Rozdział 4: Miłość
Zapukałam do drzwi i cofnęłam się dwa kroki. Poczułam, jak szybko biło moje serce. Wytarłam spocone dłonie o dżinsy.
Cholera, naprawdę się bałam.
Musiał mnie zaprosić? Koniecznie, oczywiście. Bo przecież nie zna innych dziewczyn. I lubi mnie wkurzać.
Nikt nie otwierał, więc ponownie zapukałam, tym razem nieco głośniej. W końcu klamka się ruszyła, a ja ujrzałam w progu Lloyda z markotną miną.
- Hej! - Uśmiechnęłam się do niego. - Jest Kai? Bo ja do niego przy...
Zamknął mi drzwi przed nosem. Otworzyłam usta ze zdziwienia, ale po chwili wzruszyłam ramionami sama do siebie. Jeden żenujący wieczór mniej.
Ruszyłam więc do domu. Po co się dobijać do kogoś, kto nie chce mnie widzieć. Pff.
Uszłam ledwo pięć metrów, a już usłyszałam za sobą wołanie.
- Caroline! Czekaj!
Odwróciłam się i zobaczyłam Kaia.
- O co chodzi? - zapytałam.
- Wiesz... Lloyd cię chyba nie lubi.
- Skąd takie wnioski?
Czerwony ninja uśmiechnął się cwaniacko.
- Kiedy zapytałem, kto pukał, odpowiedział "ta szmata".
Zaczęłam bić go torebką.
- Ała, ała, Caroline, stop! - jęczał.
- Dobra. Ale przestań kłamać - zarządałam.
- Kiedy ja nie kłamię! Dobra, nieważne, chodź do domu, bo tu zmarzniesz.
Weszliśmy więc do budynku. Ładnie się urządzili. Skromny przedpokój, zaraz po nim salon z pokaźnym telewizorem, większy ekran widziałam chyba tylko w kinie. No i nie mogłam nie zauważyć innych towarzyszy. Lloyd siedział z kapturem na głowie i miał słuchawki w uszach. Tuż obok był niebieski ninja, Jay, jeśli dobrze pamiętam. Grał na play station razem z czarnym ninją, który starał się jednocześnie wciskać przyciski i jeść chipsy. W kącie zauważyłam jakąś nieznaną mi dziewczynę, która czytała książkę.
Kai podszedł do gniazdka i odłączył kabel od telewizora.
- Hej! - krzyknął mistrz ziemi z pełnymi ustami.
- Chciałem wam kogoś przedstawić - oświadczył czerwony ninja. - Oto Caroline, moja dziewczyna.
- Co?! - wydarłam się. - Od kiedy?!
- Od teraz. - Wzruszył ramionami.
Lloyd wyjął słuchawki z uszu, nagle zainteresowany. Dziewczyna z kątku pokoju nawet nie oderwała się od czytania, jakby to była codzienność. Ninja, którym dopiero co przerwano grę, nadal siedzieli naburmuszeni, ale najwidoczniej czekali na rozwój sytuacji.
- Chyba śnisz! My... My byliśmy przyjaciółmi i było w porządku!
- Ale ja się w tobie zakochałem! Nie mów, że ty we mnie nie!
Przez chwilę zastanawiałam się nad jego słowami, co najwidoczniej go ucieszyło.
- A ja... Ja nie wiem! Daj mi spokój.
- Cholera, Caroline, miałaś powiedzieć, że tak! - Nagle odezwał się Jay. - Nie możesz być wiecznie niezdecydowana, bo zakład mój i Cole'a pójdzie w pizdu!
- Co ja ci mówiłam o brzydkim słownictwie? - Dziewczyna czytająca książkę przyłączyła się do dyskusji.
Dom wariatów. Jay, dziewczyna i Kai żywo rozmawiali o miłości i przekleństwach, Cole oglądał to pożerając chipsy, a Lloyd znowu włożył słuchawki do uszu.
