47
Kolejnego dnia obudził mnie głos Chena.
- I co? Wstaniesz?
Otworzyłam oczy i zobaczyłam chłopaka, który z uśmiechem na ustach, siedział obok mnie. Odwzajemniłam uśmiech i przytuliłam go. Tak bardzo się cieszyłam na jego widok, ponieważ kiedy widziałam go ostatni raz, to wyglądał okropnie. Był cały blady, zmęczony. To było straszne słyszeć jego krzyk...
- Jak się czujesz?- zapytałam.
- Wszystko w porządku. Lay zrobił kawał dobrej roboty. A jak z tobą?
- Ze mną jest dobrze...- zamyśliłam się- Ile spałam?
- Ym... dwa dni.
Zrobiłam duże oczy. Jak to dwa dni?
- Jak to dwa dni?!- zapytałam zdziwiona.
- Nie martw się, ja wstałem wczoraj. Wszyscy byliśmy wykończeni, szczególnie ty, więc twój organizm musiał odpocząć.
Odgarnęłam włosy na jeden bok.
- Chwile... co z Sehunem?-zapytałam.
- Z nim też dobrze...
- Mówił coś o mnie?- wtrąciłam.
Przypomniało mi się, co ja mu robiłam. Nienawidziłam siebie za to, ale nie mogłam się powstrzymać. Muszę z nim porozmawiać i wszystko wytłumaczyć.
- Czy mówił? Nie, ale cały czas siedział w tym pokoju.
Podniosłam wzrok znowu na Chena.
- Serio?- zapytałam z uśmiechem- Gdzie on teraz jest?
- Pojechał gdzieś z Chanyeolem. Powinni zaraz wrócić- powiedział i zaczął iść w kierunku drzwi- Zostawiam cię, odpocznij.
Kiedy zostałam sama w pokoju, miałam ochotę płakać. Dlaczego? Nie wiem! Może to przez to, że dowiedziałam się o Sehunie, który był przy mnie, kiedy ,,spałam"? Łzy spływały mi po policzkach, a mimo to dalej uśmiechałam się pod nosem. Nagle usłyszałam pukanie do drzwi.
- Proszę- powiedziałam wycierając łzy.
- Hej!- zobaczyłam Suho.
- Hej, wejdź- powiedziałam i poklepałam miejsce na łóżku.
Suho podszedł do mnie i usiadł na miejscu, które mu wskazałam.
- Jak się spało?- zapytał.
- Długo- zaśmiałam się.
Chłopak spojrzał na mnie z lekkim uśmieszkiem. Wiedziałam, że on wyczuł,że coś ze mną nie tak, ale starałam się utrzymywać luźną atmosferę. Suho cały czas patrzył na mnie tak, jakby tylko czekał na to, aż sama mu się przyznam. Przez dłuższą chwilę siedzieliśmy w ciszy z rogalami na twarzach.
- Sophie...
- Tak, płakałam- wtrąciłam.
- W końcu... Słucham- powiedział opierając się łokciem o kolano.
- Nie wiem, dlaczego chcesz słuchać o moich problemach?- zapytałam.
- Lubię ci pomagać, nie zauważyłaś?- podniósł jedną brew do góry.
Uśmiechnęłam się do niego i przytuliłam się do poduszki.
- Więc... o co chodzi?
- Nie wiem. Tak jakoś zachciało mi się płakać, ale to normalne u dziewczyn. Przed tobą był u mnie Chen, powiedział mi o Sehunie. Czy to prawda, że był cały czas w pokoju?- zapytałam.
- Tak, ciągle siedział tutaj przy oknie. Chyba powinnaś się cieszyć, prawda?
- Cieszę się! Bardzo!- powiedziałam i znowu zaczęłam płakać- Naprawdę nie wiem, jak to powiedzieć. Od pewnego czasu rozmyślam o Sehunie i doszłam do wniosku, że się w nim zakochałam.
