#16: no decision is also a decision.
ROSE
Wiecie co boli najbardziej?
Świadomość, że mogliście jakoś zareagować, ale tego nie zrobiliście.
To że nie podejmę żadnej z podanych decyzcji, też jest... pewnego rodzaju decyzją.
Co noc budzę się z tą samą myślą.
Dlaczego widząc wszystko, co dzieje się wokół mnie, nie zareagowałam?
Już zawsze będę tego żałować...
Czy można o czymś takim zapomnieć?
Zgaduję, że nie.
Możesz zakopać to pod grubą warstwą myśli, ale wystarczy nawet jedna sytuacja i wszystko będziesz przeżywać od samego początku i to tysiąc razy mocniej.
Przyzwyczaiłam się do tego, że ludzie w moim życiu pojawiają i znikają, często bez pożegnania, ale... nadal nie mogę nauczyć się tego, że za każdym razem będę czuć większy ból.
Ból, na który nikt, nigdy nie znajdzie lekarstwa...
~
Wyciągnęłam pranie z maszyny i z miską w ręku udałam się na dwór, żeby je powiesić.
Po drodze, zauważyłam, że Theo siedzi w towarzystwie pani Emily i oboje z czegoś się śmieją.
Postanowiłam im nie przeszkadzać, toteż zajęłam się swoją pracą.
W międzyczasie przysłuchiwałam się ich rozmowie, która zeszła na mój temat.
- Pomoże mi w czymś pani? - zapytał czterolatek.
- Tylko nie pani, Theo. Możesz mi mówić nawet po imieniu.
- A... mogę babciu?
- Och, nawet nie wiesz jaka będę szczęśliwa, jeżeli będziesz tak mówić - czule oznajmiła, a ja mimowolnie się uśmiechnęłam.
- Więc, babciu... pomożesz mi w czymś? Chcę, żeby Rosie została moją ciocią, ale taką już na zawsze, czyli żeby była żoną Nialla. Co mam zrobić żeby wzięli ślub?
Wsłuchałam się bardziej w ich rozmowę, bo cóż... stała się "niezwykle interesująca".
- Dziecko, oni wylądują na ślubnym kobiercu szybciej niż się spodziewasz i to bez naszej pomocy - zaśmiała się serdecznie.
Huh, co?
My jesteśmy tylko i wyłącznie, jeżeli w ogóle, przyjaciółmi, albo raczej dobrymi znajomymi.
Poza tym, my nawet nie jesteśmy w pełni dorośli...
Tak bardzo pogrążyłam się w myślach, że nawet nie zauważyłam, kiedy ktoś wszedł do ogrodu przez furtkę, którą jak zwykle zapomniałam zamknąć.
Ta, wiem. Bardzo odpowiedzialne.
Zorientowałam się dopiero, kiedy zakrył mi oczy swoimi ogromnymi dłońmi, więc natychmiast odskoczyłam i zobaczyłam za sobą...
- Harry? Debilu, wystraszyłeś mnie - zaśmiałam się.
- Ups, chciałem Cię odwiedzić, więc wybacz.
- Może. A tak serio, to co Cię do mnie sprowadza?
- Nudzę się - odparł. - Jest piątek, wolne od szkoły, więc za bardzo nie mam co robić.
- A Niall?
- Co, Niall? - nie zrozumiał.
- Twój przyjaciel - przewróciłam oczami. - Gdzie go zgubiłeś?
- Eh, pokłóciliśmy się ostatnio, chociaż w sumie... to nawet nie była kłótnia - wyjaśnił.
- Och, okay. To co chcesz robić?
- Myślałem, że teraz moglibyśmy pójść na lody, czy coś - zaproponował.
- Odpada - stwierdziłam. - Theo jest przeziębiony.
- No to nie wiem - przyznał. - Możemy zostać tutaj i zamówić pizzę.
- Zrobiłam zapiekankę na kolację - uśmiechnęłam się przepraszająco.
- Ej, niszczysz moje marzenia, kobieto - zaśmiał się. - W takim razie, zgódź się chociaż na domówkę, dzisiaj wieczorem.
- Harry...
- Różyczko - pokręcił głową z rozbawieniem. - Nie przyjmuję odmowy.
- No to po co się pytasz? - zachichotałam.
~
- Rose, szybciej! Za dziesięć minut wyjeżdżamy - zakomunikował szatyn.
