29. Aby być szczęśliwym, trzeba najpierw pocierpieć
— Cholera jasna, no! – Sehun przeklął pod nosem, po raz kolejny w ciągu kilku minut trąbiąc na ciężarówkę jadącą przed nim, której kierowca chyba nie wiedział, że w aucie miał coś takiego jak pedał gazu i co więcej, mógł go mocniej nacisnąć by jechać trochę szybciej niż trzydzieści kilometrów na godzinę.
— Jestem już spóźniony! Cholera, Luhan mnie zabije... – mężczyzna powtarzał sam do siebie, patrząc co chwilę na zegarek, który wskazywał kilkanaście minut po jedenastej rano.
Oh czuł, jak na samo wyobrażenie wkurzonego Chińczyka i jego wściekłych spojrzeń, które były w stanie wyparzyć wręcz dziury w jego ciele niczym dwa lasery, oblał go zimny pot. Już nie jeden raz doprowadził Luhana do takiego stanu i nie miał zamiaru po raz kolejny popełniać tego błędu, który równocześnie mógłby być jego ostatnim. Do tego wszystkiego Sehun zostawił jeszcze telefon na biurku w swoim gabinecie i nie miał nawet możliwości skontaktowania się że starszym, by powiadomić go o przyczynie swojego spóźnienia.
— Świetnie. Po prostu świetnie. – chłopak westchnął ciężko, kiedy jak na złość zatrzymało go jeszcze czerwone światło na skrzyżowaniu. Dzisiaj zdecydowanie nie był jego dzień, szczególnie, że zaczął się on już od czwartej rano, gdy mężczyzna został niespodziewanie wezwany na poranny dyżur. Sehun z tego wszystkiego miał ochotę po prostu stanąć gdzieś na poboczu i zacząć uderzać głową o kierownicę z powodu nieprzychylności losu i pewnie zrobiłby to, gdyby nie fakt, że naprawdę zależało mu, by spędzić ten dzień z Luhanem i Changminem.
Ostatnio w ogóle jakoś dziwacznie zaczęło mu nagle na wszystkim zależeć i Oh był naprawdę w ogromnym szoku, dochodząc do wniosku, że terapia przeprowadzana przez porcelanowego chłopca naprawdę przynosiła skutki. Na samym początku, gdy wpadł na pomysł z tym całym "uszczęśliwianiem" przez kilka pierwszych dni sądził, że zwyczajnie zwariował chcąc prosić chłopaka, z którym od zawsze miał na pieńku o jakąkolwiek przysługę.
Sehun nawet do końca nie był pewny, dlaczego nagle stwierdził, iż owa zmiana jest mu w ogóle potrzebna. To był impuls, gdy pewnego dnia wrócił po całym dniu pracy do pustego mieszkania, w którym zawsze panował idealny porządek, trzymając w ręku reklamówkę z sushi z jednej z najdroższych restauracji w mieście, do tego będąc świeżo po rozmowie z matką, która jak zwykle musiała przeprowadzić z nim szczegółowy wywiad odnośnie jego prywatnego życia.
Właśnie wtedy, stojąc samotnie na środku korytarza dotarło do niego, że Luhan, podczas ich wcześniejszej kłótni, ani trochę nie pomylił się co do jego osoby. Sehun po prostu nagle zapragnął wrócić do mieszkania, w którym panowałby hałas i harmider, a nie wieczny spokój. Zapragnął zatrzymać się w pierwszym lepszym fast foodzie i zjeść najbardziej kaloryczną rzecz z menu, by móc potem spać przez resztę wieczoru, albo oglądać głupkowate reality show w telewizji.
Od dziecka wychowywany był na człowieka sukcesu, który nawet po trupach miał dążyć do obranego celu. Nigdy, nawet w dzieciństwie, nie posiadał prawdziwego przyjaciela, ponieważ jego rodzice uznali po prostu, że taka osoba nie jest mu potrzebna do życia. Sehun miał być indywidualistą i realistą, a nie jak inne dzieci oddawać się zabawie i marzeniom.
Nigdy wcześniej też nie grał na konsoli, czy nie wychodził z rodzicami do kina, tak jak robiły to wszystkie dzieci w jego wieku. Nikt, oprócz opiekunki, która jako jedyna tak naprawdę rozumiała przez co każdego dnia przechodził mały Sehun, i która pomagała mu wbrew woli jego rodziców poczuć się choć trochę niczym normalny, kochany dzieciak, tak naprawdę nie zwracał uwagi na szczęście chłopczyka, jedynie chcąc kierować jego życiem tak, by Sehun był maszyną do zaspokajania ambicji i marzeń rodziców.
