48. Tego już za wiele!

Trzy dni wcześniej.

Pov Jason.

Z niesamowicie głębokiego snu wybudził mnie dobrze znajomy sygnał. Przyznam, niechętnie otworzyłem swoje jeszcze zaspane powieki. Z przyzwyczajenia przetarłem dłońmi oczy, które marzą teraz wyłącznie o ponownym zamknięciu się. Również tego chcę. Najchętniej położyłbym się dalej spać, w końcu budzik jeszcze nie zadzwonił, a to oznacza, że do wyjścia zostało mi jeszcze sporo czasu. Niestety, jak widać, ktoś ma w stosunku do mnie inne plany i na pewno nie pozwoli mi ponownie zasnąć.

Ospale przechyliłem się z prawego boku na lewy, chcąc pozostać w łóżku jeszcze przez parę sekund. Nic po moich planach. Dźwięk dzwonka nie pozwala mi ich zrealizować.

Niechętnie zmieniłem pozycję. Usiadłem na rogu łóżka, ręce opierając na kolanach. Zakryłem twarz dłońmi. Nie za bardzo jeszcze kontaktuję. Ponownie przetarłem oczy z nadzieją, iż ten ruch pomoże mi szybciej wrócić do żywych. Z ciekawością wymalowaną na buzi, zerknąłem na zegarek, w celu sprawdzenia godziny.

— Nie ma jeszcze ósmej.— pomyślałem, szybko przenosząc swój wzrok na drugą stronę łóżka.

Jest puste. Ten widok mnie dobija. Zdecydowanie lepiej patrzy się na to miejsce, gdy leży tam Lily. Przykro mi, że nie mogła zostać tu tej nocy. Na szczęście przed rozłąką ustaliliśmy, że wpadnie do mnie przed południem.

Może to w sumie dobrze, że zostałem zbudzony właśnie w ten sposób i to teraz. Dzięki temu mam czas, by w spokoju przyszykować się do wyjścia.

W końcu podniosłem swój leniwy tyłek z mięciutkiego materaca, który wręcz błagał, bym został z nim dłużej. Ociężale podszedłem do drzwi, by sprawdzić, kto tak bardzo spragniony jest mojego widoku, że cały czas dobija się, dzwoniąc bez przerwy dzwonkiem.

— Co tu robisz?— spytałem, lekko zszokowany, niedowierzając własnym oczom.— Umówiliśmy się przecież na mieście.— zaznaczyłem jasno, dając jednoznacznie do zrozumienia, że jej wizyta nie wywołała we mnie pozytywnych emocji.

— Miłe powitanie.— zaznaczyła stęskniona dziewczyna.— To co prawda, nieumówione miejsce, ale sądzę, że na lepsze nam to wyjdzie.— poinformowała z niezwykle zadziornym uśmiechem.— Znając ciebie, nie chcesz pewnie niepotrzebnych ploteczek, które z pewnością powstałyby, gdyby ktoś na nas trafił.

Ma rację. Plotki z jej udziałem to ostatnie, na co mam ochotę. Wiem, że na pewno nie wprowadziłyby do mojego życia nic pozytywnego. Wręcz przeciwnie. Mogłyby i z pewnością zaszkodziłoby nie tylko mojemu wizerunkowi, ale również relacji z Lily, a tego naprawdę bym nie chciał.

Badawczo zerknąłem na twarz kobiety. Mimo upływu czasu nic się nie zmieniła. Dalej wygląda obłędnie. Zresztą jak zawsze. Pytanie, czy to zasługa dobrych genów, czy tony kosmetyków, które ma w zwyczaju codziennie nakładać na swoją ciemną skórę.

— Mogę wejść?— spytała, przerywając moją obserwację.— Nie żeby stanie tutaj i gapienie się na twój seksi tors mi przeszkadzało...— zaznaczyła, nie odrywając ode mnie wzroku. Dosłownie tak, jakby widok mojego ciała spowodował u niej niezłe podniecenie.— W sumie, jeśli chcesz, to możemy pogadać tutaj.— stwierdziła, obserwując mój kaloryfer. W jej oczach pojawiły się brązowe kurwiki, a zęby delikatnie, ale i zabójczo seksownie przygryzły usta, dyskretnie sugerując tylko jedno.

— Wchodź.— powiedziałem dość niechętnie. Nie miałem innego wyjścia. W końcu wpuszczenie jej do domu wydaje się bardziej sensowne niż rozmowa na korytarzu i to w takim pół nagim wydaniu.

