35. Bal, pierwsze pocałunki i świąteczne obietnice
Podczas dwudziestominutowej jazdy samochodem, Luhan wraz z Sehunem rozmawiali ze sobą żywiołowo, co chwilę odnajdując nowe tematy do poruszenia. Oh nie dziwił się bardzo słysząc, jak wielką gadułą potrafi być starszy, mimo że wcześniej nie miał okazji poznać go od tej strony. Tak samo Xiao przywykł już do wciąż żartującego i śmiejącego się Sehuna, chociaż początkowo nagła zmiana w zachowaniu chłopaka stanowiła dla niego element zaskoczenia, aczkolwiek pozytywnego.
Luhan dobrze pamiętał moment, w którym po raz pierwszy ujrzał Sehuna. Wyglądał wtedy niczym książę z jego snów i Lu tak bardzo zauroczył się w nim już przy ich pierwszym spotkaniu, mimo że Oh od samego początku z niewiadomych przyczyn za nim nie przepadał. Xiao nie potrafił nigdy znaleźć racjonalnego wytłumaczenia na to, z jakiego powodu zrodziła się między nimi taka wrogość.
Jednak w tym momencie ostatnim czego chciał był niepotrzebny powrót myślami do okresu, w którym obaj skakali sobie do gardeł. Wolał trwać w beztrosce i czerpać radość z obecnej chwili, w której razem z Oh Sehunem podróżował jednym samochodem na bal i rozmawiał z nim na wszelkie możliwe tematy, nie czując przy tym żadnego dyskomfortu.
A przecież właśnie na tym od zawsze zależało Luhanowi.
Dlatego kiedy Sehun za sprawą powtórzenia kilkukrotnie jego imienia przerwał jego krótką retrospekcję, po chwili obwieszczając ich dojazd na miejsce, Luhan wziął kilka głębszych wdechów, chcąc w ten sposób przygotować się na nadchodzący wieczór oraz zderzenie ze światem, do którego z pewnością nie należał.
Mężczyzna zerknął za okno, by zobaczyć miejsce, w którym miała odbywać się impreza, a po chwili jego usta opuścił głośny pisk zaskoczenia, kiedy tuż przed jego oczami wyrósł przepięknie ozdobiony, wysoki na dwa piętra budynek, przypominający dawny pałac lub po prostu bogatą rezydencję. Xiao nawet nie wiedział, że budowle tego typu znajdowały się w Korei, nie mówiąc już o samym Busan.
Luhan wysiadł z samochodu wspomagany dłonią Sehuna, i mimo że ten gest zwrócił ku nim uwagę kilku gapiów, nie przejęli się tym zbytnio, zmierzając ramię w ramię w stronę wejścia.
Głodny wzrok Lu wręcz pożerał wszystko, co stanęło na jego drodze. Nigdy wcześniej nie był w podobnym miejscu, nie mówiąc już o samej idei bożonarodzeniowego balu, która była mu obca, szczególnie, że Święta w Korei traktowane były jako zupełnie normalny, jedynie wolny od pracy dzień. To Nowy Rok był tym hucznym świętem, pełnym tradycji i wspólnej zabawy, dlatego też Xiao nie zdziwił się bardzo, gdy Sehun wyjaśnił mu, że dyrekcja szpitala pochodzi z Kanady i to właśnie ona jest organizatorem zabawy, służącej jako połączenie tradycji obu państw.
— Luhan? – Sehun wypowiadający po raz kolejny tego dnia jego imię, skutecznie odwrócił uwagę Hana od stojących przy wejściu ogromnych choinek, połyskujących światłem złotych lampek. Sprawiały one wrażenie obsypanych pyłkiem Cynki i jej przyjaciół z Przystani Elfów, przez co Lu przyglądał się im z rozdziawioną buzią, nie mogąc oderwać od nich wzroku. Jednak kiedy wzrok Xiao z pięknie ozdobionych drzewek przeniósł się na Sehuna, mężczyzna szybko doprowadził się do porządku, widząc jak jego dziecinne zachowanie rozśmieszyło Oha, patrzącego na Lu z figlarnymi ognikami w oczach. Brunet zawstydzony odchrząknął znacząco, wzmacniając swój uścisk na ramieniu towarzysza, które ten zaoferował mu podczas stania w kolejce do wejścia.
