11. Niespodziewane zderzenie przeszłości z teraźniejszością
Rozdział dodany wcześniej, bo mam bardzo dobry humor i chciałam wam się odwdzięczyć za te wszystkie komentarze pod 10❤ Tak na rozpoczęcie miłego weekendu😘
Kiedy godzina na zegarze zmieniła się z 5:59 na 6:00, a wraz z tym momentem głośne pikanie budzika rozniosło się po całej sypialni, nie było osoby, która mogłaby wyłączyć denerwująco dzwoniące urządzenie, ponieważ Chanyeol był już od dawna na nogach, biegając jak każdego ranka po wyznaczonej przez siebie trasie.
Dopiero gdy po godzinie, wyczerpany wrócił do domu, mógł w końcu wyłączyć budzik, wcześniej jednak biorąc upragniony prysznic, który jak zwykle zadział na niego kojąco.
Mężczyzna spędził pod ciepłym strumieniem wody ponad dwadzieścia cennych minut, chcąc w pełni zrelaksować się i przede wszystkim przygotować do kolejnego, ciężkiego dnia w pracy, do której pozostało mu coraz mniej czasu.
Po kilku chwilach miał już na sobie czarny, elegancki i przede wszystkim cholernie drogi garnitur, a jego włosy były dokładnie wymyte i ułożone, przez co, patrząc na swoje lustrzane odbicie, aż jemu samemu ciężko było uwierzyć w to, że jeszcze kilkadziesiąt minut temu uprawiał wysiłek fizyczny.
Teraz widział przed sobą jedynie prezesa bogatej firmy, bezwzględnego i wpływowego człowieka, który po trupach dążył do obranych celów.
Zanim jednak opuścił apartament, pozostała mu do zrobienia ostatnia, rutynowa rzecz, którą wykonywał codziennie rano przed wyjściem do pracy.
— Leslie, do nogi! – Głos Chanyeola rozniósł się po całym mieszkaniu, kiedy mężczyzna zawołał do siebie swoją suczkę, która po kilku chwilach wbiegła do kuchni z wywalonym na wierzch jęzorem. Po powrocie z porannej rozgrzewki, Leslie wykończona ułożyła się na kanapie z zamiarem nie schodzenia z niej zapewne przez długi okres czasu, jednak, jeśli w grę wchodziło jedzenie, nawet zmęczenie schodziło wtedy na drugi plan.
Pies, widząc miskę z przyszykowaną dla niego karmą, zaczął merdać radośnie ogonem, a następnie podszedł posłusznie do Parka, zatrzymując się tuż przy jego nogach.
— Siad. – Chanyeol wypowiedział pewnie pierwszą komendę, a kąciki jego ust uniosły się w górę, kiedy młody seter irlandzki posłusznie wykonał jego polecenie. Taki sam pozytywny skutek mężczyzna otrzymał po kilku następnych poleceniach, dlatego z pełną satysfakcją postawił na ziemi miskę z jedzeniem, na które suczka prawie od razu się rzuciła.
Wiedząc już, że wszystkie jego poranne obowiązki zostały wypełnione, a do pracy zostało mu coraz mniej czasu, Chanyeol wyszedł z apartamentu, w głowie sporządzając już listę rzeczy, które musiał zrobić po przyjeździe do firmy.
W grafiku jego dnia nie było miejsca na rzeczy nieplanowane i wszystko, co działo się wokół niego musiało mieć swoją ważną przyczynę oraz równie ważny skutek.
Był perfekcjonistą odkąd pamiętał i nie zamierzał tego zmieniać, szczególnie, że nigdy przez swoją dokładność nie wyszedł źle z żadnej sytuacji.
Chanyeol był po prostu człowiekiem, trzymającym los mocno w swoich rękach.
W tym wszystkim zapomniał jednak, że nie nad każdym wydarzeniem da się zapanować, a fatum i tak dopadnie go w najmniej spodziewanym momencie.
👔👔👔
Podczas wyjścia z domu, Chanyeol nie spodziewał się, że dzisiejszy dzień w pracy tak bardzo go zmęczy.
Była zaledwie czternasta, jednak on już czuł się wykończony będąc po kilku spotkaniach, takiej samej ilości konferencji oraz po omówieniu planu firmy na przyszły miesiąc.
Zazwyczaj czas na zebraniach mijał raczej szybko i przyjemnie, ponieważ w ich prowadzeniu pomagali mu Jongin wraz z Kyungsoo, którzy akurat tym razem postanowili nie pojawić się w gabinecie Chanyeola i Park nie był nawet pewny, czy chciał wiedzieć, co dokładnie przeszkodziło tej dwójce w dotarciu na miejsce.
