Nie spodziewałeś się tego?
Clint stał na wysokiej platformie, zawieszonej nad ogromną halą treningową. Ręce miał skrzyżowane na klatce piersiowej i obserwował. Zawsze lepiej widział z daleka, ale teraz miejsce jego obserwacji było podyktowane dodatkowymi warunkami. W dole ćwiczył Pietro i poruszał się tak szybko, że oglądanie go z tego miejsca dawało pełen ogląd. Barton był jednak dość strapiony. Miał wrażenie, że młodego coś martwiło. Od dłuższego czasu. Nie chciał mu jednak powiedzieć o co chodziło. I choć Hawkeye udawał, że się nie przejmuje, to tak naprawdę było zupełnie inaczej. Maximoff był dla niego ważny i męczyło go to jego przygnębienie. Mimo, że byli tak różni z Wandą i to ona raczej zdawała się być wycofana, a Quicksilver wręcz przeciwnie, tak teraz to on się zamknął. I zdecydowanie zbyt dużo trenował. Może i regenerował się szybciej, niż inni, ale co za dużo to niezdrowo, nawet dla niego. Mężczyzna wiedział, że to po prostu była forma ucieczki. Sam nie raz tak robił.
Westchnął cicho. Po chwili poczuł dotyk na ramieniu. Odwrócił lekko głowę i zobaczył Natashę.
- Hej. – Rudowłosa uśmiechnęła się do niego i zabrała swoją dłoń.
- Hej.
- Długo już tu tak stoisz? – zapytała.
- Trochę... – przyznał cicho, ponownie kierując wzrok na ćwiczącego młodego mężczyznę.
- Coś go ostatnio trapi, prawda? – zapytała nagle Wdowa. Hawk spojrzał na nią, unosząc lekko brwi, ale właściwie nie powinien się dziwić. Romanoff była bystra i naprawdę wiele wiedziała, i wiele zauważała.
- Taa... – mruknął i ponownie spojrzał w dół. – Tylko nie wiem co.
- Pytałeś?
- Nie raz. Ale Pietro nie chce o tym ze mną gadać. Zbywa mnie albo ucieka.
- Może spróbuj jeszcze raz. Warto. Wiem, że ci zależy.
Łucznik tym razem nie prychnął, nie zaprzeczył. Nic z tych rzeczy. Zależało mu, taka była prawda.
- Spróbuję – potwierdził. Natasha tylko pokiwała głową, poklepała go po plecach i odeszła. Zauważyła, tak jak i Clint, że białowłosy chyba skończył trening.
Barton zatrzymał Pietra przy wyjściu z hali treningowej.
- Hej, młody.
- Cześć, staruszku. Co tam?
- Chciałbym z tobą pogadać. Masz czas?
- Jasne. Spotkajmy się w moim pokoju. Zanim tam dotrzesz, zdążę wziąć prysznic i się przebrać. – Posłał mu uśmiech, po czym śmignął korytarzem. Hawkeye tylko pokręcił głową i ruszył spokojnie w kierunku windy. Nie miał zamiaru wspinać się po tych wszystkich piętrach. Za dużo schodów. Jedne było teraz najważniejsze – Maximoff zgodził się z nim porozmawiać i mężczyzna musiał zrobić wszystko, by i tym razem nie skończyło się tak jak zawsze.
Wjechał windą na odpowiednie piętro i skierował się długim korytarzem do pokoju Quicksilvera. Zapukał najpierw, po czym wszedł do środka. Zastał młodego, siedzącego na obrotowym krześle przy biurku.
- Co tak długo? – zapytał białowłosy, posyłając Hawkowi nieco złośliwe spojrzenie. Łucznik przewrócił oczami i zamknął za sobą drzwi.
- Okej, zacznę prosto z mostu. I tym razem, Pietro, bez wykręcania się. Co cię ostatnio trapi?
Pietro nieco spochmurniał i odetchnął.
- Nic. Co by mnie miało trapić?
- Ty mi powiedz. Jesteś zamyślony, ale tak... smutno. Widzę, że coś się dzieje, ale nie chcesz mi powiedzieć co takiego. Dlatego teraz nie wyjdę, póki mi tego nie powiesz. – Skrzyżował ręce na klatce piersiowej. Maximoff przyglądał mu się przez chwilę, ale nic nie odpowiadał. W końcu spuścił wzrok. Można było odnieść wrażenie, że szuka możliwości ucieczki. Clint jednak nie chciał mu teraz pozwolić uciec. Nie tym razem. To sobie obiecał.
