14. Lody śmietankowe i o kilka wypowiedzianych słów za dużo
Luhan westchnął głęboko z przyjemności, gdy jego pośladki w końcu zderzyły się z miękkim obiciem kanapy w jego salonie. Mężczyzna marzył o tej chwili od momentu powrotu z pracy, jednak przez domowe obowiązki, nie mógł pozwolić sobie na odpoczynek.
Od wyjazdu Baekhyuna z Busan minął tydzień, podczas którego nie zdarzyło się nic, co na dłużej miałoby zwrócić uwagę Luhana. Chłopak był jednak bardziej zmęczony niż zazwyczaj, ponieważ oprócz dawnych zajęć, które na co dzień wykonywał, musiał poświęcać swój czas również Changminowi, którego wziął pod swoją opiekę.
Pięciolatek po wyjeździe swojego ojca zamieszkał z nim, ponieważ obaj z Sehunem doszli do wniosku, że to właśnie Chińczyk jest bliższy malcowi, a jego praca i reszta obowiązków pozwalają mu na zajmowanie się Minniem praktycznie przez cały czas. Chłopczyk oczywiście tak jak wcześniej chodził do szkoły, dlatego Luhan, po ustaleniach z Irene i Junmyeonem, dostał zgodę na ranną zmianę w kwiaciarni, tak by popołudnie móc spędzać z dzieckiem.
Oczywiście Sehun również dbał o Changmina i spędzał z nim swój wolny czas, a co najważniejsze, zawoził i odbierał go ze szkoły, do której miał po drodze do szpitala. Dzięki temu, Luhan nie musiał przejmować się spóźnieniem rano, a popołudniami miał on trochę czasu dla siebie, który najczęściej wykorzystywał na robienie obiadu i czytanie książek.
Co do Sehuna... zupełnie nic się nie zmieniło. Ich relacja nadal wyglądała ozięble i nic nie wskazywało na to, że miałaby ulec zmianie.
Co więcej, Luhan miał wrażenie, że Oh od czasu ich spotkania w kwiaciarni coraz bardziej unikał Chińczyka, nie licząc oczywiście momentów, w których odwiedzał Changmina. Jednak nawet to trwało zazwyczaj naprawdę krótko lub po prostu Sehun zabierał Minniego gdzieś na zewnątrz, przez co Luhanowi wydawało się, że mężczyzna robi to tylko dlatego, by jak najmniej czasu spędzać w jego towarzystwie.
Brunet westchnął głęboko, zdając sobie sprawę z tego, że już po raz trzeci czyta tę samą stronę książki, dlatego nie widząc dalszego sensu w kontynuowaniu tej czynności, po prostu odłożył powieść na bok, wracając na powrót do swoich rozmyślań.
To mogło wydawać się nudne, jednak Lu naprawdę lubił momenty, w których mógł spokojnie przenieść się do świata marzeń i własnych fantazji, wiedząc, że nikt ani nic nie jest w stanie mu w tym przeszkodzić. Uważał to za inną, ale równie relaksującą formę odpoczynku, tym razem nie tylko fizycznego, a też psychicznego.
Gdy przed jego oczami po raz kolejny pojawiła się twarz Sehuna, Chińczyk uśmiechnął się delikatnie, aczkolwiek smutno.
Mężczyzna zaprzeczyłby samemu sobie, gdyby powiedział, że po wyjeździe Baekhyuna nie oczekiwał żadnej zmiany w jego relacji z Oh. Był święcie przekonany, że Sehun automatycznie zrozumie, że jego miłość do obecnie różowowłosego chłopaka była tylko głupim, młodocianym zauroczeniem, i że w Busan jest jednak ktoś, kogo serce cały czas stoi przed nim otworem.
Obecnie Luhan przeklinał siebie w myślach za te złudne nadzieje, ponieważ podczas chwilowych spotkań z Sehunem, to właśnie Baekhyun był w zasadzie jedynym tematem ich rozmów, a kruche serce Lu z każdym dniem coraz bardziej rozsypywało się przez to na kawałki.
Chłopak nie miał jednak zamiaru ubolewać nad samym sobą i swoją nieszczęśliwą miłością, ponieważ już dawno przekonał się, że w ten sposób nic pożytecznego nie zdziała, a tylko bardziej zaszkodzi sobie.
