Eighteen ☆
Chen POV
Następnego dnia, gdy się obudziłem okropnie bolała mnie głowa. W ustach miałem Saharę, więc jak najszybciej chciałem dorwać w ręcę coś mokrego, żeby tylko się czegoś napić. Podniosłem się powoli, rozglądając się po pokoju. Zmarszczyłem bwi, kompletnie nie wiedząc gdzie jestem. Wczoraj musiałem ostro zabalować, bo nic nie pamiętam. Zero. Null. Czarna dziura i trójkąt bermudzki w jednym. Usiadłem na kraju łóżka, opuszczając nogi na miękki dywan i gdy tylko ujrzałem butelkę wody, sięgnąłem po nią i wypiłem jej zawartość.
- Jaka ulga.. - sapnąłem, wycierając usta ręką.
- O, w końcu wstałeś. - obróciłem głowę w stronę drzwi, w których stał Kyu. Odetchnąłem z ulgą.
- Co ja tu robię i która jest godzina?
- Później przyjdzie moment na wyjaśnienia. Ubieraj się, musimy iść do pracy. Szaman pozwolił nam przyjść później. - zaśmiał sie cicho, wychodząc z pokoju.
- Ja Cię przepraszam kto? Co za Szaman? Zmieniłeś wiarę czy jak?- krzyknąłem za nim, jednak odpowiedział mi tylko gromki śmiech. Prychnąłem pod nosem, wyciągając z szafy ubrania i wziąłem szybki prysznic. Z racji, że często bywałem u tego przychlasta, to miałem tu parę swoich rzeczy. Ogarnąłem się szybko, wypiłem jakąś tabletkę, którą dał mi Kyu i ruszyliśmy do pracy. Pytałem się go o tego Szamana, a także jak znalazłem się w jego domu, skoro ostatnią rzeczą, jaką pamiętam jest wyjście do klubu. Ale milczał, znaczy śmiał się, pozostawiając mnie w niewiedzy. Będzie coś ode mnie chciał. Też go zignoruje. Złamas jeden.
***
Baekhyun POV
O 12 miałem rozmowę kwalifikacyjną w Kim Entertainment. Ten dzień będzie pechowy, mówię Wam. Wstałem parę minut przed 11. W przeciągu 15 minut wziąłem prysznic, ubrałem się i porwałem jabłko ze stołu. Założyłem buty, ale na opak. Kiedy już się uporałem z nimi wybiegłem z domu niczym Usain Bolt na 100 m. Jedyny plus, jak na razie, to podjeżdżający autobus na przystanek. Uff, jest dopiero 11:30, do biura mam 20 minut. Luzik, zdążę. No to z uśmiechem na twarzy usiadłem na miejscu, wyrównując oddech. Założyłem słuchawki, chcąc się jakoś wyluzować i nie myśleć o niczym. Bardzo mądry ja - zasnąłem. Obudził mnie kierowca, który oznajmił, że tu się kończy trasa. Skoczyłem, patrząc przez szybę i jęknąłem.
- Kurwa, no. - spojrzałem na zegarek. - Nie dostanę tej roboty..
- Gdzie Pana zawieźć? - zapytał kierowca.
- Proszę?
- No Pan mi powie gdzie chce jechać, a ja zrobię taki dobry uczynek i zawiozę. Może mi to Bóg zaliczy i wpisze na listę. Wiesz młody, w moim wieku to trzeba myśleć o tym na górze, bo jak raz Ci wywinie numer to się nie pozbierasz. - spojrzałem na niego zaskoczony, ale niewiele myśląc, podałem mu adres i po kilkunastu minutach byłem na miejscu. Podziękowałem i pędem ruszył do biura. Biegłem po schodach na odpowiednie piętro, taranując idących ludzi, nawet nie przepraszając. Jestem pewien, że śmiało po tym mogę startować w maratonach. Wbiegłem na korytarz, ciężko oddychając.
- Przepraszam, gdzie jest gabinet Kim Minseoka? - zapytałem kobietę, która właśnie przechodziła. Wskazała mi drogę i nie dziękując, znowu biegiem ruszyłem, otwierając z impetem drzwi i...
- Kurwa jego mać, no ja pierdole. - usłyszałem czyjś jęk. Spojrzałem zakłopotany na człowieka, który leżał na ziemi i trzymał się za nos.
- P-przepraszam, j-ja n-nie chciałem.. - zaczałęm się jąkać, szukając wsparcia w mężczyźnie, który kucał przy poszkodowanym.
- Chuj mnie obchodzi co chciałeś! Jak wstanę z tej podłogi, toCi tak przemaluję michę, że nawet Gordon Ramsay nic z tym nie zrobi. - syknął facet, wstając z pomocą drugiego. Rozszerzyłem oczy, widząc jego wzrost. Już po mnie.
- O cholera.. - pisnąłem.
