0. PROLOG
Baekhyun od kilku dłuższych minut siedział na zimnych łazienkowych płytkach, tyłem opierając się o ścianę za sobą. Jego ciało całe się trzęsło, a ból rozprzestrzeniał się po zdrętwiałych już plecach, jednak chłopak pozostawał tym niewzruszony, cały czas zajmując tę samą pozycję.
Szczupłe, delikatne palce Baekhyuna ściskały mocniej prostokątny przyrząd, a jego zbielałe od nacisku knykcie błagały wręcz o choćby minutę odpoczynku i swobody.
Oddech chłopaka stał się płytki i co chwila przerywany nagłym kaszlem, a jego przyschnięte gardło domagało się szklanki wody, w tym momencie tak bardzo dla niego nieosiągalnej.
Baekhyun wciągnął głębiej powietrze do płuc i pod nagłym impulsem zdecydował się na zerknięcie na trzymany przedmiot, który po chwili wypadł mu z ręki, spadając z głośnym brzdękiem na podłogę.
Nie nie nie nie nie...
Z ust chłopaka wydobył się niemy krzyk, a z oczu wypłynął potok łez, spływający kaskadami wzdłuż zaróżowionych policzków.
Nie, to niemożliwe...
To nie dzieje się naprawdę...
Chłopak zakrył usta trzęsącą się dłonią, jednak w żaden sposób nie powstrzymało to cieczy, od której wręcz się dławił. Po chwili ręce przeniósł w swoje włosy, a palce wplótł pomiędzy karmelowe kosmyki, ciągnąc za nie, jakby ból, który mu przy tym towarzyszył, miał być dla niego pewnego rodzaju ukojeniem.
Baekhyun pozostawał w takiej pozycji przez dłuższy czas, obojętny na odgłosy dochodzące z zewnątrz.
Dopiero dźwięk przekręcanego w drzwiach klucza, pobudził do życia jego przyćmiony umysł, a wraz z głośnymi krokami rozchodzącymi się po korytarzu, szatyn zerwał się na równe nogi, wierzchem dłoni pozbywając się swoich łez.
— Baekkie! Wróciłem! – Głęboki głos ukochanego dobiegł go z drugiej części mieszkania, powodując u chłopaka kolejny napad płaczu, powstrzymany resztkami sił.
Przywołując się pospiesznie przed lustrem do porządku, Baekhyun wybiegł z łazienki, przed tym jeszcze chowając na dnie jednej z szafek powód swojej rozpaczy.
On nie może się dowiedzieć...
Nie może...
— Witaj w domu, Channie!
Opuchniętą twarz Baekhyuna mimowolnie rozświetlił szeroki uśmiech, kiedy dostrzegł on wysoką sylwetkę stojącą przy drzwiach wejściowych, która była w trakcie pozbywania się swojego zwierzchniego odzienia. Ruchy mężczyzny podczas ściągania płaszcza i wieszania go do szafy były zadziwiająco płynne i pełne gracji w taki sposób, że naprawdę trudno było oderwać od nich wzrok.
W momencie, w którym Chanyeol odwrócił się w stronę Byuna, a jego spojrzenie napotkało twarz ukochanego, jego oczy wypełniły się radosnym blaskiem, a usta wykrzywiły w szerokim, tak bardzo zaraźliwym dla otoczenia uśmiechu. Baekhyun poczuł, jak na ten widok rozrywa się jego serce, jednak odgonił od siebie nieprzyjemne myśli, swoją uwagę skupiając wyłącznie na chłopaku przed nim.
Po krótkiej chwili znajdował się już w szczelnym uścisku ramion bruneta, który przyciskał go z całej siły do swojego torsu, miażdżąc przy tym niższemu żebra, wątrobę i pewnie jedną z nerek. Baekhyun zaśmiał się pomimo odczuwalnego bólu, który był w stanie zignorować pod pretekstem dłuższego przytulania się do swojego chłopaka.
— Tęskniłem za tobą, skarbie. – Szepnął Chanyeol, zaciągając się zapachem drobniejszego chłopaka, który ufnie wtulał się w jego ciało. Baekhyun z powodu słów Parka poczuł, jak jego serce wypełnia się szczęściem, przyćmionym po chwili przez rozrywający go smutek. Łzy natychmiastowo napłynęły do jego oczu.
