46
To co czułam na samym początku... ta cała nienawiść do Sehuna za to, co mi zrobił, to wszystko do mnie wróciło. Czułam wielką chęć, aby sprawić mu ten sam ból, który ja przechodziłam. Byłam taka wściekła na niego, że przez cały czas był ode mnie silniejszy, ale teraz to ja będę tą, która będzie decydować o jego losie. Spojrzałam na siebie i zobaczyłam, jak moje luźne ubrania zmieniają się w dopasowane spodnie i top, a na całym ciele pojawiały wzory. Czułam się świetnie. Po raz pierwszy nie bałam się najmłodszego, z czego cieszyłam się jeszcze bardziej.Pewnym krokiem zaczęłam iść w stronę pokoju najmłodszego. Nie zawracałam sobie głowy otwieraniem drzwi. Po raz kolejny zacisnęłam pięści i drzwi same się rozwaliły. Weszłam do środka i zobaczyłam Sehuna. Wtedy coś we mnie wstąpiło. Odrzuciłam na bok wszystkich, którzy próbowali przeszkodzić mi w dostaniu się do Sehuna. Kiedy już postawiłam Sehuna na nogi, od razu przygwoździłam go do ściany.
- Teraz ja się z tobą pobawię- powiedziałam podchodząc do niego bliżej.
Złapałam chłopaka za kark i złączyłam nasze usta w pocałunku. Odsunęłam się od niego i zacisnęłam mocniej pieść, powodując, że Sehun został jeszcze bardziej przyciśnięty do ściany. Usłyszałam jego krzyk.
- To jest melodia dla moich uszu- powiedziałam i zdjęłam z niego koszulkę.
Zaczęłam jeździć ustami po jego torsie, wywołując pieczenie, co mogło świadczyć zaróżowienie na jego skórze i to, że Sehun próbował się wyrwać. W końcu byłam silniejsza! Lekka panika w jego oczach dawała mi ogromną satysfakcję i dalej wykonywałam czynności, które mi samej sprawiały ból, kiedy Sehun robił je ze mną. Widziałam, jak chłopak nie może tego wytrzymać. Zdjęłam go ze ściany i opuściłam na podłogę. Podeszłam do niego ze złowieszczym uśmiechem na ustach i usiadłam na nim okrakiem, po czym znowu go pocałowałam. Wgryzłam się lekko w jego dolną wargę i pociągnęłam do góry. Wyprostowałam się i spojrzałam na zmęczonego Sehuna.
- I co? Masz dość?- zapytałam robiąc smutną minę.
- T-tak... proszę!- powiedział.
Uśmiechnęłam się pod nosem i owinęłam dłonią jego gardło. Zaczęłam coraz mocniej przyciskać swoją rękę do jego gardła. Chciałam, aby w końcu poczuł się tak, jak ja. Nagle do pokoju wbiegła wcześniejsza czwórka braci.
- Sophie, nie rób tego!- krzyknął Baekhyun.
- Nie masz prawa mówić co mam robić! On musi mi w końcu za to wszystko zapłacić- powiedziałam i wstałam z chłopaka, aby potem przydusić go do podłogi za pomocą żywiołu.
- Musisz z tym walczyć, bo to nie jesteś ty!- powiedział Chanyeol.
- Wiemy, że to trudne, ale nie tak naprawdę mrok tobą zawładnął!-powiedział Suho.
- Ty nigdy nie zrobiłabyś mu krzywdy, prawda?- powiedział Kyungsoo.
Spojrzałam na Sehuna i dotarło do mnie, że chłopacy mają racje, ale czułam, że jeśli ja zrobię mu krzywdę, to w końcu mi ulży. Musiałam walczyć z moimi myślami, które pokazywały mi Sehuna w złym świetle. Przypomniałam sobie, jak Sehun zachowywał się na dachu, jak był dla mnie, ale to było zbyt silne. Cały czas starałam się nie myśleć o Sehunie, który zachowywał się tak, jak na początku... mimo, że to było trudne, jak cholera. Moje ciało było coraz cieplejsze, a ja coraz mocniej zaciskałam dłoń nad Sehunem, który zaczął krzyczeć podobnie, jak Chen wtedy, gdy to on trzymał rękę nad bratem.
Zamknęłam oczy i czułam, jak moje ciało znowu pulsuje, a mimo narastającej złości udało mi się oderwać rękę znad najmłodszego brata. Odskoczyłam od leżącego Sehuna i wyszłam z pokoju, aby tamci mogli zając się bratem. Gdyby... gdyby nie oni, to bez wahania zabiłabym tego gnoja. Boże... mój mózg tego nie ogarniał. Jak można jednocześnie kogoś kochać i nienawidzić?! Szłam po woli korytarzem, gdy nagle zaczęłam mieć mroczki przed oczami i zemdlałam.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top