Dziewczyna szybko przekroczyła próg mieszkania. Jeszcze szybciej rzuciła swój biały, elegancki płaszcz wraz z karmelową torbą na sofę. Ma to w zwyczaju. Robi tak, odkąd pamiętam. Zawsze doprowadzało mnie to do szału, jednak tym razem postanowiłem po prostu nie reagować. Niech to sobie tam już leży. Nie mam zamiaru wdawać się w awantury. Nie po to się spotkaliśmy.

— Nie przywitasz się ze mną?— zadała pytanie z zalotnym uśmiechem, rozkładając ręce. Dokładnie tak, jakby chciała, bym w nie zaraz wpadł. Bardzo liczy na przytulenie. Widzę to po jej minie. Jednak według mnie obejdzie się bez bliższego spoufalania.

— Oszczędźmy sobie tego.— rzuciłem, krzyżując ręce na torsie.— Więc o co chodzi?— spytałem. W końcu w jakimś celu prosiła mnie o to spotkanie.

— Głupio mi przychodzić do ciebie z tą prośbą po tym, co się stało...— zaczęła nieśmiale, co ani trochę nie jest podobne do jej odważnej natury. W głosie dziewczyny można usłyszeć nutkę skrępowania. Nie mówię, że jest ono jakoś bardzo wyczuwalne, bo pewnie zwykła obca osoba, by go nie wykryła, ale ja na nieszczęście nie jestem dla niej obcy.— Mi hermano zachorował. Potrzebujemy pieniędzy na leczenie.— poinformowała, a na jej wymalowaną twarz wkradł się szczery smutek.— Sporej kwoty pieniędzy...— dodała, opuszczając w dół swoje kasztanowe oczy.— Gdyby chodziło o kogoś innego, nie przychodziłaby do ciebie z tą prośbą.

— Pożyczę ci pieniądze.— przerwałem jej, widząc, jak bardzo się męczy. Nie chciałem dłużej na to patrzeć. Nie dlatego, bo dalej coś do niej czuje. Po prostu ciężko jest patrzeć mężczyźnie na kobietę, która znajduje się w takim stanie. Bez wyjątków.— Ale robię to tylko ze względu na twojego brata.— zaznaczyłem, by sobie za dużo nie wyobrażała.— To dobry dzieciak. Zasługuje na zdrowie.

— Dziękuję.— podziękowała. Jej słowa płynęły prosto z serca. Widać to po buzi, która ze smutnej błyskawicznie stała się niezwykle radosna.

— Omówimy wszystkie szczegóły, ale pierw wskoczę pod prysznic.— poinformowałem z uśmiechem. Jeśli mamy rozmawiać o chorobie małego Hulio, wolę jednak się trochę rozbudzić.— Rozgość się.— rzekłem, chcąc zostawić dziewczynę samą.

— A więc to moja zastępczyni.— stwierdziła, podnosząc ramkę ze zdjęciem, na którym znajduję się wraz z Lily.

— To Lily.— powiedziałem uśmiechnięty od ucha do ucha. Samo wspomnienie tej dziewczyny wywołuje we mnie niesamowite emocje, których nie da się tak po prostu opisać, a jej widok... Jest dla mnie niczym zbawienie.

— Bierzesz ją na poważnie.— wnioskuję, widząc moją minę.

— To coś więcej niż wakacyjny romans.— wyjaśniam.— Tworzę z nią związek. Z tobą było podobnie, jednak ty wolałaś pójść inną ścieżką, trafiając w ramiona innego faceta.

— Nie sądzisz, że mogłoby nam się jeszcze udać?— spytała, podchodząc do mnie na niezwykle niebezpieczną odległość.

Zerknąłem na jej twarz, dzięki której dziewczyna próbuje ukazać mi teraz swój seksapil. Jej miny... Niewinne przymrużenie oczu... Dobrze wiem, do czego to zmierza.

— Nie.— odparłem szybko, bez chwili zastanowienia.— Odnalazłem już miłość swojego życia. Nie mam zamiaru dalej szukać i próbować innych smaków.— dodałem, zabierając jej ramkę z fotografią. Błyskawicznie odłożyłem ją na miejsce, po czym udałem się pod prysznic.