Luhan może wyglądał na słabego od zewnątrz, jednak jego wnętrze było pełne nieposkromionego ognia i ducha walki, które nie były w stanie ot tak wygasnąć z powodu jednostronnego uczucia. Mężczyzna czekał na swoją szansę wystarczająco długo i teraz, gdy w końcu miał wolne pole do popisu i możliwość zbliżenia się do swojego wymarzonego doktorka, nie mógł tak po prostu poddać się na wstępie.
Luhan zwyczajnie wiedział, że żeby ich relacja mogła wejść na wyższy stopień, Chińczyk musiał najpierw zyskać uwagę Oh i jego zaufanie, by dopiero później zacząć działać.
Inną sprawą, która mąciła Luhanowi w głowie, był wyjazd Baekhyuna i to, co działo się z nim w Seulu. Pomimo tego, że jego najlepszy przyjaciel nie kontaktował się z nim przez kilka dni, Lu wiedział od Kyungsoo, że Chanyeol znów pojawił się w życiu Baeka i to jako prezes firmy, w której Byun pracował.
Szczerze, gdy Luhan usłyszał o tym, jego serce na powrót wypełniło się poczuciem winy, jednak to troska o zdrowie przyjaciela bardziej zaprzątała jego umysł.
Chińczyk wiedział, że Baekhyun wpadł znów prosto w paszczę lwa, na dodatek jedynie przez jego pochopną decyzję, jednak coś w nim mówiło mu, że może dobrze, że tak się stało.
Brunet wiedział już, że Baekhyun zdecydował się na zostanie w Seulu i był gotów zmierzyć się ze swoimi koszmarami, jednak Lu miał skrytą nadzieję, że ten krok pomoże mu również w całkowitym zamknięciu pewnego rozdziału w swoim życiu.
W taki sposób po prostu łatwiej byłoby mu ruszyć dalej i zapomnieć o swojej pechowej przeszłości oraz przede wszystkim o Park Chanyeolu.
Kiedy po kilku dłuższych minutach Lu zakończył swoje rozmyślania i zdecydował się na powrót do ulubionej lektury, przerwał mu w tym odgłos wkładanych kluczy do zamka, a zaraz po tym dziecięcy głosik, który wypełnił od razu cały dom.
Mężczyzna nie musiał długo zastanawiać się, do kogo ów głos należy, ponieważ po chwili Changmin wbiegł roześmiany do salonu, do tego prosto w ramiona Lu, przytulając się następnie mocno do jego torsu.
— Hyung!
— Cześć skarbie, jak było w szkole? – Luhan zaśmiał się, widząc czerwone policzki chłopczyka, które przybrały taki odcień od chłodnego powietrza, charakterystycznego dla jesiennej pory. Ręce mężczyzny automatycznie znalazły się na skórze dziecka, by chociaż w taki sposób rozgrzać malca, jednak Lu musiał wcześniej przyznać, że taki wygląd dodawał Changminowi dodatkowego uroku.
— Bardzo fajnie! Byliśmy dzisiaj na spacerze w lesie z panią Chang i wiesz co, wujku? Widziałem syrenkę! – Chłopczyk wykrzyknął uradowany z oczami świecącymi wręcz od nadmiernej ekscytacji, na co Luhan zaśmiał się głośno, uświadamiając sobie jaki błąd popełnił malec.
— Sarenkę kochanie, sarenkę. Syreny żyją w morzu. A przynajmniej tak głoszą legendy... – W momencie, w którym Lu zabrał głos, w progu wejścia do salonu pojawił się nagle Sehun, który oparł się niedbale o framugę, witając się przy tym z Chińczykiem cichym cześć.
Mężczyzna miał na sobie długi, czarny płaszcz, a jego włosy były lekko rozwiane od porywistego wiatru, jednak tym, co najbardziej zwróciło uwagę Luhana, były czerwone policzki chłopaka, aż błagające o chociaż drobne ogrzanie. W chwili, w której brunet przyłapał samego siebie na chęci powtórzenia z Oh tej samej czynności, którą wykonał chwilę temu z Changminem, jego własna twarz przybrała odcień dorodnego pomidora, tym razem nie z powodu mroźnego powietrza.