Mężczyzna kochał swoich przyjaciół, co zupełnie nie przeszkadzało mu w uważaniu ich za totalnych napaleńców i zboczeńców. Byli pomocni, pracowici i uczciwi, ale przy tym potrafili doprowadzić go do białej gorączki, pieprząc się niczym napalone króliki, gdzie tylko popadnie o każdej porze dnia i nocy.
Chanyeol może nie byłby taki wyczulony na tego typu sprawy, gdyby nie fakt, że jego współpracownicy w ogóle nie ukrywali się z okazywaniem sobie wszelakich uczuć, przez co on sam już nie raz nakrył ich w jednoznacznej sytuacji i oddałby wszystko, żeby wymazać ten obraz z pamięci.
Zanim jednak jego myśli zdążyły zajść w zbyt odległym kierunku, w odpowiednim momencie rozległego się pukanie do drzwi, które skutecznie odpędziło od Chanyeola wszystkie jego błahe przemyślenia.
— Wejść.
Kilka sekund po jego słowach drzwi uchyliły się, a do środka weszła długonoga piękność, będąca jego osobistą sekretarką.
Kim Jennie miała na sobie dzisiaj kremową sukienkę oraz czarne szpilki, a jej włosy upięte były w wysokiego koka, z którego jednak wysnuwało się parę pojedynczych kosmyków.
— Dzień dobry, panie prezesie.
Dziewczyna uśmiechnęła się delikatnie do mężczyzny siedzącego za biurkiem, na co Park odpowiedział jej tylko skinięciem głowy, będąc zbyt pochłoniętym pracą na komputerze.
Brunetka podeszła od razu do drewnianego mebla, kładąc na nim filiżankę z ulubioną kawą Parka, którą ten zawsze kazał sobie przynosić o konkretnej godzinie, a zaraz obok naczynia znalazł się również plik kartek, który skutecznie odwiódł uwagę Chanyeola od obecnie wykonywanego zajęcia.
— Co to takiego?
— Główne projekty z każdego działu z poprzedniego miesiąca, szefie. Musi je pan przeglądnąć i podpisać.
Chanyeol westchnął głęboko po usłyszeniu odpowiedzi na wcześniej zadane pytanie. Miał ogromną nadzieję, że projekt, którym obecnie się zajmował, będzie ostatnią zrobioną przez niego rzeczą w dzisiejszym dniu. Marzył tylko o tym, by wrócić do domu i wybrać się na spokojny spacer z Leslie, ale wraz z ujrzeniem sterty papierów, które postawiła przed nim Jennie, wszystkie jego plany odeszły w zapomnienie.
— Czy coś jeszcze, proszę pana?
— Nie, to tyle, Jennie. Możesz odejść.
W momencie, w którym drzwi zamknęły się za dziewczyną, Park nie hamował już swojej złości, uderzając mocno pięściami w biurko. Nie dbał nawet o to, czy któryś z jego pracowników go usłyszy.
Bolała go głowa i jedynym o czym był w stanie teraz myśleć, było jak najszybsze zakończenie pracy i jeszcze szybszy powrót do domu.
🕓🕓🕓
Chanyeol kipiał wręcz złością.
Miał ochotę rozrzucić po całym gabinecie wszystkie papiery, których przeglądanie zajmowało mu już drugą godzinę, ale nie zrobił tego, nie chcąc marnować swojego czasu.
Był jednak przez to zirytowany do granic możliwości, a każdy najmniejszy szmer i odgłos, tylko bardziej potęgował jego złość.
Chanyeol był w trakcie składania swojego podpisu na jednym z dokumentów, kiedy nagle drzwi do jego gabinetu otworzyły się z hukiem, przez co jego ręką zatrzęsła się, powodując częściowe zniekształcenie ostatnich liter jego nazwiska.
Park widząc to, przeklął pod nosem, jednak nie podniósł nawet oczu na osobę, która spowodowała całe zamieszanie.
Usłyszał jednak jej głos, który wydał mu się dziwnie znajomy, dlatego sam postanowił się odezwać, dopiero po chwili podnosząc wzrok na przybysza, stojącego kilka metrów przed nim.
— Dlaczego do cholery wchodzisz bez pukania do mojego gabinetu? Naprawdę tak trudno... B-Baekhyun?
Chanyeol zamarł, a trzymany przez niego długopis po raz kolejny ubrudził papier, gdy wypadł mu z ręki i z hukiem uderzył o biurko.
Nie miało to jednak teraz żadnego znaczenia, ponieważ Baekhyun, jego Baekhyun, stał przed nim i wpatrywał się w niego swoimi wielkimi, wystraszonymi oczami, w których odbiciu, Chanyeol widział swoją własną sylwetkę.