Nie możesz płakać Baekhyun...
On nie może się dowiedzieć...
— Ja za tobą też, Channie.
Jego głos drżał, zresztą podobnie do całego ciała, co chłopak za wszelką cenę starał się ukryć. Nie mógł dopuścić do tego, żeby Chanyeol zorientował się, że coś było z nim nie tak.
Jednak, kiedy Baekhyun odsunął się od Chanyeola i spojrzał prosto w jego oczy, wiedział już, że Park zaczął coś podejrzewać. Widział to w pełnym troski spojrzeniu swojego chłopaka.
I to właśnie sprawiło, że zaczął wewnętrznie panikować.
— Baekkie, słońce, masz czerwone oczy. Płakałeś? Coś się stało?
Baekhyun chciał. Naprawdę chciał powiedzieć wszystko Chanyeolowi. Chciał wykrzyczeć całemu światu, że za niecałe dziewięć miesięcy zostanie najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Chciał rzucić się ukochanemu na szyję i powiedzieć, jak bardzo go kocha. Chciał spędzić ten dzień na ich wspólnym świętowaniu i radosnym wydzwanianiu do rodziny.
Ale nie mógł.
Nie mógł się cieszyć, nie mógł się uśmiechać, nie mógł powiedzieć. Jedynym, co było w tym momencie dozwolone, było obrzydliwe kłamstwo, którego Baekhyun musiał się trzymać za wszelką cenę.
— Nic, Yeollie. Po prostu kroiłem cebulę i to od tego. Dzisiaj na obiad będzie kimchi, pasuje? –Baekhyun dosłownie zmusił swoje usta do wykrzywienia się w uśmiechu, który wyglądem i tak bardziej przypominał pełen bólu grymas.
Chanyeol przez chwilę jeszcze bacznie wpatrywał się w jego oczy, przez co niższy myślał, że jest już na przegranej pozycji, a Park domyślił się, że szatyn coś ukrywa.
Byun był w trakcie otwierania ust, by ponownie zabrać głos, jednak w tym samym momencie, na twarzy Chanyeola zagościł szeroki, zapierający dech w piersiach uśmiech, a sam chłopak nachylił się do Baekhyuna, by skraść ostatniego całusa z jego ust, zanim ruszył w głąb mieszkania, zmierzając w stronę kuchni.
— Oczywiście, Baekkie. Umieram z głodu!
Byun wraz z odpowiedzią chłopaka poczuł, jak uchodzi z niego powietrze, a od nadmiaru emocji zakręciło mu się w głowie, przez co złapał się najbliżej stojącej szafki, by utrzymać równowagę. Gdy donośny głos wołającego go ukochanego dobiegł z kuchni, Baekhyun zmuszony był ruszyć w jego kierunku, na twarz przybierając maskę, pod którą ukrył prawdziwe uczucia.
I pomimo tego, że jego serce krwawiło, a oczy były zaszklone od łez, Baekhyun posłał w stronę siedzącego przy stole Chanyeola szeroki uśmiech.
💔💔💔
Kiedy tego samego wieczoru para siedziała na kanapie w salonie, oglądając film science-fiction, który Chanyeol tak bardzo lubił, Baekhyun wtulony w ciało swojego ukochanego, nadal pozostawał nieobecny duchem, bardziej skupiając się na swoich myślach, niż na akcji rozgrywającej się na ekranie. Zwyczajnie nie miał serca powiedzieć Chanyeolowi, że ulubiony film chłopaka, który Baek widział już kilkanaście razy w swoim życiu, tak okropnie go nudził.
Jednak dzięki temu, że Park zajęty był bardziej fabułą filmu niż samym Baekhyunem, szatyn miał czas do spokojnego rozmyślania. Chociaż Baekhyun nie chciał myśleć. Nie chciał myśleć, nie chciał rozważać, nie chciał ukrywać prawdy. Pragnął żyć chwilą i czerpać z życia wszystko, co najlepsze. Niestety, gdy w końcu otrzymał taką szansę, los odwrócił się od niego, wystawiając Baekhyuna do wiatru.