W pomieszczeniu nagle zapanowała cisza, którą jednak szybko przerwał Minnie, wznawiając swoją opowieść.
— A później odebrał mnie wujek Sehun i poszliśmy na lody i ja zamówiłem gałkę śmietankowych, a hyung...
— Słucham? Na lody?! Przy takim zimnie?! – Luhan krzyknął wręcz zszokowany, swoje oskarżycielskie spojrzenie od razu przenosząc z chłopca na doktorka, którego wyraz twarzy wyrażał teraz lekkie zmieszanie. Mężczyzna prawie niezauważalnie zaczął cofać się do wyjścia, jednak Lu powstrzymał go natychmiastowo, każąc mu stanąć w miejscu.
— Oops... – Changmin powiedział do siebie pod nosem, zdając sobie sprawę z tego, że właśnie przypadkowo skłócił ze sobą dwóch wujków. Jego słowa nie były jednak na tyle ciche, by Luhan nie mógł ich usłyszeć. Odwrócił swój gniewny wzrok na chłopczyka, który widząc zdenerwowanie swojego hyunga, pisnął cicho, po czym uciekł z salonu, zanim mężczyzna zdołał chociażby go zatrzymać.
Luhan domyślił się jednak, że malec wystraszył się go tylko na pozór, wykorzystując ten moment, by po prostu sprytnie uniknąć konsekwencji swojego czynu i pobiec prosto do Arnolda. O swojej racji natomiast już po kilku sekundach utwierdziło go radosne szczekanie mopsa, dochodzące z jednego z pomieszczeń znajdujących się na górze, dlatego Luhan od razu przeniósł swoje wrogie spojrzenie na Oh, chcąc sprawdzić, czy mężczyzna nadal znajduje się w tym samym miejscu.
Jednakże Sehun nie zmienił swojego położenia nawet o centymetr, bojąc się choćby poruszyć palcem, widząc po raz drugi w swoim życiu, jak mały jelonek przeistacza się w rogatą bestię i to tuż przed jego oczami.
Oh naprawdę nie lubił uczucia, jakie nagle ogarnęło całe jego ciało, ponieważ, cholera, był wyższy i na pewno silniejszy od Hana stojącego przed nim, a tymczasem to on czuł się niczym wystraszona, młoda łania.
— Co jest z tobą nie tak, Sehun? Naprawdę zabrałeś go na lody w listopadzie?! Przecież Baekhyun by cię chyba zabił, jakby to on się o tym dowiedział...
— Ale jak jeszcze nie zauważyłeś, Baekhyuna tu nie ma. I to tylko i wyłącznie twoja wina. – Sehun postanowił w końcu przemówić i przysunąć się w stronę Luhana, by móc w stanie odpowiednio zmierzyć się z nim wzrokiem. Może nie do końca był dumny ze słów, które opuściły jego usta, jednak równocześnie poczuł ulgę, kiedy wyrzucił z siebie to, co zajmowało jego myśli od tygodnia.
Luhan w tym czasie zatrzymał się w miejscu, nie do końca rozumiejąc, jak doszło do tak nagłej zmiany tematu. Wpatrywał się jak oniemiały w Sehuna, którego usta zaciśnięte były mocno, tworząc w ten sposób cienką linię, podczas gdy z oczu młodszego buchał żywy ogień.
Rzeczywistość niespodziewanie uderzyła w niego, dogłębnie raniąc jego serce.
— O czym ty...
— Oj Luhan, nie udawaj, że nie wiesz, o czym mówię. On nie chciał nigdzie jechać, zmusiłeś go do tego! Gdyby nie ty i twój głupi pomysł, Baekhyun byłby tutaj z nami i z Changminem, którego tak naprawdę wcale nie chciał zostawiać! Sprawiłeś, że uwierzył w to, że nie jest w stanie znaleźć tutaj pracy i zmusiłeś go do powrotu do tego pieprzonego Seulu, wiedząc dobrze, ile nerwów go to kosztuje!
— Sehun, przestań... – wyszeptał Luhan, czując jak zaczyna robić mu się słabo.
