Twenty Four ☆
Dwa miesiące później.
Chen POV
Minęły dwa miesiące od kursu ratowniczego, który zmienił wszystko. Nigdy nie pomyślałbym, że tracąc kogoś, mogę zyskać coś cennego. Nie, to nie pieniądze, ani dom, ani nic z tych rzeczy. Może nie tyle co zyskałem, a odzyskałem przyjaciela z dawnych lat. Pamiętam czasy, kiedy ja, Kyungsoo i Suho byliśmy nierozłączni. Zawsze razem się trzymaliśmy, nigdy osobno. Ale przyszedł moment, kiedy najzwyczajniej w świecie się zakochałem. Myślałem, że jestem hetero, ale ups. Coś nie pykło. Pokochałem go i nie chciałem go tracić, ale równocześnie chciałem mieć go coraz więcej. Był kochany, opiekuńczy, troszczył się o mnie. Byliśmy naprawdę blisko. Każde przytulenie, najmniejszy dotyk czy muśnięcie policzka na przywitanie było czymś wyjątkowym, jednak dla niego to był tylko przyjacielski gest. Pewnego dnia postanowiłem wyznać mu uczucia, ale nigdy nie pomyślałbym, że tak zareaguje.
- Suho, bo wiesz.. Chcę Ci coś powiedzieć. - zacząłem niepewnie, bawiąc sie palcami.
- Wal śmiało, przecież jesteśmy przyjaciółmi. - odparł z uśmiechem.
- Bo.. ja się w Tobie zakochałem. - wyrzuciłem na jednym wydechu, odwracając głowę. Bałem się zobaczyć jego reakcję. Po krótkiej chwili usłyszałem jak się śmieje.
- Dobry żart, naprawdę. Dawno się tak nie śmiałem, a więc co chcesz mi powiedzieć? - spojrzałem na niego załzawionymi oczami. Nie tego się spodziewałem.
- Ale ja nie żartuję. Kocham Cię, hyung. - powiedziałem cicho, a kiedy chłopak zobaczył jak po moich policzkach spływają łzy, to zrozumiał, że mówię prawdę. Pokręcił tylko głową i nic nie mówiąc, po prostu odszedł. Zniknął. Bez słowa wyjechał na następny dzień. Zostawił mnie i moje złamane serce.
Otarłem łzę, która spłynęła mi po policzku, kiedy wspominałem tę sytuację sprzed lat. Mimo, iż wszystko sobie wyjaśniliśmy, to i tak wciąż mnie to bolało. No, ale było minęło i nie ma co wracać do przeszłości. Moim przeznaczeniem jest życie z Yoo. Z Suho nie wyszło, z Xiuminem tym bardziej. To pozostaje mi ona. Mimo, że jej nie kochałem, nie kocham i nigdy nie pokocham, to muszę traktować ją jak równego sobie człowieka. Nie zasłużyła na zdrady i kłamstwa z mojej strony. Czuję się okropnie, ale Naważyłem sobie piwa, więc teraz muszę je wypić.
***
- Chen, może wyjdziemy dzisiaj na kawę po pracy? - zapytał Xiumin, siedzący na moim biurku.
- Pamięta Pan naszą rozmowę dwa miesiące temu?
- No pamiętam, ale..
- Nie ma ale. Ja nie żartowałem. Pan jest moim szefem, a ja pracownikiem. Nic po za tym. - spojrzałem na niego, zaciskając usta w wąską linijkę. Mimo, iż chciałem wrócić do tego, co było, to jednak musiałem być twardy i nie dać się ponownie wodzić za nos. Kocham go, ale nie pozwolę bawić się moimi uczuciami.
- Jongdae, ja wiem.. - zaczął, ale szybko mu przerwałem.
- Do cholery, Xiumin. Powiedziałem nie. Nie obchodzi mnie co myślałeś, dlaczego to robiłeś i co miałeś na celu. Mam to głęboko gdzieś. Nie pozwolę Ci się bawić moimi uczuciami, bo to cholernie boli. Chcesz mieć zabawkę? To idź do sklepu, kup ją i baw się nią do woli. Kiedy już wydoroślejesz, naucz się co znaczy przyjaźń i miłość, a dopiero później wdrąż to w życie i szukaj przyjaciela, albo faceta. Bo jak na razie to jesteś na etapie dziecka, nie znającego wartości uczuć. - wyrzuciłem z siebie, patrząc na zszokowanego mężczyznę. Zabrałem dokumenty i opuściłem gabinet, wracając do domu. Miałem w dupie czy mnie wyrzuci z pracy, czy zmieni się w zimnego dupka i będzie się mścił.