Umyłem się szybciej niż zwykle. Nie chcę, by Trini niepotrzebnie czekała na mnie zbyt długo. Spędziłem z nią wiele miesięcy. Wydawałoby się, że znam na wylot każdą jej myśl i każdy ruch, który zamierza wykonać. Nic bardziej mylnego. Mimo bardzo bliskiej i długiej znajomości dalej nie wiem, do czego właściwie jest zdolna. Często wpadały jej do głowy niesamowicie głupie pomysły. Wolałbym, gdyby tym razem, w jej głowie nie powstawały przeróżne spiski. To byłaby pozytywna odmiana.

Wyłoniłem się spod kabiny. Z prędkością światła zarzuciłem na tyłek szare bokserki i z przyzwyczajenia owinąłem biodra ręcznikiem. Złapałem za klamkę i mocno ją pociągnąłem, co przyczyniło się do otwarcia drzwi. Od razu po opuszczeniu łazienki, wzrokiem zacząłem, poszukiwać hiszpanki, by upewnić się, że tak dla odmiany siedzi gdzieś grzecznie i nie przeszukuje mi mieszkania w poszukiwaniu jakiś, według niej niezwykle interesujących rzeczy.

Bardzo zdziwiłem się, gdy w salonie ujrzałem nie tylko niezapowiedzianego gościa, który jak widać, liczy chyba na coś więcej, niż tylko przyjacielską przysługę, ale także Lily, która nie rozumie, co tu się właściwie odpierdala. Też tego nie ogarniam. Gdybym wiedział, że brunetka ma w planach odjebać coś takiego, nigdy bym jej tu nie wpuścił.

Moja była w skąpym seksownym wdzianku to za dużo dla mnie jak na ten poranek, a co dopiero mówić o Lily, która z pewnością wyobraża sobie teraz jakieś niestworzone historię. Trini z pewnością pomogła jej w skomponowaniu scenariusza. Taka już jest. Zamiast wyprowadzić ją z błędu, ta pewnie dodała całej koncepcji odrobiny pikanterii.

Jeśli moje podejrzenia okażą się prawdą, to wyjdę z siebie i stanę obok. Bo kurwa nie spotkałem się z dziewczyną, by ta rujnowała mi życie. Już kiedyś to zrobiła, więc mogłaby dać już spokój.

Mój wzrok spoczął na Lily, która niespokojnym spojrzeniem obserwuję moje roznegliżowane ciało. Mój aktualny strój z pewnością nie pomaga jej w pozytywnym myśleniu. Widzę to po jej oczach, które z sekundy na sekundę przepełniają się coraz większym obłędem. Na twarzy kobiety gości teraz jedynie bardzo niepokojący żal, przez którego próbuje przebić się również smutek. Dziewczyna za wszelką cenę próbuje ukryć swoje wewnętrzne załamanie. Na marne. Jestem wręcz pewien, że coś jest nie tak. Znam ją nie od dziś i wiem, że ta wizyta nie skończy się tak, jak było to planowane.

Zaniepokojony dalej wpatruje się w ukochaną, która jak widać, nie jest w stanie dłużej na mnie patrzeć. Zupełnie tak jakby mój widok sprawiał jej ogromny, przepełniający całe jej kruche ciało ból. Nie podoba mi się to.

Blondynka przeniosła swój wzrok na hiszpankę. Zrobiłem dokładnie to samo, jednak szybko dotarło do mnie, że nie ma tam nic ciekawego do oglądania.

Z powrotem zerknąłem na Lil, tym razem planując w końcu otworzyć usta, by wypowiedzieć coś sensownego. Muszę to przecież zrobić. Trzeba wyjaśnić całą tę sytuację. Niech wie, że nic między nami nie zaszło. Niech nie wyobraża sobie za dużo w tej swojej pięknej główce.

Lily nie wytrzymała tej okropnej presji i niekończących się złych myśli. Pośpiesznie wybiegła z apartamentu, a ja nie zdążyłem wypowiedzieć nawet słowa. Nie zrobiłem dosłownie nic, by wytłumaczyć całe to zamieszanie. Nie mogę tak tego zostawić. I nie zostawię.

Nie myśląc nad tym, czy wybieganie w samych bokserkach i przepasanym na biodrach ręczniku na korytarz to dobry, czy zły pomysł, pobiegłem za ukochaną.

— Lily, poczekaj!— krzyknąłem, mając nadzieję, że to coś da.— Lily, stój!— ponownie uniosłem głos. Nie mogę dać jej teraz odejść. Nie, gdy jest na mnie wściekła, a na pewno jest.