— O co chodzi? – chłopak starał się brzmieć na niewzruszonego faktem, iż jeszcze kilka chwil temu został przyłapany na mało adekwatnym do jego wieku zachowaniu. W końcu tego wieczoru musiał być perfekcjonistą, który nie mógł pozwolić sobie na żadne błędy i wpadki, by jak najlepiej wypaść przy znajomych Sehuna i przy okazji nie narobić mu wstydu.
— Trzęsiesz się. Zimno ci?
— Nie, jest okej. To nie przez to.
— Denerwujesz się? – Sehun spojrzał na twarz Luhana, z której wyczytać można było teraz wiele emocji. Chłopak przygryzał nerwowo dolną wargę, a jego wzrok co chwilę uciekał na jego lekko trzęsące się dłonie okryte przez materiał rękawiczek chroniących go przed minusową temperaturą.
— Możliwe... – Xiao odwrócił swój wzrok w zupełnie inną stronę, unikając jak ogień intensywnego spojrzenia Oha. Trudno mu było przezwyciężyć swój strach, kiedy znajdował się w nieznanym towarzystwie wysoko postawionych osób, do tego za kompana mając swojego wieloletniego crusha, który dopiero od niedawna zaczął zwracać na niego swoją uwagę.
Panika w takim momencie była wręcz nieunikniona.
Sehun w tym czasie przyglądał się całej sytuacji w milczeniu. Nie wiedział, że Luhan tak bardzo przejmie się ich wyjściem w to miejsce. Ten wieczór miał być odskocznią od ich ostatnio zagmatwanego życia, formą relaksu dla nich obu, a nie wydarzaniem, które powodowało, że hałaśliwy, pełny życia kwiaciarz, marniał coraz bardziej w jego oczach.
A Sehun z jakiegoś niezrozumiałego powodu naprawdę nie chciał, by porcelanowy chłopiec czuł się źle, szczególnie, kiedy on sam był obok niego.
— Ej, Lu... – miodowe oczy Xiao spoczęły na twarzy młodszego chłopaka, ale zanim ten zdążył dokończyć swoje słowa, przerwał mu portier prosząc o ich dane. Sehun jedynie westchnął z rozdrażnieniem, wiedząc, że jego szansa na podniesienie Lu na duchu właśnie nieodwracalnie przepadła. Zamiast tego wykonał jedynie mały gest, który miał dostatecznie wyręczyć go w jego słowach.
— Oh Sehun z partnerem. – chłopak podał starszemu mężczyźnie z wąsem potrzebne informacje, a następnie podszedł wraz z Luhanem pod wielkie drzwi, które chwilę później zostały przed nimi otwarte, zapraszając ich w ten sposób do środka.
A Lu po raz kolejny tego dnia miał ochotę piszczeć.
Nie wiedział tylko, czy z powodu zapierającej dech w piersiach ogromnej, pięknie ozdobionej sali balowej, do której właśnie weszli, czy może przez słowa Sehuna oraz moment, w którym Oh niespodziewanie złapał go za jego zmarzniętą dłoń tuż przed wejściem na bankiet.
❄️❄️❄️
Luhan nie liczył czasu, który spędził na wirowaniu z Sehunem na parkiecie, wspólnych rozmowach oraz po prostu dobrej zabawie, dzięki której z jego twarzy od dłuższego czasu nie schodził uśmiech. Cały ten wieczór był dla niego niczym spełnienie jego najskrytszych marzeń – w końcu spędzał go z chłopakiem, który już dawno wywrócił jego świat do góry nogami, zupełnie nie będąc tego świadomym.
Na balu podczas tych paru godzin nagromadziło się całkiem sporo osób i Lu powoli zaczynał mieć problemy z zapamiętywaniem twarzy współpracowników i znajomych Sehuna, którzy podchodzili do nich, by przywitać się z młodszym i zamienić z nim parę zdań. Dzięki Bogu obaj nie spotkali się jeszcze z osobą, która miałaby coś przeciwko męskiej parze podczas tego wieczoru, dlatego Lu naprawdę mógł określić obecną chwilę, jako jedną z najlepszych w jego życiu.
