#27 Wszystko się ułoży..
Dylan
Moment, w którym dziewczyna straciła przytomność, był ułamkiem sekundy. Szybko złapałem brązowooką w ramiona. Zdezorientowany nie wiedziałem, co się dzieje. Zabrałem dziewczynę na ręce i w szybkim tempie ruszyłem na pogotowie. Może i zwykłe omdlenie, lecz coś podpowiadało mi, że muszę tak zrobić.
- Mogę jechać z tobą ? - zapytała blondynka, a w jej oczach widziałem zmartwienie.
Nie odpowiedziałem nic, tylko lekko kiwnąłem głową. Wiedziałem, że Mia nie będzie zadowolona z tego, że zabieram ją ze sobą, lecz w tym momencie jej zdrowie było najważniejsze. Położyłem dziewczynę na tylne siedzenia, a obok niej usiadła Amber, która pilnowała, żeby dziewczynie nie stała się krzywda przy najbliższym zakręcie. Wsiadłem za kierownicę i z piskiem opon ruszyłem w stronę szpitala. Po mojej głowie chodziły straszne myśli, ale próbowałem być opanowany. Cały czas dziewczynie nie odzyskiwała przytomności, lecz puls był odczuwalny. Po paru minutach byliśmy na izbie przyjęć, gdzie lekarz szybko zabrał dziewczynę i kazał uzupełnić jej dane. Wziąłem torebkę dziewczyny i wyciągnąłem dokumenty, z których wyleciała średniej wielkości karteczka.
Zdezorientowany, popatrzyłem na nią i otworzyłem.
Nie wiem, czy to była dobra decyzja, czy nie, ale moja mina podczas czytania tych małych literek wyrażała wszystko. Smutek, żal, zdenerwowanie. Kompletnie nie wiedziałem co mam robić. Jeden papierek, a zniszczył całe moje życie. W tym momencie nie wiedziałem, czy śmiać się, czy płakać.
- Kurwa mać - przekląłem pod nosem.
Podejrzenie przewlekłej białaczki szpikowej..
- Co się stało ? - zapytała blondynka, która siedziała obok mnie.
- Pierdolone życie jest pasmem niepowodzeń.. Nie mogę Amber, przepraszam - powiedziałem, oddając dziewczynie, torebkę brązowookiej i ruszając w stronę wyjścia.
Za sobą słyszałem głosy dziewczyny, lecz w tamtym momencie było mi wszystko jedno. Nie miałem siły siedzieć tam i uświadamiać sobie, że ona jest chora. Ma białaczkę chorobę, z którą rzadko kto wygrywa.
Wsiadłem do samochodu i ruszyłem prosto przed siebie. Moje myśli krążyły tylko wokoło jej choroby. Pierdolone życie najpierw wypadek Davida i jego śmierć, a teraz pierdolona choroba. Czemu życie tak lubi wszystko pieprzyć. Wysiadłem koło baru, do którego zawsze chodziliśmy z Davidem i w którym zawsze można było mnie znaleźć cztery lata temu.
- Witam, dawno Cię tutaj nie było - słyszę głos barmana, którego znam bardzo dobrze.
- Siema, dawaj coś mocnego i jak najwięcej - mówię, a mężczyzna robi kwaśną minę.
- Dylan to nie jest.. - zaczyna, lecz od razu mu przerywam.
- Nie pierdol mi tutaj tylko dawaj wódkę - powiedziałem, a chłopak podniósł ręce w geście obronnym.
Już po chwili mój kieliszek był napełniony. Wypiłem alkohol, który lekko podrażnił moje gardło i poprosiłem o dolewkę. Sam nie wiem co mam teraz zrobić. Kocham ją nad życie i wiem, że jest to ta jedyna, ale ja nie przeżyję, gdy ona po prostu umrze. Już straciłem jedną osobę, na której mi w cholerę zależało, nie chcę tracić kolejnej.
- Nie zalewaj smutków - powiedziała osoba obok mnie.
- Co ? - zapytałem zdziwiony, patrząc w tamtą stronę, a moim oczom ukazał się mężczyzna nie wiele starszy ode mnie o czarnych jak smoła oczach.
- Nie zalewaj smutków, bo życie jest za krótkie żeby tylko pić - powiedział mężczyzna, siedzący obok mnie.
- A Ciebie to obchodzi bo ? - zapytałem, a chłopak się uśmiechnął.
- Bo Ona Cię teraz potrzebuje, a chyba nie chcesz skończyć jak swój przyjaciel ? - zapytał mężczyzna, a ja popatrzyłem na niego zdziwiony.
- Skąd wiesz ? - zapytałem.
- Byłem na pogrzebie twojego przyjaciela i widziałem jak zemdlała - powiedział nie wzruszony.
- Czekaj.. Skąd ty ją znasz ? - zadałem kolejne pytanie nie rozumiejąc nic.
- Cztery lata temu, Hawaje.. Nasze spotkanie, siedzenie na plaży i twoje myśli, że niby jesteśmy razem - powiedział mężczyzna, a ja wiedziałem już o co chodzi.
