Two ☆
Obudziłem się rano czując dziwne łaskotanie w dolnych partiach ciała. Z jednej strony było dość przyjemnie, ale jednak nie wiedziałem CO lub KTO powoduje to. Momentalnie uniosłem głowę do góry, chcąc zobaczyć sprawcę, ale szybko tego pożałowałem. Tak szybko jak się podniosłem, tak szybko opadłem z powrotem na łóżko z przeraźliwym bólem, roznoszący moją czaszkę.
- Ała.. Chen, co Ty robisz.. - mruknąłem, trzymając się dłońmi głowy i starając się jeszcze raz, ale bardzo powoli podnieść.
- Jaki kurwa Chen ja się pytam!? - usłyszałem dziwny, nieznajomy głos, na co tylko zmarszczyłem brwi i nie zważając na ból, uniosłem się na łokciach, a następnie oparłem się plecami o ścianę, patrząc na faceta, który był u mnie w pokoju, w moim łożku i to POMIĘDZY MOIMI NOGAMI. O KURWA.
- Co Ty wyprawiasz?! Co Ty tu robisz? I co najważniejsze, kim Ty jesteś?!
- Jak to, co? Wczoraj obiecałem ci wypad na lody, a Ty Już mojego imienia nie pamiętasz, które krzyczałeś w nocy podczas orgazmu!? Moja obecność wczoraj Ci nie przeszkadzała, a wręcz przeciwnie chciałeś więcej. Do tej pory słyszę : Błagam weź więcej, weź mnie całego, zrób co chcesz ahhh! A co robię? A no wiesz, Twój przyjaciel wczoraj był taki samotny, stojąc i czekając tylko, aż wsadzę go do ust, pieszcząc mokrym językiem. Nie mogłem tak po prostu przejść, widząc go w takim stanie. Moje sumienie by mi nie pozwoliło pozostawiać go samego w takim podniosłym stanie. Poza tym Nie narzekaliście wczoraj.. - odpowiedział niskim głosem, oblizując wargi. Rozszerzyłem oczy, słuchając co on wygaduje i jednocześnie kręciłem głową, nie dowierzając tego, co właśnie usłyszałem.
- Masz trzy sekundy, aby opuścić mój dom TY Zboczeńcu jeden! Podam Cię na policję i oskarżę o gwałt! - krzyknąłem, zabierając kołdrę, którą szczelnie się okryłem.
- Hola, hola, kolego. Po pierwsze - zaczął, siadając na moich biodrach i patrzył na mnie z tym swoim uśmieszkiem - to Ty zaciągnąłeś mnie do łóżka więc to nie byłby gwałt, a po drugie to Ty błagałeś mnie w nocy o więcej i więcej, także rusz tą swoją tępą główką i przypomnij sobie wydarzenia z wczoraj. Kilka razy Ci się przedstawiałem, a Ty udajesz niedojebanie mózgowe albo serio je posiadasz.
Zmarszczyłem brwi i przestałem się bronić, próbując wrócić do wydarzeń z dnia ostatniego. Tak szybko, jak sobie wszystko przypomniałem, tak szybko wyskoczyłem z łóżka, zrzucając z siebie napalonego królika, który spojrzał na mnie zdziwionym wzrokiem. Natychmiast to zignorowałem, owijając się kołdrą i podeszłem do okna, wzdychając ciężko. Wziąłem kilka głębokich oddechów i uniosłem głowę, obiecując sobie, że zapomnę o Nim. I o tym, co Nas łączyło. Myślę, że ten gościu, leżący nagi na moim łóżku ułatwi mi problem i pomoże wrócić do życia. Odwróciłem się w jego stronę i obdarzyłem go uśmiechem.
- Dobra, masz rację. Wycofuję oskarżenia. - uniosłem dłonie do góry, ale zaraz tego pożałowałem, gdyż kołdra opadła na ziemię, odsłaniając tym samym moje nagie ciało ze stojącym przyjacielem. Kai to zobaczył i na jego twarz momentalnie wyszedł szeroki banan, mówiący tylko jedno, wiecie chyba co. - O nie, nie. Nie myśl sobie kolego za wiele. To tylko przez poranną erekcję, a nie przez ciebie - mruknąłem zażenowany, biorąc bokserki, które leżały obok i szybko wciągnąłem je na siebie, a następnie opadłem na łóżko.
