Twenty Three ☆

Chen POV

No to nieźle się podziało. Dawno nie widziałem Kyungsoo w takim stanie. Ale to jeszcze nic w porównaniu co się stało kilka lat temu, ale to nie pora na odkopywanie przeszłości. Chciałem za nim pobiec i porozmawiać, jednak ten głupi pajac z kutasem zamiast mózgu mnie uprzedził, a poza tym Suho mnie zatrzymał.

- Ty też chcesz uciec? Przecież mieliśmy się spotkać, o ile mnie pamięć nie myli.

- Ahh, no tak. Faktycznie. - wywróciłem oczami, wzdychając. Nie miałem teraz ochoty na jakiekolwiek flirty, wyjścia itp. Mój przyjaciel mnie potrzebował. - A nie możemy tego przełożyć?

- Wolałbym nie, bo jutro jedziemy z Lay'em do innego miasta, gdzie będziemy prowadzić kolejne kursy.

- To może zostawisz mi numer i zgadamy się kiedy indziej? - spojrzałem na niego z nadzieją w oczach i przygryzłem mocno dolną wargę. Widziałem jego zrezygnowanie i smutek.

- Proszę, spotkajmy się dzisiaj. Tak dawno się nie widzieliśmy. Ja wiem, że kiedyś wyrządziłem Ci krzywdę, za co ogromnie Cię przepraszam, ale to chyba dobry moment, żeby wszystko sobie wyjaśnić, hm? - nalegał Suho, układając dłoń na moim ramieniu. Spojrzałem na nią, wzdychając cicho. Nie mogłem mu odmówić. Po pierwsze, to za dużo o mnie wie, a po drugie żal mi się go zrobiło. Chciał wszystko naprawić.  Najwidoczniej męczą go wyrzuty sumienia. Jestem za mało asertywny, aż mi siebie żal!

- Masz jakiś problem? - wtrącił się Xiumin, strzepując dłoń Suho ze mnie. - Chyba widzisz, że Chen nie ma ochoty nigdzie z Tobą wychodzić. - syknął, stając między Nami. Spojrzałem na niego zaskoczony.

- Ekhem, o ile sobie przypominam, to nie jesteś moim ojcem, żeby decydować czy mam ochotę z kimś wychodzić, czy nie. - mruknąłem, zakładając ręce na torsie.

- O ile sobie przypominam, to jesteś w pracy i powinieneś pracować. Nie płacę Ci za flirtowanie czy wymianę śliny z pierwszym lepszym facetem. - uniósł brew do góry, przenosząc wzrok na mnie.

- Ups. - spojrzałem na zegarek. - Jest 18, moja praca na dzisiaj się skończyła jakieś pół godziny temu. - uśmiechnąłem się zadziornie. - Także szef pozwoli, że już pójdę. - wyminąłem go, idąc do gabinetu, jednak złapał mnie za nadgarstek.

- Ja jeszcze nie skończyłem.

- Ale ja tak. - wyszarpałem dłoń, mierząc go wzrokiem. - Suho, za 10 minut na dole. - rzuciłem, opuszczając salę.

Co on sobie do cholery myśli, że kim jest? Zachowuje się jak jakaś pierdolona księżniczka, która ma humorki. Raz jest miły, da się z nim rozmawiać, po czym zamienia się w zaborczego faceta, rzucającego piorunami. Niech się w końcu określi, bo mam go dość i jak dalej tak pójdzie, to zwariuję. Ugh, pierdolę jego, pierdole jego firmę, a także jego pierdolone humorki. 

I pomyśleć, że to ja byłem w tym związku uke


Xiumin POV

Stałem jak słup, patrząc na drzwi, przez które wyszedł wściekły Chen. Muszę przyznać, że jego wybuch mnie zszokował. Ale musiałem jakoś zareagować. Przecież nie mogę go stracić i to w dodatku przez jakiegoś oblecha, którego sam tu sprowadziłem. Z rozmyślań wybudził mnie owy osobnik, mierząc mnie wzrokiem.