Chciałem go tylko odzyskać, ale teraz nie wiem, czy to ma w ogóle sens.
***
Xiumin POV
Wróciłem do domu, nie mając sił ani chęci do dalszej pracy. Jak echo w mojej głowie odbijały się słowa chłopaka. Starałem się myśleć o niebieskich migdałkach, a nawet o nagim Jonginie, byle nie o sytuacji w firmie. Ale to na nic. Ja naprawdę zjebałem naszą relację, a co więcej to zniszczyłem chłopaka, na którym mi zależy. Nie mogę powiedzieć, że go kocham, bo to za wcześnie, ale jest dla mnie ważny i cholernie mi się podoba. Jak widzę kogoś innego przy nim, to mną rzuca i mam ochotę wykastrować tego osobnika łyżką. Chyba oszalałem. Nie zasługuję na jego szacunek i akceptację, a o miłości to już nie wspomnę. Sam ze sobą nigdy bym się nie umówił, a co dopiero był w związku. Nie dziwię się Chenowi, że kopnął mnie w dupę. Zasłużyłem na to.
- Kim zjebie Minseoku. Co Ty odpierdalasz od dwóch miesięcy, ja się Ciebie kurwa jego pańska mać pytam?! - usłyszałem trzask drzwi i głos Jongina, zmierzającego w moją stronę.
- O co Ci chodzi?
- I Ty mnie jeszcze pytasz? Nie wstyd Ci?! To ja tu jestem od zadawania głupich pytań. Rusz tą leniwą szafę, zwaną tyłkiem i w podskokach lecisz jak rakieta wyprodukowana przez jebane Nasa pod drzwi Chena i błagasz go o wybaczenie jak Mickiewicz Słowackiego. - rzucił wściekle, mierząc mnie wzrokiem.
- Ty także przeciw mnie? No świetnie, i co jeszcze? Może zrobisz mi wykład na temat jak zdobyć chłopaka?
- Myślałem że Cię dobrze wychowałem. Nie wiesz jak zbajerować faceta?! Mam ci kurs zrobić? To Ty powinieneś wiedzieć czego on od Ciiebie oczekuje i jak go udobruchać. Latasz za nim jak jakiś jebany amant z Pretty Woman, a jak przyjdzie co do czego to się w disneyowskie Baby zmieniasz. Przestań robić z siebie dwubiegunowego debila.
- Powiedział ten, co lata po mojej firmie w prześcieradle z gołym tyłkiem na wierzchu i robi z siebie pajaca przed Kyungsoo . Sam nie jesteś lepszy. Nawet na randkę nie potrafisz go zaprosić jak mężczyzna. Zamiast tego robisz sceny, nokautujesz Chanyeola i rzucasz w niego butami,jak pojebany! I Ty śmiesz mi mówić co mam robić w sprawie Chena. Jak ogarniesz własne niedojebanie to przyjdź ratować moje, a nie zaczynaj od dupy strony. - spojrzałem na Kai'a, który robił się coraz bardziej czerwony na twarzy ze złości.
- To, co ja odpierdalałem, nie równa się z tym, co Ty zrobiłeś. Ja przynajmniej nie bawiłem się uczuciami Kyungsoo i nie zrobiłem z niego zabawki. - krzyknął Jongin, celując we mnie palcem.
- A wiesz co? Pierdol się. - wyminąłem go, udając się do sypialni, w której się zamknąłem.
- Chen miał rację. Jesteś zwykłym dzieckiem, który nie potrafi spojrzeć prawdzie w oczy. Boisz się samego siebie i zaangażować się w coś, co Cię pochłonie, a centrum Twojego świata stanie się ktoś inny niż Ty sam, jebany egoisto. Nie zasługujesz na Chena, na jego miłość i szczęście u jego boku. - wykrzyczał, jednak zignorowałem słowa chłopaka i rzuciłem się na łóżko, wzdychając ciężko i zakryłem głowę poduszką. Miałem tego wszystkiego dość. Dręczyły mnie wyrzuty sumienia. Po co się w to wpakowałem. Mogłem się rzucić w wir pracy i mieć w dupie uczucia, które postanowiły mną rządzić i wybrały sobie za cel Chena. Czemu akurat on? Co on ma takiego w sobie, że mnie do niego ciągnie i czuję jakbyśmy się znali od lat?
A może znamy, tylko tego nie pamiętam?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top