— Nie tłumacz się.— odezwała się beznamiętnie. Zupełnie tak, jakbym był jej już obojętny. Na szczęście to tylko pozory. Wiem, że bardzo jej na mnie zależy. Tak samo, jak mi na niej. I nic ani nikt tego nie zmieni.— Oszczędź mi tego.— dodała, po czym weszła do windy.

Dobiegłem do szklanego elewatora. Niestety za późno. Nie udało mi się wbiec do środka i porozmawiać z blondynką. Jedyne co mi dziś wyszło to zerknięcie z bliska w jej akwamarynowe oczy, które aktualnie przepełnione są bólem. Błagają, bym wyjaśnił wszystko ich właścicielce, ale jednocześnie nie chcą słuchać bezsensownych tłumaczeń, bo twierdzą, że dobrze znają prawdę. Szkoda tylko, że prawda jest zupełnie inna, niż Lil sobie wyobraża.

Cóż... Powinienem cieszyć się tym, że nasze spojrzenia zdołały się jeszcze spotkać. Być może po raz ostatni.

Gdy winda zjechała bardziej w dół, moja złość przejęła dowodzenia, wygrywając z opanowaniem. Pięść prawej dłoni agresywnie zetknęła się ze ścianą. Niezbyt miłe spotkanie. W chuj bolące. Wiedziałem, że nie będzie należeć do najprzyjemniejszych, jednak musiałem jakoś wyładować te negatywne emocje. Wkurwiłem się. Po prostu się wkurwiłem. Nie byłem w stanie dłużej trzymać tego wszystkiego w środku. Uderzyłem w ścianę, myśląc, że to zmniejszy moje zdenerwowanie. Cóż... Spotkanie dłoni ze ścianą wywołało jedynie krwotok i odpryśniętą farbę. Nic przyjemnego, a już na pewno nic cieszącego oczy. Niestety.

Dalej trzymając rękę na ścianie, oparłem swoją głowę o kolorowy mur, rozmyślając o Lil. Szybko przypomniałem sobie jednak, kto przebywa teraz w moim salonie. Wkurwionym wzrokiem zerknąłem zza ramienia na otwarte szeroko drzwi. Pośpiesznym krokiem, z wkurwem wymalowanym na twarzy, wróciłem do mieszkania.

— Co jej powiedziałaś?— bąknąłem przez zaciśnięte zęby. Jestem mega wściekły. Znam Lily bardzo dobrze i wiem, że bez większego powodu nie wybiegłaby tak po prostu z domu. Trini musiała coś odjebać! Jestem tego kurwa pewien!

— Nic.— rzekła spokojnie, udając, że nie wie, o co mi chodzi.

— Nie pierdol!— nerwy mi puściły. W końcu się wydarłem.

Nie wytrzymam z tą kobietą! Gdy byliśmy razem, kręciła na każdym kroku. Próbowała owinąć mnie sobie wokół palca. Stwarzała wrażenie jebanego niewiniątka. Dalej to robi. Niby przyszła prosić mnie jedynie o przysługę, a wpierdoliła się w brudnych buciorach w moje życie. Zupełnie tak, jakby dalej chciała nim władać. Bym jak dawniej ślepo jej wierzył. Robił wszystko, co panienka chce, a w zamian dostawał kolejne pikantne wieści dotyczące zdrady. Kiedy ona w końcu przejrzy na oczy i zrozumie, że nic nas już nie łączy?! Nawet jeśli bardzo tego pragnie, to nie ma opcji, że dojdzie między nami do jakiejś bliższej relacji. Jestem szczęśliwy z Lily. Trini miała już swoje pięć minut i nie wykorzystała ich prawidłowo. Niech trzyma się od mojego nowego życia jak najdalej.

— Po co to zrobiłaś?— spytałem, tym razem zachowując spokój, zerkając na jej pół nagie ciało, które ani trochę nie robi na mnie wrażenia. Widząc Trini w takim wydaniu, nie dziwię się, że Lil pomyślała, że coś między nami zaszło. Też bym tak pomyślał na jej miejscu, gdybym nie znał prawdy.

— Chciałam ci się jakoś odwdzięczyć za pomoc.— poinformowała, kusząco zbliżając się do mnie.— Pomyślałam, że to byłoby idealne podziękowanie.— rzekła, zmysłowo dotykając moją twarz.