— Może i chciałeś początkowo dobrze, ale jak zwykle zadziałałeś pochopnie, nie myśląc nad ewentualnymi konsekwencjami. Może po prostu lepiej by było, gdybyś w ogóle nie wtrącał się w jego życie i pozwolił mu działać samemu. Baekhyun w przeciwieństwie do ciebie nie żyje marzeniami, nie gada z kwiatami i nie zachowuje się jak dziwak! Jest normalny, kiedy ty...
Plask!
Głowa Sehuna odchyliła się w prawo w momencie, w którym rozpędzona dłoń wściekłego Hana zderzyła się z jego policzkiem.
Minęło kilka dłuższych sekund, zanim Oh otrząsnął się z nagłego szoku, a jego własna dłoń dotknęła delikatnie miejsca, w które został uderzony. Dopiero po chwili zdecydował się na odwrócenie wzroku na Luhana, który cały ten czas stał przed nim z głową spuszczoną w dół.
Luhan po prostu zastygł w miejscu, niezdolny do poruszenia się nawet o milimetr. Wiedział, co właśnie zrobił i jakie będą tego konsekwencje, jednak obecnie nie żałował swojej decyzji. I owszem, może tak jak wspominał Sehun, działał pochopnie, bo pod wpływem emocji, jednak to wcale nie znaczyło, że niesłusznie.
Brunet zdążył przywyknąć już do ich częstych kłótni. Ich spotkania zazwyczaj właśnie tak się kończyły, jednak żaden z nich nie posunął się nigdy do użycia rękoczynów.
Był to pierwszy raz, w którym emocje po prostu puściły Luhana, ponieważ nie mógł on dalej słuchać tego, co mówił o nim Sehun. Wściekłość jednak, była zdecydowanie niczym w porównaniu z bólem, jaki Luhan czuł w swoim sercu. On po prostu krwawił wewnętrznie, a ciecz (na szczęście przezroczysta), która wypłynęła z jego oczu, była tego dowodem.
Jednak Lu nie był słaby i dobrze o tym wiedział. Ale czy łzy zawsze są oznaką słabości?
Sehun czuł, że jego wcześniejsze słowa były tylko częścią tego, co mógł powiedzieć o drobnym mężczyźnie. Nie lubił go i nie miał oporów przed tym, by bez owijania w bawełnę mu o tym wspomnieć, jednak widok łez starszego chłopaka, skutecznie odgonił wszystkie jego myśli.
Ponieważ Luhan znowu płakał. Znowu przez niego.
A Sehun, mimo całego negatywnego nastawienia względem mężczyzny, był jednak człowiekiem i tak jak każdy w takich momentach, odczuwał skruchę.
Przynajmniej w taki sposób tłumaczył sobie dziwne uczucie, które wypełniło jego serce wraz ze szlochem Lu. Sam nie wiedział, dlaczego tak nagle postanowił dać upust swoim emocjom. Po prostu od wyjazdu Baekhyuna, kumulował całą swoją złą energię, by w odpowiedniej chwili, wyciągnąć ją na wierzch.
Przez cały tydzień unikał kontaktów z Luhanem, ponieważ naprawdę miał mu za złe wyjazd swojego ukochanego. Nie rozumiał, dlaczego Baek tak ufnie podszedł do sprawy i zgodził się z pomysłem Lu.
Od początku cała inicjatywa nie podobała się Sehunowi, dlatego przez te wszystkie dni chodził poirytowany lub wręcz wyprowadzony z równowagi, a jakakolwiek konfrontacja z Chińczykiem jedynie wzmagała jego złość.
Dlatego też dzisiejsze podniesienie na niego głosu przez bruneta, zadziałało na Oh jak płachta na byka.
Nie oznaczało to jednak, że Sehun miał prawo na niego krzyczeć.
Był w domu Luhana, do tego z małym dzieckiem, które nie powinno słuchać, jak jego hyungowie się kłócą. Nie powinien działać pod wpływem emocji i dać się ponieść przez byle powód. Oh po prostu był cholernym hipokrytą, ponieważ jeszcze chwilę temu nakrzyczał na Lu za pochopne działanie, podczas gdy sam nie zrobił lepiej.
Teraz jednak było już za późno na cofnięcie swoich słów.
— Lu, ja...
— Nie, Sehun. Teraz ja mówię.
