13. Chcę tylko po raz kolejny móc o nim zapomnieć

Głośny trzask samochodowych drzwi rozniósł się echem po podziemnym parkingu, na którym Kim Jongin wyszedł pośpiesznie ze swojego auta. Mężczyzna nie przejął się jednak hałasem, który spowodował i nie kłopocząc się nawet z zabezpieczeniem własnego samochodu, ruszył do windy, w której wpisał odpowiedni kod, by po chwili dźwig mógł ruszyć w górę.

Podczas tej krótkiej jazdy, Koreańczyk miał w końcu czas na chwilę odpoczynku, ponieważ od czasu wyjścia z firmy, był w ciągłym pośpiechu, a to wszystko za sprawą Kyungsoo, który zadzwonił do niego godzinę temu lub raczej z powodu informacji, jakie mu przekazał.

Byun Baekhyun.

Kai od początku wiedział, że to imię z czymś mu się kojarzyło. Przez cały dzień chodził rozkojarzony, ponieważ za cholerę nie mógł sobie przypomnieć, gdzie i od kogo słyszał je po raz pierwszy, jednak od razu po wiadomości od Kyungsoo, ostrzegająca lampka zaświeciła się w jego głowie, a rozsypane puzzle ułożyły się w spójną całość.

W jednej chwili, zdał sobie sprawę, że Byun Baekhyun to nikt inny, jak były chłopak Chanyeola, który z dnia na dzień porzucił go kilka lat temu bez słowa wyjaśnienia i jak gdyby nic rozpłynął się w powietrzu, zostawiając jego najlepszego przyjaciela jedynie ze złamanym sercem i długoletnią depresją, z której ten nie tak dawno wyszedł. Jongin na to wspomnienie poczuł, jak wściekłość wypełnia jego umysł, jednak szybko przywołał się do porządku, przypominając sobie dalsze słowa Soo.

Baekhyun ma syna. Chanyeol jest ojcem.

Kim po prostu nadal nie mógł uwierzyć w te dwa zdania, które usłyszał od swojego narzeczonego. Chanyeol był ojcem, miał syna, do tego z Baekhyunem, który właśnie z tego powodu uciekł od niego sześć lat temu. Kai miał wrażenie, że nagle ze swojego normalnego życia, przeniósł się na plan jakiejś zupełnie nierealistycznej dramy, w której wcale nie chciał brać udziału.

Jongin rozmawiał z Kyungsoo naprawdę długo, ponieważ cała ta sytuacja przerosła ich trójkę, włączając w to przede wszystkim Baekhyuna, którym obecnie opiekował się Soo. Kai, przez zaistniałą sytuację miał mieszane uczucia co do różowowłosego pracownika, chociaż wiedział o sprawie dokładnie tyle samo, ile Kyungsoo. Jego narzeczony nie miał przed nim żadnych tajemnic, a Byun zgodził się na podzielenie się z nim informacjami.

Jednak w przeciwieństwie do ukochanego, Jongin miał inne stanowisko w owej sprawie, a jego zdanie było podzielone pomiędzy tym, co mówiło jego serce, a co rozum.

Kai po prostu nie był w stanie uwierzyć w tak ogromny zbieg okoliczności. Dlaczego akurat PcY Corporation? Dlaczego akurat Baekhyun? I dlaczego akurat teraz, gdy wszystko zaczęło się układać?

Mężczyzna był kompletnie rozdarty, ponieważ od Soo znał dokładne odpowiedzi na te pytania, jednak jego serce kazało mu stać murem za najlepszym przyjacielem, który dzisiejszego popołudnia tajemniczo zniknął z pracy, nie powiadamiając o tym nikogo. Chanyeol po prostu rozpłynął się w powietrzu i od tego czasu nie było z nim żadnego kontaktu.

Teraz jednak Kai wiedział, co było powodem nagłego zniknięcia Koreańczyka, dlatego od razu po zakończeniu rozmowy z Soo, pojechał do apartamentu Parka, błagając w myślach o zastanie go w domu.

Gdy Jongin w końcu dojechał na odpowiednie piętro, a drzwi windy rozsunęły się ukazując przed nim wnętrze mieszkania prezesa, mężczyzna wszedł do środka bez jakiejkolwiek zapowiedzi, od razu kierując się w głąb apartamentu. Jego śmiałe zachowanie nie było jakąś nowością, ponieważ zawsze robił tak w tym miejscu, dlatego wcale nie zdziwił się, kiedy właściciel mieszkania nie pojawił się w hallu, by go przywitać.

W zamian za to, Koreańczyk usłyszał radosne szczekanie, a zaraz później za rogu wybiegła uradowana suczka, która wręcz rzuciła się na Jongina, zaczynając od razu lizać go po twarzy.

