Thirty Three ☆

Cześć i czołem!

Tak krótko na wstępie chciałybyśmy Wam podziękować z całego serduszka za wyświetlenia, gwiazdki i komentarze. Jest Nam niezmiernie miło, że znalazły się duszyczki, które pokochały to ff tak bardzo, jak my. Niestety zbliżamy się ku końcowi. Z tej racji Wychodzimy z propozycją Q&A. Możecie zadawać pytania do Nas, jak i do bohaterów - w komentarzach czy w wiadomości. Obiecujemy anonimowość, bo nie każdy jest Kaiem i może się wstydzić. Nie ma ograniczeń co do ilości jak i tematów pytań. Jesteście wspaniali i dziękujemy, że jesteście z Nami. Kochamy Was! Zapraszamy do czytania rozdziału <3.

-----------------------------------------------------------------

CHEN POV

Zakładałem krawat, patrząc na swoje odbicie w lustrze. Westchnąłem smutno i usiadłem na łóżku. Wysłałem Xiuminowi milion wiadomości, ale zablokował mój numer. Ja naprawdę żałuję tego wszystkiego. Każdego złego słowa, które wypowiedziałem w jego stronę. Tak cholernie go zraniłem. Zrobiłem z niego potwora, a to ja nim jestem. Jestem okropny, nie zasługuję na niego, ale tak go kocham. Nigdy nie przestałem. On jest moim przeznaczeniem, a ja jego. Nie ożenię się z Yoo. Prędzej się zabiję, niż to zrobię. Już raz próbowałem, za drugim razem musi się udać.

- Gotowy jesteś? - zapytał Kyungsoo, wchodząc do pokoju.

-Nie, ja nie chcę. - pokręciłem głową, pociągając nosem. Zbierało mi się do płaczu.

- Wiem, że nie chcesz... Ale nie masz innego wyjścia.

- Mam. Zabiję się. - rzuciłem, spoglądając na niego. - I tam będę czekał na Xiumina.

- Nie mów tak. Nie możesz go ponownie zostawić.

- Do trzech razy sztuka, co nie? - uśmiechnąłem się, jednak zamiast tego wyszedł grymas, a Kyu mnie zdzielił ręką po głowie.

- Jesteś głupszy, niż myślałem. Teraz Ci się zachciało żartować.

- A co jeśli on nie przyjdzie? Będę skazany z nią być na wieczność.

- Przyjdzie, zobaczysz.

- Nie zrobi tego. Za bardzo go zraniłem. Nie chce mnie teraz znać. Zablokował mój numer. - westchnąłem, kręcąc głową.

- Nie dziwię się, że to zrobił, ale znam go. On wróci. - wtrącił się Jongin, obejmując Kyungsoo w pasie. - Zaufaj mi. Kocha Cię i wróci.

- Mam taką nadzieję. - szepnąłem, skinając głową.

***

Wybiła godzina śmierci. No może nie śmierci, ale pora na ślub z tą żmiją. Już widzę jak zaciera łapy, aby położyć je na moich pieniądzach. Pokręciłem głową, wzdychając cicho i czekałem przy ołtarzu na nią. Kyungsoo był moim świadkiem i sama jego obecność dodawała mi otuchy. Drzwi się otworzyły i już miałem nadzieję, że to on. Jednak się pomyliłem. To tylko Yoo, wchodząca do kościoła. Westchnąłem smutno, czekając na zbawienie.

- Jeżeli ktoś zna powód dlaczego Ci dwoje nie mogą się pobrać niech przemówi teraz albo zamilknie na wieki. - wypowiedział ksiądz, a ja zagryzłem mocno dolną wargę i spojrzałem na drzwi. Jednak po chwili spuściłem wzrok, nie widząc go.

- STOP! Proszę zatrzymać ceremonię. - ktoś wdarł się do środka, a ja od razu spojrzałem na niego, uśmiechając się mimowolnie.

- Co Ty tu robisz? Radzę Ci się zabierać stąd jak najszybciej. - warknął mój ojciec, podnosząc się. Wszyscy byli zdziwieni, jednak też zaciekawieni całą sytuacją.

- Pan niech się zamknie i siądzie na tym tłustym tyłku. - wskazał na niego palcem, a ja się cicho zaśmiałem.

- Proszę uważać na słowa, znajduje się Pan w miejscu świętym. - powiedział oburzony ksiądz.