Zaległa pomiędzy nimi cisza wydawała się nie mieć końca i przerwał ją dopiero odgłos rozbitej filiżanki, która wypadła z rąk różowowłosego mężczyzny, prosto na drewnianą posadzkę.
Chanyeol bez słowa obserwował całe zdarzenie i nawet, kiedy Baekhyun wybiegł w pośpiechu z gabinetu Parka, ten cały czas siedział tylko w jednym miejscu, tępo patrząc w punkt, w którym jeszcze kilka sekund temu stała jego dawna największa miłość i jednocześnie główny powód jego sześcioletniego cierpienia.
💔💔💔
Baekhyun siąknął nosem, kiedy kolejny podkoszulek znalazł się w jego walizce. Jego oczy już dawno zostały pozbawione łez, ponieważ od razu po wyjściu z pracy, zaczęły one spływać hektolitrami po jego policzkach.
Właściwie, Byun nie skończył nawet swojej zmiany, ani nie powiedział Kyungsoo o swoim wyjściu, dlatego opuszczenie przez niego budynku można było traktować jako zwykłą ucieczkę, co wcale nie tak bardzo mijało się z prawdą.
Nie miało to jednak dla niego żadnego znaczenia, ponieważ mężczyzna cały roztrzęsiony nie kontaktował z rzeczywistością, biegnąc przed siebie niczym w amoku. Zapomniał nawet o swoim nowym samochodzie, czekającym na niego przed firmą. Po prostu dał się prowadzić swoim nogom, które w niewiadomy dla Baekhyuna sposób, zaprowadziły go prosto pod jego mieszkanie.
Teraz mężczyzna był w trakcie pakowania wszystkich swoich rzeczy, które wcześniej, tego samego dnia zdążył rozpakować i ułożyć na półkach w garderobie.
Nie dbał o równo poskładane koszule, czy sparowane skarpetki. Wrzucał do środka wszystko, co podeszło mu pod rękę, chcąc spakować się i opuścić apartament oraz to miasto najszybciej, jak było to możliwe.
Baekhyun od początku wiedział, że powrót do stolicy był jednym wielkim błędem.
Czuł to w sercu, jednak dla Changmina i dla swoich przyjaciół postanowił zlekceważyć swoje obawy i podjąć się ryzyka związanego z powrotem. Obiecywał sobie, że przeszłość pozostawi za sobą, że nie będzie mieć ona znaczenia w jego obecnym życiu.
Ale jak miał dotrzymać tej obietnicy, kiedy jedyna osoba, której miał nigdy więcej nie ujrzeć na oczy już w pierwszy dzień wyjazdu stanęła na jego drodze?
Baekhyun szybkim ruchem zamknął walizkę, nie patrząc nawet, czy zrobił to odpowiednio. Mężczyzna chwycił pakunek w rękę i podniósł go do pionu, jednak zanim zdążył zrobić choćby jeden krok, cała jego zawartość wysypała się z powrotem na zewnątrz, powodując nagły przypływ złości u różowowłosego.
Byun krzyknął, z całej siły ciskając walizką o ziemię. W jednej chwili na powrót poczuł się kompletnie bezsilny, dlatego upadł na kolana, po raz kolejny w tym dniu zanosząc się głośnym płaczem.
Czuł się niczym wrak człowieka, a jego beznadziejność uderzała w niego ze zdwojoną siłą, ponieważ wspomnienia z jego przeszłości, zaczęły mieszać się z teraźniejszością.
— Baekhyun? Jesteś tu?
Mężczyzna chciał zanieść się kolejną falą płaczu, jednak przerwał mu w tym głos dochodzący z parteru, który nagle dobiegł do jego uszu.
Głos, którego właściciel zdecydowanie nie powinien znajdować się teraz w jego mieszkaniu i przede wszystkim widzieć go w takim stanie.
💧💧💧
TBC
#dramatime!!!😱😵 jak samopoczucie po rozdziale? Mam nadzieję, że nikomu nie jest potrzebny defibrylatorr, tak, jak przy poprzednim😅... starałam się wszystko opisać jak najłagodniej😳 zaskoczeni nagłą perspektywą Chanyeola?😉 to na pewno nie ostatni rozdział tego typu, ale, jak pewnie zauważyliście, dzięki relacji trzecioosobowej mogę swobodnie zmieniać narrację i jeszcze nie do końca wiem, jak wszystko zaplanować.
Baekhyun zostanie w Seulu - tak czy nie?
No i kto przyszedł do niego w odwiedziny w najmniej odpowiednim momencie? 😯
Dziękuję bardzo za ponad 1,3k gwiazdek i prawie 5k wyświetl❤ Kocham was ❤Do wtorku! 😘😊
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top