Sehun również czuł się dzisiaj wręcz niemożliwie dobrze. Był osobą, która nie bardzo przepadała za jakimikolwiek imprezami, tym bardziej uroczystymi balami, na których zazwyczaj panowała dość ciężka atmosfera wykreowana przez nazbyt poważnych gości, którymi przeważnie były osoby starsze. Również dzisiaj znaczną przewagę liczebną stanowili lekarze po pięćdziesiątce, ponieważ szpital, w którym pracował Oh, raczej nie słynął z zatrudniania młodzików. Pracowali w nim wykształceni, doświadczeni medycy, a Sehun był jednym z nielicznych wyjątków, którym udało się dostać do najlepszego szpitala w Busan z powodu najwyższej notacji końcowej na studiach medycznych. W tamtym czasie jedynie to było jego największym marzeniem i mimo że Sehun nie raz zastanawiał się, czy medycyna na pewno była jego powołaniem, a nie tylko niespełnionym pragnieniem jego wymagających rodziców, nigdy tak naprawdę nie żałował swojej decyzji. Owszem, zdarzały się dni kryzysu, jednak wtedy do poprawy humoru wystarczał mu uśmiech jego małych pacjentów, którymi zajmował się na co dzień i to z niewiadomych powodów motywowało go bardziej niż pochwały od ordynatora czy reszty kolegów.
Co do przełożonego, jego szara czupryna mignęła mu właśnie gdzieś w tłumie i chociaż Sehun bardzo nie chciał przerywać tańca z Luhanem, zmuszony był przywitać się ze starszym mężczyzną. Xiao nie protestował, od razu ruszył za Sehunem z wielkim uśmiechem na twarzy, mimo że nadal stresowały go spotkania z nowymi ludźmi. Zazwyczaj nie miał z tym jakiegokolwiek problemu, ale tym razem, będąc otoczonym przez osoby wyżej postawione, których pensja miesięczna była równa rocznej wypłacie Luhana w kwiaciarni, naprawdę czuł się mało komfortowo i zapewne gdyby nie Sehun, który poświęcał mu dzisiaj maksimum swojej uwagi i wydawał się dobrze spędzać z nim czas, Xiao już dawno wróciłby do domu pierwszą lepszą taksówką.
— Och, patrzcie wszyscy, to Sehun. – mężczyźni przystanęli przy grupie starszych osób, obok której akurat przechodzili. Szczerze powiedziawszy, Sehun miał nadzieję, że jego starsza kadra nie dostrzeże go w tłumie, jednak teraz na ucieczkę było już za późno.
— Dobry wieczór. – mężczyzna ukłonił się nisko, tak jak Luhan, aktualnie dość mocno zaskoczony zmianą zachowania Oha.
— Jak się bawisz, Sehunnie? Z tego co mi wiadomo, raczej nie bywasz na takich imprezach. Czyży tym razem coś się zmieniło? A może ktoś? – Jedna z kobiet o wyblakłych nieco włosach, będąca w kwiecie wieku, od razu podeszła do Sehuna i wręcz odepchnęła od niego Luhana, by samej móc zająć jego miejsce. — No wiesz, mam na myśli, że w końcu znalazłeś sobie jakąś porządną dziewczynę, którą zaraz nam przedstawisz. – kobieta mrugnęła do Oha spod swoich długich na metr, przyklejanych rzęs, a Luhan na ten widok poczuł, jak całe zjedzone przez niego dzisiaj jedzenie, cofa mu się do gardła. Ta tapeciara nie dość, że podrywała jego partnera, to jeszcze zupełnie ignorowała jego obecność. Xiao miał wrażenie, że od złości zaraz wybuchnie i zepsuje tym sobie oraz Sehunowi cały dzisiejszy wieczór, jednak na szczęście, Oh szybko wyplątał się z uścisku kobiety, powtórnie przybliżając się do Luhana.
— Właściwie, to jest tak, jak mówisz, Cecilio. Owszem, jestem tu z kimś, ale bynajmniej nie z dziewczyną. – Sehun zaśmiał się, na co Luhan zachichotał pod nosem, ponieważ w pewien sposób Oh właśnie zakomunikował towarzystwu, że jest gejem, ale żadna z zebranych osób, sądząc po ich minach, raczej nie podłapała drugiego znaczenia jego wypowiedzi. — Mam na myśli, – kontynuował OH — że przyszedłem tutaj wraz z Luhanem, którego najwyraźniej jeszcze nie zauważyliście.
Luhan będąc w końcu dostrzeżonym po przedmowie Sehuna, jeszcze raz ukłonił się nisko, po chwili wymuszając u siebie najlepszy uśmiech, na jaki było go stać w obecnej sytuacji.
— Dobry wieczór, jestem Xiao Luhan, miło mi państwa poznać.