Oh nie mógł jednak powiedzieć, że ojciec i matka nie dbali o niego. Całe swoje życie podporządkowali tak naprawdę jego wychowaniu i oddawali mu każdą najmniejszą cząstkę siebie, a Sehun od zawsze doceniał to, co dla niego robili, ale nie mógł oprzeć się wrażeniu, że w ich postępowaniu zawsze brakowało jednej rzeczy, która mimo wszystkich pouczań i obowiązków sprawiałaby, że Oh czułby się kochany. Brakowało w tym po prostu miłości.
Dlatego właśnie po skończeniu liceum, chłopak wyraźnie postawił się rodzicom, oznajmiając im swoją decyzję o wyjeździe do Busan na studia i życiu na własną rękę w tym mieście. To postanowienie było nagłe, jednak w pełni przemyślane, ponieważ tak naprawdę nic nigdy nie trzymało Sehuna w Seulu, skąd pochodził. Dopiero będąc tutaj, kończąc swoją naukę, a później zaczynając pracę w szpitalu dotarło do niego, jak wiele ominęło go, kiedy żył jeszcze pod kloszem rodziców.
A zrozumiał jeszcze więcej, gdy na drodze stanął mu Baekhyun.
Byun nie zdawał sobie sprawy z tego, jak wielkie wrażenie zrobił na Sehunie, gdy po raz pierwszy spotkali się w jego prawie że nowo urządzonym gabinecie. Oh dopiero rozpoczynał swoją pracę na tym stanowisku, jednak spotkanie z Baekhyunem dodało mu pewności siebie i chęci do dalszych działań.
Pamiętał dobrze, jak wielki podziw wzbudził w nim Baekhyun, gdy z malutkim Changminem na rękach awanturował się z pielęgniarką, a później z nim samym o zdrowie i pomoc dla swojego synka. Sehun chyba jeszcze nigdy w swoim życiu nie widział tak bardzo zmartwionego człowieka, który w tamtej chwili gotowy był oddać swoje własne życie tylko po to, by jego dziecko w końcu poczuło się dobrze i odzyskało siły i to był chyba ten moment, w którym zaczął patrzeć na Byuna z zupełnie innej perspektywy.
Potem, gdy obaj zbliżyli się do siebie pod wieloma względami, Sehun powoli odkrywał wszystkie cechy Baekhyuna, jednak, by ujrzeć jego nieograniczoną miłość do Changmina nie musiał wcale intensywniej się przyglądać. Na pierwszy rzut oka było widać, że chłopczyk jest dla mężczyzny całym światem, a Oh z każdym momentem uświadamiał sobie, że to właśnie ta troska i to oddanie spowodowało, że sam w krótkim czasie zauroczył się w Byunie, który stał się w ten sposób jego pierwszą miłością.
Teraz, gdy Baekhyun wyjechał, a Luhan uczył go jak żyć, by czerpać z tego przyjemność, Sehun zrozumiał, że jego romans z Byunem wcale nie zapewniał mu szczęścia i radości, a przynajmniej nie takiej, jakiej oczekiwał. Owszem, ich zbliżenia były dla niego formą ucieczki od nudnej rzeczywistości, a Sehun uwielbiał je tak samo, jak uwielbiał Baekhyuna, jednak dzięki porcelanowemu chłopcu Oh zrozumiał, że tą samą satysfakcję może czerpać ze zwykłych rzeczy, a udawana miłość przysporzy mu tylko więcej cierpień, niż szczęścia.
Bo Baekhyun nigdy nie kochał Sehuna i Oh doskonale o tym wiedział.
W sercu Byuna zawsze był tylko Chanyeol, którego Sehun nie widział nigdy na oczy, jednak początkowo cholernie zazdrościł mu, że nawet mimo rozłąki, Baekhyun nie potrafił wymazać go ze swojej pamięci.
