#34: will u come to today's fight, rosie?
ROSIE
Od rozmowy z Niallem minął tydzień, a między nami nie bardzo się zmieniło. To znaczy, byłam z nim w kontakcie, ale tylko jeśli chodziło o aferę z zakładem. Starałam się traktować go całkiem normalnie, ale nie wiem czy to możliwe, jeśli przebywasz w towarzystwie osoby którą kochasz, a jednocześnie masz jej za złe, że Cię zraniła, przez co nie do końca jej ufasz. Koniec końców było raczej niezręcznie, bo każde z nas starało się ukrywać jak bardzo odbiło się na nim zerwanie, a jednocześnie martwiliśmy się o siebie.
W ogóle w ostatnim czasie moje życie zaczęło się totalnie sypać. Denise rzeczywiście zaszła w ciążę, co oznaczało, że za niedługo stracę pracę. Moje nocne koszmary powróciły, a już nie było osoby, która by mnie przed nimi chroniła. Na dodatek źle się czułam, co odbijało się też na zarówno moim jak i Pani Emily, samopoczuciu. Nie wspominając już oczywiście o tej całej aferze, przez którą wszyscy cierpieliśmy.
Zgasiłam światło w pokoju i świeżo wykąpana położyłam się do łóżka. Mimo późnej pory nie miałam zamiaru spać, po prostu, jak zwykle mój organizm już nie dawał rady i potrzebował chwili odpoczynku, a mózg czasu na przemyślenia. Kiedy po raz kolejny poruszyłam kwestię mojego złego samopoczucia ostatnimi czasy, zadzwonił mój telefon, zwiastujący przychodzące połączenie, które, jak się okazało, było od Nialla.
- Halo? - odebrałam.
- Um, obudziłem Cię?
- Nie bardzo - mruknęłam. - Dzwonisz po coś konkretnego, czy tak, bo się nudzisz?
- Chciałem tylko usłyszeć twój głos - oznajmił cicho.
- Niall... nie jesteśmy parą - sprzeciwiłam się. - Przestań się tak zachowywać, bo to nic między nami nie zmieni - westchnęłam poirytowana. - Wiadomo już coś z Luke'em?
- Ta, powiedzmy - odpowiedział zdawkowo.
- Ukrywasz coś - zauważyłam. - Proszę, powiedz co tym razem wymyśliłeś.
- Jeśli Ci powiem, nie pozwolisz na to, nawet mimo tego, że nie jesteśmy razem.
- Chociażbym chciała, to nie mam takiego prawa, Niall... Po prostu powiedz w co tym razem masz zamiar się wpakować.
- Walka, jutro wieczorem - odpowiedział rzeczowo, a ja prychnęłam z niezadowoleniem.
- Okej, zrobisz jak zechcesz. Niall, nie zrozum mnie źle. Nie chcę wyjść na sukę albo coś, ale zależy mi tylko na bezpieczeństwie moim i Pani Emily.
- Rozumiem, Rosie. Przepraszam, że... No wiesz, że musisz przez to przeze mnie przechodzić.
- Muszę kończyć, dobranoc - zakończyłam połączenie, nie chcąc doporowadzić się po raz kolejny do płaczu.
Wzięłam tabletkę nasenną, bo jakoś nie bardzo widziało mi się nieprzespanie kolejnej nocy i ostatecznie po kilkunastu minutach zasnęłam.
~
Obudziłam się w nocy oblana potem i nawet nie zorientowałam się kiedy po moich policzkach spłynęły łzy. Wszystko co do tej pory wypracowałam poszło na marne, a ja znów nocą wykonywałam kroki w tył... Kolejny koszmar, który ostatnio na stałe zamieszkał w mojej głowie. Kolejna rzecz, która uświadamiała mi jak słaba jestem i jak bardzo nie potrafię sobie poradzić bez osoby, którą kocham.
Nie zasnęłam już ponownie, siedziałam zaryczana i myślałam nad tym jak beznadziejna jestem i jak małą stratą dla świata byłoby gdybym raz a porządnie zniknęła na zawsze. Nikt by się nie przejął, bo jestem tylko jedną z jakichś siedmiu miliardów ludzi na tym popieprzonym świecie, którzy mają własne problemy.
Właśnie, problemy. Problemy, z którymi nie potrafię sobie radzić, co najbardziej mnie dobija. Najlepiej uciec jak tchórz, co zrobiłam uciekając z Londynu do Mullingar. Myślałam, że to jedyne i najlepsze rozwiązanie, ale... myliłam się. To znaczy, chyba się myliłam.
Nie potrafiąc dłużej leżeć w łóżku, poszłam do łazienki, żeby w miarę się ogarnąć i mimo wczesnej pory zacząć nowy dzień.
