10. Walka pelna zdrad
To była jakaś masakra... Pomimo tego, że bezapelacyjnie to złoczyńcy byli przecież "tymi złymi", co było oczywiste, a on był bohaterem, to teraz, kiedy naprawdę zdążył poznać, zżyć się z częścią ludzi stąd, faktycznie czuł się jak zdrajca, teraz, kiedy miał wypełnić to swoje szczególne zadanie... To tylko kolejne dowody, że miłości nie łączy się z pracą. A on jak ostatni debil, polubił tych ludzi, a Dabiego pokochał... No i niestety, jego niewydarzony kochanek nie zgodził się, żeby dać się łagodnie spacyfikować, co nadal bardzo Hawksa bolało. Ale w końcu musiał wziąć się w garść, należało przełożyć dobro całego społeczeństwa, wszystkich ludzi, a może i nawet w jakimś stopniu świata, nad swoje własne miłostki z jakimś złoczyńcą. Tak właśnie powtarzał sobie Hawks, licząc przy tym, że uda mu się jakoś to wszystko dalej ogarnąć.
Hawks przez kilka chwil zajmował Twice'a rozmową o założeniach ideologii Destro, dopóki nie poczuli ogromnego wstrząsu... Przeniknął on chyba aż do fundamentów budynku! To był znak, zaczęło się... Nadszedł czas, żeby Hawks konkretnie zadziałał.
~*~
Dabi wrócił do Rezydencji, i od razu zaczął rozpytywać o Hawksa. Nie mógł, po prostu nie mógł postąpić inaczej... Sceptic zbeształ go i powiedział, że zamiast swoim kolegą, powinien się przygotowywać na zebranie generałów Shigarakiego. Dabiemu nie zdarzyło się to nigdy, przez tych 10 lat, kiedy żył potajemnie, ukrywał swoją tożsamość i planował zemstę, ale teraz po prostu zapomniał o tym tak ważnym aspekcie... Naprawdę, pierwszy raz od lat zdarzyło mu się zapomnieć o czymś tak istotnym! Ale też pierwszy raz w życiu zakochał się w kimś, i to naprawdę zakochał, na zabój. Na jego nieszczęście, na wybranka serca wziął sobie swojego największego wroga... Akceptował już pomału prawdę, że pokochał Hawksa, ale i tak nic więcej to nie oznaczało... Nie mógł tak nagle odmienić się o 180 stopni, stwierdzić, że wybacza swojej zepsutej rodzinie i choremu systemowi, i chce być teraz z bohaterem numer dwa... Nie, takie rozwiązanie w ogóle nie wchodziło w grę! Cel, do którego Dabi dążył przez te wszystkie lata, tyle już zrobił i poświęcił, był ważniejszy, niż jakaś tam "miłość" z bohaterem... Jednak Dabi nie potrafił o nim zupełnie zapomnieć.
Postanowił, że ostatnie chwile przed zebraniem generałów Shigarakiego poświęci jednak na szukanie Hawksa. Jednak sprawdził zaledwie część jednego z pięter, kiedy przez cały budynek przeszedł ogromny wstrząs... Wszyscy zaczęli upadać, denerwować się... Początkowo podzielał ich szok, ale szybko wszystko do niego dotarło... To było to! Ten czas, ten moment! Skupił się zupełnie na swoich problemach z Hawksem, i zapomniał totalnie o tym, co powiedział mu bohater! Był takim idiotą, skupił się tylko i wyłącznie na swojej relacji z nim, na ich "rozstaniu", a całkowicie wyparł z pamięci z pamięci fakt tego, że opowiedział mu cały swój zdradziecki plan... Dabi zmarnował ten czas, na rozpaczanie, zadręczanie się i durne myślenie, tymczasem on doprowadził cały ten swój cholerny plan do końca, właśnie teraz, tuż pod jego nosem!
W jednej chwili Dabi poczuł wściekłość i nienawiść, i na siebie, i jeszcze większą na niego! Myślał tylko przez chwilę, bo zaraz zaczął ostro wszystko analizować, i wiedział już, gdzie musi się udać. Czym prędzej tam pobiegł.