Gdy Sehun zabierał Byuna na kolację, gdy młodszy ośmielał się skraść mu kilka niewinnych pocałunków, czy nawet podczas ich wspólnie spędzonych nocy, Oh zawsze widział w oczach Baekhyuna, że w jego sercu nigdy nie było, nie ma i nie będzie miejsca na jego miłość, ponieważ całą wolną przestrzeń wypełniało uczucie do Park Chanyeola, które było zbyt silne, by mogło kiedykolwiek zgasnąć. Sehun nigdy jednak nie poddawał się w walce o mężczyznę, wierząc, że uda mu się uwieść Baekhyuna tak, jak zawsze udawało mu się zdobyć to, o co wytrwale walczył. W końcu tak był uczony od dziecka, dlatego sądził, że będzie tylko kwestią czasu, kiedy mężczyzna podzieli jego uczucie.
Dopiero po jakimś czasie doszło do Sehuna, że może i został nauczony, jak poradzić sobie w życiu, by nie skończyć na ulicy, ale nikt nigdy nie nauczył go jak kochać, dlatego mężczyzna nawet nie potrafił zebrać się na odwagę, by wyznać Baekhyunowi swoją miłość do niego. Po drugie zwyczajnie nie miało to sensu, ponieważ od zawsze wiedział, że był na przegranej pozycji.
I dlatego też pewnego jesiennego dnia, podczas powolnej jazdy samochodem, Sehun uśmiechnął się smutno do siebie, zdając sobie sprawę, że jego walka o miłość Byun Baekhyuna oficjalnie dobiegła końca.
🚗🚗🚗
Luhan czuł, jak jego głowa eksploduje zaraz z nadmiaru gniewu, który wypełniał jego myśli. Wraz z Changminem już ponad dwadzieścia minut czekali na jednym z przystanków autobusowych na Sehuna, który obiecał dzisiaj zabrać ich do wesołego miasteczka.
Była sobota, jednak Minnie obudził się już o ósmej rano, zbyt podekscytowany na myśl o długo wyczekiwanej wycieczce. Chłopczyk w spokoju zjadł przygotowane przez Lu śniadanie, a później nawet pomógł wujkowi pozmywać naczynia, co nie zdarzało się często. Changmin po prostu starał się robić jak najwięcej rzeczy na raz, by czas szybciej zleciał, a gdy zegar w końcu wskazał godzinę dziesiątą czterdzieści pięć, pięciolatek założył nowe trampery na nogi, przewiązał szyję czerwonym szalikiem, a następnie wyszedł z domu za rączkę z hyungiem, posłusznie zmierzając w stronę miejsca spotkania.
Dopiero wtedy, gdy Luhan zorientował się, że chłopczyk jest dzisiaj zdecydowanie zbyt spokojny, jak na to, jak wielkim gadułą potrafi być na co dzień, Changmin zaczął podskakiwać i piszczeć z zachwytu nadchodzącym wyjazdem, a jego buzia nie zamykała się nawet na sekundę, podczas gdy on sam wymieniał wszelkie atrakcje w wesołym miasteczku, na które koniecznie dzisiaj chciałby pójść.
Jednak po tylu minutach czekania na chłodnym jesiennym powietrzu entuzjazm dziecka zmalał do tego stopnia, że chłopczyk nucił pod nosem jakąś smętną melodię z bajki, machając przy tym nogami w przód i w tył, ponieważ siedząc na wysokiej ławce jego stopy nie dosięgały nawet do podłoża.
— Hyung? – na dźwięk głosu dziecka, Lu odwrócił swój wzrok od jezdni, na której uparcie wypatrywał czarnego BMW Sehuna, patrząc prosto w smutne oczy małego Byuna.
— Tak, skarbie?
— Czy wujek Huji zapomniał o tym, że miał nas dzisiaj zabrać do wesołego miasteczka? Nie przyjedzie po nas? – Changmin brzmiał na zrozpaczonego faktem, że Oh do tej pory się nie pojawił i do tego nie odbierał przez cały czas telefonu. Zresztą Luhan zupełnie mu się nie dziwił, ponieważ wiedział dobrze, jak bardzo chłopczyk cieszył się na myśl o dzisiejszej wycieczce, a słysząc jego płaczliwy ton, serce mężczyzny zabolało nieznośnie.
— Minnie... ja... – zanim Luhan zdołał dokończyć swoje słowa, głośny dźwięk klaksonu dobiegł ich z odległości kilkunastu metrów, a po chwili dobrze znane auto zatrzymało się tuż przy nich na krawężniku
— Już jestem! Przepraszam!
— Huji-hyung!
Na widok Sehuna, który pośpiesznie wysiadł z samochodu i okrążył go, by otworzyć drzwi malcowi, Changmin rzucił się od razu na Oh, całując go przelotnie w policzek, a następnie wskoczył do auta gotowy już do drogi.
