#24 Kiedyś przyjdzie taki moment, że powiem Ci wszystko.
Siedziałam jak sparaliżowana, każde słowo wypowiedziane przez lekarkę dochodziło do mnie w zwolnionym tempie, jak przez mgłę. Nie mogłam uwierzyć, dlaczego wszystko w moim życiu tak nagle się psuło. Zdrada przyjaciółki, zerwanie z Archiem i do tego wszystkiego choroba.
Czy moje życie grało ze mną w ciuciubabkę ?
Byłam chora i to nie na jakąś grypę czy inne mało istotne gówno. Zachorowałam na białaczkę. Moje życie nagle się zatrzymało, a myśli krążyły tylko i wyłącznie wokół tej informacji.
- Mia, spokojnie, wszystko musimy jeszcze potwierdzić kolejną serią badań, tylko musisz się zgodzić, a ja już Ci wypisuje skierowanie do szpitala - powiedziała kobieta, wyciągając kartkę i przybijając pieczątki.
- To dla mnie za dużo - stwierdziłam, patrząc na białą ścianę, która była nagle tak bardzo interesująca.
- Rozumiem Cię, Mia. Nie załamuj się. Zgłoś się jak najszybciej do szpitala. Choroba została, wykryta dość wcześnie, dlatego masz duże szanse na wyzdrowienie. Musisz walczyć - powiedziała kobieta, dając mi kartkę ze skierowaniem do szpitala.
Popatrzyłam, na skrawek papieru i przytaknęłam. Podziękowałam kobiecie i wyszłam. Opuszczając ośrodek, czułam się okropnie, moje emocje były nieokreślone, a ja sama czułam się, jakbym dostała w twarz od losu.
Wsiadłam do samochodu i patrzyłam bez celu przed siebie.
- Mia, wszystko dobrze ? - zapytał chłopak, a ja cicho westchnęłam.
- Jedź - powiedziałam spokojnie, lecz chłopak nie dawał za wygraną.
- Co się stało - chłopak drążył temat, co wcale mi się nie podobało.
- Jedź, do kurwy - krzyknęłam wściekła, a chłopak już po chwili odpalił samochód i ruszył w stronę domu.
Przez całą drogę nie odezwałam się ani słowem, tak jak brunet, który co jakiś czas zerkał w moją stronę. Po moich myślach wciąż chodziły słowa lekarki, "Ma pani przewlekłą białaczkę szpikową", " Możliwe, że będzie potrzebny przeszczep", " Musimy zrobić dodatkowe badania". Te myśli nie dawały mi spokoju. Czyli tak czuje się osoba chora? Jak gówno? Czy tylko ja mam takie samopoczucie.
Samochód zahamował, co wybudziło mnie z zamyśleń, a ja zdałam sobie sprawę, że stoimy już przed domem moich rodziców. Otworzyłam drzwi i nie czekając na chłopaka, ruszyłam prosto przed siebie. Olewając, wszystkie pytania mojej matki i ojczyma, po prostu pobiegłam do pokoju. W tamtej chwili potrzebowałam samotności. Usiadłam na łóżku i przykryłam się kocem pod sam czubek nosa. Nie chciałam zacząć płakać, bo uznałam, że to i tak jest bez sensu. Łzy pokazują, jak słabi jesteśmy, a ja nie chciałam nikomu pokazywać, że wszystko się spieprzyło, że w środku się rozsypywałam. Co mi z tego, że pokażę, jak słaba jestem, to nie da mi zdrowia, tylko litości ze strony innych, a tego nie chcę. Nie potrzebuję, żeby ktokolwiek się nade mną litował. Bo litowanie się i mówienie, że wszystko będzie dobrze, jest chuja warte i tylko jeszcze bardziej dołuje. Teraz musiałam przemyśleć, czy leczyć się i dawać sobie złudne, nadzieję na wyzdrowienie, czy lepiej żyć pełnią życia i po prostu umierać powoli ? Kompletnie nie wiedziałam co mam zrobić. Potrzebowałabym rady osoby drugiej, która by mi doradziła, kiedyś tą osobą była Amber, to ona byłą powierniczką moich wszystkich problemów i zmartwień, a teraz już jej nie ma, już nie ma tej przyjaźni, która była czymś naprawdę cudownym. Dylan odpadał na pierwszym miejscu, tak jak David, a nie wspomnę już o moich rodzicach. Jedyną osobą, która jeszcze przychodziła, mi na myśl była, Jass, która mimo swojego szalonego stylu bycia potrafiłaby mi doradzić.
- Mia, nie wiem, o co Ci chodzi i czy zrobiłem coś źle, ale martwię się.. Proszę, powiedz, co się dzieje - powiedział chłopak, który nie wiem, skąd pojawił się w pokoju.
- Nic się nie stało - odpowiedziałam, a chłopak westchnął.
- Kochanie, jeśli jesteś z nim w ciąży, to powiedz - wyznał chłopak, a ja popatrzyłam na niego zdezorientowana.
- Co ? - zapytałam, zdziwiona.
- Jeśli jesteś w ciąży z Archiem powiedz, wychowamy je razem - powiedział chłopak, głaszcząc moją rękę, a ja nie wiedziałam co odpowiedzieć.
- Dylan, ja nie jestem w żadnej ciąży z Archiem, ale uwierz wolałabym być już w ciąży niż... a nie ważne, nie zgaduj - powiedziałam, a chłopak przytaknął.