-Jasne na mój widok nawet księdzu by stanął, a co dopiero Tobie. Zapamiętaj to, co teraz powiem. Jestem Jongin, ale dla Ciebie mogę być Kai. Naucz się tego imienia, bo inaczej wytatuuje Ci je na czole, albo na ręce, żebyś nie zapomniał. - pokazał mi język, także zakładając na siebie bokserki.
- Dobra, dobra. Nie mam aż takiej sklerozy. Kim Minseok, ale mów mi Xiumin albo Xiu.
- Wiem, Ty tępa dzido. W przeciwieństwie do Ciebie moja pamięć jest fenomenalna, z resztą jak cały ja. Czyjeś imię musiałem krzyczeć, a Twoje było pod ręka więc zapamiętałem - uśmiechnął się dumnie, na co tylko parsknąłem śmiechem, czego pożałowałem, gdyż po tym znalazłem się na ziemi. Tak, ten przygłup zrzucił mnie z łózka. Z MOJEGO WŁASNEGO ŁÓŻKA. Wstałem szybko, masując swój seksowny tyłek i wziąłem poduszkę, uderzając nią Kai'a w twarz. Roześmiałem się i w tym momencie oberwałem w brzuch miękkim materiałem. O nie, tak się bawić nie będziemy. Szybko mu oddałem i jak małe dzieci, przez dobre 10 minut toczyliśmy bitwę na poduszki.
- Będziesz to wszystko sprzątał, matole. - oddychałem szybko, rozglądając się po pokoju, który był pokryty białymi pierzami. Świetnie, będe musiał nowe poduszki kupić. Juz jestem przez niego na minusie. Dzięki stary!
- Wystarczy, że kupisz seksowny strój pokojówki i zaczniesz sprzątać, a ja to z przyjemnością będę oglądał. Takie widoki moje skromne oczka nie omijają. - poruszył sugestywnie brwiami, na co tylko trzepnąłem go w tył głowę.
- Ale z Ciebie napalony królik.
- Pfff, poczekaj. Jeszcze przyjdziesz do mnie, żebym lodziarnię otworzył. A wtedy wspomnę Ci te słowa i nie będzie rabatu na moje usługi, tylko pełny rachunek. Jak się zdenerwuje to z odsetkami! - mruknął, mrużąc oczy. Zaśmiałem się cicho, kręcąc głową i wziąłem telefon.
- Jestem głodny, jaką pizzę zamawiamy?
- Hawajską, ale bez ananasa, bo nie lubię.
- A wiesz, że dzięki ananasom ma się słodszą spermę? Powinieneś spróbować. - zapytałem, patrząc na niego.
- Wczoraj nie narzekałeś na smak. - odgryzł się, na co się zarumieniłem i nie odzywając się już nic zamówiłem pizzę.
Po pół godzinie przywiózł ją dostawca i oglądając wspólnie film z Kai'em, zajadaliśmy się nią. Nie zbyt obchodziło Nas, co się działo, gdyż przez cały ten czas rozmawialiśmy ze sobą. Opowiedziałem mu, co się wydarzyło i dlaczego się upiłem. O dziwo, zrozumiał i bez żadnych zboczonych tekstów ze mną rozmawiał i pocieszał. Poczułem, że to będzie niesamowita przyjaźń pełna przypałów i odpałów. Liczę na to. Będę miał co dzieciom opowiadać: Wujka Kaia poznałem jak wziął tatusia na lody... Już to widzę.
Późnym wieczorem postanowiłem go odwieźć, gdyż musiał już wracać, a mieszkał daleko ode mnie. Zabrałem klucze i po kilku minutach byliśmy w drodze. Pogoda nie była najlepsza, chciałem jak najszybciej wrócić do domu, ale nigdy nie przypuszczałem, że spotka mnie taka tragedia... Jednak może być gorzej.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top