~*~
Twice zachwiał się i upadł. Hawks, nie czekając, użył swoich piór, żeby go unieruchomić, tak, żeby on sam nie mógł się ruszyć, nie narażając się na zranienie przez jego ostre pióra. Poza tym, gdyby Twice choćby spróbował w tej chwili stworzyć jakiegoś klona i posłużyć się nim, to również było zabezpieczenie, bo klon zginąłby, pociachany przez pióra bohatera. W ten sposób wstępnie unieszkodliwił Twice'a. Ten, początkowo, nic nie pojął, tylko zaczął się spanikowany, zaskoczony, rozglądać. Próbował chyba zrozumieć, co się dzieje. Po pierwszym wstrząsie, zaczęły pojawiać się kolejne, co było dla Hawksa znakiem, że zaczął się szturm bohaterów i walka... Wykorzystał cały ten czas, żeby pozbyć się również ze swoich piór pluskiew Sceptica, które musiał na sobie nosić przez ostatnich kilka tygodni... Na razie wszystko szło sprawnie.
- Co jest? Co to się dzieje?! Hawks?! - zawołał Twice. Spojrzał ku bohaterowi, szukając u niego wytłumaczenia tego wszystkiego i pomocy. Hawks westchnął ciężko, po czym zaczął z Twice'm rozmawiać, tłumaczyć mu wszystko, całą tą sytuację, i próbować wszystko załatwić... Niestety, tak jak z Dabim, nie miało mu pójść dobrze...
~*~
Dabi bieg co sił! Spodziewał się, że jeśli już, Twice z Hawksem spotkali się tam, gdzie najczęściej, czyli w jednej z sal konferencyjnych. Dabi wbiegł schodami na piętro, przeskakując po dwa na raz. Kiedy w końcu znalazł się na górze, pobiegł w kierunku tamtej sali. Chociaż panował chaos, on nie zwracał uwagi na nic poza swoim obecnym celem. Od tego zależały losy tej wojny!
Dopadł do drzwi, słysząc stamtąd głosy. Byli to Twice i Hawks, czyli dobrze trafił! Po ich słowach, tak jak je słyszał, Dabi zdążył jeszcze wywnioskować, że Hawks musi stać bliżej drzwi. Tyle mu wystarczyło. Otworzył drzwi z całej siły, wpadł do środka, i posłał przed siebie kulę błękitnego ognia ze swojej lewej dłoni. Wszystko w pokoju w mig stanęło w płomieniach.
Dabi celował w Hawksa, zobaczył jego sylwetkę od tyłu, jak tylko wbiegł do pokoju. Wystrzelił w jego kierunku swoje płomienie, a teraz czekał na efekt... Kiedy wszystko chociaż trochę opadło, Dabi dostrzegł Hawksa... Podszedł do niego szybkim krokiem. Stanął nad nim i butem walnął go w twarz, tak, że aż rozbił mu te jego śmieszne okularki...
- Gardzę tobą... - wysyczał przy tym Dabi, z pełną nienawiścią.
~*~
Hawks zakasłał.
- To nie... - nie zdążył powiedzieć nic więcej, bo Dabi go nie słuchał. Posłał kolejny płomień, tym razem spod swojej nogi, chcąc spalić leżącego na ziemi Hawksa. Na szczęście bohater zdążył już nieco ochłonąć, zebrać siły i przygotować się do działania. Dzięki temu w porę zdążył uciec od Dabiego, łapiąc po drodze Twice'a, żeby i jego uchronić przed płomieniami Dabiego.
Będąc już w bezpiecznej odległości, poza atakami Dabiego na ten moment, i mając świadomość, że chłopak będzie teraz potrzebował chwili, żeby po tych atakach jego wrażliwe na ciało ogień doszło do siebie, Hawks wykorzystał ten czas, żeby dojść nieco do siebie. Przywołał do siebie wszystkie ocalałe pióra.
Dabi w tym czasie wyprostował się i wbił w swojego byłego kochanka stalowe, pełne pogardy spojrzenie... Hawks nie mógł się pozbyć myśli, że nawet teraz te błękitne oczy były piękne... Ale i jednocześnie przerażające, kiedy patrzyły na niego z taką nienawiścią i wrogością. Kiedyś Dabi patrzył na niego z miłością i uwielbieniem... Hawks w końcu nie wytrzymał.
- Co ty wyprawiasz?! Dabi, mogłeś zabić i mnie, i Twice'a! - zawołał przerażony tym wszystkim Hawks. Dabi szarpnął się i gwałtownie odwrócił w stronę ich dwojga.