- Mia, zawsze możesz na mnie liczyć i chcę żebyś wiedziała, że nie ważne co by się działo, zawsze będę przy tobie - powiedział chłopak, całując mnie w czoło.
- Kiedyś przyjdzie taki moment, że powiem Ci wszystko - powiedziałam, patrząc na zdjęcie, które leżało na burku.
Zdjęcie, które przedstawiało paczkę przyjaciół wesołą i uśmiechniętą. Fotografia ta została zrobiona na Hawajach, pieprzone cztery lata temu. Byliśmy tak szczęśliwi, tacy bezproblemowi i uśmiechnięci. Niestety co dobre kiedyś się kończy, teraz wszystko było inne. David zapewne topił swoje smutki w kolejnej butelce alkoholu, Dylan był blisko i próbował naprawiać swoje błędy z przeszłości, Amber nie należała już do naszej paczki, a ja.. Byłam chora. Wszystko się zmieniło, odwróciło o sto osiemdziesiąt stopni i już nigdy nie wróci do swojego pierwotnego stanu, a my już nigdy nie będziemy tą samą paczką nastolatków, bez problemów.
- Idę się przejść - powiedziałam i czym szybciej ruszyłam w miejsce, które od początku przyjazdu do Nowego Jorku było moim schronieniem. Do miejsca, które miało w sobie pewną magię.
Szłam przed siebie, stawiając jeden krok za drugim. Co chwilę obok mnie przejeżdżały samochody z dużą prędkością. Ludzie żyli pełną życia, a raczej takie były stereotypy. Tak naprawdę każdy z nas skupia się tylko na pracy i pieniądzach, na tych mało ważnych rzeczach. Wciąż w tej monotonii zapominamy o ważnych sprawach. Czemu większa część populacji po prostu skupia się na pracy, a nie na rodzinie ? Wiem bardzo dobrze, że pieniądze są potrzebne, ale myślmy o rzeczach ważnych jak dom i kochająca rodzina. Co mi z tego, że będę bogata, skoro zaniedbuję rodzinę i przez to mogę ją stracić. Szczęścia nie kupimy za pieniądze tak jak miłości, czy zdrowia. Ludzie podążają za pieniędzmi, bogactwem, lecz kiedyś za parę lat się obudzimy i będziemy żałować, że nie żyliśmy pełną życia. Tylko żebyśmy się nie obudzili za późno.
Usiadłam na skałce obok niewielkiego jeziorka, które było moim miejscem, gdzie mogłam siedzieć godzinami. Przychodziłam tu, gdy płakałam dzień w dzień za miłością mojego życia, gdy miałam jakikolwiek problem, zawsze przychodziłam w to miejsce, które było oddalone od ludzi i problemów. Mimo tego, że robiło się już dość ciemno i zarazem chłodno to ani trochę nie marzyło mi się wracać do domu, gdzie każdy pytałby się, o to, co się stało i dlaczego się tak zachowuję. Mimo że powinnam, powiedzieć co się dzieje, to nie miałam na to sił i ochoty, szczególnie nie teraz.
Siedziałam tak, a po moich myślach wciąż krążyła ona - moja przyjaciółka, przez którą czułam się oszukana i zdradzona. Tęskniłam za nią cholernie i to tak bardzo, że mimo to chciałam do niej zadzwonić i powiedzieć o chorobie, po prostu się zwierzyć, ale nie mogłam. Mimo tego, co mi zrobiła, nie potrafiłam tak po prostu przekreślić paru lat przyjaźni i mimo że musiałam, to nie przychodziło mi to z łatwością. Westchnęłam na samą wzmiankę o niej i wstałam, patrząc w przestrzeń. Sięgnęłam do kieszeni, gdzie znajdował się mój telefon i najzwyczajniej w świecie go wyciągnęłam. Po odblokowaniu pierwsze co rzuciło mi się w oczy to milion pięćset sto dziewięćset nieodebranych połączeń od kobiety zwanej moją matką, co świadczyło o tym, że jak wrócę. To będzie miała pretensje o to, że nie odbierałam telefonu. Przegryzłam wnętrze policzka i uznałam, że najlepszym pomysłem będzie zadzwonienie do Jass, która zapewne nie będzie nic robić i pomoże mi w tej sytuacji. Już po dwóch sygnałach usłyszałam śmiech dziewczyny, niestety jej humor ani trochę mi się nie udzielił.
- Mia ?! W końcu dzwonisz ! Opowiadaj jak tak ? - zapytała wesoło dziewczyna, na co westchnęłam.
- Jass, nie będę obijać w bawełnę, masz czas ? - spytałam, a dziewczyna momentalnie spoważniała.
- Tak, gdzie się spotykamy ? - zapytała rudowłosa.
- Za dwadzieścia minut w Retro Cafe - powiedziałam, a dziewczyna przytaknęła.
- Do późnej - powiedziała dziewczyna, po czym się rozłączyła, a ja ruszyłam spokojnym tempem w stronę kawiarni..
***
Hej kochani ! Dziś zdecydowanie więcej przemyśleń. Przez długi czas zastanawiałam się czy dodać ten rozdział, czy lepiej będzie go nie dodawać. Główna bohaterka którą jest Mia w jakiś stopniu przypomina mnie i dlatego też ciężko jest mi pisać przemyślenia. Mimo to mam nadzieję, że rozdział wam się podoba.
Kochani mam prośbę, bo nie mogę się zdecydować! Która okładka ma zostać ?
Dwajcie znać która wam się bardziej podoba! Kocham Was, buziaki 😘💓
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top