Spojrzałem w jej brązowe oczy. W ciągu sekundy przypomniałem sobie nasze wszystkie wspólne chwilę. Ona również patrzy na mnie z wielkim zaangażowaniem. Nawet na moment nie odrywa ode mnie wzroku. Zupełnie tak, jakby chciała mnie pożreć tu i teraz. Móc ponownie spróbować smaku moich ust. Posmakować dzikiego seksu, który tak bardzo uwielbiała.

Swój wzrok z czekoladowych oczu, przeniosłem na usta, które dziewczyna świadomie przygryza, chcąc subtelnie pokazać mi, że ma na mnie wielką ochotę.

— Ubierz się.— rozkazałem, olewając jej jednoznaczne gesty. Może kiedyś jej ponętne ciałko, które eksponowała mi jedynie w nieziemsko seksownej bieliźnie, która dzięki mnie długo nie mogła utrzymać się na jej ciele, robiło na mnie wrażenie. Tak samo jak jej ruchy, którymi zawsze potrafiła zdziałać cuda. Ale to było kiedyś. Teraz liczy się dla mnie tylko Lily, a hiszpanka to skreślona przeszłość, do której na pewno nie chce wracać.

— Nie powiesz mi, chyba że nie tęsknisz za naszymi igraszkami.— kontynuuje, nie dając za wygraną. Zupełnie tak, jakby to miało mnie jakoś przekonać do zmiany decyzji.

Jej ręka ponętnymi ruchami kieruję się w stronę mojego kutasa. Dobrze wiem, że dziewczyna chce teraz mocno go chwycić. Tak, by przekazać mi, że ma ochotę na ostry seks. Oj tak, bardzo dobrze znam te jej ruchy. Wiem, do czego one prowadzą.

— Nie tęsknię.— wyznałem z obojętną miną.— Znalazłem prawdziwą miłość. Ona jest lepsza od wszystkich przygód.— dodałem szczerze. Nie chcę jednorazowych numerków. Nie, teraz gdy mam przy sobie osobę, której naprawdę na mnie zależy.

— Nie mówisz chyba o tej dziewczynie... — bąknęła z przekąsem.— Ona jest...

— Idealna.— przerwałem jej.— Jesteście zupełnie inne.— dodałem. Tak, pojechałem jej, jednocześnie mówiąc prawdę. Chciałem to zrobić.— Chodź do tego banku. Wypłacimy pieniądze dla twojego hermano.— zmieniłem temat. Chcę jak najszybciej załatwić tę gotówkę, by mieć to już za sobą i pożegnać się z hiszpanką.— Ale Trini, robię to wyłącznie dla tego dzieciaka.— ponownie uświadomiłem ją, by nie wyobrażała sobie za dużo. Po tym wszystkim powinienem porządnie zastanowić się, czy dać jej jakiekolwiek pieniądze. Mógłbym ich nie pożyczać, jednak przez złość, która wręcz kipi, przemawia przeze mnie odrobina dobroci, która mówi, że nie mogę tak postąpić. Nie jestem tak bezdusznym skurwysynem. Lubię tego dzieciaka i nie dam mu cierpieć przez głupotę jego siostry. Nie zasłużył na taki los.— Ubieraj się i niech żaden debilny pomysł, nie wpada ci już do głowy.— rozkazałem stanowczym tonem, nie dając po sobie poznać, że sam widok tej kobiety aktualnie doprowadza mnie do szału.— Wystarczy tego naprawdę.

Zdecydowanie wystarczy. Dziś już popisała się swoimi intrygami. Niech nie próbuje nic więcej.

🎶🖤🎶

Ogarnąłem się wręcz ekspresowo. Szybciej niż kobieta, która miała jedynie zarzucić na siebie niedawno zdjęte ubrania. Myślę, że to przez nabuzowanie uwięzione wewnątrz mojego ciała, które nawet na moment nie planowało go opuścić. Po tym wszystkim nie mogło tak po prostu wyjść. Za bardzo wkurwiła mnie ta cała sytuacja. Wiem, że wszystko wróci do normalności dopiero po rozmowie z Lily, dlatego chcę już jak najszybciej iść do tego banku, by mieć w końcu tę nieprzyjemną wizytę za sobą.