— Ah, Luhan. Wybacz, że cię początkowo nie zauważyliśmy. – po sali rozniósł się ponowny śmiech rzekomej Cecili, jednak teraz nie brzmiał on tak miło, jak wcześniej, podobnie jak wypowiedziane przez nią słowa, które nie były ani trochę szczere.
Cóż, ja też cię nie lubię, suko.
A Sehun jest mój.
— Nic nie szkodzi, naprawdę. To... – nim Luhan zdołał dokończyć, Sehun przerwał jego słowa, kiedy ponownie dostrzegł twarz ordynatora gdzieś w tłumie.
— Mogę cię na chwilę zostawić samego, Lu? Pójdę się tylko przywitać, to nie potrwa zbyt długo. – Koreańczyk uśmiechnął się do niższego chłopaka czarująco, a następnie Luhan obserwował już tylko jego znikającą między gośćmi sylwetkę. Xiao westchnął głośno, gdy zorientował się, że został sam, w dodatku w towarzystwie osób, które od pierwszego momentu wydawały się za nim nie przepadać.
— Czyli... jesteś partnerem Sehuna, tak? – Cecilia wykorzystując moment, wznowiła swoje przeszpiegi, nie spuszczając swojego oceniającego wzroku z bruneta. Wszystkie osoby wpatrywały się w niego z zainteresowaniem, wytężając swój słuch, będąc ciekawymi odpowiedzi chłopaka na zadane wcześniej pytanie.
— Słucham? Nie! Tylko tego wieczoru. Na co dzień jesteśmy po prostu... przyjaciółmi, tak. – dokończył Luhan, lekko przy tym panikując oraz starając się by jego głos nie zdradził jego zdenerwowania. Musiał także powstrzymać smutek, jaki wypełnił jego serce, po tym jak wypowiedział znienawidzone słowo na 'p'.
Bo Lu naprawdę dosyć już miał ciągłego ukrywania swojego uczucia, które postawiło go w tak niekomfortowej sytuacji.
— Ah, to dobrze! To znaczy, że jest jeszcze jakaś nadzieja, że Sehun pojawi się tu kiedyś z piękną wybranką u boku! – wykrzyknęła radośnie Cecilia, na co reszta jej znajomych tylko zgodnie kiwnęła głową.
— Nie wydaje mi się... – Luhan zaśmiał się pod nosem, nie zdając sobie sprawy z tego, że kobieta stoi w dostatecznej odległości, by usłyszeć jego słowa.
— Natomiast co do ciebie, – lekarka zmrużyła oczy, a chytry błysk widoczny w jej spojrzeniu spowodował, że po ciele Luhana przeszły niekontrolowane dreszcze. — sądzę, że Sehun wziął cię dzisiaj ze sobą jedynie dlatego, że nie chciał pokazać się na balu sam. Co o tym myślisz, Robercie?
— Aish, Cecilio. Jesteś trochę zbyt surowa, nie wydaje ci się? Nawet nie znamy tego młodzieńca, nie powinniśmy go od razu oceniać. – starszy mężczyzna, do którego zwróciła się kobieta, spojrzał na Luhana z uśmiechem na twarzy, jednak po tonie jego głosu, Xiao zorientował się, że chyba żadna osoba z tego towarzystwa nie była do niego pozytywnie nastawiona, a na pewno nie ta dwójka, która zdawała się przewodzić owej grupie.
— Luhan... hm, jesteś z Chin, prawda? Często zabieram tam rodzinę, gdy mamy jakiś wolny weekend.
— Tak, sir. Dokładnie z Haidian.
— Ah, Pekin! Naprawdę wspaniałe miejsce. Byłem kiedyś na jednym z uniwersytetów, zostałem zaproszony na zakonczenie roku akademickiego. Powiedz, miałem może okazję poznać wtedy twoich rodziców? Twój ojciec jest może wykładowcą? A może lekarzem?
— Ym.. niestety nie. – Luhan spuścił wzrok zawstydzony bezpośredniością mężczyzny. — Ale można powiedzieć, że owszem, wykłada. – zaśmiał się Xiao, jednak nikt z tu obecnych nie podzielił jego entuzjazmu.
Zamiast tego, wszyscy przypatrywali się jego osobie z całkowitą powagą, przez co Lu miał coraz większą ochotę zapaść się pod ziemię, przy okazji zabierając ze sobą Sehuna, którego nie ominie długie kazanie na temat pozostawienia Chińczyka samego w zupełnie obcym, do tego tak sztywnym towarzystwie.