Czemu nie może powiedzieć Chanyeolowi, że za niedługo będzie ojcem? Że stworzą rodzinę, kupią dom, wyjadą za granicę. Że jest szczęśliwy i wie, że pomimo tego, że będzie trudno, obaj dadzą sobie radę? Że kocha Chanyeola ponad wszystko i nie wyobraża sobie swojej przyszłości bez niego.
Baekhyun z każdą chwilą czuł się coraz gorzej. Miał świadomość tego, że sam kopie pod sobą głęboki dół, ale wiedział też, że nie może postąpić inaczej.
Dziecko pojawiło się w naprawdę fatalnym momencie.
Obaj z Chanyeolem mieli po dwadzieścia lat i każdy z nich, nie tak dawno, stanął przed szansą, na jaką czekali przez całe swoje dotychczasowe życie.
Baekhyun był na drugim roku studiów dziennikarskich, kiedy Chanyeol od sześciu miesięcy uczęszczał na kierunek biznesu i zarządzania. Ich rodziny nie należały do bogatych, dlatego zmuszeni byli na własną rękę zarabiać pieniądze, które musiały wystarczyć im na spłacanie rachunków za mieszkanie, prąd, wodę, a przede wszystkim służyły do wyżywienia i zapewnienia w miarę godnego życia. Z tego powodu Baekhyun dorabiał w weekendy w pobliskiej kawiarni, natomiast Chanyeol udzielał korepetycji dzieciakom przygotowującym się na studia na jego uczelni.
I pomimo tego że nie żyli jak bogacze, obaj nigdy nie narzekali na takie życie.
Teraz jednak wszystko stanęło pod ogromnym znakiem zapytania. Baekhyun wiedział już, że jego dalsza nauka nie będzie możliwa, jednak to nie jego edukacja zaprzątała jego myśli.
Chanyeol od małego marzył o studiach biznesowych, by w przyszłości móc otworzyć swoją firmę. Chciał żyć na własną rękę, nie przejmując się brakiem pieniędzy, bez których w obecnych czasach, człowiek praktycznie nie istniał.
Wraz z poznaniem i związaniem się z Baekhyunem, marzenie Parka tylko przybrało na sile, ponieważ od tamtej pory musiał dbać też o przyszłość drugiej, ukochanej osoby i zapewnić im obojgu normalne, jednak beztroskie życie, na które zasługiwali.
I jak na razie wszystkie plany Parka przebiegały pomyślnie, dlatego Baekhyun nie mógł pozwolić na to, by nieplanowana ciąża zniszczyła marzenia jego ukochanego.
Od powrotu Chanyeola do domu, szatyn zastanawiał się, jakie jest najlepsze wyjście z tej jakże beznadziejnej sytuacji. W jego głowie pojawiały się najróżniejsze pomysły, jednak żaden z nich nie był na tyle dobry, by Baekhyun mógł wprowadzić go w życie. Powiedzenie o ciąży nie wchodziło w grę, tak samo jak usunięcie dziecka.
— Baekkie? Wszystko w porządku? – Baekhyun wzdrygnął się, kiedy usłyszał głęboki głos Chanyeola tuż przy swoim uchu. Odwrócił twarz w stronę chłopaka, a w jego oczy rzucił się zaniepokojony wzrok Parka, jakim jego ukochany przypatrywał mu się od pewnej chwili. Baekhyun po raz kolejny wymusił uśmiech na swoich ustach, kiwając przy tym głową dla zapewnienia, że wszystko jest okej.
Chanyeol przysunął go bliżej siebie, składając na jego czole pojedynczy pocałunek, a dzięki zmniejszeniu odległości, Baekhyun przylegał teraz całym bokiem do rozgrzanego ciała swojego chłopaka. Dłonie szatyna zaczęły kreślić różne wzorki na klatce piersiowej chłopaka, który od pewnej chwili znów pochłonięty był akcją filmu.