- Chodzi o twoją moc? Coś z nią nie tak? – zapytał, co sprawiło, że Quicksilver uniósł na niego wzrok.
- Tak, tak. Właśnie o to – odpowiedział szybko.
Pudło. Wcale nie o to. Barton już pożałował, że ponownie się odezwał.
- Muszę więcej trenować. Ostatnio nieco zwolniłem. Muszę przyspieszyć.
Hawkeye odetchnął ciężko.
- To nie to, prawda? –zapytał, patrząc uważnie na młodego mężczyznę.
- To to. – Białowłosy potrząsnął głową i mężczyzna już wiedział, że Pietro za wszelką cenę chciał się trzymać przy tym temacie.
- Pietro... – Hawk westchnął i ruszył w stronę Maximoffa. – Wiesz przecież... – zaczął, kładąc mu dłoń na ramieniu, ale takiej reakcji Quicksilvera się nie spodziewał. Aż urwał zdanie, posyłając mu zdziwione spojrzenie, kiedy młody znalazł się przy drzwiach w mgnieniu oka.
- Pietro, co się dzieje? – zapytał, nie odpuszczając. To mu się coraz bardziej nie podobało.
- Nic... ćwiczę – palnął białowłosy i gdyby sytuacja była inna Hawk pewnie by się roześmiał.
- Pietro, przestań. – Zmarszczył brwi Łucznik i podszedł do niego bliżej. – Nie uciekaj – powiedział od razu, widząc jego nieco wystraszony wzrok. – Przecież wiesz, że cię nie skrzywdzę.
- Wiem – szepnął Pietro.
- Więc o co chodzi? Unikasz mnie, a teraz jeszcze... uciekasz od jakiegokolwiek kontaktu.
- Bo... – zaczął Maximoff, ale szybko przerwał, zaciskając mocniej usta.
- Bo...? – ponaglił go Clint.
- Nie mogę. Przepraszam. – Westchnął głośno Quicksilver, spuszczając wzrok.
- Możesz, Pietro – powiedział z naciskiem Barton. Zaryzykował i położył mu dłoń na ramieniu. Chciał zobaczyć, jak młody zareaguje. Białowłosy napiął się jak struna i spróbował cofnąć, ale za plecami miał tylko drzwi.
- Pietro, mów. Natychmiast. Co jest? O co chodzi?
- O ciebie.
Zapadło milczenie. Hawkeye wpatrywał się w Pietra, nie bardzo rozumiejąc. Zrobił coś nie tak? Przecież go nigdy nie skrzywdził.
- O mnie? – zapytał w końcu. – Dlaczego?
- Unikam cię, bo... nie chcę stwarzać niepotrzebnych, niezręcznych sytuacji.
- Co? Jakich? Dlaczego?
Maximoff odetchnął ciężko. Było mu trudno, a mężczyzna jeszcze tak o wszystko wypytywał.
- Clint, proszę...
- Nie. Chcę, żebyś mi powiedział.
- Nie mogę, zrozum. – Quicksilver wpatrzył się w niego, choć było mu wyjątkowo trudno utrzymać kontakt wzrokowy w tej chwili. – Nie mogę... – powtórzył. Poziom jego paniki wzrastał z chwili na chwilę.
- Musimy ze sobą rozmawiać, Pietro. Nie chcę, żebyś mnie unikał. Jakikolwiek jest tego powód chciałbym go poznać. I na pewno postaram się ciebie zrozumieć.
- Nie zrozumiesz...
- Sprawdź mnie.
Młody mężczyzna zawahał się, ale po chwili cmoknął go w usta. To był szybki pocałunek, bo wyjątkowo obawiał się reakcji Hawka. Łucznik był zszokowany, to na pewno. Nie cofnął się jednak, nie zaczął krzyczeć albo wyzywać białowłosego. Zresztą, to nie było w jego stylu. Ale był zdziwiony. Choć to w połączeniu z tym, co mówił Pietro, miało sens. Dla Maximoffa jednak ta cisza była zdecydowanie zbyt długa.
- Mówiłem... – szepnął zdecydowanie zrezygnowany, po czym chciał wyminąć Clinta, ale ten go zatrzymał.
- Zaczekaj... – szepnął i zbliżył się do niego, by złożyć na jego ustach delikatny, wolny pocałunek. Teraz to Quicksilver był poważnie zaskoczony, ale po chwili odwzajemnił tę nieco nieśmiałą pieszczotę. Moment później pocałunek stał się trochę bardziej zachłanny i namiętny. Barton przycisnął młodego do drzwi swoim ciałem, obejmując go w pasie. Białowłosy dotknął dłońmi jego policzków, przytrzymując jego twarz przy swojej. Nie chciał, żeby Hawkeye się odsuwał. Chciał go całować i całować... Tak długo na to czekał.