— Witaj, Leslie. Ja też tęskniłem. – chłopak zaśmiał się, widząc, w jak szybki sposób porusza się ogon psa na jego widok, jednak chwilę tą zepsuł odgłos rozbijanego szkła, dochodzący z kuchni, do której zaalarmowany Kim skierował natychmiastowo swoje kroki.

— Chanyeol?! Stary wszyst... ja pierdolę. – niecenzuralne słowa opuściły usta Kima w momencie, w którym Koreańczyk wszedł do wcześniej wspomnianego pomieszczenia, które bardziej od kuchni, przypominało teraz jedno wielkie pobojowisko.

Ściany, które z tego co pamiętał Kai, jeszcze nie tak dawno były białe, teraz pokryte były czerwono–żółtymi plamami, zrobionymi zapewne od alkoholu, po którym butelki i puszki walały się po całej powierzchni podłogi.

Żeby tego było mało, mężczyzna dostrzegł gdzieniegdzie wyłamane drzwiczki od szafek oraz leżący na ziemi kredens, pod którym znajdowało się mnóstwo rozbitych naczyń i porozrzucanych wszędzie sztućców.

Tym jednak, co najbardziej zwróciło uwagę Kaia, był sam Park Chanyeol, siedzący na wysokim stołku przy kuchennym blacie, przyssany obecnie do butelki Jacka Danielsa, której połowa zawartości spływała wzdłuż jego brody.

— Ja pierdolę, Park, gdzie ty masz mózg...

— Taa, ciebie też miło widzieć, Kim. – Chanyeol w końcu przeniósł na przyjaciela swoje zmęczone spojrzenie, dzięki czemu Kai dostrzec mógł jego zaczerwienione, rozszerzone tęczówki. Nie był jednak pewny, czy taki efekt wywołał alkohol, czy łzy, których pozostałości znajdowały się jeszcze na mokrych policzkach mężczyzny.

— Stary, wyglądasz jak gówno. – Powiedział Jongin bez ogródek, w tym samym czasie zajmując miejsce obok swojego przyjaciela.

— W takim razie wyglądam tak, jak się czuję.

Chanyeol przysunął do siebie puszkę nieotwartego jeszcze piwa, którą po chwili podłożył pod nos Kimowi. Mężczyzna bez słowa odebrał od przyjaciela trunek, w którym prawie od razu zanurzył swoje usta, rozkoszując się przyjemnie gorzkim smakiem.

Oczywiście Kai nie zamierzał się upijać, i z tego co widział Park, pomimo wypitego alkoholu, również całkiem dobrze się trzymał. Jednak jedno piwo jeszcze nigdy nikomu nie zaszkodziło, a w obecnej sytuacji było wręcz idealnym sposobem na przynajmniej częściowe rozluźnienie.

— Wiesz już, prawda? Soo ci powiedział? Czy może on sam?

Kai dobrze wiedział do czego pije Chanyeol, dlatego po prostu postanowił zacząć temat w jak najłagodniejszy sposób.

— To Soo. Strasznie się o ciebie martwi, zresztą ja także. Teraz widzę, że słusznie.

Mężczyzna wskazał gestem głowy na zdemolowaną kuchnię, na co Park prychnął tylko pod nosem, swoje usta znowu zanurzając w alkoholu.

— Wszystko ze mną w porządku. Po prostu musiałem się napić i...

—... i rozwalić przy okazji połowę mieszkania?

Chanyeol przeniósł swoje spojrzenie na Kaia, który przypatrywał mu się z wyrozumiałym uśmiechem, który sprawił, że Park również uniósł kąciki swoich ust do góry.

Tak było od zawsze – Chanyeol i Jongin, rozumiejący się doskonale bez potrzeby użycia wielu słów.

Obaj poznali się i zaprzyjaźnili na uniwersytecie, ponieważ chodzili na te same wykłady i byli tak samo ambitnymi kujonami z obsesją na punkcie własnej działalności.

Po niespodziewanym odejściu Baekhyuna, gdy Park popadł w depresję, to właśnie Kai był cały czas przy nim, chcąc wyciągnąć go z dołka na wszelkie możliwe sposoby. Chanyeol, pod namową przyjaciela, zgodził się pójść nawet na półroczną terapię, po której wrócił niczym zupełnie odmieniony człowiek, gotowy na rozkręcenie własnego biznesu.

To wszystko działo się w upływie trzech lat, po których przyszły kolejne, lepsze lub gorsze dni, pełne sukcesów i porażek, wzlotów i upadków, dzięki którym jednak udało się doprowadzić PcY Corporation na sam szczyt giełdowy, na którym firma pozostawała do dzisiaj.

Chanyeol po prostu nie istniał bez Jongina, tak samo, jak Kim nie istniał bez niego, a ich przyjaźń należała do tych wiecznych i nierozerwalnych.

Dlatego też Kai wiedział, kiedy Park starał się ukryć prawdziwe emocje pod pozbawioną uczuć maską. Zbyt wiele razy widział już ten obraz w przeszłości, by tak po prostu go przemilczeć.

