#37: hi niall, i miss u, u know?
ROSIE
Na następny dzień Niall nadal się nie wybudził. Lekarze uspokajali nas, że to wszystko dosłownie kwestia czasu i za niedługo praca jego organizmu się uporządkuje. Starałam się myśleć jak najbardziej pozytywnie i nie przejmować się za bardzo całą tą sytuacją dla własnego dobra.
Oczywiście zdarzały się sytuacje kryzysowe, jak rankiem kiedy niewiele brakowało żebym się rozpłakała i zadręczała wypadkiem Nialla, ale powoli udawało mi się to pokonywać. Cholernie brakowało mi papierosów i gorącej, parzonej kawy, ale lekarz kategorycznie zabronił mi takich używek. Niestety.
Dochodziła 2 PM, kiedy pod szpital podjechał samochód Harry'ego, a po chwili wysiadł z niego sam właściciel, który miał mnie odebrać z placówki medycznej.
- A co to za smutna mina, Różyczko? Wracasz do domu, powinnaś się cieszyć - pocałował mój policzek.
- Cieszę się, ale nie chcę zostawiać Nialla samego.
- Przecież jest u niego mama z Denise - wytłumaczył. - Poza tym, wrócisz do niego jutro rano, bo dzisiaj musisz porządnie wypocząć.
- Czuję się aż nadto wypoczęta, uwierz - przyznałam. - Ale też cholernie głodna - dodałam, na co zaśmiał się.
- Pani Emily już dokładnie przestudiowała twoją dietę i ma już pomysły na każdy twój posiłek, więc raczej z głodu nie umrzesz - oznajmił i przy okazji przewrócił oczami, przez co tym razem to ja zachichotałam.
- Jedźmy już - machnęłam dłonią w stronę drzwi samochodu, a on mi przytaknął, więc po chwili byliśmy już w drodze do domu.
'~*
Pani Emily witała mnie z takim entuzjazmem, jakby nie widziała mnie co najmniej z tydzień, a prawda była taka, że w szpitalu spędziłam w sumie niecałe czterdzieści osiem godzin.
- Słoneczko, ja już teraz przypilniję, żebyś wszystko ładnie zjadała i żeby twoje dziecko dobrze się rozwijało. Zwalczymy wszystko naturalnie - uśmiechała się pokrzępiająco.
- Dziękuję - cicho szepnęłam, po czym wróciłam do swojego pokoju, gdzie wyciągnęłam z szafy luźniejsze ciuchy.
Wybrałam krótkie, dresowe spodenki i t-shirt, należący do Nialla. Później ruszyłam w stronę łazienki, gdzie nareszcie mogłam odświeżyć swoje ciało. Dokładnie nałożyłam jagodowy żel pod prysznic na skórę, po czym spłukałam go gorącą wodą. Następnie udało mi się oczyścić miętowym szamponem moje dość długie włosy.
Po wykonaniu tych wszystkich czynności przebrałam się w czystą bieliznę i wcześniej naszykowane ubrania.
Z mokrymi włosami zeszłam do kuchni, gdzie czekał już na mnie, tradycyjnie, talerz zupy. Tym razem pomidorowej, z makaronem, jak mi się wydaje.
- Smacznego - pani Emily podała mi łyżkę i po chwili sama zaczęła konsumować swoją porcję zupy.
Wysiliłam się na krótki uśmiech, po czym zajęłam się swoim talerzem. Później czekały na mnie gotowane warzywa w jakimś sosie i gotowany kurczak, więc raczej nie mogłam narzekać.
Podziękowałam za pyszny obiad i już zabierałam się za mycie swoich talerzy, kiedy przerwała mi strasza współlokatorka.
- Połóż się, Rosie. Zmyję to sama.
- Nie - uparłam się. - Nie umieram, tylko jestem w ciąży, więc chyba jeszcze mogę pozmywać za sobą naczynia.
Kobieta westchnęła zrezygnowana, a ja nie zwracając uwagi na jej karcący wzrok, wróciłam do wykonywania wcześniej zaczętej czynności. Oczywiście nic więcej nie pozwoliła mi robić, co bardzo mnie denerwowało, ale nie chciałam się kłócić, więc posłusznie wróciłam do siebie.
Puściłam na wieży jedną ze starych płyt idoli, jeszcze tych z mojego dziecinstwa i odpaliłam laptopa, na którym chciałam sprawdzić potrzebne informacje. Jednak nie minęło dosłownie trzy minuty, a ja poczułam się niesamowicie znudzona, więc stwierdziłam, że napiszę do Harry'ego.
Rosie: nie mam co robić, zabierzesz mnie do Nialla?
Po kilku minutach dostałam krótką odpowiedź od szatyna.
Harry: nie
Rosie: bardzo rozmowny jesteś
Rosie: powiesz mi chociaż dlaczego nie?
Harry: bo miałaś odpoczywać?
Rosie: odpoczęłam ;)
Harry: Rosie...
Harry: proszę cię, prześpij się czy coś
Harry: obiecuję, że będę cię o wszystkim informował na bieżąco
Rosie: uh, okej
Harry: śpij dobrze ♡
Ale nie spałam. Obudziłam się jakąś godzinę po zaśnięciu przez koszmar, którego główną bohaterką byłam oczywiście ja. Tym razem osobą, która chciała mi zaszkodzić, był Jake i... udało mu się to. Zniszczył mnie, niszcząc moje dziecko...