- Chanyeol, uspokój się. Policz do 10 i powtarzaj za mną: Trawa jest zielona, słońce jest żółte, a niebo niebieskie. -Odezwał się drugi mężczyzna. Trzymał tego olbrzyma, ale ten nawet nie zwracał na niego uwagi.
- Kim Ty jesteś, że atakujesz porządnych obywateli ich własnymi drzwiami?! - warknął wyższy, zbliżając się w moją stronę. Przerażony podskoczyłem i wyminąłem szybko chłopaka, wpadając do pomieszczenia. Oparłem się o drzwi, zamykając oczy i starałem się uspokoić.
- On mnie zabije.. On mnie zabije.. - powtarzałem głośno.
- Kto Cię zabije i za kogo Ty się uważasz, tak o wpadając do mojego gabinetu? Co Ty sobie myślisz, że Królową Angielską jesteś? - otworzyłem oczy, szukając osobnika, który do mnie mówił. Po chwili ujrzałem wysokiego mężczyznę, o pięknych oczach i bujnych włosach. Musiały być miękkie, aż chciało się je dotknąć. Usta pełne, lekko zaróżowione.. O cholera, czy to już niebo?
- J-ja..
- Gówno mnie obchodzi, co Ty sobie myślisz. Opuść mój gabinet w ciągu sekundy, bo inaczej przestanę być miły. Czekam na chłopaka, który miał przyjść na rozmowę kwalifikacyjną.
- Ale to ja. Byun Baekhyun, a Pan to pewnie Kim Minseok. - odpowiedziałem, prostując się i szybko poprawiłem włosy.
- To Ty? - uniósł brwi w geście zdziwienia i podszedł do mnie.
- Tak, przepraszam bardzo za spóźnienie, ale zaspałem, w dodatku w autobusie zasnąłem i taki miły kierowca mnie odwiózł, a teraz staranowałem jakiegoś gościa w rozmiarze XXL i on chce mnie zabić. - mówiłem na jednym wyddechu. Mężczyzna zaczął się śmiać. - Co Pana tak bawi?
- Ty. Nie bój się, ten Gość w rozmiarze XXL, jak go nazwałeś, nic Ci nie zrobi. - pokręcił rozbawiony głową i zmierzył mnie wzrokiem. - Cóż, nie lubię spóźnialskich, ale nadrabiasz wyglądem i to dość bardzo.. - dostrzegłem w jego oku ten błysk. - Także pokaż mi kilka swoich projektów i zobaczymy czy coś z Ciebie będzie.
- D-dobrze. - znowu się zająknąłem, uh. Mężczyzna wciąż mi się przyglądał, przez co moje policzki płonęły. Wyciągnąłem z torby kartki, podchodząc do Minseoka i potknąłem się o własne nogi, wypuszczając z rąk projekty i już czułem bliskie spotkanie z podłogą, ale w ostatniej chwili złapał mnie mężyczzna, będący niebezpiecznie blisko mojej twarzy.
- Ajć, uważaj ciamajdo. Taka piękna buźka jak Twoja, nie może zostać uszkodzona. - powiedział zachrypniętym głosem, a ja się w tym momencie rozpłynąłem.
- Ekhem, nie chcę przeszkadzać, ale jesteśmy w miejscu pracy i jak to szef ujął, osobiste sprawy po godzinach pracy.
- Ale masz wyczucie. Czego chcesz? - Xiumin westchnął, jednak wciąż trzymał mnie w objęciach.
- Przyniosłem Ci dokumenty. - rzucił nimi na biurko i obrzucił mnie pogardliwym wzrokiem. - To jest ten Twój nowy?
- Tak, to jest Baekhyun i od dziś z nami pracuje. - uśmiechnął się dumny.
-Pracuje? - Wtrąciłem zaskoczony, jednak zostałem zignorowany.
- Na pewno zaoferował Ci coś za przyjęcie. - mruknął, a ja poczułem się urażony.
- Na pewno ma większy mózg od Ciebie.
- A co, sprawdzałeś?! Widziałeś moje testy na IQ?
- Wystarczy, że na Ciebie spojrzę. Chociaż tu też szału nie ma, więc dupy nie urywa.
- Nie wiesz, co tracisz. Takiego ciała jak moje może Miss świata pozazdrościć.
- Chciałbyś. Przykro mi, ale Każdy jest lepszy od Ciebie. Nie masz czym się pochwalić. W mózgu braki, ciało z najniższej półki, a doświadczenia zero.
- To się jeszcze okaże. Za godzinę w archiwum. Przekonasz się do czego jest zdolne to ciało. - warknął i wyszedł z gabinetu. O cholera, to się podziało...
Osobiście nie jestem pewny, czy oni wciąż rozmawiają o wielkości mózgu, czy inteligencji, bądź czymś zupełnie innym. Jedno jest pewne- nie chcę tego wiedzieć, ale tamten chłopak chyba mnie nie polubił, znokautowałem gościa XXL i zdążyłem flirtować z nowym szefem. To chyba nie najlepsze rozpoczęcie pracy?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top