— Stary, ja wiem, że to dla ciebie ogromny szok, dla niego również, ale może najlepiej będzie...

— Czekaj, czy ty właśnie próbujesz go bronić? Bronić Byun Baekhyuna? – Chanyeol przerwał swojemu przyjacielowi, by po raz drugi tego dnia wypowiedzieć na głos imię, którego nienawidził najbardziej na świecie.

Jongin w tym samym czasie westchnął głośno, gdy dotarło do niego, że to jest właśnie ten moment, w którym powinien zdecydować się na konkretne rozwiązanie. Nadal nie był przekonany co do kierunku, w którym powinna potoczyć się ich rozmowa, ale był pewien jednego – Park Chanyeol był jego najlepszym przyjacielem i Kai był w stanie zrobić wszystko, żeby uchować go od koszmarów z przeszłości. Włącznie z dalszym zatajeniem prawdy o rodzicielstwie.

— Nikogo nie bronię, Chan. Chciałem powiedzieć, że może najlepiej będzie, jak po prostu udasz, że Byun Baekhyun nie istnieje i nigdy nie istniał. – Kim zrobił przerwę, ponieważ jego słowa zaskoczyły Parka, który przypatrywał się teraz przyjacielowi z niedowierzaniem. — Może po prostu powinieneś ruszyć dalej tak, jak on. Z tego co słyszałem, całkiem dobrze mu się układa, ale przez pewne problemy musiał zatrudnić się w naszej firmie. – Kai po raz kolejny zastopował swoje słowa, ponieważ nie chciał dalej brnąć w kłamstwo, które wymyślił na poczekaniu. Jego zdaniem, Chanyeol po prostu musiał uwierzyć w to, że Byun Baekhyun już nigdy nie będzie tym dawnym chłopakiem z przeszłości, o którym myślał Chan.

— Dlaczego jest w naszej firmie? – Park sam nie był pewny, z jakiego powodu zadawał te wszystkie pytania. Nie obchodził go powód, przez który Byun na powrót władował się z butami w jego życie, nie obchodził go on sam, ani nic, co go dotyczyło, jednak wolał wiedzieć, na jak bardzo niestabilnym gruncie stoi.

— Jego przyjaciel załatwił mu pracę przez Kyungsoo, który nie miał zielonego pojęcia, że Baekhyun to właśnie ten Baekhyun.

— To niech Soo go teraz zwolni.

Kai po raz kolejny westchnął, słysząc odpowiedź Parka.

— Soo nie zwolni go za błędy z przeszłości, Chan. O to właśnie chodzi. On ruszył dalej, ty też musisz. – mężczyzna uśmiechnął się do przyjaciela, wiedząc, że ma jego uwagę. — Tak dobrze ci to wychodziło do tej pory. Pozwolisz, żeby jeden chłopak zniszczył wszystko, nad czym pracowałeś przez te wszystkie lata? To nierozsądne, Chanyeol.

Park dobrze wiedział, że Kai miał rację. Nie mógł pozwolić sobie na nawrót depresji, z którą walczył przez kilka lat. Był ponad to, jednak dzisiejsze spotkanie z Baekhyunem sprawiło, że cały mur, jaki zbudował w sobie przez czas jego nieobecności, tak po prostu został strącony przez znajome spojrzenie piwnych oczu.

Dla Chanyeola, spotkanie dawnego ukochanego było tak wielkim szokiem, że mężczyzna nawet nie pamiętał w jaki sposób znalazł się w swoim apartamencie, i dlaczego jego kuchnia znajdowała się teraz w takim stanie. A może to była zasługa alkoholu, który Park wlewał w siebie hektolitrami od ponad godziny?

Koreańczyk po powrocie do domu po prostu wszedł do pierwszego lepszego pomieszczenia i rzucił się na jego wyposażenie, nie dbając o jakiekolwiek szkody. Musiał odreagować swoją wściekłość i wszystkie inne emocje, które zawładnęły jego ciałem po zobaczeniu różowowłosego mężczyzny.

Park naprawdę nie wiedział i nie chciał wiedzieć, dlaczego Baekhyun z powrotem pojawił się w jego życiu, ale dzięki wsparciu Jongina i terapii, którą pomyślnie ukończył, był gotów stanąć na nogi i udowodnić Baekhyunowi, że zostawiając Chanyeola sześć lat temu, popełnił największy błąd w swoim życiu

Teraz jednak po raz kolejny tego wieczora sięgnął po nową puszkę piwa, chcąc po prostu chociaż na chwilę jeszcze raz o wszystkim zapomnieć.

🍺🍺🍺

TBC

A teraz przyznać się; kto przynajmniej raz włączył chociaż jedną piosenkę z tych, które do tej pory zamiesciłam na górze? 😜

I w ogóle to zbliżamy się do końca napisanych do przodu rozdziałów...więc...no...😶😐

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top