Baekhyun wykorzystał ten moment na wpatrywanie się w przystojną twarz swojego ukochanego. Widział dokładnie każdą zmarszczkę tworzącą się na jego czole i zaciskającą się od czasu do czasu szczękę w chwilach, w których fabuła filmu robiła się coraz bardziej dramatyczna i wymagała ona od widza zdwojonej uwagi. Widział też jego prosty nos oraz połyskujące od światła telewizora oczy, które szeroko otwarte, śledziły przebieg wydarzeń. Dostrzegł też kilka niesfornych kosmyków, które przylgnęły do czoła Chanyeola i Baekhyun ostatkiem sił powstrzymał się od zgarnięcia ich i ułożenia w poprawny sposób.
W końcu jego wzrok powiódł niżej, zatrzymując się dopiero na pełnych, malinowych wargach chłopaka, który nieświadomie podgryzał je, tym samym sprawiając, że wydawały się być jeszcze bardziej kuszące, niż były w rzeczywistości.
Baekhyun poczuł nieodpartą ochotę zrobienia z nimi tego samego, co robił Chanyeol, jednak zanim zdążył się chociażby nachylić w jego stronę, chłopak niespodziewanie podskoczył w miejscu, z jeszcze większym zafascynowaniem wpatrując się w kolorowe pudło przed sobą. Byun zdezorientowany odwrócił swoje spojrzenie na ekran, na którym rozgrywała się teraz kluczowa scena filmu i westchnął przeciągle, gdy dotarło do niego, że jego chłopak obecnie bardziej zainteresowany był filmem niż nim samym.
W takiej sytuacji nie pozostawało mu nic innego, jak przeczekać do końca seansu i dopiero wtedy zasmakować napuchniętych już od podgryzania, jednak nadal tak cholernie apetycznych ust Parka.
🎬🎬🎬
W momencie, w którym na telewizorze pojawiły się napisy końcowe, Baekhyun przyłapał samego siebie na lekkim przysypianiu. W twardych, lecz wygodnych ramionach Chana było mu tak dobrze, że zdecydowanie mógłby zasnąć w takiej pozycji i nie czuć żadnego bólu po obudzeniu.
Chanyeol, widząc w jakim stanie znajduje się jego ukochany, delikatnie uniósł jego drobne ciało do góry i powolnym krokiem zaczął zmierzać w stronę sypialni. Baekhyun w tym samym czasie na wpół przytomnie objął dłońmi szyję swojego chłopaka i wtulił się głębiej w jego klatkę piersiową, słysząc dzięki temu równe bicie jego serca.
Gdy Chanyeol położył Baekhyuna na łóżku, ten w dalszym ciągu kurczowo trzymał się jego szyi, nie chcąc puścić swojego ukochanego. Nie chciał by ten go nie zostawiał. Park rozumiejąc Baekhyuna, bez słowa zajął miejsce obok szatyna, przyciągając go w swoje ramiona.
Od początku powrotu do domu wiedział dobrze, że coś niedobrego działo się z jego chłopakiem, jednak nie zamierzał naciskać na Baekhyuna mając świadomość, że chłopak dobrowolnie powiedziałby mu, gdyby coś poważnego było na rzeczy.
Jedynym, co mógł teraz zrobić, było wspieranie go poprzez swoją obecność, ponieważ chciał, by Baek wiedział, że w nim zawsze ma swoje oparcie.
Po kilku minutach, kiedy Chanyeol przekonany był, że Baekhyun zasnął, poruszył się, chcąc odsunąć od siebie ukochanego, by móc pójść do łazienki, jednak tak szybko, jak to zrobił, uścisk dłoni szatyna na jego koszulce wzmocnił się.
— Channie?
— Tak?
Cichy głosik Baekhyuna odwiódł go od poprzedniego pomysłu, przez co Chanyeol jedynie poprawił swoją pozycję na wygodniejszą, wiedząc już, że prysznic będzie musiał wziąć dopiero rano.
Po odpowiedzi Chanyeola w pokoju zapanowała chwilowa cisza, podczas której Park jedynie wpatrywał się wyczekująco w ukochanego, który wznowił swoją mowę dopiero po dłuższym czasie.
Jednak następne pytanie, które usłyszał od Baekhyuna sprawiło, że jego serce stanęło na ułamek sekundy, by zaraz wznowić swoją pracę w przyspieszonym tempie.
— Co myślisz o dziecku?
