,,God save the prom queen"
Pov. Ty
Otwieram oczy. Przy moim łóżku stoją jakieś osoby. Dokładnie trójka chłopaków i jedna dziewczyna.
- [T/i]... Jak się czujesz? - Pyta [K/w/p]włosa.
- D-dobrze? - Siadam i się im przyglądam.
Jeden z nich nie ma oczu!
- Wszystko w porządku? - Pyta chłopak w zielonej bluzie.
- C-chyba... Przepraszam? Ale czy my się znamy?
Moje pytanie ich piorunuje. Jeden z nich, dokładnie rudzielec, jest blady jak ściana.
- Edd. - Woła mój kuzyn.
Po chwili ,,Edd" podchodzi do reszty i im coś mówi.
Eduardo siada obok mnie.
- Jak się czujesz?
- Już trochę lepiej. Dzięki.
Czarnooki wychodzi z sali wraz z rudowłosym.
Po chwili robi to również dziewczyna i zielonek.
- Kto to był?
- Ten w zielonej to Edd, czarnooki Tom, dziewczyna to [I/p] oraz Matt, ten rudzielec.
Czuję jak na moich policzkach pojawia się lekki rumieniec.
- [T/i]? Masz gorączkę?!
- Nie... Ten Matt... Ma dziewczynę?
Eduardo mruga szybciej oczami.
- Tak.
- Farciara z niej. Też bym chciała takiego przystojnego chłopaka...
Kuzyn* mruczy coś pod nosem.
Następnie żegna się ze mną i wychodzi.
***
Przez następne dni odwiedzją mnie Edd, Tom i [I/p]. Nigdy nie ma z nimi Matt'a.
Siedzę i słucham opowieści brązowookiego. Lubię go. Jest bardzo miły.
Mam wrażenie, że gdzieś go już widziałam. Może mieliśmy się w jakimś sklepie?
- A tak poza tym, Matt życzy ci szybkiego powrotu do zdrowia. - Mówi [I/p].
- A no właśnie, to od niego. - Tom podaje mi misia.
Uśmiecham się.
- Matt przyjdzie mnie odwiedzić? - Pytam nie odrywając wzroku od miśka.
Oni tylko patrzą po sobie.
- C-chyba... Tak... - Odpowiada po jakimś czasie Edd.
- Fajnie.
~Następnego dnia~
Dzisiaj za oknem pada deszcz. Nie lubię takiej pogody. Wolę gdy świeci słońce.
Edd rozmawiał wczoraj z Matt'em, za nim wyszli, i powiedział, że do mnie przyjdzie.
Po jakimś czasie otwierają się drzwi. Stoi w nich chłopak w fioletowej bluzie.
- Hej. Jak się czujesz? - Pyta. Siada na łóżku i patrzy mi w oczy.
- Już lepiej. Dziękuję za misia. - Posyłam mu uśmiech.
Ten go odwzajemnia. Siedzimy tak i rozmawiamy o wszystkim i o niczym.
Po chwili o czymś sobie przypominam. Jedno wspomnienie.
- Wszystko w porządku? - Łapie mnie za ramię.
- Wyciągnąłeś mnie z wody...
Chłopak otwiera szerzej oczy.
- Spadłam z wodospadu, byłeś wtedy ze mną. Nie zdążyłeś mnie złapać więc wskoczyłeś za mną... Uratowałeś mnie!
Czuję jak oczy mi się szklą.
- Ja was już wcześniej spotkałam, prawda? Matt...
Chłopak smutnieje.
- Odpowiedź mi! Proszę...
- Ty cierpisz, bo straciłaś wspomnienia. My cierpimy, bo straciliśmy kogoś ważnego.
Do oczu Matt'a napływają łzy.
- Zastanawiałaś się czemu nie przychodziłem? Czuję ogromny ból gdy cię widzę. Wiem, że straciłem [T/i]... MOJĄ [T/i]! I boję się, że już jej nie odzyskam...
Rudowłosy przymyka oczy. Przysuwam się do niego i ocieram łzy.
- Przepraszam... Że nie potrafię być tamtą mną... - Przytulam go. Czuję zapach jego perfum.
Pamiętam go. Taki sam zapach czułam w jeden deszczowy dzień.
Staliśmy na środku chodnika. On mnie wtedy przepraszał.