Usta Oh natychmiastowo ułożyły się w cienką linię, kiedy do jego uszu dobiegł ostry jak brzytwa głos Luhana. Głos, w którym dominowały żal, złość i zranienie tak wyraźne, że jego ton jeszcze długo rozbrzmiewał on w głowie młodszego mężczyzny, nawet po zakończeniu słów bruneta.
— Jesteś dupkiem, Sehun. Po prostu pieprzonym dupkiem. – Luhan zrobił chwilową przerwę, podczas której zacisnął mocno dłonie w pięści, a swoje załzawione, pełne bólu spojrzenie przeniósł w rozszerzone oczy doktorka. — Uważasz się za lepszego ode mnie, podczas gdy sam potrafisz powiedzieć do mnie takie rzeczy. Myślisz, że nie jest mi ciężko z tym, że wysłałem Baekhyuna samego do Seulu?! Jesteś dupkiem, Sehun, ponieważ zachowujesz się, jakbyś to ty był tym, do którego przyszedł Baek cały zapłakany sześć lat temu i jakbyś dokładnie wiedział, co działo się wtedy w jego głowie! Nie znasz go tak długo, jak ja i nigdy nie poznasz dostatecznie dobrze, by mi dorównać, pomimo całej chorej relacji, jaka was łączy! Myślisz, że dobrze patrzyło mi się na mojego najlepszego przyjaciela, który musiał samodzielnie stawić czoła wszystkim problemom?!
— Nie, Lu. Ja...
— Myślisz, że mogę spać spokojnie w nocy ze świadomością, że w jakimś sposób przymusiłem go do wyjazdu?! Ale wiesz co, Sehun? Nie jesteśmy już dziećmi, do cholery! Jesteśmy dorosłymi ludźmi, którzy muszą znaleźć wyjście z każdej sytuacji, jakkolwiek trudna by ona nie była i ile by wymagała od nas poświęcenia. I gdybyś naprawdę znał Baekhyuna i kochał go tak bardzo, jak mówisz, zrozumiałbyś, dlaczego podjął taką, a nie inną decyzję! Dlaczego wiedząc, że powrót do Seulu jest dla niego tak ciężki, i tak się na niego zdecydował!
— Wiem, ale ja...
— Bo, do cholery, możesz nazywać mnie wariatem, możesz nawet przezywać mnie od dziwaków, jednak nie masz prawa wmawiać mi, że wyjazd Baekhyuna jest moją winą! Zrobiłem to, by mu pomóc, podczas gdy ty zamknąłeś się w swoim gabinecie i jak zwykle tylko krytykowałeś moje zdanie z bezpiecznej odległości! Jesteś egoistycznym dupkiem, Sehun. Widząc, że Baek cierpi, nie zrobiłeś nic, by w jakiś sposób mu pomóc, oprócz odwodzenia go od jedynego słusznego wyjścia z sytuacji. I może Baek jest głupi pod tym względem, ponieważ nic nie zauważył, ale ja tak. Nie robiłeś do cholery nic, ponieważ wierzyłeś i nadal wierzysz w to, że Baekhyun cię kocha i zostanie w Busan dla ciebie. Ale może czas najwyższy w końcu przejrzeć na oczy, Oh?
— To nie jest prawda, ja...
— Masz wszystko, Sehun, do cholery wszystko! Dobrą pracę, pieniądze, ogromne mieszkanie, drogi samochód. Jesteś jedynakiem i oczkiem w głowie nadzianych rodziców, przez co sam nie wiesz, co znaczy brak pieniędzy! Nawet jakbyś chciał, nie jesteś w stanie poczuć tego samego, co czuł Baekhyun przed wyjazdem, a zatrzymanie go tutaj dla własnych korzyści, wbrew jego szczęściu, byłoby czystą apatią i okrucieństwem. A wiesz dlaczego? Ponieważ ty po prostu nie wiesz, co to tak naprawdę znaczy prawdziwe szczęście! Dlatego nie mów, że go kochasz, kiedy nawet nie liczysz się z jego...
Słowa Luhana zostały przerwane w połowie w momencie, w którym Sehun przycisnął go za nadgarstki do ściany, tak, że jego plecy zderzyły się mocno z jej twardą powierzchnią, a z jego ust uleciał głośny jęk wywołany bólem.
— Co do cholery...
