Rozdział 5:

Nastał czas wątpliwości.

Niby dostałam to, co chciałam, ale...

Czy mogę? Czy na pewno chcę?

Nie wiem. Jasna cholera, naprawdę nie wiem.

Myśląc gorączkowo, obracałam bilet w dłoni. Moja wejściówka do poznania kogoś ważnego.

Nareszcie mama się zgodziła i przez pierwszy dzień naprawdę się cieszyłam, ale potem nastał czas wątpliwości.

Kurczę, naprawdę chciałam poznać tatę. Ale co jeśli okaże się dupkiem? Nie wpuści mnie nawet do domu?

Niby mama zapewniała, że to złoty człowiek, ale...

No i ninja. Polubiłam ich, a jeśli teraz zniknę, już nie będzie mi dane kiedykolwiek jeszcze się z nimi przyjaźnić. Może to trochę głupio zabrzmi, ale kocham się w Kaiu i boli mnie to, że nie odzywaliśmy się do siebie tydzień.

Chciałam wykonać pierwszy krok, ale czy to by przypadkiem nie było narzucanie się? Kai się obraził, bo go poniżyłam.

Z nudów, późną nocą postanowiłam wejść na skype'a i wyszukać go. No i nie znalazłam, bo oczywiście nie ma konta. Czy on w ogóle akceptuje jakąś technologię oprócz starego telefonu, którym możnaby rozłupywać cegły?

No nic, nie zniechęcałam się i wyszukiwałam imiona kolejnych ninja. Cole - nie, Zane - nie (a to dziwne, nindroid i skype'a nie ma!).

Za to znalazłam Lloyda. Postanowiłam zaryzykować i dodać go do kontaktów.

Ku mojemu zdziwieniu, zaakceptował bardzo szybko.

I nim cokolwiek zdążyłam zrobić, zadzwonił do mnie.

Przez krótką chwilę się zastanawiałam czy odebrać. Ale w końcu raz się żyje, nie?

Ostrożnie najechałam na zieloną słuchawkę i kliknęłam. Na ekranie pojawiła się zmęczona twarz Lloyda w kapturze.

- Jest środek nocy, a ty dodajesz mnie do kontaktów - zaśmiał się.

- Powinieneś pójść spać po wieczorynce - odgryzłam się.

- Wcale nie jestem aż taki młody. - Odgarnął grzywkę z czoła. - Jestem tylko rok młodszy od ciebie.

- Skąd wiesz, ile mam lat?

- Od czasu twojej wizyty Kai zabarykadował się w pokoju i rozmawia tylko ze mną. Sporo o tobie opowiadał.

- Nie znalazł sobie już nowej dziewczyny? Ponoć tak łatwo mu to przychodzi. - Posłałam krzywe spojrzenie w kamerę.

- Nie tym razem, za bardzo się załamał, bo się nie zgodziłaś.

- Też mi coś! Nie zgodziłam się, bo nie chciałam karmić jego ego. Może dla odmiany zabłysnąłby czymś innym niż urodą, na przykład wiedzą.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top