nineteen
Co ja najlepszego zrobiłam?
Jak mogłam podać mu swój adres?
Jedno było wytłumaczenie: straciłam rozum
Lukey: A jak pomyle cię z twoją mamą?
Me: Hahaha, nie.
Me: Jestem sama w domu.
Me: Mama ma zmianę nocną.
Lukey: Czyli mamy całe mieszkanie dla siebie, mmm
Me: Bo sie rozmysle
Lukey: Już nie ma odwrotu :)
Postanowiłam chociaż trochę doprowadzić się do porządku. Opuchnięte od płaczu oczu pomalowałam delikatnie i użyłam korektora. Włosy rozpuściłam i w ostateczności zmieniłam dres na ciemne jeansy i bordową bluzkę z herbem Griffindoru.
Ostatni raz spojrzałam na siebie w lustrze.
Oh, nadal nie wiem po co to robisz, wyglądasz tak jak zwykle, czyli okropnie.
Usłyszałam domofon. Fuck.
W podskokach podbiegłam do urządzenia.
Ekscytacja mieszała się ze zderwowaniem i z tego wszystkiego czułam ogromny ból brzucha.
Ostatnia chwila wahania.
Podniosłam słuchawkę.
- Słucham?- Starałam się by głos mi nie drżał.
- Dobry wieczór. Ja do kogoś gorszego od trupa.
Mimowolnie się uśmiechnęłam słysząc głos Lukey'a.
- Dziewczynki mile widziane- powiedziałam, po czym przytrzymałam biały przycisk.
To już, to już, to już.
Cholera, dłonie mi się spociły.
Kurwa, teraz?
Wytarłam je o spodnie.
Boże Maia, uspokój się.
Dzwonek.
Ledwo stawiając kroki, dotarłam do drzwi. Okej. Spokojnie. Uchyliłam je.
Był tam. Stał tam.
Podnósł na mnie swój wzrok, uśmiechając się delikatnie, a ja zatonęłam w jego niebieskich tęczówkach. Czy to niebo? Proszę, niech to nie będzie sen, proszę.
On naprawdę przede mną stał. Wyższy ode mnie o głowę, odziany w czerwoną koszulę w kratę i skórzaną kurtkę. I te wytarte czarne spodnie. Tak, granatowa kościelna marynarka zdecydowanie przy tym wymiękała. Blond włosy miał w lekkim nie ładzie, ułożone do góry. Dlaczego chciałam ich dotknąć i sprawdzić czy są tak miękkie na jakie wyglądają.
Przygryzł lekko warge, spoglądając na mnie.
Pewnie nie chce się przygac na twój widok.
Nie teraz -uciszyłam swoje myśli.
Zdałam sobie sprawę, że wpatruję się w niego od dobrych paru minut.
Luke zachichotał.
On miał najpiękniejszy uśmiech na świecie. N a j p i ę k n i ę j s z y
- Um, Dylana nie mieli, ale zawsze możesz nazwać go jego imieniem- powiedział, wręczając mi białego pluszaka.
Chyba mi serce urosło.
To jakby idol zaobserwował cię na Twitterze i napisał ci, że cię kocha. Tak właśnie się czułam.
- A może tak nazwę go twoim imieniem?- zapytałam, uśmiechając się, biorąc zabawkę do ręki i przytulając ją.
- Ej to ja tu jestem od przytulania- Lukeh zrobił smutną minkę.- Ten pan zastępuje mnie tylko gdy mnie przy tobie nie ma.
Wyjaśnił, po czym dodał:
- Ale to ja wolałbym być obok ciebie w nocy, zamiast niego, Hope.
Po tych słowach podeszłam do niego i po prostu się przytuliłam.
Pogrzebowałam tego.
Nie.
Potrzebowałam jego.
*-*-*-*
JEDNAK DZIŚ FLEKCJDOSO
I jak? Nie zawiodłam?
btw piszcie jak wyobrażacie sobie maię, prooosze, ładnie proszę x
#yhamff
ily, lexi x
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top