Thirty ☆
XIUMIN POV
Następnego dnia już musiałem zjawić się w pracy. Przecież nie mogę się całe życie nad sobą użalać. Tego kwiatu jest pół świata. Jak nie ten, to inny. Także z takim nastawieniem wróciłem do biura. Przywitał mnie zapach mojej ulubionej kawy, której w ostatnim czasie piłem w nadmiarze. No co mogłem poradzić, że moja druga miłość odeszła. Bo przed nim był ktoś jeszcze, prawda?
-Dzień Dobry, Xiumin. - powiedział nieśmiało Kyungsoo, wchodząc do gabinetu.
- Dzień dobry. - odpowiedziałem chłodno, nie podnosząc wzroku znad dokumentów.
- Przyniosłem Ci kawę i plik nowych papierów. - wszedł głębiej do pomieszczenia, jednak słyszałem jak niepewnie stawia kroki.
- Zostaw na biurku i wyjdź. A i w pracy masz się zwracać do mnie oficjalnie. - zaszczyciłem go spojrzeniem, unosząc brew do góry. - Zrozumieliśmy się?
- Nie.
- Jak to nie? Chyba wyraziłem się jasno.
- Do jasnej cholery, nie obwiniaj Nas o to, co zrobił Chen. My naprawdę nie wiedzieliśmy, że wywinie taki numer. Sądziliśmy, że ponownie zbliżycie się do siebie i rzuci tą poczwarę, żerującą na jego forsie. My nic nie zrobiliśmy, nie chcieliśmy się mieszać w wasze sprawy.Nie możesz nas winić za zdezorientowanie, bo zarówno Ty jak i on jesteście naszymi przyjaciółmi. - podniósł głos, a za nim stanął Chanyeol i Baekhyun.
-Po pierwsze nic nie muszę. Po drugie to jego sprawa z kim się zadaje i co robi, ja mu do łóżka zaglądać nie będę, a po trzecie czy możecie mi do kurwy nędznej wyjaśnić dlaczego ponownie mieliśmy się zbliżyć? Jakbyście zapomnieli, mam amnezję i od czasów liceum kompletnie nic nie pamiętam. Znałem go wcześniej? Kręciliśmy kiedyś? Chciałbym to w końcu wiedzieć, bo dość często wyrywają się wam podobne stwierdzenia, a ja tego do chuja pana nie pamiętam! - wstałem energicznie, przewracając krzesło.
-Pomóż mu, a wtedy wszystkiego się dowiesz. - powiedział Baekhyun.
-No super, widzę, że zagadek ciąg dalszy. Przypominam tylko, że to nie przedszkole, a dorosłe życie. Może w końcu dorośniecie? Pozwalacie mi żyć w kłamstwie! Nie tak zachowują się przyjaciele. Ufałem wam, byliście dla mnie jak bracia,a zdradziliście mnie jak śmiecia.
- Znowu zgrywasz zimnego sukinsyna? Dobrze wiesz, że taki nie jesteś. To prawda, nie byliśmy lojalni wobec Ciebie, ale zrozum, że to nie jest nasza sprawa.To dotyczy tylko Ciebie i Chena. Widzę, że Cię to boli i niszczy od środka, ale opamiętaj się, bo stracisz Nas i co najważniejsze jego. Zrobił co zrobił, oszukał Cię. Jednak Chen Cię szczerze kochał, kocha i będzie kochał. Nie byłby w stanie tak zabawić się uczuciami drugiego człowieka. Za dobrze go znam. Jeśli zrozumiesz całą sytuację i mu wybaczysz, to przestaniesz być zimny i zamknięty. Wszystko wróci na swoje miejsce. To okropne jak zmieniłeś się z dnia na dzień. Błagam, zrozum wszystko i ratuj siebie i Chena, bo się kochacie. Zasługujecie w końcu na bajkowe "Żyli długo i szczęśliwie". - rzucił Kyungsoo, a następnie opuścił gabinet.
- On ma rację, wiesz o tym. - powiedział Chanyeol i położył na biurku pudło. - Zawieź to Chenowi, na wierzchu masz adres. - odparł i razem z Baekhyunem wyszli, zostawiając mnie samego.
Podniosłem krzesło i opadłem na nie, ukrywając w dłoniach twarz. Westchnąłem smutno, zastanawiając się nad sobą i swoim zachowaniem. Mają rację. Zgrywam zimnego sukinsyna, którym tak naprawdę nie jestem. Raz jestem miły, a po chwili rzucam piorunami. Co się ze mną dzieje? To przez wypadek? Ta cała chora sytuacja stworzyła ze mnie potwora?
Dopóki nie wyjaśnię wszystkiego z Chenem, nie będę potrafił normalnie funkcjonować. Popadam w coraz to większą hipokryzję.