Postanowiłam się wymknąć. Jednak zamiast do wyjścia trafiłam do kuchni, gdzie urzędował jakiś robot. A, no tak! Przecież to tytanowy ninja, Zane!
- Dobry wieczór! - przywitał się z uśmiechem na ustach.
Wycofałam się, nieco speszona.
- Ach, nie bój się! Nowa dziewczyna Kaia, tak?
- Nie - burknęłam. - Jesteśmy przyjaciółmi. Tylko przyjaciółmi.
- Przynajmniej ty nie dałaś mu się omamić - westchnął i kontynuował gotowanie.
- Co to znaczy? - zapytałam, zaciekawiona.
- Kai miał wiele dziewczyn. A mówiąc wiele, mam na myśli bardzo dużo.
- Załapałam - wymamrotałam. - I co się z nimi działo?
- Kiedy nareszcie dostrzegały jego prawdziwą naturę, rzucały go.
- Jaką... Jaką prawdziwą naturę?
Bił je? Gwałcił? Okradał? Coraz bardziej się bałam.
- Po prostu jest, tak zwanym, frajerem. Nie widzi nic poza czubkiem własnego nosa. Myśli, że wszyscy go kochają, że jest niesamowity i wspaniały... Oczywiście, jest niesamowity, sam w wielu momentach go podziwiałem. Jednak... Te dziewczyny miały inny tok myślenia.
- Jejku, Zane, przestraszyłeś mnie, myślałam, że chodzi o coś gorszego. Ja nie jestem taka, jak inne dziewczyny.
- Zauważyłem - wtrącił, uśmiechając się.
- Wiem, że Kai jest samolubny, ale nie mogłam się w nim nie zakochać. Po prostu nie. Jest wspaniały, pomimo tej wielkiej wady. No i te włosy! Czy ktoś mu kiedyś powiedział, używa zdecydowanie za dużo żelu? To wcale nie jest estetyczne!
- Byłabyś idealną dziewczyną dla Kaia. - Zauważył mistrz lodu. - Może nareszcie by się zmienił?
- Nie wiem, Zane, naprawdę. To skomplikowane.
- No nic. - Westchnął. - Kolacja gotowa! Zjesz z nami?
- Tak. Do domu daleka droga, a umieram z głodu - przyznałam, łapiąc się za brzuch.
Do kuchni zaczęli schodzić się ninja. Zjedliśmy w spokoju, chociaż dało się wykryć napięcie pomiędzy mną i Kaiem. No i Lloyd też krzywo na mnie spoglądał. Zastanawiało mnie, o co się obraził.
Po kolacji, kiedy ja i tajemnicza dziewczyna zbierałyśmy naczynia, zaczęłam rozmowę.
- Jak masz na imię? - zapytałam.
- Nya. - Uśmiechnęła się promiennie. - Jestem siostrą Kaia.
Jak mogłam tego nie zauważyć? Takie podobne rysy twarzy!
- Zauważyłam, że lubisz czytać. Co to była za powieść?
- Papierowe miasta Johna Greena.
- O, uwielbiam ją!
Potem rozmawiałyśmy chwilę o twórczości tego pisarza, ale w końcu musiałam wrócić do domu. Pożegnałam się z ninjami i już miałam wychodzić, ale poczułam, że ktoś łapie mnie za ramię.
- Lloyd? - Zdziwiłam się.
- Ja... Chciałem przeprosić - wyznał, naprawdę skruszony.
- Przecież nic się nie stało! - Uśmiechnęłam się.
- Po prostu myślałem, że jesteś kolejną dziunią Kaia, a okazałaś się naprawdę w porządku.
Wzruszyło mnie to wyznanie, ale nic nie powiedziałam, tylko ciągle się szczerzyłam.
- Do zobaczenia, Lloyd!
- Do zobaczenia, Caroline.
~~~
Czy mi się zdaje, czy mój styl pisania troszkę się zmienił? A może to przez brak weny? Nie wiem.
No cóż, jest rozdział, cieszcie się, o ile ktokolwiek jeszcze to czyta.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top