- Tak, tak. Proszę wybaczyć, książe.

- Księże, a nie książe. - pokręciłem głową, poprawiając go. Ten tylko machnął dłonią i podszedł bliżej.

- Nie możesz się z nią ożenić, nie rób tego. - powiedział, zabierając moją dłoń i patrzył mi w oczy.

-Xiumin... - westchnąłem cicho, zawieszając wzrok na Naszych dłoniach.

- Przepraszam bardzo, ale ja tutaj jestem i czy ktoś może mi wyjaśnić co tu się dzieje? - wtrąciła się Yoo.

- A Ty zamknij tą jadaczkę i spierdalaj stąd w podskokach, no chyba że mam pomóc Ci się stąd ewakuować? - rzucił Jongin, stając obok niej.

- Kochanie, on mnie obraża. Weź coś zrób z tymi swoimi przyjaciółmi i wracajmy do ślubu.

- Nie kochaniuj mi tu. Żadnego ślubu nie będzie. - powiedziałem, a wszyscy wciągnęli powietrze, patrząc na Nas zszokowani.

- Coś Ty gówniarzu powiedział? Ślub się odbędzie i lepiej nie zaczynaj, bo to źle się dla Was skończy. A szczególnie dla... - nie dokończył, bo mama trzepnęła go w ramię.

- To Ty się zamknij i przestań zgrywać takiego chojraka. Nic im nie zrobisz, nie masz żadnych kontaktów z niebezpiecznymi ludźmi. Udało Ci się ich wystraszyć do tego stopnia, że ze sobą zerwali, Xiumin miał wypadek, a Nasz syn próbował popełnić samobójstwo. Może już wystarczy? A, zapomniałabym. Mógłbyś być bardziej dyskretny jak dymasz matkę Twojej niedoszłej synowej w naszym łóżku. Naprawdę mam dość sprzątania Twojej spermy ze ścian, okien i stołu. To ohydne. - pokręciła głową, a wszyscy wybuchnęli śmiechem, oprócz mojego ojca i matki tej żmii. Gdybyście widzieli ich miny... Bezcenne. - Mam Twoje zdjęcia w przebraniu policjanta i nagranie jak robisz nieudolny striptiz. Także znalazłam tabletki na potencje, które musisz brać, bo inaczej ten fistaszek nie powstanie. Ja wiem, że nas prócz mojego Jongdusia nic nie łączy, ale miałbyś trochę godności i ruchał się tam gdzie mnie nie ma albo sprawdzał czy jestem w domu kretynie. - zacmokała, a ojciec z zażenowania opuścił kościół z matką Yoo i jej córką bez słowa.

- No to się porobiło... Takiego ślubu dawno nie miałem. - powiedział ksiądz, śmiejąc się cicho, jednak zaraz spoważniał i spojrzał na Nas. - To odbędzie się w końcu ślub czy nie?

- Tak. - odpowiedział szybko Xiumin. - Ze mną.

-Panie księdzu bierz się do roboty, bo się rozmyślą, a mnie ten cholerny garnitur uwiera. -Krzyknąl Kai z ławki, wstając.

-Księże!!! Nauczcie się poprawnie mówić. - Wtrącił duchowny.

- Jesteś pewien? - spojrzałem na niego zaskoczony.

- Jak nigdy w życiu. Później przyjdzie czas na wyjaśnienia. - puścił moją dłoń i uklęknął na jednym kolanie, wyciągając pudełeczko z pierścionkiem. - Oczywiście, Nie może się obejść bez tego. Kim Jongdae, czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moim mężem?

- Oczywiście, że tak. - odpowiedziałem bez wahania, uśmiechając się szeroko. Xiumin włożył na mój palec pierścionek i splótł Nasze palce razem. Chwilę później składaliśmy przysięgę małżeńską.

- Ja Kim Minseok biorę sobie Ciebie Kim Jongdae za męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci.

- Ja Kim Jongdae biorę sobie Ciebie Kim Minseok za męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci.

Po wypowiedzeniu tych słów założyliśmy sobie nawzajem obrączki i zwieńczyliśmy to pocałunkiem. Wszyscy zgromadzeni wstali, klaszcząc i wiwatując, a my opuściliśmy kościół z uśmiechem, złączeni ze sobą na zawsze. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top