Po przebudzeniu natychmiast próbowałam wyrównać oddech i starałam się nie dopuścić, aby owładnął mną atak paniki. Byłam sama i musiałam sobie jakoś poradzić.
Przymknęłam powieki, wyobrażając sobie w podświadomości szczęśliwych mnie i Nialla oraz próbowałam przywołać miłe wspomnienia z niedalekiej przeszłości. Napiłam się szklankę niegazowej wody i powoli się uspokojałam, myśląc o małym dziecku, które się we mnie rozwijało.
Chociaż teraz pewnie bardziej przypomina krewetkę niż człowieka. (a/n ostatnio napisała tak jedna z czytelniczek i bardzo spodobało mi się to określenie, haha)
Ostatecznie, po dość długich staraniach udało mi się spokojnie odpłynąć do krainy Morfeusza.
'~*
Rano, po zjedzeniu kanapek z twarożkiem i szynką z indyka, udałam się do szpitala, aby odwiedzić Nialla. Harry zaproponował mi podwózkę, ale odmówiłam, tłumacząc się chęcią odbycia dłuższego spaceru. Szatynowi nie bardzo widział się ten pomysł, jednak ostatecznie odpuścił i tak oto teraz, w ciszy przemierzałam uliczki Mullingar.
Ludzie nie zwracali na mnie za bardzo uwagi, bo każdy szedł zabiegany w swoją stronę, lecz ja się nie spieszyłam. Chciałam przy okazji delektować się choć odrobiną natury, która mnie odprężała.
Po drodze zatrzymałam się w sklepie, gdzie miałam zamiar zrobić niewielkie zakupy. Włożyłam do koszyka dwa jabłka, kilka nektarynek, paczkę ciastek owsianych i małą butelkę wody mineralnej.
- To wszystko? - zapytała dobrze znana mi kasjerka.
Przez chwilę walczyłam z pokusą zakupu chociaż jednej paczki papierosów, przez co kiwnęłam twierdząco głową.
- Um, wezmę jeszcze te gumy miętowe - stwierdziłam, a kobieta dziwnie na mnie popatrzyła, bo zapewne była pewna, że wybiorę jednak fajki.
Później ruszyłam już prosto do szpitala, gdzie dotarłam piętnaście minut później. Powoli skierowałam się do sali w której leżał blondyn (nie był to już OIOM) i usiadłam na krzesełku przeznaczonym dla odwiedzających. Wcześniej musnęłam jego usta swoimi wargami i lekko się uśmiechnęłam.
Stwierdziłam, że bez sensu będzie siedzenie w ciszy i wpatrywanie się w jego spokojną twarz, więc zaczęłam mu opowiadać o tym co się ostatnio działo, oczywiście, nie wspominając o ciąży.
- Hej Niall - zaczęłam. - Tęsknię za tobą, wiesz? Za twoimi głupimi tekstami, za twoim poczuciem humoru, sposobem bycia. Tęsknię, tak po prostu - przyznałam cicho. - Ostatnio się dużo dzieje, a ciebie nie ma obok i trochę się boję, bo... to ty jesteś osobą, która sprawia, że jestem silną i bez ciebie to nie to samo - westchnęłam cicho, po czym złączyłam nasze palce. - Byłam głupia wierząc w to, że mnie zdradziłeś i w sumie, może teraz też jestem głupia, ale ci wybaczam, wiesz? Wybaczam ci wszystko i jeśli tylko chcesz, jestem gotowa zacząć wszystko od początku. Znowu. Tym razem obiecuję, że będę silna... ale tylko z tobą - pojedyncza łza spłynęła po moim policzku, więc natychmiast ją otarłam.
Nie odzywałam się już więcej, tylko powoli rysowałam palcem okręgi na jego dłoni. Po kilkunastu minutach wyszłam do łazienki, żeby się załatwić. W drodze powrotnej spotkałam jednak uśmiechnętego Harry'ego, który szedł w moją stronę z reklamówką pączków w lewej ręce.
- Dla kogo te paczki? - zapytałam, drażniąc się z nim.
- A dla takiej jednej fioletowłosej laski.
- Chyba mi jej jeszcze nie przedstawiałeś - zachichotałam, a on pokręcił głową z rozbawieniem.
Pewnie rozmawialibyśmy dalej, gdyby ordynator, nie wpadł na Stylesa. Kierował się w stronę sali na której leżał Niall, więc szybko obydwoje tam ruszyliśmy. Zobaczyłam kilku stojących nad nim lekarzy, którzy sprawdzali jego funkcje życiowe, bo... wybudził się.
Nareszcie.
Patrzyłam na to z pełnym nadziei uśmiechem, a kiedy Niall spojrzał na mnie przez szybę, miałam ochotę rozpłakać się ze szczęścia.
___________
hey, uh zostały tylko trzy rozdziały do końca :( ciężko mi się pisało ten rozdział i chyba to widać, bo wyszedł dość nudny
jeśli doceniasz moją pracę to zostaw tutaj gwiazdkę i komentarz ♡
chcecie na koniec taki trochę maraton, czy rozdziały co kilka dni?
all the love, nells.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top