Xiao kolejny raz ciężko westchnął, mając już po dziurki w nosie towarzystwa, zbędnych grzeczności, jak i całego balu. Teraz jedynie marzył o powrocie do domu i włożeniu się pod ciepłą pierzynę z kubkiem cynamonowej herbaty w dłoni.
— Mam na myśli, – wznowił Luhan — że moi rodzice nie są powiązani z żadnym z tych stanowisk. Oboje prowadzą mały sklepik na obrzeżach miasta, dokładniej w naszej dzielnicy, w którym ojciec zajmuje się wykładaniem towarów na półki, a mama obsługuje kasę. Nie jest to może nic wielkiego, ale najważniejsze jest to, że są szczęśliwi.
Na wspomnienie o uśmiechniętych twarzach rodziców, których będzie miał okazję zobaczyć już całkiem niedługo, automatycznie kąciki jego ust uniosły się do góry. Tym momentem przegapił chwilę, w której zebrani wokół niego doktorzy wymienili między sobą porozumiewawcze spojrzenia, a następnie wznowili swój wywiad pozornie, a może teraz i już całkiem na poważnie ciekawi osoby, z którą przyszło im rozmawiać.
— No tak, – kontynuował Robert — mówią, że rodziny się nie wybiera. Jednak powiedz mi coś o sobie, chłopcze. W którym ze szpitali pracujesz? Jestem pewien, że nie spotkałem cię nigdy wcześniej na żadnym ze świątecznych bali, a wiedz, że jestem osobą zapamiętującą wszystkie twarze gości. A może uczyłeś się do tej pory za granicą i stąd moja niewiedza na twój temat? – starszy mężczyzna uśmiechnął się znacząco, namawiając tym gestem Luhana do dalszego wyznania.
Lu miał dość. Naprawdę miał dość tego wieczoru, dość tych zadufanych w sobie snobów i przede wszystkim dość tego, że właśnie wtedy, gdy najbardziej potrzebował Sehuna, jego nie było nigdzie w pobliżu.
A ta rozmowa? Już od samego początku prowadziła do jego totalnej destrukcji, ale Luhan przyłapał się na tym, że nawet, kiedy osobiście znał jej zakończenie, nie był w stanie ruszyć się z miejsca pod wpływem zmiennych emocji, jakie nim targały oraz bezczynności, która całkowicie zawładnęła jego ciałem. Aktualnie mógł jedynie stać i dawać pożerać się żywcem.
— Nie pracuję w żadnym szpitalu. – Luhan pod wpływem nagłej odwagi, uniósł w końcu swój wzrok, patrząc pewnie na zebrane przed sobą osoby, które do tej pory nie wydawały się być zbytnio przejęte jego zachowaniem. Widocznie myślały, że Luhan będzie ich kolejną, cichą ofiarą, która pozwoli sobie na publiczne poniżanie siebie i swojej rodziny. Cóż, tym razem trafili pod zły adres, bo Xiao nie zamierzał tak po prostu dawać sobą pomiatać i puścić ich słowa mimo uszu. — Nie jestem też prawnikiem, bogatym CEO, czy kimkolwiek, komu moglibyście poświęcić choć trochę swojego jakże cennego czasu. Jestem zwykłym kwiaciarzem i mam okropnego szefa, który do tej pory myśli, że jest starszy ode mnie, ale mimo że często krytykuje moją pracę i daje mi nadgodziny wiem, że nie byłby w stanie mnie zwolnić i wymienić na kogoś innego, bo zwyczajnie jestem zbyt dobry w tym, co robię, bo to kocham. I może dla was, osób, które uważają się za pępek świata i wyż intelektualny, liczą się tylko sława i pieniądze, ale ja, zwykły człowiek i tak czuję się od was tysiąc razy bogatszy!
— Lu? Co ty... – Sehun, który ni stąd ni zowąd pojawił się nagle obok niego, był zbyt zszokowany nagłym wybuchem gniewu bruneta, który z powodu swojego uniesionego głosu zwrócił ku sobie uwagę całej sali. Nie był jednak w stanie przerwać Luhanowi widząc, jak bardzo zdenerwowany był mężczyzna, dlatego automatycznie chwycił go za rękę, choć w ten sposób chcąc ostudzić jego gniew, czymkolwiek był on spowodowany.