- Wybacz, ale dalej nie widzę żadnego problemu.
- Boję się, że on nic do mnie nie czuje. Jeszcze kiedy zaczęłam mu mówić o tym, jak bardzo go nienawidzę, on sam teraz pewnie nie chce mnie widzieć.
- Sophie, jeśli nie chciałby cię już widzieć, to po co siedziałby tutaj cały dzień i czekał aż się obudzisz?- zapytał.
- Co ja mam zrobić?
- Jak to co? Powiedz mu to co czujesz!- powiedział.
- Ale co jeśli on nie będzie chciał mnie wysłuchać?
- Nie dowiesz się, jeśli nie spróbujesz- powiedział i wysłał do mnie ciepły uśmiech- Idź teraz do jego pokoju i poczekaj na niego. Powinni zaraz wrócić, a kiedy Sehun pojawi się w pokoju, to powiesz mu o tym, co do niego czujesz, tak?
- Tak- powiedziałam i przytuliłam się do niego- Dziękuję.
Chwile później wyszłam z pokoju i szłam w stronę drzwi najmłodszego. Stanęłam przed nimi i dalej zastanawiałam się, czy dobrze robię... pociągnęłam za klamkę i weszłam do środka. Rozejrzałam się po pomieszczeniu i usiadłam na łóżku. Wiem, że to będzie dla mnie trudna rozmowa, ale muszę mu to powiedzieć.
Siedziałam tam sama i myślałam jak zacząć rozmowę. Nie minęło więcej niż dziesięć minut, gdy usłyszałam, jak na podjazd wjeżdża samochód. Spojrzałam przez okno i zobaczyłam Chanyeola i Sehuna wysiadających z pojazdu. Patrzyłam się na Sehuna i z trudem powstrzymywałam łzy. Tak bardzo się bałam, że on nie będzie do mnie czuł tego samego, bo w końcu w naszych relacjach nie musi wystąpić miłość po obu stronach.
Stałam przy oknie i czekałam na chłopaka. Przez cały czas oczekiwania ciągle wahałam się czy nie wyjść. Miałam do wyboru dwa warianty. Pierwszy: Zostać, powiedzieć mu wszystko i dowiedzieć się czy coś do mnie czuję, potem zostać zranionym, ponieważ nic do mnie nie czuje. Drugi: Wyjść i cieszyć się z tego, że chociaż jestem jego partnerką. Musiałam działać szybko. DOBRA! Postanowione, spieprzam stąd. Podeszłam do drzwi i złapałam za klamkę.
- A może powinnam zostać?- pomyślałam.
Boże, Sophie! Ogarnij się i wyjdź póki możesz. Nie, nie mogę! Podeszłam znowu do okna i spoglądałam na drzwi.
- Sophie?- usłyszałam głos Sehuna.
- No hej...- powiedziałam odgarniając włosy do tyłu- Zanim coś powiesz pozwól, że cię przeproszę. Ja naprawdę nie chciałam cię wtedy zabić... to znaczy wtedy akurat chciałam, ale to nie byłam ja- zaczęłam się tłumaczyć.
Sehun podszedł do mnie i przytulił.
- Jak się czujesz?- zapytał trzymając mnie w objęciach.
Przez chwile tylko tam stałam i nic nie mówiłam. Byłam lekko zszokowana tym, że Sehun mnie przytulił.
- D-dobrze- powiedziałam i wtuliłam się w jego tors- Ja cię bardzo przepraszam...
- Nie musisz. To ja powinienem przeprosić ciebie. Byłem dla ciebie okropny i czuje się strasznie z tym, że wyrządziłem ci tyle krzywdy. Jestem idiotą, że zauważyłem to dopiero teraz, gdy prawie się pozabijaliśmy- zrobiłam duże oczy- Sophie, wybacz mi to.
Powiedział i pocałował mnie w czoło. Nie, to nie jest dobry moment, aby mu o tym powiedzieć...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top