12. Widzę, jak na mnie patrzy

W trakcie rozmowy telefonicznej, która trwała ponad dwie godziny, wyjaśniłam Kate całą sytuację z Evą, moim mieszkaniem i wtrąciłam parę wątków z Jamesem. Kiedy mówiłam o pomocy z jego strony w postaci nocowania mogłam usłyszeć przez słuchawkę, iż wciąż nie była do niego przekonana. Jeśli można to tak delikatnie nazwać. 

Dodatkowo wspomniałam o romansie Georgii i Matt'a. Niezbyt się tym przejęła, głównie z tego powodu, że ich nie zna i nie obchodzą ją plotki z zewnątrz. Nie miałam jednak zamiaru mówić jej o mojej umowie z Go.

Kiedy skończyłam rozmawiać z Kate, ruszyłam do kuchni wstawić wodę na herbatę. 

Jeszcze jedna rzecz, która nie dawała mi spokoju to fakt, że James posiada moją własność, jaką jest mój pamiętnik. 

Trudno przyznać mi się do samej siebie, kiedy pomyślałam o tych fantazjach, jakie tam powypisywałam. Dosłownie zaczęłam się modlić, by nie zajrzał do środka. Byłaby to najbardziej upokarzająca rzecz, jaka przydarzyłaby mi się w całym życiu.

I wtedy mój telefon zaczął wibrować.

Już pomyślałam, że to James z chęcią przekazania mi, jaką wariatką jestem tuż po zapoznaniu się z treścią pamiętnika, lecz na szczęście to nie był on.

- Cześć kochana! Jak się masz? - po drugiej stronie odezwał się wesoły głos.

Uśmiechnęłam się. To była Sam. Nie sądziłam, że zadzwoni tak szybko po rozstaniu po studiach. Już trochę zdążyłam się za nią stęsknić.

- Jakoś idzie. A u ciebie?

- Rewelacyjnie. Kiedy się widzimy, skarbie?

- Możesz przyjeżdżać kiedy tylko chcesz i wyślę ci adres, bo mam nowe mieszkanie. Jeszcze nie mam żadnej roboty, więc to idealna pora byś mnie odwiedziła - westchnęłam.  

- Lepiej zacznij szukać! Będziesz musiała mnie jakoś wykarmić.

Zaśmiałam się pod nosem. Dobrze mi się z nią rozmawiało. Zawsze znajdywała ciekawe rzeczy, które mogłaby mi przekazać.

- A tak w ogóle - wtrąciła po chwili - jak układa ci się z Hudsonem? - wydawała się być mocno zainteresowana tym tematem.

Nie zdołałam udzielić jej oczekiwanej odpowiedzi. Nagle cała radość ze mnie spłynęła. To pytanie podziałało na mnie jak kubeł zimnej wody.

- Ma dziewczynę - rzuciłam wymijająco.

- No w końcu chłopak się doczekał! Też sobie musiał na ciebie poczekać. Naprawdę jestem pod wrażeniem waszej wspólnej determinacji - w tle mogłam dosłyszeć jak Sam klaszcze.

Pokręciłam głową, a w moich oczach pojawiły się pierwsze łzy. Naprawdę kazała mi to powiedzieć?

- Sam, on ma dziewczynę. Ma na imię Eva - wykrztusiłam z siebie. - Nie zjawił się nawet na imprezie powitalnej. Ma mnie gdzieś, rozumiesz? Nic już między nami nie ma.

To co mówiłam zabolało mnie bardziej, niż myślałam. Dopóki nie wypowiedziałam tego na głos, miałam poczucie, że może tylko mi się tak zdaje. Ale dotarło do mnie, że to już czas przyznać się do prawdy.

- Och.

- Pieprzona Eva. Wysoka blondynka, figura modelki, przepiękny uśmiech i błyszczące włosy. 

- Maddie, nie przejmuj...

- Nienawidzi mnie z nieznanego mi powodu. Mówi do mnie z pogardą. A najlepsze jest to, że ma nade mną cholerną przewagę. Ogromną przewagę.

- Przepraszam, nie miałam pojęcia. Wybacz mi - szepnęła zdezorientowana Sam.

Emocje rozsadzały mnie od wewnątrz. Zazdrość, zdenerwowanie i rozpacz. Nie chciałam rozmawiać z nią w takim stanie.

- Nie, nie. To ja przepraszam. Trochę mnie poniosło - odetchnęłam. - Chyba muszę już kończyć. Miło było cię usłyszeć.

- Mi ciebie również. Niedługo przyjadę, więc do zobaczenia. Trzymaj się.

- Dzięki. Do zobaczenia.

Zrobiłam sobie herbatę, a następnie przysiadłam na kanapie. Po rozmowie z Sam zdałam sobie sprawę, że muszę wziąć się w garść. A przynajmniej spróbować. James to przeszłość. Muszę wpoić sobie to do głowy. Inaczej będę marnować własny czas, jak i jego. Jeśli chciałby ze mną być to poczekałby na mnie. Dał mi konkretny znak, by odpuścić.

Jednak nie miałam zamiaru puścić wolno tego, co zrobiła Eva. Po pierwsze, musiałam się dowiedzieć, jaki był tego powód. Nie sądziłam, że jedynie chciała zrobić mi na złość, lecz po poznaniu jej minimalnie bliżej, zaczęłam w to wątpić. A po drugie, chciałam wiedzieć, czy rzeczywiście kocha Jamesa. Wiem, może to głupie. Ale chcę mieć pewność, że będzie o niego dbała w jakikolwiek jej specyficzny sposób. Niestety wciąż mi na nim zależy i nie chcę, żeby rujnował się u jej boku. 