Jednak Xiao nawet nie poczuł dotyku na swoim ciele. Nie widział też spojrzeń wszystkich gości skierowanych na jego osobę. Teraz ważnym dla niego było jedynie to, by za pomocą swoich słów zedrzeć z twarzy perfidnych konfidentów cyniczne uśmieszki, które ci przykleili na nie już dawno temu, przekonani, że cały świat leży u ich stóp, a oni sami są nietykalni i niezniszczalni, co było tylko ich zgubnym złudzeniem.
Dlatego bez zastanowienia kontynuował.
— Mimo że nie mam tylu pieniędzy, co wy, nie stać mnie na wiele rzeczy i na taką samą ilość zwyczajnie nie mogę sobie pozwolić, ale mimo tego i tak zupełnie o to nie dbam, ponieważ mam coś, czego wam brakuje! To szczęście, jakie czuję za każdym razem, gdy klientowi spodoba się mój bukiet. Radość, gdy całkiem bezinteresownie zrobię coś dla drugiego człowieka, co dla was jest rzeczą zupełnie nie do pomyślenia. I może faktycznie jesteście lekarzami. Może macie ukończone najlepsze uczelnie w kraju i podpisane wszystkie ważne papierki. Ale co z tego, jeśli wasze życie opiera się jedynie na tym? Co z tego, kiedy owszem, możecie nazwać się dobrymi medykami, ale na pewno nie dobrymi ludźmi, ponieważ oprócz wiedzy, nie posiadacie w sobie choć krztyny człowieczeństwa i ludzkich uczuć, jedynie zgorzkniałe charaktery i lodowate serca.
— Ty mały... – Luhan nie spostrzegł momentu, w którym Cecila znalazła się w odpowiedniej odległości od niego, by bez problemu unieść swoją rękę i zdzielić go z ogromną siłą w policzek. Przed ostatecznym czynem powstrzymał ją jednak Sehun, który w ostatniej chwili pochwycił rozpędzoną dłoń kobiety, mocno ją unieruchamiając. Oh posłał jej ostrzegawcze, wrogie spojrzenie, na którego widok lekarka jedynie prychnęła, wyrywając równocześnie swoją dłoń.
— Naprawdę zamierzasz bronić tego pajaca, Sehunnie? Pozwolisz, żeby tak zwyczajnie ośmieszał nas, jak i ciebie? Zawiodłeś mnie Oh, naprawdę zawiodłeś. Nie spodziewałam się po tobie trzymania z marginesem społecznym, a co za tym idzie tak niskiego upadku.
— Masz rację, Cecilio. Masz stuprocentową rację. – Sehun przemówił z powagą, patrząc w tym samym czasie w ogromne, pełne łez oczy Luhana, przypominające teraz dwie piękne gwiazdy lśniące na niebie w bezchmurną noc. W tamtej chwili Sehun zapragnął patrzeć na nie już zawsze.
— Oczywiście, że mam! W takim razie...
— Nie będę trzymał z pajacami i dlatego już nigdy więcej nawet nie spojrzę w waszą stronę. Nigdy nie opisałbym was choć w połowie tak trafnie, jak zrobił to Luhan, a jedynymi osobami, które powinny się czegokolwiek wstydzić, jesteście na tej sali wy.
Dookoła powtórnie zapadła cisza, przerywana przez pojedyncze okrzyki dopingu ze strony zebranego tłumu, czy piski kolegów Sehuna, popierających jego zdanie. Cała sala wydawała się być pod wpływem głębokiego szoku, ale także podziwu dla dwójki młodzików, którzy postawili się starej kadrze bez względu na wszelkie konsekwencje.
Natomiast Cecilia i jej świta wydawała się dusić powietrzem, większość jej grona zdołała się nawet bezszelestnie ulotnić, pozostawiając starszą kobietę samą przeciwko własnym koszmarom.
— Sehunnie, co ty... chyba nie sądzisz, że ja...
— A i byłbym zapomniał. – ponownie przerwał jej Sehun, przy okazji po raz kolejny łapiąc roztrzęsionego Luhana za rękę, by móc w końcu wyprowadzić go z tej okropnej imprezy. — Na twoim miejscu, gdybym chciał pouczać kogoś pod kątem ośmieszania się, nie ubierałbym pod białą sukienkę czerwonych stringów. To raczej nie przystoi pięćdziesięciosześcioletnim kobietom, mylę się?
