18

Kolejnego dnia męczyła mnie ta sama myśl o kobiecie. To co o niej wiem to to, że ma na imię
Seohyun i mieszkała w domu, który wydaje mi się znajomy.
Miałam nie zaglądać znowu do tego dzienniczka, bo to chyba jest bardzo cenna rzecz, ale może coś przegapiłam? Może gdzieś jest napisane kim jest ta kobieta?
Przekręciłam klucz w zamku i zabrałam z półki książkę. Usiadłam na podłodze i opierając się o łóżko zaczęłam przeglądać każdą kartkę. Po raz kolejny przeczytałam pierwsze strony, żeby być pewną, że nie ma tam żadnych ukrytych informacji. Kiedy zaczęły się puste kartki nie zamierzałam się poddać i przewracałam po kolei następne strony, bacznie przyglądając się czy nie ma żadnego śladu. Po paru pustych, i tym samym irytujących mnie, kartkach wreszcie coś znalazłam. Zobaczyłam zaczęty list do nijakiego Junsu.

,, Do: Junsu

Nie wiem jak im to powiemy... oni muszą się kiedyś dowiedzieć! Czuję się strasznie. Dlaczego narażam ich na takie niebezpieczeństwo? Czemu to muszę być ja?''

Kiedy to przeczytałam, byłam pewna, że ta kobieta również była ,,partnerką'' kogoś z żywiołem. Pewnie pisała to co czuję, bo zaczynając zdanie ,, Nie wiem jak im to powiemy'' może mieć na myśli to, że też ją porwali i są żywiołami, a ,, oni muszą się kiedyś dowiedzieć''- to, że musi o tym powiedzieć rodzinie? A reszta to tylko potwierdza, że nie daje rady jako ,, niewolnica'', ale jeżeli ucieknie to żywioł może zrobić krzywdę jej najbliższym. To zupełnie tak samo jak Sehun szantażował mnie życiem Hyorin. Na samą myśl o tym pojebie miałam mdłości. Dokładnie wiem co mogła czuć tamta dziewczyna. Odłożyłam wszystko na półkę i postanowiłam zejść na dół, aby coś zjeść. Otworzyłam drzwi i wyszłam na korytarz. Wtedy zobaczyłam dwie osoby, które szły w tym samym kierunku. Nie wiedziałam którzy to bracia, ale jakoś wolałam się nie odzywać. Po cichu zaczęłam schodzić po schodach. Nie wiem czemu, ale wolałam zachować pewien dystans od tych dwóch. Gdy już pokonałam ostatni schodek zobaczyłam, że wszyscy razem zmierzamy w stronę kuchni. Chłopacy weszli jako pierwsi, a ja dalej skradałam się w korytarzu z nadzieją, że zaraz sobie pójdą. Nagle usłyszałam głos Kyungsoo, dobiegający właśnie z tego pomieszczenia. Stanęłam przy ścianie i obserwowałam co się dzieje. Na początku prowadzili luźną rozmowę, ale jeden z braci, których jeszcze nie rozpoznałam, poruszył mój temat.
- Nie sądzisz, że to głupie trzymać tak Sehuna w pokoju? Skoro musi się skupić na żywiole to raczej lepiej dla niego jeśli nie będzie zamknięty jak jakiś zwierzak.

- Kris, doskonale wiesz, że nie możemy pozwolić mu chudzić sobie po domu. Mogło by się stać coś strasznego, gdyby Sehun zbliżył się do Sophie- powiedział Kyungsoo.

- Niby co? Przecież jest naznaczona.- powiedział kolejny brat.

- I co z tego? Sehun jest teraz bardziej wyczulony na ludzki gen. Wiecie, że Sophie ma mocny ten gen i Sehun przez niego wariuje.

- Dalej nie widzę przeszkody, żeby Sehun się nią zajął, a nie my musimy nad nią biegać.- powiedział Kris.

- Czy wy jesteście naprawdę takimi idiotami, czy tylko udajecie? Sehun powinien ją naznaczyć dopiero po tym jak opanuje wiatr, bo wtedy nie ciągnęło by go tak do niej, a że zrobił to teraz, to zachowuje się tak, jak się zachowuje. Dlatego Sophie musi być z dala od Sehuna... dla swojego dobra i naszego brata.

Nastąpiła chwila ciszy.

- Dalej za nią nie przepadam- powiedział Kris i wyszli z kuchni.

Nie wiedziałam czy mogę wejść do środka, więc wolałam sobie poczekać, aż Kyungsoo opuści pomieszczenie. Siedziałam na podłodze i wsłuchiwałam się w kroki chłopaka. W pewnym momencie usłyszałam charakterystyczny dźwięk czajnika elektrycznego. Świetnie. Czyli będę sobie jeszcze czekać, bo Kyungsoo będzie pił herbatę.

- Sophie, chcesz herbatę?- zapytał nagle pojawiając się w drzwiach.

Podskoczyłam lekko i spojrzałam się na chłopaka, który patrzył się na mnie z uśmiechem.

- Wystraszyłeś mnie- powiedziałam i zaczęłam się śmiać.

- To raczej ja się wystraszyłem, kiedy zobaczyłem twój cień, a ty się nie odzywałaś- powiedział podając mi rękę.

Poszliśmy do kuchni i usiedliśmy przy stole, na którym stały dwa kubki z herbatą.

- Słuchaj... trochę dziwnie się czułam, kiedy kłóciłeś się z Krisem i kimś jeszcze.

- Czemu?- zapytał zdziwiony.

- Bo nie chcę, żebyście się kłócili z mojego powodu.

- A, o tym mówisz. Kris i Tao już tacy są. Nie musisz się martwić, przejdzie im- powiedział.

Siedzieliśmy razem chyba z dwadzieścia minut, po czym ja wróciłam do pokoju.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top