***
Spojrzałem na kartkę, a następnie na drzwi. Adres się zgadzał. Wziąłem głęboki oddech i zapukałem trzy razy. Usłyszałem jakiś słodki pisk, informujący, iż zaraz otworzy. I tak się po chwili stało. Moim oczom ukazała się niska, blondynka. Wytapetowana Lala. Zmierzyłem ją wzrokiem i odchrząknąłem.
- Jest może Chen? - zapytałem, patrząc na nią uważnie.
- Nie ma, a może w czymś pomóc? Taki przystojny mężczyzna do mojego narzeczonego przychodzi, więc muszę go ugościć ładnie, zapraszam. - wciągnęła mnie do środka, na co mruknąłem zaskoczony.
- Um nie, poradzę sobie. Przyniosłem mu tylko jego rzeczy. Gdzie mogę je zostawić?
- Zaprowadzę Pana, a później może wypijemy razem herbatkę? - zatrzepotała sztucznymi rzęsami, a następnie wzięła mnie za rękę, prowadząc na górę i tym samym kręciła biodrami. Zacząłem się zastanawiać czy ten tyłek jest prawdziwy i co najważniejsze, co Chen w niej widzi?! - To tutaj. - odparła z uśmiechem, przymilając się do mnie coraz bardziej.
- Dziękuję. - skinąłem głową, wchodząc głębiej do pomieszczenia i chcąc nie chcąc, zacząłem się rozglądać.
- Przepraszam, pójdę odebrać. To pewnie moja psiapsi. - zapiszczała kobieta, kiedy jej telefon zaczął grać jakąś durną melodyjkę. Zbiegła na dół, a po chwili dało się słyszeć jej pisk, pomieszany ze śmiechem. Uhh, jestem tu tylko kilka minut, a już mam jej dość. Odłożyłem gdzieś na bok pudło i przesunąłem lekko palcami po meblach. Ładnie tutaj się urządził. Ma gust. Aczkolwiek zastanawia mnie, dlaczego ma sam pokój, a nie z nią. Może są religijni i czekają z takimi rzeczami do ślubu? Zmarszczyłem brwi i usiadłem na biurku, żeby mieć lepszy widok na pomieszczenie, ale tak szybko jak usadziłem swój zgrabny tyłek na meblu, tak szybko zeskoczyłem. Cholera, coś spadło. Rozstukło się! On mnie zabije. Jęknąłem cicho i sprawdziłem co to było. Moje zdziwienie sięgło zenitu, kiedy zobaczyłem zdjęcie Chena... Ze mną.
- Przecież to niemożliwe... - szepnąłem, przyglądając się uważnie. Fotografia przedstawiała Nas, ale o kilka lat młodszych. Chen trzymał bukiet róż, a ja całowałem go w czoło
- Co tu się dzieje?! - nagle do pokoju wparował Jongdae, który był wściekły. - Kto tu jest?
- To tylko ja, spokojnie. - schowałem zdjęcie do kieszeni i wyłoniłem się zza biurka. Zmierzyłem go dokładnie wzrokiem. Miał na sobie ręcznik, a po jego ciele spływały kropelki wody. Ta siksa mnie okłamała.
- Co Ty tu robisz? Jakim prawem Cię wpuściła?! - warknął zdenerwowany, zaczynając się rozglądać po pomieszczeniu. Chciał coś ukryć, tyle że ja już to odkryłem. Brakuje mi tylko potwierdzenia i całkowitego wyjaśnienia.
- Przyniosłem Ci tylko rzeczy, nie denerwuj się tak.
- Mam nogi i ręce, wiem gdzie pracujesz, więc przyszedłbym po nie. Nie musisz mnie wyręczać, a teraz wyjdź. - odparł chłodno, nawet na mnie nie patrząc. Trzeba zacząć działać. Podszedłem do niego, unosząc jego podbródek do góry i spojrzałem mu w oczy.
- Powiedz mi, że to co usłyszałem w firmie to nieprawda. Nie wierzę, że mnie nie kochasz i tylko udawałeś.
- To uwierz w to, bo to prawda. - odpowiedział, jednak nie patrzył mi w oczy. -
To kłamstwo.
- Spójrz na mnie i zaprzecz. - powiedziałem ciszej, czekając na odpowiedź. -
Chciałbym, ale nie mogę.
- Nie kocham Cię i nigdy Cię nie kochałem. A teraz wyjdź. - odparł, patrząc mi głęboko w oczy. -
Kocham Cię i nigdy nie przestałem. Zostań i przytul mnie.
Niekontrolowanie zaszkliły mi się oczy, a moje serce rozpadło się na milion kawałków. Nadzieja wyparowała, zamieniając się w pustkę. Spełniłem jego życzenie, opuszczając dom.
Ale to jeszcze nie koniec.
----
Kursywa, to myśli Chena.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top