I wtedy zdecydowałam, że lepiej będzie już mieć to za sobą. Chwyciłam mój telefon i moje klucze, a następnie wyszłam z mieszkania. 

Kiedy pojawiłam się przed jej drzwiami od razu zaczęłam układać w głowie wszystkie pytania i niedomówienia jakie chciałabym wyjaśnić.

Zapukałam.

- James? To ty, kotku?

Zanim zdążyłam zaprzeczyć w drzwiach stanęła Eva. Miała na sobie koronkową bieliznę w odcieniu fioletu, a jej włosy były upięte w niedbałego koka. Pierwszy raz widziałam ją bez makijażu, lecz co bardziej mnie zdziwiło to zaschnięte łzy na jej policzkach.

- A nie, to ty - mruknęła z lekkim niezadowoleniem, które wyczułam w jej głosie. - Nic więcej ci nie zabrałam, więc możesz iść.

Po tych słowach spuściła głowę i pociągnęła klamkę do siebie, ale ja nie zamierzałam jej odpuścić.

- Nie o to mi chodzi.

- To o co? - spytała, patrząc na mnie spode łba.

- Mogę wejść? 

Dziewczyna posłała mi zaniepokojone spojrzenie, lecz szybko ponownie wróciła do poprzedniego wyrazu twarzy.

- Oby to było coś ważnego - powiedziała pod nosem i otworzyła drzwi na oścież.

Przysiadłam na jej łóżku, natomiast ta skierowała się do łazienki. Po chwili wyszła owijając się błękitnym szlafrokiem.

- Nie wiem od czego zacząć...

- To szkoda, bo o trzeciej mam kosmetyczkę i wolałabym się nie spóźnić - odpowiedziała lekceważąco, spoglądając na swoje paznokcie.

- Dobra, słuchaj - westchnęłam, na co spotkałam się z jej oczami. - Nie mam pojęcia, dlaczego tak mnie nie lubisz i mówisz o mnie źle. Jedyne czego chcę, to, żebyś mi to wyjaśniła. Może w końcu doszłybyśmy do porozumienia?

Nastąpiła cisza, w której Eva nawet na sekundę nie oderwała ode mnie wzroku. Wyglądało, jakby próbowała wyczytać z mojej twarzy, czy to nie jakiś żart. Po chwili zaniosła się głośnym śmiechem.

- Nie dojdziemy do porozumienia, skarbie. Wytłumaczę ci jak to działa. Obie pragniemy tego samego faceta, ale tylko jedna z nas może go mieć. Nie jesteśmy w liceum, żebym musiała przeprowadzać z tobą takiego typu rozmowy - wygarnęła pewnym głosem. - Kiedy przyszłam się przywitać do twojego mieszkania, chciałam jedynie sprawdzić, jaką mam konkurencję. Byłam trochę przytłoczona, bo rzeczywiście jesteś niczego sobie. Spytałam też o ubrania, bo sama mam zwyczaj ubierać się w jednym sklepie, a najwidoczniej twój styl podoba się Jamesowi. Ale spokojnie. Twoje ubrania nie są mi już do niczego potrzebne, bo zauważyłam, że mimo wszystko mój sposób ubierania podoba mu się bardziej.

Byłam zaskoczona jej bezpośredniością i długim monologiem, ale z drugiej strony poddenerwowana jego treścią. 

- Tak ci powiedział? - podchwyciłam temat, nazbyt kierując się ciekawością.

- Nie musiał. Widzę, jak na mnie patrzy.

Pewność siebie, jaka wybrzmiewała w tych dwóch zdaniach, była mocno wyczuwalna, a ja coraz bardziej się wahałam.

- A... co dokładnie przeczytałaś w moim pamiętniku? - Wzrastała we mnie złość, jak i wstyd.

- Wystarczająco, by wiedzieć, że chcesz mojego faceta dla siebie - Zgromiła mnie wzrokiem, a następnie strzepała z ud niewidzialny kurz. - Mam nadzieję, że moje odpowiedzi były wystarczająco zadowalające i już skończyłaś.

- Ostatnia rzecz.

Podniosłam się z miejsca i skrzyżowałam ręce na piersiach. Sprawiło to, że poczułam się nieco pewniej.

- Mhm? - Oparła się wyprostowanymi rękoma o łóżko i spojrzała na moją twarz spod rzęs.

Wzięłam głęboki oddech.

- Powiedział ci kiedykolwiek prosto w twarz, że cię kocha? 

Eva przekręciła głowę, wywiercając we mnie dziurę ostrym spojrzeniem. Zapadła grobowa cisza. 

- Nie sądzę, że jakimkolwiek stopniu jest to twoja sprawa - syknęła.

- To nie ja tu czytałam cudze prywatne notatki - odpowiedziałam równie nieprzyjemnym tonem.

W tym momencie blondynka wstała z zaciśniętymi pięściami i zbliżyła się do mnie, przez co między nami istniała tylko kilkucentymetrowa granica. 

- Powiedział mi to nieraz. Dokładnie tak. Prosto w twarz - burknęła. - Niestety ty jedynie zasłużyłaś na marną karteczkę. Jaka szkoda, prawda?

W moim gardle pojawiła się gula, którą z trudem przełknęłam. Ostatnim co chciałam, było to, by Eva zauważyłam jak wielką sprawiła mi przykrość. Dlatego też uniosłam brodę i z zewnętrznej strony pozostałam niewzruszona.

- Miłej wizyty u kosmetyczki - warknęłam, wychodząc z mieszkania. Nie zapominając oczywiście o trzaśnięciu drzwiami.

Roztrzęsiona od razu po opuszczeniu mieszkania Evy, wybrałam numer Jamesa.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top