🌬️🌬️🌬️
Droga do domu Luhana minęła im w całkowitej ciszy, niczym zupełne przeciwieństwo wspólnej jazdy na bal. Xiao był zbyt zawstydzony swoim wcześniejszym zachowaniem, by móc teraz jakkolwiek się odezwać, natomiast Sehun poświęcił ten moment na głębokie rozmyślanie, na które zazwyczaj brakowało mu czasu.
I mimo że negatywne emocje już dawno wyparowały z atmosfery wokół nich, a łzy nie gromadziły się już więcej w oczach Luhana, Han miał jedynie ochotę na wykopanie dla siebie wielkiego dołu, a następnie spędzenie w nim reszty swojego życia z dala od świata zewnętrznego.
Chyba jeszcze nigdy wcześniej nie czuł się tak głupio, jak w tamtej chwili, ponieważ przekonany był, że cisza ze strony Sehuna spowodowana była złością, jaką czuł młodszy w stosunku do niego po zepsutym wyjściu i zapewne również jego karierze. Uświadamiając sobie to, Luhan naprawdę marzył o tym, by rozpłynąć się w powietrzu.
Kiedy Oh zaparkował na jego podjeździe, a następnie odprowadził Xiao pod same drzwi, nadal pozostając przy tym w ciszy, Lu czuł w sobie mieszane uczucia, powodujące niekontrolowane drżenie jego nóg i najprawdopodobniej wywaliłby się na własnym ganku, gdyby nie silna ręka Oha, która powstrzymała go od upadku.
Tego już było za wiele.
Luhan przylgnął do ciała drugiego chłopaka, wtulając się w jego klatkę piersiową, swoją głowę natomiast chowając w materiale jego płaszcza, który zakłócał jego żałosne łkanie. Od początku wstrzymywał łzy, jednak teraz, będąc przekonanym, że w ciągu jednego wieczora zdołał zepsuć wszystko nad czym pracował przez parę długich lat, po prostu nie był już w stanie dłużej wytrzymać presji.
Dopiero gdy poczuł na swojej głowie dłoń Sehuna lekko gładzącą jego włosy, mógł wziąć kilka głębszych oddechów i dzięki temu małemu gestowi w końcu odważyć się przemówić.
— Przepraszam, Hunnie. Naprawdę przepraszam. Wiem, że nie powinienem był tego robić, że wszystko zepsułem, ale... nie żałuję swoich słów. Może powinienem, ale naprawdę ich nie żałuję. Obrażali mnie, moich rodziców, musiałem jakoś zareagować, a głupi nie pomyślałem wtedy o tym, że moje zachowanie odbije się również na tobie. Naprawdę wiele bym oddał, by cofnąć czas i nie wplątywać cię w to, co było jedynie moją osobistą walką.
— Jak wiele?
— Huh?
— Jak wiele byś za to oddał? – Sehun odezwał się po raz pierwszy od trzydziestu minut i chwilę zajęło Luhanowi, zanim zrozumiał, do czego nawiązuje młodszy swoim pytaniem.
— Wszystko, naprawdę wszystko. – odpowiedział pewnie Luhan, patrząc drugiemu chłopakowi prosto w oczy. W końcu Han kochał go, jego odpowiedź była raczej oczywista, jednak skąd Oh mógł o tym wiedzieć?
— A pocałunek?
Zanim Luhan zdołał chociażby otworzyć usta, poczuł na nich lekkie, prawie że niewyczuwalne muśnięcie, a po obu stronach głowy wyczuł dłonie Sehuna, który w ten sposób przybliżył jego twarz do swojej.
Podczas pierwszych paru sekund, w których Koreańczyk całował Luhana, ten jedynie stał sparaliżowany w miejscu, zbyt zaskoczony by jakkolwiek odpowiedzieć na tą jakże słodką pieszczotę. Zupełnie nie docierało do niego to, co właśnie miało miejsce, dlatego kiedy jego usta automatycznie zaczęły poruszać się w nadanym przez Oh rytmie, Xiao bezgranicznie oddał się przyjemności, zarzucając ręce na kark młodszego.