— Bardzo zmarzłeś, maluchu? – Sehun zaśmiał się, widząc jak przy wsiadaniu do samochodu szalik pięciolatka obsunął mu się z szyi i z tego powodu wisiał teraz na nim niczym firanka, jednak Changmin nie przejmował się tym zbytnio, chcąc jedynie by samochód jak najszybciej ruszył.
— Nie bardzo, hyung. Za to Lu hyung aż trzęsie się z zimna, spójrz. – Chłopczyk wskazał na drugiego z wujków, przez co obaj przenieśli swoje spojrzenia na Hana cały czas stojącego na przystanku. I owszem, jego ciało dygotało, ale po jego minie i zaciśniętych pięściach Sehun łatwo wywnioskował, że nie było to spowodowane zimnem. Mężczyzna zapiął szybko fotelik małego Byuna, a następnie uśmiechnął się do dzieciaka ciepło, wewnętrznie już przygotowując się na rozmowę, która czekała go z jego opiekunem.
— Poczekaj, Minnie. Postaram się coś temu zaradzić. – chłopak powiedział przed zamknięciem drzwi, a następnie obrócił się przodem do Luhana, który tak, jak przewidział jeszcze podczas drogi Sehun, zabijał go swoim spojrzeniem.
Oh westchnął ciężko.
— Han, to nie... – mężczyzna zaczął mówić, jednak zanim zdążył dokończyć swoje słowa, Luhan uniósł rękę na znak, by zaprzestał.
— To nie mnie powinieneś się tłumaczyć, Sehun. – powiedział Lu, jedynie obdarowując Oh pogardliwym spojrzeniem, zanim wyminął go i sam wszedł do auta, zamykając za sobą drzwi z głośnym hukiem.
Sehun stał jeszcze przez chwilę w jednym miejscu, wzdychając po raz kolejny ciężko.
Zawalił. Znowu.
🎡🎡🎡
— Hyung, chodźmy jeszcze tu! O i tutaj! I tutaj też!
Changmin od kilku godzin biegał od atrakcji do atrakcji, nie pozwalając przy tym swoim wujkom na choćby minutę odpoczynku. Mężczyźni byli zmęczeni i zmachani tak, jakby przebiegli długi maraton, jednak mimo tego, Minnie nie dawał im spokoju, cały czas wybierając nowe cele podróży.
Wesołe miasteczko w Busan było naprawdę duże, przez co Luhana zupełnie nie dziwiło to, że znajdowali się w nim już ponad trzy godziny, a Changmin wynajdywał coraz to nowsze atrakcje do odwiedzenia. Chińczyk jednak nie miał zamiaru przerywać chłopczykowi zabawy, widząc jaką sprawia mu ona radość.
Minnie na co dzień był raczej spokojnym i grzecznym dzieckiem, jednak posiadał niewyczerpane pokłady energii, co wcale nie dziwiło nikogo, zważywszy na fakt, że był mieszanką genów dwóch łobuzerskich wariatów. I w takich chwilach Lu naprawdę żałował, że nie powstrzymał Parka i Baekhyuna przed spłodzeniem tego małego potworka.
— On nas dzisiaj wykończy, naprawdę. – powiedział w końcu, patrząc jak mały Byun biegnie przed siebie z prędkością światła, gdy jego oczom ukazał się kolejny, zachęcający do wejścia budynek. Sehun jedynie kiwnął głową z aprobatą, nie mogąc jednak powstrzymać swojego uśmiechu, który ozdabiał jego twarz już od dłuższej chwili.
— Co cię tak bawi, co? – Luhan w końcu nie wytrzymał i zadał pytanie, które korciło go od jakiegoś czasu. Sehun w tym czasie zdołał się uspokoić i popatrzeć na drugiego mężczyznę niepewnym spojrzeniem.
— Nic.
— Jak to nic? To po jaką cholerę cały czas się śmiejesz?
— Po prostu się cieszę.
— Dlaczego? – Lu naprawdę nie zamierzał się poddawać. Może i nie był już obrażony na Sehuna za jego spóźnienie, ponieważ w drodze do wesołego miasteczka Oh wszystko mu wytłumaczył, jednakże jego zachowanie cały czas irytowało go do tego stopnia, że miał ochotę rzucić się na chłopaka z pazurami. A przynajmniej zdzielić go w twarz swoim jelenim porożem.
— Po prostu się cieszę.