- Akurat! Może i całe to bohaterowanie nie przeszkadza nijak w okłamywaniu, wykorzystywaniu, oszukiwaniu ludzi i ruchaniu się dla informacji, ale bycie bohaterem nie pozwala wam za to pozwolić na czyjąkolwiek śmierć.! Musicie wszystkich ratować, nie? No, może poza byłymi kochankami, którzy już spełnili swoje zadanie, zdradzili informacje i wybolcowali, więc są już bezużyteczni! - wydarł się Dabi, chociaż to, jak się tłumaczył, nie do końca było prawdą, bo tak naprawdę mało myślał przez chwilę o losie Twice'a, czy przeżyje, czy nie, i czy Hawks zdoła go uratować. Wszystko, cały świat, przysłoniły mu ból i nienawiść spowodowane zdradą Hawksa... Myślał tylko o tym, że chce dopaść tego zdradzieckiego skurwysyna i zabić go, po prostu ZABIĆ, SPALIĆ!
Jednak teraz złość delikatnie, bardzo delikatnie, zaczęła do niego dopuszczać również inne myśli i emocje. Hawks wspomniał o Twicie i przez chwilę Dabi przestał z nienawiścią patrzeć na blondyna, a zamiast tego, przeniósł wzrok na Bubaigawarę, jakby przypominając sobie o jego istnieniu.
No tak... Twice był przecież kluczem do pokonania wszystkich bohaterów i zniszczenia tego zepsutego społeczeństwa! Dabi w końcu znów zaczął myśleć logicznie. Wykorzystać Twice'a, doprowadzić do końca swój plan, zemścić się na Hawksie, zniszczyć ten świat... Tak, właśnie temu i w tej kolejności należało się teraz poświęcić.
Jednocześnie jednak Hawks zebrał wszystkie swoje siły i spróbował ponownie.
- To nie tak, Dabi! Przecież wiesz, chciałem ci pomóc, bo ja cię koch... - bohater nie zdołał dokończyć.
Twice, mimo że ranny, chociaż nie za bardzo rozumiał, o czym ta dwójka mówi, wiedział, że Liga Złoczyńców została zdradzona przez Hawksa. On, Twice, znowu miał w tym swoją winę, a więc teraz tym bardziej on i Dabi musieli zrobić wszystko, żeby sobie z tym poradzić. Twice miał świadomość, że Dabi mógłby z łatwością spalić Hawksa, ale nie mógł tego zrobić teraz, dopóki Bubaigawara stał mu na drodze. Jeśli Dabi miał spalić bohatera, musiał móc to zrobić, a nie ciągle liczyć na to, że Hawks wyjdzie z opresji i przy okazji uratuje Twice'a. Coś takiego było bez sensu. Twice musiał zadziałać. Zebrał się w sobie i wytworzył swoją własną kopię, która rzuciła się na bohatera. Prawdziwy Twice w tym czasie rzucił się do ucieczki.
- Załatw go, Dabi! - zawołał przy tym. Dabi uśmiechnął się pod nosem. Właśnie to zamierzał teraz zrobić, ale miło ze strony Twice'a, że zdecydował się mu to ułatwić. Dabi wyciągnął dłoń, kiedy Twice go mijał, i przybili sobie piątkę, zupełnie niczym dwójka zawodników w sztafecie, przekazująca sobie tą nieszczęsną pałeczkę.
- A ty załatwi ich, Twice! Ich wszystkich! Sam jeden możesz wyrżnąć ich wszystkich w pień, więc zrób to! - zawołał złoczyńca. Następnie Dabi zwrócił się z powrotem do Hawksa. Na jego ustach zawitał szeroki, psychopatyczny uśmiech, który zastąpił dotychczasowy wyraz bólu, smutku i rozpaczy. Dabi zastanawiał się przez chwilę, czy jest coś, co powinien w tej chwili powiedzieć do Hawksa... Ale w końcu uznał, że najlepiej będzie jak najszybciej go SPALIĆ!