Pietro wyobrażał sobie tę scenę wielokrotnie, ale rzeczywistość przerosła jego oczekiwania. Mężczyzna naprawdę świetnie całował. I z chwili na chwilę coraz pewniej, jakby wiedział, że te usta już od dawna należą do niego.
Hawk wsunął swoje dłonie pod błękitno-szarą koszulkę Maximoffa, wywołując na jego ciele gęsią skórkę. Quicksilver westchnął w jego usta, unosząc ręce i dając tym samym znak Łucznikowi, że chce, by zdjął z niego koszulkę. Clint oderwał się od jego ust, by ją zdjąć. Rzucił ją gdzieś do tyłu, ponownie przylegając ustami do młodego. Tym razem obrał sobie za cel jego szyję. Pachniał cudownie, a skórę miał przyjemnie gładką i odrobinę chłodniejszą.
Barton poczuł, że białowłosy dobiera się do jego koszulki, więc mu pomógł i sam ją z siebie ściągnął. Pietro obrzucił jego tors łapczywym spojrzeniem.
- Idealny... – szepnął, ale zaraz podniósł na niego nieco wystraszony wzrok. Poczuł wypieki na policzkach. W sumie nie był pewny, czy może mu mówić takie komplementy.
Hawkeye uśmiechnął się lekko i ucałował jego oba policzki. Po chwili jednak ponownie skupił się na szyi Maximoffa. Poczuł, że dłonie Quciksilvera powędrowały na jego spodnie. Mężczyzna naprawdę czuł, że ma na niego ochotę, ale nie chciał mu zrobić krzywdy.
- Pietro, czekaj – szepnął do jego ucha. Młody momentalnie się spiął.
- Nie chcesz mnie? Przepraszam, myślałem...
- Ej, ej. Spokojnie. – Spojrzał mu w oczy. – To nie tak, że cię nie chcę. Chcę i to bardzo. Ale muszę się upewnić, czy jesteś o tym przekonany. I czy już to robiłeś – powiedział Hawk całkiem poważnie. Białowłosy odetchnął ciężko.
- Pewny jestem – odpowiedział. – Co do tego drugiego to tak, ale tylko z dziewczyną. Z facetem nigdy – przyznał cicho. Łucznik uśmiechnął się łagodnie.
- To teraz spróbujesz. Będę delikatny – szepnął, całując go po uchu. – Zdejmę ci spodnie – dodał, sięgając do jego rozporka i rozpinając go. Zsunął spodnie z Pietra. – Połóż się na łóżku, na plecach.
Maximoff kiwnął głową i już w samych bokserkach skierował się na łóżko. W tym czasie Clint zdążył pozbyć się swoich spodni. Położył się obok Quicksilvera i pochylił nad nim, by go pocałować. Młody mężczyzna od razu odwzajemnił pocałunek.
- Teraz cię dotknę. Na razie jeszcze przez materiał – szepnął ponownie Barton. Przesunął swoją dłoń po klatce piersiowej białowłosego, przez jego brzuch i nieco odsłonięte podbrzusze. Moment później dotknął jego męskości, ale tak jak mówił, przez materiał bokserek. Pietro jęknął cicho, przymykając oczy. Hawkeye pocałował go, wciąż dotykając jego członka. Pocierał go przez bokserki, czując jak przyjemnie twardniał pod wpływem jego pieszczot.
- Seksownie... – szepnął mężczyzna. – Robisz się taki twardy...
- Clint... – jęknął cicho Maximoff i przyciągnął go do pocałunku. Poczuł, że się zarumienił. Nie sądził, że Hawk będzie na niego aż tak działał. Delikatnie poruszył biodrami, bo chciał poczuć już coś innego. I Łucznik chyba bardzo dobrze go zrozumiał, bo oderwał się od jego ust, ale tylko po to, by zsunąć z niego bokserki. Sam był już mocno podniecony, więc postanowił pozbyć się również swojej bielizny. I chociaż bardzo już chciał kochać się z Quicksilverem, musiał jeszcze poczekać. Wsunął swoje palce do ust i nawilżył je. Młody mężczyzna nie mógł oderwać od niego wzroku. To, co robił Clint było bardzo seksowne. Po chwili jednak poczuł te palce pomiędzy swoimi pośladkami.