Głos Baekhyuna zadrżał przy wypowiedzeniu sekwencji słów, a jego ciało odruchowo mocniej przylgnęło do torsu Yeola. Sam nie wiedział, co kierowało nim, kiedy zadawał owe pytanie, jednak było już za późno, żeby się z niego wycofać.
Po drugie, okłamałby samego siebie, gdyby zaprzeczył, że w głębi duszy naprawdę chciał znać na nie odpowiedź.
Chanyeol przez długi czas pozostawał cicho, tak, jak szatyn kilkanaście sekund temu. Baekhyun wiedział, że jego pytanie musi dotrzeć do Parka, a następnie chłopak musi je przetworzyć, by dać szatynowi odpowiedź.
Jednak, kiedy już ona nadeszła, Baekhyun poczuł, jak jego serce rozrywa się na pół.
— Nic – Chanyeol urwał, by po chwili kontynuować dla wyjaśnienia swoich słów. — Wiesz, chodzi mi o to, że nie myślę w ogóle o dzieciach. Nie wyobrażam sobie posiadania teraz dziecka, kiedy obaj jesteśmy na studiach i mamy dwadzieścia lat. Po drugie dziecko równa się dodatkowym wydatkom i przede wszystkim zajmowanie się nim pochłania dużą ilość czasu. Gdybym do nauki i korepetycji miał dołączyć jeszcze opiekę nad dzieckiem, najprawdopodobniej bym zwariował. Jeśli zadasz mi to pytanie za kilka lat, moja odpowiedź będzie pewnie zupełnie inna, jednak obecnie takie jest moje zdanie.
Gdy Chanyeol skończył, odetchnął z ulgą, naprawdę ciesząc się z udzielonej odpowiedzi. Kiedy usłyszał pytanie Baekhyuna, dosłownie wbiło go w łóżko i masa czarnych scenariuszy pojawiła się przed jego oczami. Pomimo przepełniającego go szoku, jego usta same zaczęły dobierać odpowiednie słowa, wyrażając dość krytyczne, jednak szczere zdanie na ten temat. Jednakże naprawdę dziwnym wydawało się dla niego, że Baekhyun postanowił zadać mu podobne pytanie, dlatego tym razem nie zamierzał odpuścić przed dociągnięciem sprawy do końca.
— Dlaczego cię to interesuje, Baekkie?
Baekhyun nie rozumiał, co się stało, jednak wraz z odpowiedzią Chanyeola jego ciało zastygło w miejscu, a serce jakby przestało bić, ponieważ szatyn nie słyszał już wybijanego przez narząd rytmu.
Właściwie, nie słyszał już nic oprócz nieprzyjemnego pisku we własnych uszach, od którego momentalnie rozbolała go głowa. Nie docierały do niego odgłosy z zewnątrz wraz z pytaniem Parka, który cały czas czekał na udzielenie mu odpowiedzi.
Baekhyun po prostu przestał czuć, widzieć, słyszeć i oddychać. Jego serce rozkruszyło się na drobne kawałki, wbijając mu się boleśnie w inne części ciała. Odruchowo zamknął oczy, widząc przed nimi tylko ciemność, a od zawrotów głowy, zrobiło mu się niedobrze. Uchylił usta czując, jak zaczyna mu brakować powietrza, jednak nawet to nie dało żadnego efektu, ponieważ chłopak nie miał wystarczająco siły, by się nim zaciągnąć.
W pewnej chwili wszystko wróciło.
Wrócił wzrok, wrócił słuch i wróciło czucie, a wraz z nim ogromny ból promieniujący od okolic serca do całej klatki piersiowej.
— Baekkie? Odpowiesz mi?
— Hmm?
— Pytałem, dlaczego tak bardzo interesuje cię ten temat.
Baekhyun dopiero teraz zorientował się, że jego ukochany nachyla się nad nim, wpatrując się w jego bladą jak ściana twarz z niepokojem w oczach, a jego usta w kółko powtarzają jego imię. Szatyn westchnął głęboko, zanim zebrał się na odwagę, by udzielić ukochanemu odpowiedzi, powstrzymując jednocześnie łzy, które wypełniły po brzegi jego oczy.