~
Właśnie siedziałam z Panią Emily i starałam się ukrywać mój zły humor, co szło mi chyba całkiem nieźle. Seniorka przygotowywała posiłek i próbowała mnie namówić na spróbowanie rosołu, czego grzecznie odmówiłam, tłumacząc się brakiem apetytu.
- Schudłaś ostatnio, słoneczko. Nie wyglądasz najlepiej, w dodatku nie dojadasz, myślę, że powinnaś pójść do lekarza i zrobić badania - wytłumaczyła troskliwie.
- To przez stres, mam ostatnio trochę kłopotów, ale wszystko pod kontrolą - uspokoiłam ją. - Ale oczywiście pójdę do lekarza - dodałam.
- Pierwszy kryzys w związku? Kochanie, nie zawsze będzie idealnie, ale jeśli się kochacie to wszystko przetrwacie - zapewniła.
- No i chyba tutaj mamy problem - mruknęłam cicho.
- Daj czas Niallowi, to dobry chlopak, tylko dość zagubiony. Jestem pewna, że Harry przemówi do rozsądku i za niedługo wszystko pójdzie zgodnie z planem Theo - uśmiechnęła się serdecznie, co odwzajemniłam.
Theo był takim promyczkiem, który rozjaśniał każdy gorszy dzień, a teraz, za niedługo miałam się z nim rozstać, co bolało, bo nie potrafiłam sobie wyobrazić, że on również zniknie z dnia na dzień z mojego życia.
Po zjedzeniu obiadu, uparłam się, że posprzątam kuchnię i tak też zrobiłam. Później wróciłam do pokoju, gdzie położyłam się na łóżku, gdyż nieprzespana noc dawała o sobie znać pojawiającymi się od czasu do czasu, zawrotami głowy. Chwilowy odpoczynek przerwał mi dzwoniący telefon, który natychmiast odebrałam.
- Przeszkadzam? - po drugiej stronie usłyszałam głos Horana.
- Nie, a... stało się coś? - zapytałam zaniepokojona.
- Nie, nie, tylko po prostu chciałem zapytać czy... przyjdziesz na dzisiejszą walkę?
- Uh, co? Nie, przepraszam, Niall, ale nie chcę tego widzieć. Nie chcę widzieć jak po raz kolejny obrywasz w twarz.
- Dzięki, że we mnie wierzysz - mruknął sarkastycznie. - Jeśli uda mi się wygrać to prawdopodobnie będziesz już bezpieczna.
- Och, to dobrze? Zgaduję, że wolałabym... dobra, już nic.
- Powiedz co zaczęłaś - nalegał.
- Nie, to nic ważnego. Um, muszę kończyć - zbyłam go.
- Jasne, na razie, księ... Rosie.
- Um, Niall? Uważaj na siebie, proszę - szepnęłam jeszcze, po czym zakończyłam połączenie.
Zostawiłam go samego.
Samego.
Samego z tymi wszystkimi problemami.
Och, nareszcie do Ciebie dotarło, że nie tylko Ty masz problemy? Postęp.
Bo przecież to nie tak, że Harry niejednokrotnie opowiadał mi jak Niall radzi sobie z zerwaniem, albo raczej jak sobie nie radzi. Wcale.
A ja to ignorowałam.
Ignorowałam to, że robi to wszystko dla mnie.
Ale on Cię w to wpakował, Rosie.
Co nie zmienia faktu, że go kocham i powinnam go wspierać, a nie uciekać i zostawiać go samego.
Jesteś taką ciotą, Clark.
Zawsze nią byłam, huh.
~
Co zrobiłaby każda inna dziewczyna na moim miejscu? Zadzwoniłby po taksówkę i pojechała wspierać miłość swojego życia.
Ale każda inna to nie ja.
Ja znów się poddałam i siedziałam na balkonie spalając już któregoś z kolei papierosa, który miał mnie uspokoić.
I pewnie siedzialabym tak w nieskończoność, gdyby nie jeden telefon, który sprawił, że wróciła dawna Clark.
- Halo? Harry? Co jest? - zasypywałam Stylesa pytaniami.
- Rosie, proszę nie denerwuj się - mówił roztrzęsionym głosem. - N-niall jest w szpitalu w ciężkim stanie i powinnaś przyjechać - wyrzucił m jednym tchu, a ja nie zwracając uwagi na fakt w co jestem ubrana, wybiegłam z domu.
__________________
hey,
przepraszam, że tyle musieliście czekać i mam nadzieję, że nie wyszedł aż taki gniot jak mi się wydaje xx
miłego i spokojnego dnia,
Nelly
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top