- Rozchyl nogi, Pietro – polecił Barton i kiedy Pietro to zrobił, uśmiechnął się delikatnie. – Mm, idealnie. Teraz wsunę w ciebie palce. Muszę cię nawilżyć i rozciągnąć, żeby tak nie bolało, jak już w ciebie wejdę. Choć nie ukrywam, że trochę zaboleć mimo wszystko może, ale postaram się być wyjątkowo delikatny, dobrze?
Maximoff skinął lekko głową. Trochę obawiał się tego bólu, ale bardzo chciał spróbować. Jęknął cicho, kiedy Hawkeye wsunął w niego jeden palec. Napiął mięśnie, jakby chciał go powstrzymać, ale zrobił to zupełnie odruchowo i nieświadomie.
- Spokojnie, Pietro – szepnął mężczyzna. – Musisz się rozluźnić. Musisz mnie wpuścić. Będzie przyjemniej.
Quicksilver jęknął cicho, bo naprawdę nakręcały go te słowa. Rozchylił nieco bardziej nogi i odetchnął cicho. Przymknął oczy i poczuł, że Hawk wsunął w niego palec głębiej.
- Taki ciasny... To seksowne – wyszeptał Łucznik tuż przy uchu młodego mężczyzny. Usłyszał zaraz cichy jęk. Wyjątkowo mu się spodobał. Po chwili zaczął ostrożnie poruszać palcem, dołączając moment później drugi, by nieco bardziej go rozciągnąć. Widział delikatny grymas bólu na twarzy białowłosego, dlatego trochę zwolnił.
- Jesteś bardzo seksowny – szepnął ponownie Clint. – To jak twoje mięśnie się napinają, jak pracują, niesamowicie mnie podnieca.
- Naprawdę? – Pietro przesunął swoją dłoń na jego członka, by móc chociaż przez chwilę go pieścić. – Czuję...
Barton mruknął cicho. Dopiero, kiedy Maximoff go dotknął, poczuł jak bardzo potrzebował tego dotyku. Dołączył trzeci palec, przyprawiając Quicksilvera o drżenie.
- Tak dobrze... – szepnął Hawkeye i przez chwilę jeszcze poruszał palcami, ale w końcu je wysunął i usadowił się pomiędzy nogami młodego mężczyzny. Uniósł nieco jego biodra i nakierował swojego członka na jego wejście. – Teraz się w ciebie wsunę. Powoli, do końca. Żebyś mocno mnie czuł – powiedział cicho i zaczął się w niego wsuwać. Białowłosy jęknął, bo poczuł trochę bólu. Jednak mężczyzna miał się czym pochwalić i było to zdecydowanie większe niż palce. Zwłaszcza w obecnym stanie.
- Wiem... – szepnął Hawk. – Trochę boli. Ale później będzie lepiej.
Pietro pokiwał głową i mocniej go objął. Łucznik pozwolił sobie więc na nieco pewniejsze pchnięcia. Czuł, że Maximoff mocniej się na nim zaciska.
- Rozluźnij się, Pietro. To strasznie seksowne, że tak mocno się na mnie zaciskasz, ale nie chcę ci sprawiać bólu.
- Nie... Tak jest dobrze – szepnął Quicksilver. Zaskoczył nieco Clinta, ale bardzo pozytywnie. Barton przyspieszył więc odrobinę, dłoń przesuwając na jego członka.
- Jesteś taki twardy... To podniecające – wyszeptał, wciąż się w nim poruszając. Młody mężczyzna jęknął cicho, wyginając nieco kręgosłup. Było mu tak dobrze...
- Jesteś cudowny... – szepnął białowłosy, przesuwając dłońmi po plecach Hawkeye'a.
- Wiem – odpowiedział zaczepnie starszy mężczyzna i jeszcze nieco przyspieszył. Zaczął poruszać też nieco szybciej dłonią po członku Pietra, czując jak pulsował pod jego dotykiem. Nie musiał czekać długo na spełnienie swojego kochanka. Maximoff napiął nieco mocniej mięśnie, jęknął głośniej i doszedł. Tak cudownie zakręciło mu się w głowie. Hawk po chwili również doszedł, rozlewając się w nim.
- Pietro... – szepnął, opadając ciężko na Quicksilvera. – To było...
- Wspaniałe... – dokończył za niego młody. Łucznik uśmiechnął się pod nosem.
- Dokładnie tak.
- Teraz już cię nie puszczę.
- Nie musisz. Nie mam ochoty odchodzić.
Białowłosy uśmiechnął się błogo, obejmując mocniej Clinta. A tak się bał...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top