41

PERSPEKTYWA SEHUNA

Kolejnego dnia, kiedy Sophie opuściła mój pokój, nie mogłem się uspokoić. Ta dziewczyna powodowała u mnie szybsze bicie serca, co sprawiało, że pod nosem lekko się uśmiechałem. Nigdy wcześniej się tak nie czułem. Sophie wydawała się być taka irytująca, ale udało mi się ją zmienić. To co się z nią działo wczoraj... nie wiedziałem, że jest zdolna, aby tak mną rządzić,a ja jendnocześnie byłem jej psłuszny. Czemu?
- Wołałeś mnie- usłyszałem głos mojego brata.
- Musimy sobie wytłumaczyć parę spraw- powiedziałem.
- Jeśli chodzi o mnie i Sophie, to wszystko skończone.
- Nawet nie zdajesz sobie sprawy, jak bardzo się cieszę słysząc to z twoich ust- powiedziałem, wysyłając mu złośliwy uśmiech- Ale to nie o to mi teraz chodzi.
Kyungsoo zamknął drzwi i podszedł do okna, po czym poarł się o parapet.
- Sophie stała się dla mnie ważną osobą. Bardzo mi na niej zależy i najchętniej zabiłbym cię za to, że się do niej dobierałeś, ale ze względu na to, że Sophie ufa ci najbardziej, to tego nie zrobię. Słuchaj... masz się nią zająć. Masz ją chronić i nawet narażać swoje życie, ale włos ma jej z głowy nie spaść!- oznajmiałem.
- Czekaj, czemu mam się nią zająć? Od czegoś w końcu jesteś- powiedział, a ja wstałem z łóżka.
- Bo za niedługo już mnie tu nie będzie!- krzyknąłem.
- Co... co ty pieprzysz?- zapytał zdziwiony- Chyba nie mówisz...
- Nie mogę już nic zrobić...
- Sehun, ja widze twoje postępy. Wszystko idze w dobrą stronę.
- Nic nie idzie w dobrą stronę! Codziennie walczę sam ze sobą, ale już dłużej tak nie mogę! Proszę, obiecaj mi, że będziesz ją chronił, jeśli coś będzie jej groziło, nawet ja. Chronił. Tylko chronił, bo jak znowu zaczniesz się do niej dobierał, to sam własnoręcznie cię uduszę- powiedziałem.
- Obiecuję- powiedział Kyungsoo. Spojrzałem na swojego brata i poczułem ulgę. Wiedziałem, że mimo tych wszystkich naszych konfliktów, mogę na niego liczyć.
Chłopak po krótkiej chwili chwycił za klamkę i otworzył drzwi.
- Kyungsoo, chciałem ci podziękować za wszystko co dla mnie robisz. Nie chcę, żeby między nami było tak, jak jest teraz- powiedziałem, sam nie wiedząc czemu.
- Myślisz, że ja chce? Przecież jesteś moim bratem!
- Zgoda?- zaproponowałem, podając mu dłoń.
- Zgoda.

Kilka minut później wróciłem myślami do mojej partnerki. Dlaczego teraz widzę w niej same zalety? Przecież to ta sama Sophie. Położyłem się na łóżku i bez celu gapiłem się w blady sufit. Po długich przemyśleniach doszedłem do wniosku, że... kurwa, ja się zakochałem!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top