— Nie masz prawa mówić źle o moich rodzicach, Luhan, ponieważ ich nie znasz i nie wiesz, jacy są naprawdę. Nie masz też prawa mówić źle o mnie, dokładnie z tych samych powodów. Nie wiesz, co czuję do Baekhyuna, a ostatnim, czego chcę, jest jego nieszczęście. Dlatego nie oceniaj mnie, nie mając pojęcia o pewnych sprawach i nie wtrącaj się w rzeczy, które ciebie nie dotyczą.
Luhan prychnął, słysząc z jakim jadem w głosie Sehun odzywa się w stosunku do jego osoby. Nie przejął się tym jednak zbytnio, całą swoją uwagę skupiając jedynie na tym, by wyrwać się z jego ciasnego uścisku.
Nie zwrócił nawet uwagi na to, że twarz jego ukochanego znajduje się kilkadziesiąt centymetrów od jego własnej, a jego ciepłe ręce trzymają mocno za nadgarstki Lu. Nie podobała mu się sytuacja, w której się znalazł i musiał znaleźć z niej jakieś wyjście, zanim ponownie wybuchnie.
— Naprawdę jesteś okropnym dupkiem, Oh. Wściekasz się na mnie za powiedzenie tego wszystkiego o tobie, jednak sam nie przejąłeś się tym, że nie tak dawno zachowałeś się tak samo w stosunku do mojej osoby. Obraziłeś mnie i zwyzywałeś w moim własnym domu, a jak sam jeszcze chwilę temu powiedziałeś, nie znam cię, dokładnie tak samo, jak ty nie znasz mnie. Nie zrozumiałeś tego jeszcze? Dlaczego niepotrzebnie robisz z siebie tak wielkiego dupka i hipokrytę? Może to i prawda, nie znam cię, ale wiem dobrze, że nie jesteś taki, Sehun...
Podczas mowy Lu, coś istotnego zmieniło się na twarzy Oh. Pewna ekspresja nagle została zastąpiona przez niedowierzanie, a następnie zrozumienie i pewnego rodzaju wahanie. Brunet dostrzegł to również w oczach mężczyzny, które nagle złagodniały do tego stopnia, że ich kolor zmienił się na miodowy.
Luhan z pewnym zafascynowaniem przyglądał się tej całej zmianie, a w momencie, w którym uścisk na jego nadgarstkach zelżał, chłopak spuścił ręce wzdłuż swojego ciała, nie ruszając się jednak z dotąd zajmowanego miejsca.
Ich twarze znowu, tak jak w ciężarówce, dzieliło tylko kilka centymetrów, ale tym razem żaden z nich nie myślał o chęci pocałowania drugiego. Obaj po prostu wpatrywali się nawzajem w swoje oczy, chcąc wyczytać jak najwięcej ze swoich tęczówek.
W pewnym momencie Sehun odsunął się gwałtownie od Luhana, a ekspresja jego twarzy po raz kolejny stała się bardziej surowa. Brunet, nadal stojąc w tej samej pozycji, przyglądał się całemu procesowi, nie chcąc już zabierać głosu.
Cisza, która zaległa pomiędzy nimi wydawała się nie mieć końca, dopóki Sehun nie spuścił swojego wzroku na ziemię, a jego usta opuścił cichy szept, który ścisnął wręcz serce Hana.
— Naprawdę nic o mnie nie wiesz, Lu... nic nie wiesz...
Luhan jeszcze długo po wyjściu Sehuna stał w tym samym miejscu, patrząc tępo w punkt, w którym chwilę temu stał jego ukochany.
Nie mógł nic poradzić na to, że jego oczy powtórnie zaszły łzami, gdy zobaczył przed nimi przebieg całej kłótni, jaką chwilę temu odbył z Sehunem.
Brunet zsunął się po ścianie, chowają swoją twarz w dłonie.
I pomyśleć, że wszystko zaczęło się od głupiej gałki lodów...
🍦🍦🍦
TBC
Łuhu...to jak na razie najdłuższy rozdział w historii ynk! Pomimo tego, całkiem dobrze i sprawnie mi się go pisało, chociaż początkowo jego fabuła miała być zupełnie inna xD 😊
🗳⬅ rozdaję chusteczki, ktoś chętny? (tak wiem że to drukarka)
Kocham! ❤
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top