- Słuchaj, kolego. Albo się zdecyduj i wyznaj mu otwarcie co czujesz, albo daj mu spokój. Nie zasłużył na to kolejny raz. Dobrze Ci radzę, bo potem będziesz żałował i czuł się jak najgorszy śmieć, albo gówno.

- O czym Ty do cholery mówisz? - spojrzałem na niego zaskoczony.

- Co Ty myślisz, że nie widać jak na niego patrzysz? Jak się wobec niego zachowujesz? To nie jest podstawówka, żebyś robił podchody i czekał, aż się domyśli i przyjdzie do Ciebie na kolanach. Już Jongin wydaje się bardziej zdeterminowany i pewny swoich uczuć. - zaśmiał się ale zaraz spoważniał. - Mówię serio. Zdecyduj się, bo on długo tak nie pociągnie. Nie zrań go tak, jak ja kilka lat temu. Miłość to nie zabawka. A człowiek nie marionetka, z którą możesz robić co chcesz. To, że masz kasę nie znaczy, że możesz traktować ludzi jak przedmioty. Hajsem nie spłacisz ich cierpienia ani łez. - rzucił i tak po prostu wyszedł, zostawiając mnie w oszołomieniu. Usiadłem na krześle, przecierając twarz dłońmi i zacząłem się zastanawiać nad jego słowami. Poniekąd ma rację, bo zamiast wyznać Chenowi co czuję, to bawię się nim i jego uczuciami.

Jestem dupkiem?

Chyba tak.

Czy powinienem z nim porozmawiać?

Jak najbardziej.

Czy to zrobię?

Tak.

Wstałem szybko, kierując się do gabinetu chłopaka, myśląc, że jeszcze tam będzie. Ale po dotarciu na miejsce, nikogo nie było. Czym prędzej zbiegłem na dół, nie patrząc na innych. Wybiegłem przed firmę, rozglądając się na boki. Kiedy dostrzegłem mężczyzn, podbiegłem do nich i złapałem Chena za ramię, odwracając go przodem do siebie.

- Chen, musimy porozmawiać. - wysapałem, starając się złapać oddech. Nie byłem najlepszy w szybkim poruszaniu się.  Przecież ja nie biegam. Ja poruszam się z gracją.

- Nie mamy o czym.

- Ja myślę, że jednak mamy. Jongdae, mam Cię błagać na kolanach?! Proszę, to dla mnie bardzo ważne. Daj mi kilka minut. 

- Nie obchodzi mnie to, rozumiesz? Mam Cię dość. Raz zachowujesz się normalnie, jesteś miły i bywasz kochany, a później stajesz się oschłym i zimnym dupkiem, który stara się zdobyć nade mną władzę. Nie jestem Twoją własnością, nie masz prawa mnie tak traktować. To boli. - rzucił, odwracając się tyłem do mnie i zaczął iść, jednak po chwili ponownie się odwrócił. - Wiesz, najlepiej będzie jak zostaniemy w relacji szef - pracownik. Do widzenia. - skinął głową, wtulając się w bok Suho i po prostu odeszli.

Nie dał mi dojść do słowa. Stałem tak, dopóki nie zniknęli za rogiem budynku. Westchnąłem ciężko, siadając na krawężniku i zacząłem się zastanawiać nad tym wszystkim, analizując wydarzenia od kiedy zatrudniłem Chena w firmie. Pamiętam każde jego spojrzenie, uśmiech i rumieńce pojawiające się na twarzy chłopaka. Te spotkania, pocałunki. Wiem, że źle robiłem, bawiąc się jego uczuciami. Raz go podrywałem, flirtowałem z nim, później byłem zaborczy, oschły czy zazdrosny. Ale musi mu zależeć, bo inaczej nie byłby zazdrosny o Lisę, czy Baek'a. Nie całowałby mnie. Nie chciałby stracić dziewictwa ze mną. Ja wiem, że był pijany, ale wtedy mówi się i robi to, czego w życiu nie zrobiłoby się na trzeźwo. Albo mnie kocha, albo doprowadzę do tego, że mnie pokocha.

Kim Jongdae, nie pozbędziesz się mnie tak łatwo. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top