- No, chwila jeszcze! - krzyknęłam, zakładając bordową spódniczkę, w której zdecydowałam się pójść.
Chwyciłam jeszcze jeansową kurtkę, czarną, skórzaną torebkę i zeszłam na dół.
- Idę na imprezę z Harry'm - poinformowałam panią Emily.
- Dobrze słońce, baw się dobrze - uśmiechnęła się.
- Jakby coś się działo, to proszę dzwonić - oznajmiłam jeszcze, po czym opuściłam salon i zbiegłam na korytarz, gdzie czekał już Harry.
- Wow, świetnie wyglądasz - skomplementował mnie, więc grzecznie mu podziękowałam i zapięłam czarne sztyblety.
Po chwili byliśmy już w samochodzie Harry'ego, który przez całą drogę opowiadał o Zaynie, u którego miała odbyć się impreza.
Z jego opowiadań wynikało, że mulat był całkiem spoko człowiekiem, nie żeby mnie to jakoś interesowało.
Poza tym dowiedziałam się też, że jest gejem, a jego chłopakiem jest niski szatyn o dość nietypowym głosie, czyli Louis.
Kiedy podjechaliśmy pod wskazany adres, zauważyłam sporo ludzi, przez co pokręciłam głową, bo przecież to miała być zwykła domówka...
Gorzej niż na tamtej nie może być, prawda?
Weszliśmy do budynku, gdzie natychmiast powitał nas mulat, Zayn, o ile dobrze pamiętam.
- Hej, jestem Rose - przedstawiłam się.
- Zayn. Rose? Ta Rose, od Horana? - zapytał, a Harry posłał mu piorunujące spojrzenie, którego kompletnie nie zrozumiałam.
Potem poczułam tylko rękę szatyna, oplatającą moją dłoń, bo Harry chciał podejść do kuchni po napoje alkoholowe.
Wzięliśmy po jednym drinku i udaliśmy się z powrotem do salonu, w poszukiwaniu znajomych twarzy.
Przyznaję, że patrzyłam jedynie pod nogi, żeby o nic się nie potknąć, co było błędem, bo w pewnym momencie poczułam na sobie mokrą ciecz.
Podniosłam wzrok i zobaczyłam... Nialla, który wymruczał ciche "sorry" i poszedł sobie dalej.
Ach, więc teraz się ignorujemy.
Po drodze, zgubiłam też oczywiście Harry'ego, a jedyną w miarę znajomą osobą w pobliżu był Malik.
- Um, Zayn? Mógłbyś mi pokazać gdzie jest łazienka? - zapytałam cicho.
- Jasne. Stało się coś?
- Taki jeden kutas wylał na mnie drinka, więc zgaduję, że muszę to jakoś zetrzeć - wyjaśniłam, na co skinął głową, po czym pokazał mi gdzie znajduje się, szukany przeze mnie pokój.
W jakimś stopniu pozbyłam się plamy powstałej na szarym swetrze, ale niestety nie wszystko dało się usunąć.
Spryskałam się malinową mgiełką, żeby zapach alkoholu nie był aż tak wyczuwalny i wyszłam z pomieszczenia w poszukiwaniu Stylesa.
Już miałam do niego podejść, jednak zrezygnowałam z tego, widząc, że rozmawia z Horanem.
Postanowiłam, że wyjdę na dwór, żeby zaczerpnąć świeżego powietrza i przy okazji zapalić.
Na zewnątrz nie było jakoś specjalnie dużo ludzi, a jeżeli już to jakieś pary zaliczające sesję obściskiwania.
Nie zwracałam na nich uwagi i po prostu dalej delektowałam się smakiem nikotyny, przyjemnie łaskoczącej mój przełyk.
To była właśnie jedna z tych chwil wyłączenia się od tego wszystkiego co mnie otaczało, chwila ukojenia i spokoju.
Może to złe, ale odkąd to się wydarzyło, tylko papierosy dawały mi chwilę wytchnienia, oprócz muzyki rzecz jasna.
Zgasiłam niedopałek i wrzuciłam go do popielniczki, po czym wróciłam do domu.
Nie było nawet 10 PM. i impreza miała dopiero wkraczać w decydującą fazę, ale jakoś się tym nie przejmowałam. Po prostu chciałam się czegoś napić i zapomnieć o wszystkim, nie martwiąc się o konsekwencje.