— Z ciekawości. Moja koleżanka z wykładów zaszła w ciążę i będzie zmuszona opuścić zajęcia. Po prostu zastanawiam się, co teraz z nią będzie. – Baekhyun powiedział pierwszą lepszą rzecz, jaka przyszła mu na myśl, a jego głos tak bardzo się trząsł przy wypowiadaniu słów, że znowu zaczął wątpić w naiwność Yeola i to, że jego chłopak uwierzy w to kłamstwo.
— Oj skarbie. – Chanyeol nachylił się nad nim i zanim Baekhyun zdążył chociaż zamknąć oczy, Park złączył ich usta w długim, żarliwym pocałunku. — I to dlatego jesteś taki nieobecny przez cały wieczór? Jestem pewny, że twoja koleżanka sobie poradzi. Nie przejmuj się tak bardzo problemami, które ciebie nie dotyczą. Nie chcę, żebyś był smutny z czyjegoś powodu.
Och Chanyeol, tak bardzo się mylisz...
Baekhyun nie mógł dłużej wytrzymać. Słone łzy zaczęły spływać wzdłuż jego bladych policzków, a na słowa ukochanego, poczuł, jak jego i tak rozbite już serce, kruszy się na jeszcze drobniejsze kawałeczki.
Tak bardzo chciał, żeby cała ta sytuacja okazała się tylko głupim koszmarem, z którego zaraz się wybudzi. Chciał powrócić do świata, w którym nie był w ciąży, a pościel wokół niego nie była mokra od zalewających ją łez. Do świata, w którym razem z Chanyeolem leżeliby teraz obok siebie, wolni od zmartwień i wtuleni w swoje ramiona, rozmyślaliby o wspólnej przyszłości.
Jednak życie to nie bajka, a on nie był w posiadaniu magicznej różdżki, dzięki której mógłby cofnąć się do przeszłości.
Jego życie toczyło się tu i teraz, przez co Baekhyun wiedział już, co powinien dalej z nim robić.
Na razie jednak przyciągnął Yeola do kolejnego, dużo bardziej namiętnego pocałunku, czując, jak słona ciecz z jego oczu, dostaje się niepostrzeżenie do ich otwartych ust.
— Kochaj się ze mną, Yeollie. Proszę. – Baekhyun wypowiedział cicho ostatnie zdanie, zanim nie zatracił się kompletnie w pocałunkach Parka. Chciał zapomnieć o otaczającym go świecie, a był świadomy tego, że tylko w taki sposób jego życzenie mogło się spełnić.
💕💕💕
Tej nocy kochali się długo i namiętnie, a każdy z nich odbierał ich zbliżenie na swój sposób.
Dla Chanyeola był to normalny seks, przepełniony ogromną ilością uczuć z chłopakiem, którego kochał ponad życie, jednak dla Baekhyuna stanowiło to formę pożegnania i ostatnią szansę na oderwanie się od świata i zdarzeń, z którymi i tak przyjdzie mu się czas zmierzyć.
Dlatego właśnie wraz z wyłonieniem się słońca za horyzont, Baekhyun wykradł się po cichu z łóżka i spakował do torby podręcznej najpotrzebniejsze rzeczy, wraz ze zużytym testem ciążowym, który wcześniejszego dnia ukrył na dnie szafki w łazience.
Po raz ostatni powiódł wzrokiem po przyciemnionej przez zasłony sypialni, zatrzymując spojrzenie na Chanyeolu, śpiącym beztrosko na swojej połowie łóżka.
W oczach Baekhyuna powtórnie zgromadziły się łzy, których tym razem nawet nie próbował powstrzymać i wyszeptując ostatnie kocham cię w stronę śpiącego chłopaka, opuścił swoje, teraz już dawne mieszkanie, od razu wyciągając z kieszeni telefon i wybierając w nim jeden, dobrze znany mu numer.
Gdy po drugiej stronie słuchawki rozległ się delikatny, zaspany męski głos, Baekhyun nie powstrzymywał już dłużej emocji i wybuchnął głośnym płaczem.
- Luhan? Czy mógłbyś...
I Baekhyun odszedł, zabierając ze sobą tajemnicę, o której Chanyeol miał się nigdy nie dowiedzieć.
Ale życie lubi zaskakiwać.
Szczególnie ludzi, którzy na siłę starają się uciec od swojego przeznaczenia.
💘💘💘
TBC
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top