3
Leżałam na łóżku i zastanawiałam się kim może być Kyungsoo. Miałam nadzieję, że okaże się on jakimś wyrozumiałym typem, który wypuści mnie, albo chociaż mnie nie zabije. Nagle usłyszałam pukanie. Usiadłam szybko i przykryłam się kocykiem. Po chwili w pokoju, znikąd, pojawił się chłopak o brązowych włosach. Usiadłam pod ścianą.
- Hej.- powiedział powoli podchodząc do krzesła znajdującego się obok łóżka- Więc to ciebie Sehun upolował.- powiedział i uśmiechnął się serdecznie.
Odsunęłam się od niego, gdy tylko usiadł obok.
- Spokojnie... nic ci nie zrobię. Jestem Luhan.- powiedział podając mi rękę.
- Sophie.- odpowiedziałam.
- To jak się czujesz? Słyszałem, że Kris nieźle się przywitał.- powiedział, a uśmiech nie schodził mu z twarzy.
- Jest w porządku.- powiedziałam z lekkim uśmiechem.
Ciekawe po co przyszedł. Mam nadzieję, że nie poobmacywać jak Sehun.
- Nie, nie przyszedłem cię obmacywać.- powiedział i zaśmiał się.
- Przecież nic nie mówię.
- Ale tak myślisz. Przyszedłem, żeby cię poznać i porozmawiać.
- Miło, że chociaż jeden się znalazł, który chcę ze mną rozmawiać.
Luhan uśmiechnął się. Rozmawialiśmy z dobre 20 minut.
- Czyli wszyscy jesteście braćmi?
- Tak.- przytaknął.
- Sehun jest najmłodszy, a najstarszy Xiumin?
- Zgadza się.- powiedział Luhan.
Nastała chwila ciszy. Chciałam wyjść z tego łóżka, ale nie czułam się komfortowo w tym stroju, szczególnie jeśli miałabym paradować w nim przed chłopakiem.
- Luhan, a ty nie wiesz może, gdzie są moje ,, stare'' ciuchy?- zapytałam.
- Nie mam pojęcia, ale musisz zapytać się Sehuna.- odpowiedział.
- Sehuna? Dlaczego jego?- zapytałam lekko zdenerwowana.
- Ponieważ jesteś w jego pokoju i masz na sobie jego koszulkę?- powiedział.
- Chwilę... wy macie jakieś moce, żeby się przebierać?
- Co? Nie, dlaczego pytasz?- zapytał i popatrzył się na mnie, jak na niedorozwiniętą.
- To kto mnie w to ubrał?- zapytałam wskazując na męską koszulkę.
- Myślę, że sama się tego domyślasz...- powiedział.
Sehun?
- Raczej tak.- powiedział.
Momentalnie zrobiłam się czerwona. Cholera. Dlaczego oni mu na to pozwolili? Po cholere w ogóle mnie przebierali?
- To ja się będę już zbierać.- powiedział wstając- Miło było cię poznać.
Chłopak jeszcze raz się uśmiechnął i zniknął. Kiedy znów byłam sama, wybiegłam z łóżka i szczegółowo się sobie przyjrzałam. Wyglądałam zwyczajnie... no, może moje włosy były trochę rozczochrane. Zaczęłam przeszukiwać wszystkie półki, szafy, czy też komody i nie było tam nic mojego. Pamiętam, że zostawiłam moją walizkę na tej cholernej ulicy, ale telefon? Miałam go w kieszeni spodni. Tylko skąd Sehun wziął spodenki? Kilka godzin później, kiedy zrobiło się ciemno, w pokoju pojawił się kolejny chłopak, który przyniósł mi kromkę chleba i wodę.
- Lay- przedstawił się.
- Sophie.
- Pewnie jesteś głodna.Zostawiam ci tu jedzenie, a jeśli będziesz czegoś potrzebować, to krzyknij.-powiedział wysyłając mi ciepły uśmiech.
Co tu się dzieje? Czemu oni są dla mnie mili? Przecież kilka godzin temu zastanawiali się, czy mnie zabić czy nie!
Położyłam się i wtuliłam w kocyk. Cały pokój był oświetlony przez księżyc, co spowodowało, że jeszcze szybciej zasnęłam. Czułam się dziwnie. Coś nie kazało mi spać. Wyszłam z łóżka i podeszłam do drzwi. Zamknięte. No kto by się spodziewał?!
- Lay!- krzyknęłam uderzając w drzwi- Lay! Luhan!
W końcu drzwi się otworzyły, a do pokoju wszedł Lay.
- Co się stało?- zapytał przecierając oczy.
- Muszę się czegoś napić.- oznajmiłam.
Lay, po długim przekonywania, pozwolił mi iść z nim do kuchni. Szliśmy przez długi, ciemny korytarz, który liczył dwanaście drzwi. Możliwe, że są to pokoje każdego z braci. Gdy już byliśmy w kuchni, Lay dał mi szklankę wody i poszedł do łazienki. Usiadłam grzecznie przy stole i małymi łykami wypiłam zawartość naczynia. Kiedy po raz kolejny przeczesywałam teren zobaczyłam, że ktoś śpi na kanapie w salonie. Chłopak odwrócił się, a ja zobaczyłam, że to Sehun. On śpi! To jest moja szansa na ucieczkę. Podeszłam szybkim krokiem do drzwi i bez wahania pociągnęłam za klamkę, ale ona nie pozwalała mi otworzyć tych cholernych drzwi. Zaczęłam przeszukiwać szafkę, która stała obok.
- Cholera, musi to gdzieś tu być!- przeklęłam cicho.
Kiedy nie znalazłam niczego w szafce, przeniosłam się na kurtki, a konkretniej kieszenie. Lay mógł przyjść w każdej chwili, więc starałam się pośpieszyć.
- Tego szukasz?- usłyszałam ochrypnięty głos Sehuna.
Odwróciłam się do niego i zobaczyłam, że trzyma klucz. Jego mina nie mówiła, żeby był zadowolony z tego, co chciałam zrobić. Kurwa. Wiem, że ryzykowałam, ale nie przemyślałam konsekwencji. Nie znałam Sehuna na tyle, aby domyślić się co mnie czeka...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top