Jack - chłopak o ciemnych włosach i czarnych oczach. Pamiętam bardzo dobrze, jak byłem zazdrosny o niego, gdy przyłapałem ich na pocałunku i później w pokoju. Myślałem, że są razem, lecz nic takiego nie miało miejsca.
- Co ty tutaj robisz ? - zapytałem, wypijając kolejną partię alkoholu.
- Jestem tutaj szefem. Jedź do niej i nie zostawiaj jej w złych sytuacjach samej, bo później będziesz żałować - powiedział mężczyzna, po czym wstał i ruszył w stronę drzwi wyjściowych.
Jego słowa były prawdziwe. Ma racje, nie powinienem jej tam zostawiać tak samej bezbronnej. Jestem pieprznym idiotą. Wstałem i uregulowałem rachunek. Wypiłem nie dużo, dlatego też uznałem, że nic się nie stanie, gdy pojadę samochodem. Wsiadłem do samochodu i ruszyłem w stronę szpitala tak szybko, jak tylko potrafiłem. Po paru minutach bez szwanku wjechałem na parking przed szpitalem. Wysiadłem z samochodu i szybkim tempem pobiegłem w stronę wejścia. Na całe szczęście po tym, jak wbiegłem na pierwsze piętro, zauważyłem Amber siedzącą na krześle.
- Amber, co z nią? - zapytałem, a dziewczyna popatrzyła na mnie wkurzona.
- Gdzie ty byłeś debilu ! - krzyknęła cicho, ponieważ pora była już późna.
- Nie ważne, z Mią wszystko w porządku ? - zapytałem, a dziewczyna zmarszczyła brwi.
- Piłeś.. Tylko nie mów że jechałeś pijany samochodem - powiedziała dziewczyna.
- Oj to nie jest ważne, powiedz co jest z Mią do cholery ! - powiedziałem, a dziewczyna westchnęła.
- Obudziła się nie dawno, teraz ma robione badania - oznajmiła .
- Pani Amber ? - zapytał lekarz - O i narzeczony się znalazł - powiedział patrząc na mnie.
- Coś wiadomo ? - zapytałem zdenerwowany.
- Pańska narzeczona ma bardzo słaby organizm podatny na choroby i wirusy, a z tego co wiem to państwo przylecieli dopiero z Nowego Jorku, co powoduje zmianę i dlatego pani Mia jest osłabiona - wyjaśnił lekarz.
- A co z białaczką ? - zapytałem zdenerwowany.
- Przepraszam co ? - zapytał zdezorientowany lekarz.
- Bo w Nowym Jorku wykryto u niej przewlekłą białaczkę szpikową, chodzi mi o to jak ją wyleczyć - powiedziałem, a lekarz patrzył na mnie zdziwiony.
- Zrobiliśmy badania i pańska narzeczona nie ma żadnej białaczki. Jest zdrowa tylko jej organizm jest podatny na choroby - wyjaśnił lekarz, a ja nie wierzyłem w to co słyszę.
- Mogę się z nią zobaczyć ?- zapytałem.
- Tak, tylko osobno - powiedział mężczyzna, a ja szybko podziękowałem i wszedłem do sali w której leżała moja księżniczka.
W tamtym momencie w końcu uwierzyłem, że jest szansa aby wszystko wyszło na prosto. Żebyśmy w końcu byli szczęśliwi.. Razem.
- Kochanie.. - szepnąłem, gdy dziewczyna odwróciła głowę w moją stronę
- Dylan.. - powiedziała lekko za chrypniętym głosem.
- Kochanie, przepraszam.. Spanikowałem, jak dowiedziałem się, że jesteś chora nie mogłem przyswoić tego do wiadomości, wolałem jechać się upić i nie myśleć, ale nie potrafiłem zachlać się. Spotkałem Jack'a, on dał mi do myślenia. Kocham Cię skarbie i obiecuję, że mimo wszystko będę przy tobie - powiedziałem, a po policzku dziewczyny spłynęła pojedyncza łza którą szybko starłem.
- Jestem zdrowa. Dylan nawet nie wiesz jak mi było ciężko, chciałam Ci powiedzieć, ale nie potrafiłam myślałam, że lepiej będzie, gdy to zataję. Kocham Cię i sama nie wiem jak bym zareagowała gdybym dowiedziała się w taki sposób jak ty. Przepraszam. - powiedziała dziewczyna, a ja pokiwałem głową na boki.
- Nie masz za co przepraszać skarbie. Wiem że to nie odpowiedni moment, ale czy chciałabyś być moją jedyną miłością na zawsze ? - zapytałem, a dziewczyna przytaknęła.
- Tak - powiedziała, a nasze usta się złączyły.
***
Hej kochani ! Co sądzicie ? Mia jest zdrowa, a pomyłki w badaniach się zdarzają ! Kto się cieszy że Dylan i Mia w końcu są razem ? Dawajcie znać jak wam się podoba ! Do następnego, buziaki :*
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top