~*~
Hawks jeszcze starał się coś ugrać, ale nic to nie dało. Dabi go w tej chwili naprawdę, szczerze, z głębi serca nienawidził. A Hawks, cóż, miał wszelkie podstawy sądzić, że nienawiść Dabiego potrafi być sto razy silniejsza niż jego "miłość", która i tak widocznie była wątpliwa, skoro złoczyńca ot tak, bez żadnej refleksji, był w stanie wykończyć, zabić Hawksa. Bo ewidentnie właśnie to Dabi chciał zrobić. Hawks w jednej chwili to zrozumiał - nie ma już "ich", nie ma już "ich miłości", "ich związku". Była tylko nienawiść Dabiego do niego i chęć zamordowania go, spalenia, z pewnością, oraz powinność Hawksa - musiał doprowadzić do końca swoją misję, ochronić społeczeństwo przed tymi... zbrodniarzami, a w tym konkretnie momencie przy okazji - musiał również ocalić własne życie. Wyłączył myślenie, wyłączył wszelkie swoje sentymenty i uczucia, i zaczął działać na autopilocie, kierując się, zamiast uczuciami, tylko i wyłącznie rozsądkiem. Nadszedł czas przejść do działania na serio. I co gorsza, to postanowienie przyświecało już teraz obojgu stronom.
~*~
Kiedy Bubaigawara "wykiwał" niczego niespodziewającego się Hawksa, Dabi już po chwili zaczął się zamierzać do kolejnego, potężnego ataku na bohatera. Niestety, ten wcześniejszy atak spalił sporą część piór Hawksa, dlatego też bohater musiał wymyślić jakiś sposób na zadziałanie, ale już po chwili wpadł na pewien pomysł. Kiedy Dabi zaatakował, na pełnej parze, a można byłoby powiedzieć, "na pełnym ogniu", Hawks przygotował się i wykorzystał ten atak. I rzeczywiście go wykorzystał, czym zaskoczył chyba wszystkich.
Wykorzystując płomienie Dabiego oraz resztki swoich piór, zdołał wylecieć z pomieszczenia, okrążyć cały budynek i wrócić od drugiej strony. Udało mu się to, i Hawks wleciał do pokoju ponownie, zamierzając się swoim ostrym piórem. Zamierzał zaatakować Twice'a, i w miarę możliwości starał się wymierzyć to tak, żeby zranić Bubaigawarę, nie jakoś śmiertelnie, ale na tyle, żeby nie był w stanie dłużej walczyć, żeby go po prostu wyeliminować z walki, jako największe zagrożenie. Wtedy jednak stało się coś nieoczekiwanego.
~*~
Jakim chujem on to zrobił?! - pomyślał z niedowierzaniem Dabi. To wydawało się niemożliwe, ale jednak najwidoczniej było możliwe. Nie było jednak czasu na więcej myślenia, nie było czasu na rozkminianie, musiał działać jak najsprawniej, więc po prostu przeszedł nad tym do porządku dziennego i chciał kontynuować walkę. W mig jednak zrozumiał, że nie zdąży odwrócić się, wycelować i wypalić ponownie swoimi płomieniami, jeszcze celując tak, żeby płomienie trafiły w Hawksa, a nie w Twice'a. Nie mając co innego zrobić, w końcu zdecydował się na ostateczne posunięcie.
Dabi zdążył jedynie zwrócić się połową swojego ciała w stronę Twice'a i Hawksa, nabrał gwałtownie powietrze do płuc i zakrzyknął.
- Takami Keigo! - wydarł się złoczyńca, na cały głos, ile tylko miał sił w płucach. Jego głos wzbił się ponad całym tym chaosem, płomieniami i wrzawą bitwy, która rozgorzała w całym już budynku. Sam Dabi liczył po prostu na to, że kiedy to zrobi, kiedy wykrzyczy to jak najgłośniej, zdradzi ten "wielki, skrywany sekret" bohatera, wywoła to taki szok w Hawksie, że ten nie będzie w stanie kontynuować całego tego swojego ataku, przynajmniej w tej chwili. I... udało mu się to.
~*~
Hawks w jednej chwili cały zamarł. Zdziwiony tym, co właśnie usłyszał? Niee... TOTALNIE ZASKOCZONY, ZSZOKOWANY, I ZARAZEM ZNISZCZONY. Wbiło go totalnie. Stracił cały swój rezon, rozproszył się. Początkowo po prostu poczuł się zupełnie jak skamieniały. Nigdy nie pomyślałby, że przydarzy mu się coś takiego. Zachował jedynie tyle świadomości, żeby w miarę bezpiecznie i dobrze wylądować. Zaraz po tym, w pierwszej chwili, spojrzał z totalnym szokiem i bólem na Dabiego. Jak on mógł... I przede wszystkim, skąd on to wiedział...