Po prostu mam dość użalania się nad sobą.
Jestem już dużą dziewczynką i muszę sobie sama poradzić, nawet na imprezie...
Wypiłam trzy szklanki whiskey z colą i zdecydowałam, że to chyba pora, żeby odnaleźć Hazzę, ale wypity alkohol powoli zaczynał krążyć w moich żyłach, co sprawiło, że nie miałam na nic siły, więc usiadłam przy ladzie i wyjęłam swój telefon, żeby przeglądnąć tumblra.
W końcu zdecydowałam się, napisać do Harry'ego.
Rose: Gdzie jesteś?
Harry: W salonie, gramy w butelkę. Dołączysz? xx
Szczerze? Miałam ochotę dołączyć, bo dlaczego nie.
Przecież nikt mi nie zabroni i mogę robić co chcę.
Poza tym, to tylko głupia butelka, najwyżej się z kimś pocałuję i tyle.
Rose: Już idę x
Podniosłam się z krzesła i szybkim krokiem przemieściłam się do salonu, gdzie rzeczywiście ułożyło się dość spore kółko grających.
- Można się dołączyć? - zapytałam w nagłym przypływie odwagi.
- Jasne - uśmiechnął się Zayn, więc usiadłam obok niego i jakiejś szatynki.
Oczywiście nie mogło tam zabraknąć Nialla, który szepnął coś na ucho chłopakowi, który na pierwszy rzut oka, kompletnie tu nie pasował, bo był niesamowicie uroczy.
Po kilku próbach butelka w końcu padła na mnie, ale nie byłam tym faktem jakoś bardzo zaskoczona, więc nie miałam problemu z odpowiedzią.
- Wyzwanie - zdecydowałam.
- Pocałuj Malika - powiedziała blondynka z zielonymi oczami.
Być może to przez spożyty alkohol, a może i dlatego, że chciałam sobie coś udowodnić, bez oporu podeszłam do mulata i stając na palcach musnęłam jego usta, a on oddał pocałunek, który był naprawdę przyjemny.
Nie mogłam uwierzyć, że całuję się z gejem, to było dla mnie coś zupełnie nowego.
Kiedy skończyliśmy lekko się uśmiechnęłam i wróciłam na swoje miejsce, po drodze szybko przepraszając Louisa, który miał minę, jakby chciał mnie co najmniej zabić.
Dwie kolejki później padło na Nialla, który bez wahania wybrał wyzwanie, a tym był szybki numerek z rudą lalą siedzącą obok niego.
Mógł się nie zgodzić, ale oczywiście uśmiechnął się bezczelnie i popatrzył mi prosto w oczy, po czym pociągnął za rękę dziewczynę i poszli do łazienki.
Byłam zła?
Nah, ja byłam po prostu upokorzona, choć nie powinnam.
No i poczułam się też zignorowana, o tak.
Po 15 minutach wrócili, ona z rozwalonymi włosami, a on z zaróżowionymi policzkami.
Już na pierwszy rzut oka było widać, że się pieprzyli.
Nie, wcale nie jestem zazdrosna o tego kutasa, wcale!
Na serio nie jestem.
Stwierdziłam jednak, że nie dam mu tej satysfakcji i nie odejdę z gry, a wręcz przeciwnie.
Doskonale wiedziałam, że Niall zrobił to specjalnie, więc postanowiłam pobawić się w jego grę.
Kiedy butelka po raz kolejny wskazała na mnie, znowu wybrałam wyzwanie, które, o ironio, miała mi zadać rudowłosa dziwka, która pieprzyła się wcześniej z Niallem.
- Nialler jest dzisiaj niewyżyty, więc oddaję go w twoje ręce, cnotko - zaakcentowała ostatnie słowo. - Szybki numerek - uśmiechnęła się sarkastycznie, a ja wypuściłam się z siebie nerwowy śmiech.
Wpadłam, nie?
~~~
cześć żuczki!
mam nadzieję, że u Was wszystko okay i, że macie przy sobie prawdziwych przyjaciół, a nie tych, którzy są tylko wtedy kiedy coś od nas potrzebują
pamiętajcie, że zawsze możecie do mnie napisać, a ja postaram się Wam pomóc :)
zapraszam Was do kochanej nnatif na nowe ffs!
zajrzyjcie koniecznie 💞
miłego tygodnia!
bye, Nelly xx
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top