— Dlaczego?
— Aish Lu... nie mogę się cieszyć z życia? No naprawdę, jesteś trochę upierdliwy, wiesz?
Luhan przystanął wpół kroku dość mocno zszokowany tym, co przed chwilą powiedział młodszy od niego chłopak.
— Ja? Ja upierdliwy? I kto to mówi.
— No ja. – Sehun jak gdyby nic wzruszył ramionami, idąc dalej przed siebie. Kompletnie zignorował Hana, który czerwony na twarzy, z lekko rozchylonymi ustami stał cały czas w jednym miejscu pod wpływem szoku.
— Czy ty coś brałeś? Zachowujesz się naprawdę dziwnie.
Po pytaniu Luhana tym razem Sehun był tym, który niespodziewanie się zatrzymał, a następnie spojrzał prosto w bursztynowe oczy niższego bruneta, który przypatrywał mu się z dobrze widocznym powątpiewaniem.
Widząc to, Oh westchnął.
— Nie Lu, nic nie brałem. Po prostu naprawdę jestem szczęśliwy, że jestem tutaj z wami. Pierwszy raz od dawna naprawdę dobrze się bawię. Czy to jest aż tak dziwne?
Po słowach Sehuna zapadła między nimi cisza, podczas której obaj przypatrywali się sobie z uwagą. Luhan naprawdę posądzał młodego doktorka przez chwilę o stratę zmysłów, ponieważ nigdy wcześniej nie słyszał, by chłopak odzywał się do niego w taki sposób, ani tym bardziej zachowywał się tak w jego towarzystwie. Do tego usta Sehuna cały czas uformowane były w szeroki uśmiech, który swoją drogą był naprawdę brzydki, ale i tak przyprawiał Luhana o zawał serca.
Oh wyglądał na... naprawdę szczęśliwego. I ten widok był dla Luhana nadzwyczajny, ponieważ sprawiał, że jego serce wraz ze szczerym śmiechem Sehuna również podrywało się do lotów, a jego hormony szalały.
— Po drugie, – Sehun zaczął, wyrywając Luhana z lekkiej zadumy. — Naprawdę cieszę się z życia. Myślałem, że po dzisiejszym poranku pierwszą rzeczą jaką zrobisz przy naszym spotkaniu będzie zabicie mnie za moje spóźnienie, a tu proszę miła niespodzianka, nadal żyję. – Oh znowu zaśmiał się głośno, jednak tym razem Luhan nie podzielił jego entuzjazmu.
Jego dłonie powtórnie uformowały się w pięści, a usta zacisnęły w jedną, wąską linię. Chłopak zamknął odruchowo oczy by pohamować jakoś gniew, który nagle wezbrał w jego ciele, a następnie wypuścił ciężko powietrze z ust, patrząc przy tym na Sehuna z chęcią mordu w oczach.
— Na twoim miejscu nie cieszyłbym się z tego przedwcześnie, gnojku. – powiedział Luhan, uśmiechając się przy tym wręcz przesadnie uroczo w stronę drugiego mężczyzny, który dopiero teraz uświadomił sobie, jak ogromny błąd popełnił swoimi wcześniejszymi słowami.
Ale na ucieczkę było już za późno.
😈😈😈
TBC
Dzień dobry babeczki! 🍩😘 Ci, którzy są na grupie wiedzą, że rozdział pojawił się dzisiaj dlatego, że w czwartek nie miałabym jak go dodać, ponieważ wyjeżdżam nad ranem do Chorwacji 🏖 nie wiem jeszcze, jak ma się sprawa z Internetem iwgl, ale jak wszystko ogarnę na miejscu to na pewno tam wam znać co i jak z przyszłymi rozdziałami.
Również, tak jak pisałam wczoraj, ten rozdział jest podzielony na dwa party, ponieważ wyszedł mi okropnie długi i dlatego drugą część postaram się dodać w weekend lub w przyszłym tygodniu (zobaczymy jak to będzie) 🤔
Oczekujcie też w najbliższym czasie odpowiedzi na wasze pytania do Q&A ❤❤❤
Nie wiem, czy jeszcze o czymś miałam wspomnieć...to chyba wszystko 😅
Pod ostatnim rozdziałem ta liczba komentarzy...naprawdę przeszliście samych siebie 😍 myślę, że to właśnie to zmotywowało mnie do napisania tego rozdziału na około 5k słów😅❤
Kocham was, do kiedyś 💞👋
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top