Usta Sehuna smakowały dokładnie tak, jak Luhan sobie wyobrażał. Były miękkie, prawie że aksamitne, a do tego Lu wyczuwał na nich resztki czekolady z wiśniami, której Sehun nie żałował sobie na balu. Dla Luhana były niczym połączenie ambrozji z zakazanym owocem, co stanowiło dla niego tak fascynującą mieszankę, że wyłączył się zupełnie z odbierania świata zewnętrznego, skupiając się jedynie na Oh Sehunie, który pewnego chłodnego, grudniowego wieczoru całował go tak delikatnie, jak gdyby obawiał się, że porcelanowy chłopiec ukruszy się pod wpływem jednego, zbyt gwałtownego ruchu.
Nie pozwolili sobie na nic więcej. Nie doszło między nimi do dużo gwałtowniejszych całusów, do rąk błądzących po ciele drugiego z chęcią odkrycia cielesnych tajemnic. Odsunęli się od siebie na małą odległość tak samo zdziwieni, ale i tak samo szczęśliwi z powodu pierwszego wspólnego pocałunku, jaki właśnie przeżyli.
— Sehun, chcę żebyś wiedział, że cię kocham. -– po chwili ciszy, to Luhan był tym, który zabrał głos jako pierwszy. I mimo, że jego szczęka drżała, a z oczu wypływały nowe łzy, Xiao uśmiechał się szczęśliwy, że w końcu zebrał się na odwagę, by rozmawiać o swoich uczuciach. — Wiem, że jest to dla ciebie dużym zaskoczeniem, i że zapewne za niedługo będę żałował tego, że otwieram swoje serce przed tobą właśnie teraz, ale... ja nie szukam zabawy, Hunnie. Nie będę twoim Baekhyunem, nie będę kochankiem na jedną noc. Potrzebuję stabilizacji i świadomości, że moje dotąd skrywane uczucie zostało przez ciebie odwzajemnione. – przerwał na chwilę, by odszukać w głowie odpowiednie słowa, nadające się do użycia w tej sytuacji. — I wiem, że na razie jest dla ciebie za wcześnie na jakąkolwiek decyzję związaną ze mną. Dlatego... chcę dać ci czas, który potrzebny będzie nam obu. Może żądam za dużo, może nie powinienem w ogole poruszać tego tematu po pocałunku, który może z twojej strony był jedynie spowodowany impulsem danej chwili, ale... chcę żebyś wiedział, że poczekam, tak jak robiłem to do tej pory. Chcę, żebyś był pewny swoich uczuć względem mnie i kiedy spotkamy się następnym razem, dał mi ostateczną odpowiedź, nawet jeśli miałaby ona złamać moje serce. Uznaj to za naszą świąteczną obietnicę, Hunnie.
🌨️🌨️🌨️
Pewnego chłodnego grudniowego wieczoru, dwa serca złączyły się ze sobą, bijąc razem mocniej niż kiedykolwiek wcześniej.
Pewnego chłodnego grudniowego wieczoru, kiedy śnieg zaczął padać grubymi płatami na ziemię, dwoje ludzi złożyło między sobą obietnicę, nie wiedząc, czy dadzą radę jej dotrzymać.
Pewnego chłodnego grudniowego wieczoru, podczas którego Luhan zalany łzami pakował walizkę gotowy na wyjazd do domu, Sehun siedząc na swojej kanapie popijał kolejną już puszkę taniego piwa, zdając sobie sprawę z tego, że bezwiednie już dawno oddał swoje serce temu drobnemu chłopakowi, którego miał w zwyczaju przezywać porcelanowym chłopcem.
💙💙💙
TBC
Łaaa, udało mi się :') Nawet nie wiecie, jaka jestem w tym momencie szczęśliwa😁😄 Bardzo zależało mi na tym, by ten rozdział opublikować w ten weekend i mimo choroby i przede wszystkim lenistwa puścić w obieg mój nieco spóźniony prezent mikołajkowy dla was 💞 trochę zajęło mi pisanie go, wiem, ale za to macie rozdział na prawie 4300 słów, więc raczej na długość narzekać nie możecie 😜 ten, kto śledzi moją grupkę na Facebooku wie już o moich świątecznych planach związanych z YNK, jednak tutaj również napiszę, że z okazji świąt zaplanowałam dla was kilka niespodzianek, o których dowiecie się już w Wigilię, czyli 24 grudnia😊 Od razu przyznam się też, że testuję nową klawiaturę w telefonie, dlatego w rozdziale może pojawić się parę błędów, które zwyczajnie zdołały mi umknąć przy sprawdzaniu.
Nie przedłużając, do zobaczenia wkrótce babeczki, kocham was💕💕💕
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top