Razem z Trini udaliśmy się po kasę, o którą prosiła, omawiając wszystkie szczegóły nie tak, jak było to ustalone wcześniej - na spokojnie w kawiarni, a w samochodzie, jadąc do wyznaczonego celu. Nie miałem zamiaru po prostu marnować czasu. Chciałem załatwić to jak najszybciej, by jak najprędzej spotkać się z Lily. To przy niej chce być w tym momencie. Nie przy Trini, która z pewnością maczała szpony w tej tragedii.

🎶🖤🎶

Teraźniejszość.

Pov Jason.

— I myślisz, że ci uwierzę w tę bajeczkę Adkins?— spytała kpiącym tonem, po tym jak skończyłem opowiadać. Nie liczyłem na to, że tak po prostu uwierzy w każde moje słowo. Pewnie też nie chciałbym uwierzyć, gdybym na własne oczy ujrzał coś podobnego, ale jestem z nią w stu procentach szczery i spodziewałem się ciut innej reakcji na to wszystko.

— Lily, wiedziałaś przecież, że Trini poprosiła mnie o przysługę.— zaznaczyłem delikatnym tonem, by przez przypadek nie zdenerwować dziewczyny. Chcę rozmawiać na spokojnie, a krzyki z pewnością mi tego nie ułatwią.— Mówiłem ci, że będziemy się widzieć.

— Mieliście się spotkać w kawiarni!— podniosła na mnie swój piękny głosik.— Twój dom to nie kawiarnia Jason.— zaznaczyła oburzona.— Gdybym jeszcze zastała ją w normalnych okolicznościach...— zakpiła, kręcąc przy tym głową.— Ale ona była prawie naga!— wspomniała, wyraźnie akcentując ostatnie słowo, bym zrozumiał, co dokładnie ma mi do zarzucenia.

— Lily, to nie tak jak myślisz.— wyznałem szczerze, jednak patrząc na minę Stathan, wątpię, że mi uwierzyła.— Tam nic nie zaszło. Ona...

— Ona co Adkins?— przerwała mi.— Mam słuchać kolejnych historyjek, które do niczego nie prowadzą?

— Ona chciała się jakoś odwdzięczyć za pomoc.— wyznałem, lekko zły. Po woli zaczynam mieć tego dość. Mówię jej prawdę. Staram się z nią dogadać, a ona nie tylko nie słucha, ale i przede wszystkim, nie chce wysłuchać, tego co mam do powiedzenia. Ma w głowie wymyśloną przez siebie scenkę, której nie zamierza zmieniać, przez co nie chce dopuścić do siebie tej mojej, prawdziwej. Nie ma nawet zamiaru przez chwilę pomyśleć, że to zwykle nieporozumienie. Naiwnie wierzy w to co widziała, nie chcąc dopuścić do siebie tego co tak naprawdę tam zaszło. To wkurwiające.

— A ty nie skorzystałeś z okazji...— zaśmiała się kpiąco.— Jason, myślę, że już na ciebie czas.— powiedziała, delikatnie sugerując, że mam wypierdalać.— Chyba trafisz sam do drzwi.

— Lily, nigdzie się stąd nie ruszę, póki...

— Póki co?— wtrąciła się.— Póki nie uwierzę w twoją głupią bajkę?— spytała, a w jej niebieskich oczkach pojawiły się łzy. Okropny widok. Nie dlatego bo dziewczyna wygląda teraz źle. Ona zawsze wygląda zjawiskowo. Po prostu nie jestem w stanie patrzeć na nią, gdy ta płaczę i cierpi. To za dużo dla osoby, która szczerze kogoś kocha.— Myślałam, że jestem dla ciebie kimś ważnym... Że to coś więcej niż zwykły wakacyjny romans!— wydarła się z żalem w głosie.— A ty, gdy tylko nadarzyła się okazja, zdradziłeś mnie z byle kim.— zarzuciła wściekła.

Nie jestem w stanie tego dalej słuchać. Zniosę wszystko, ale nie oszczerstwa, według których jestem chujem, niepotrafiącym utrzymać kutasa w spodniach. Tego już za wiele!










Hejka Kochani! ❤️
Dawno mnie tu nie było.
Niestety miałam ostatnio dużo na głowie i kompletnie nie mogłam znaleźć czasu na pisanie.
Przepraszam, że musieliście tyle czekać. Mam nadzieję, że nowy rozdział wynagrodzi wam ten długi czas oczekiwań. 
Życzę wam miłego dnia!
I widzimy się w następnym i co najważniejsze ostatnim rozdziale. 
Buźka! 💋

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top