Kilka dni później byliśmy na polu namiotowym.
Wybaczyłam mu wtedy.
Czuję jak łzy spływają mi po policzkach.
- [T/i], wszystko w porządku?
Chłopak odkleja się ode mnie. Patrzę na niego zapłakana.
- Matt... J-ja...
Niestety wchodzi pielęgniarka, która każe chłopakowi wyjść.
~Kilka dni później~
Eduardo parkuje przed domem. Wybiegam z auta i idę w drugą stronę.
- Hej, dom jest tu.
- Tak wiem, pamiętam! Muszę najpierw załatwić jedną rzecz!
Pukam do drzwi. Otwiera mi Edd. Tak jak wtedy.
- [T/i] he...
- Jest Matt? - Przerywam mu.
Ten kiwa głową.
- Na...
- Górę i trzecie drzwi po lewej. Pamiętam.
Chłopak patrzy na mnie wesoło. Wchodzę do środka i po schodach na górę.
Pukam do drzwi.
- Proszę. - Odpowiada mi jego głos.
Chwytam klamkę i wchodzę do środka.
Rudowłosy siedzi na łóżku i przygląda mi się.
Czuję jak łzy napływają mi do oczu.
- [T/i]...
Bez namysłu rzucam mu się na szyję i mocno przytulam.
Ten również mnie tuli.
- Nigdy więcej nie jedziemy na pole namiotowe, jasne? - Mówię.
- Ty...
- Pamiętam... Wszystko.
Pociągam go za koszulkę i całuję w usta. Ten pogłębia pocałunek.
- Tak długo czekałem na ten moment.
~10 lat później~
Ktoś szturcha mnie w ramię.
- Wstawaj, pobudka, już jest rano. Obiecałaś mi coś.
Przewracam się na drugi bok.
- Gołosłowna!
Otwieram delikatnie oczy. Widzę małą, jasno rudą czuprynę.
Malutką chłopięcą twarzyczkę z mnóstwem piegów.
- Mateo, podręcz ojca...
- Ale... Tata leży na kanapie z czerwoną plamą na brzuchu...
Zrywam się z łóżka i biegnę do salonu.
Widzę go...
- Matt! - Podchodzę i delikatnie potrząsam. - Chwila... To ketchup... MATT!
Rudowłosy wybucha śmiechem. Tak samo jak nasz syn.
- Wielkie dzięki! - Odwracam się do niego tyłem.
Ten tylko mnie przytula.
- Oj no... [T/i]~ słońce, na żartach się nie znasz?
Tak chcesz się bawić? Ok.
- Nie dotykaj mnie! - Wyrywam się z jego uścisku. Ten tylko stoi zdziwiony.
- Em... [T/i]?
- Jednak dobrze, że złożyłam te dokumenty do sądu. - Stoję plecami do niego.
Uśmiecham się. Ciekawi mnie jego reakcja.
- Jakie dokumenty?
- O rozwód.
Cisza. Poważnieję. Odwracam się do niego. Matt jest blady. Jak ściana.
- J-ja... - Nie wytrzymuję. Wybucham śmiechem.
- Haha! Oj Matt... Jednak jesteś głupiutki.
- Czekaj! T-to t-ty n-nie...
Kiwam przecząco głową. Z chłopaka uchodzi całe powietrze.
- Nie strasz mnie tak!
- To ty sobie ze mnie nie żartuj. Proste?
Całuję go w policzek. Wracam do robienia śniadania.
- Mamusiu?
- Tak?
- Czy ja jestem najpiękniejszy na świecie?
Odwracam się w stronę Mateo. Siedzi na kanapie z lusterkiem.
- Czy to moje lustro?
- Teraz już nie... Jakbym widziała ciebie. Tylko w ciele czterolatka.
Śmieję się.
*****
889 słów.
* - Autokorekta - kutafon, kurwa... Ok!
Na wstępie mówię iż rozdział nie jest sprawdzony.
Dziękuję za wspólnie spędzony czas. Mam nadzieję, że czytając tą książkę bawiliście się tak samo dobrze jak ja.
Zapraszam was do czynienia ,,Tak jak za dawnych lat I Eddsworld Edd x Reader".
A ja się z wami żegnam.
To już jest koniec. Możemy iść.
CookieGirlFantasy
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top