~*~
Dabi z zadowoleniem patrzył na to, co spowodował swoim okrzykiem. Właśnie to było jego celem. Nawet nie zdawał sobie do końca sprawy z tego, że sam poczuł bolesne ukłucie gdzieś tam w sercu... Zabolał jego samego ból, który sam sprawił Hawksowi, którego kochał... Było to jednak na teraz zbyt skomplikowane, i zostało w całości zdominowane przez uczucie dzikiej przyjemności i zadowolenia, które płynęły z tego, że udało mu się, odniósł kolejne zwycięstwo nad Hawksem. Małe co prawda, ale przybliżające go do ostatecznego zwycięstwa nad tą wredną gadziną (nie Spinnerem wyjątkowo), tylko Takamim Keigo, bohaterze, do którego czuł teraz największą nienawiść. Chwilowo przesłoniła ona nawet jego dotychczasową nienawiść do własnego ojca!
~*~
Hawks był w ciężkim szoku. Nie miał jednak czasu, żeby sobie na to pozwalać w dłuższej perspektywie. Musiał się szybko opanować. Nie miał pojęcia, skąd Dabi znał jego prawdziwą tożsamość. Czy odsłonił się przed nim aż tak? Na pewno nie zdradził mu tego wprost, ale nie wiadomo, czy Dabi sam jakoś tego nie wywnioskował... Jakie miał możliwości, skąd ostatecznie miał tą wiedzę...
Nie mógł jednak poddać się temu zaskoczeniu, musiał szybko działać dalej. Musiał też po prostu zaakceptować, że wszelkie sentymenty w tej chwili odeszły zupełnie. Dabi był gotów posunąć się absolutnie do wszystkiego w swoich działaniach. Keigo widział to po nim, i sam musiał wyzbyć się wszelakich sentymentów i działać, walczyć na całego, w obronie swojej, a w dłuższej perspektywie, całego społeczeństwa. On, jako bohater, musiał wygrać walkę z Dabim, bo oni wszyscy razem, wszyscy bohaterowie, musieli wygrać walkę z Frontem Wyzwolenia Supermocy.
~*~
Jego przeciwnik faktycznie nie tracił czasu, co to, to nie. Ponieważ Dabi dzięki całemu temu lekkiemu zamieszaniu odczekał już trochę, to jego podniszczone ciało niejako odpoczęło od jego własnego, wyniszczającego go daru, i w ten sposób mógł wyprowadzić już swój kolejny atak w stronę bohatera. Nie czekał więc już więcej. Kolejny niebieski słup ognia wyleciał prosto z dłoni złoczyńcy i poleciał w stronę Hawksa.
~*~
Hawks przez krótką chwilę widział tylko ten wielki, błękitny płomień, który leciał jak burza w jego stronę. Na szczęście jego własne, wytrenowane ciało potrafiło reagować szybciej, niż on sam myślał. Zrobił szybki zwrot i przeskok, wspomagał się również przy tym wszelką resztką swoich piór, która mu jeszcze po starciu z Dabim pozostała. Dzięki temu uniknął największego ognia z tego ataku, i zdołał ponadto dopaść jeszcze Twice'a i wyprowadzić ku niemu cios.
Nie myślał już w ogóle o tym, żeby zadbać przy okazji o bezpieczeństwo Bubaigawary. Ta nowa sytuacja zmusiła go do tego, żeby myśleć i skupić się jedynie na unieszkodliwieniu Twice'a. Gdyby pozwolił temu złoczyńcy wyjść z tego wszystkiego cało i działać dalej, gdyby Bubaigawara mógł wziąć udział w całej walce, wszystko byłoby już na samym początku bezpowrotnie stracone, i bohaterowie zupełnie nie mieliby najmniejszej szansy na zwycięstwo na tej linii. A oni przecież byli teraz jedynym, co oddzielało tych złoczyńców od bezbronnych cywilów, niewinnych ludzi... Nie mogli więc tego przegrać.
Z tą świadomością, Hawks wyprowadził kolejny, tym razem mocny atak w stronę Bubagawary... Jak się później okazało, teraz już śmiertelny dla Twice'a...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top