostateczną odległość, Oh złapał go za rękę, przyciągając do swojego nagiego torsu.
— Sehun...
— Baekkie pamiętaj, wszystko będzie okej. Zobaczysz, że jeszcze będziecie się śmiać z całej tej sytuacji. – mężczyzna objął szczelniej wątłe ciało szatyna, czując jak ten zapada się w jego ramionach. — Jeśli Chanyeol naprawdę kocha cię tak bardzo, jak mówisz, to nie masz powodów do obaw. Musisz początkowo dać mu się oswoić z sytuacją, a później zobaczysz, wszystko się ułoży.
W apartamencie zapadła całkowita cisza, przerywana jedynie głębokimi oddechami drobniejszego chłopaka. Baekhyun zacisnął swoje usta w wąską linię, nie dając po sobie poznać, jak bardzo wpłynęły na niego słowa przyjaciela.
— Naprawdę w to wierzysz, Sehunnie? – mężczyzna podniósł swój wzrok na twarz przystojnego doktorka, który w odpowiedzi uśmiechnął się do niego szczerze, następnie czochrając jego mokre włosy, przez co momentalnie został skarcony przez szatyna. Sprawnie unikając ciosów Baekhyuna oraz powstrzymując się od wybuchnięcia gromkim śmiechem, zdołał dopowiedzieć jedynie...
— Wierzę w ciebie, Baekkie. Czas, żebyś ty też w siebie uwierzył.
💌💌💌
TBC
😭😭😭 ja wiem, wiem, że to nie tak miało wyglądać, wiem, że teraz zapewne jesteście na mnie źli i przeze mnie smutni i wiem, że pewnie schrzaniłam wszystko, ale obiecuję, OBIECUJĘ, że scena, na którą czekaliście przez 39 rozdziałów tego opowiadania, będzie miała swoje miejsce w rozdziale 40, także nie odchodzcie stąd tak szybko, proszę 😭🙏
ps; I tak zawsze będę was kochać, mam nadzieję, że wy mnie także :c 💕Do następnego, babeczki💗🍩
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top