47. Jason

Per Jason. 

Gdy Selena nie pozwoliła mi wejść, porozmawiać z Lily, wściekłem się. Chciałem jakoś jej wytłumaczyć, że muszę się z nią spotkać. Jednak dalsza dyskusja wywołałoby jedynie zbędną, do niczego nieprowadzącą awanturę. Dlatego za wszelką cenę próbowałem utrzymać wszystkie negatywne emocje w środku. Nie chciałem wybuchać i kłócić się z Sel. To w końcu siostra Lily. Wypadałoby mieć z nią dobre relacje.

Chciałem załatwić to bez krzyków. Niestety dziewczyna miała inne plany. Gdy się uniosła, nerwy mi puściły. Rozumiem, że jest wściekła i dalej ma do mnie żal, ale nie powinna trzymać siostry pod kluczem. Lily jest już dojrzałą kobietą. Sama powinna za siebie decydować. Poza tym to nasza prywatna sprawa, którą jak najszybciej trzeba wyjaśnić, a Selena powinna się odpierdolić i w końcu zrozumieć, że nie jesteśmy już dziećmi, a dorosłymi ludźmi, którzy przez tyle lat zdążyli zrozumieć swoje błędy i zmienili się na lepsze. Powinna dać mi szansę. Każdy na nią zasługuję, a biorąc pod uwagę moją relację z Lily, starsza Stathan mogłaby schować urazę sprzed lat i chociaż spróbować się ze mną normalnie dogadać. 

Jak widać ona, zamiast dążyć do porozumienia, woli bawić się w jakieś podchody i wkurwiać ludzi swoim w chuj dojrzałym zachowaniem. Zamiast pozwolić mi porozmawiać z Lily, ta woli koczować jak żołnierz na warcie przez dwadzieścia cztery godziny na dobę wypatrując mojego samochodu, bym tylko nie spotkał się z blondynką. To chore! To Lil powinna zdecydować czy chce się ze mną widzieć. Nie jej siostra!

W chwili, gdy zamknęła mi drzwi przed nosem, myślałem, że trafi mnie szlag! Jednak teraz z biegiem czasu, uważam, że dobrze się stało. Gdybym dłużej tam został, nasze spotkanie skończyłoby się niezłą awanturą. Nasze krzyki słychać by było w całej dzielnicy. Do całego nieszczęścia brakowało nam tylko widowni w postaci sąsiadów i paparazzi... Lepiej, że udało nam się tego uniknąć.

Od jakiś trzydziestu minut siedzę w aucie, myśląc co dalej. Mam ogromną nadzieję, że Selena ma dziś jakieś plany i chcąc nie chcąc w końcu opuści mieszkanie. Jednak jeśli jej upór choć trochę dorównuje temu Lily, mogę być pewien, że kobieta dotrzyma danego mi słowa i zrobi wszystko, bym nie dostał się do ukochanej.

Pozostaje mi tylko czekać. Nie mam innego wyjścia.

🎶🖤🎶

Od mojego ostatniego spotkania z Lily minęły trzy dni. Jebane siedemdziesiąt dwie godzin niekończących się myśli i dłużących się minut.

Właśnie stoję przed posiadłością Stathanów, ponownie mając nadzieję, że tak dla odmiany Selena dziś postanowiła opuścić dom.

Próbowałem dostać się do środka wiele razy. Każde podejście kończyło się niepowodzeniem. Starsza córka Tony'ego, dotrzymała danego mi słowa i z wielkim zaangażowaniem przeradzającym się w obsesję, strzegła rezydencji, by żaden nieproszony gość nie zdołał zbliżyć się do jej siostry.

Drzwi willi uchyliły się niczym wrota piekieł, w których ku mojemu zdziwieniu, tak dla odmiany, nie zastałem diabła pilnującego przejścia. Zerknąłem na osobnika, który z uprzejmości otworzył mi drzwi. Mimo skrzydeł anioła, które od dawna nosi na plecach i aureoli nad głową, mam wrażenie, że w środku drzemie w nim demon, który za krzywdy córek da mi nieźle popalić.

Przełknąłem głośno ślinę, stojąc oko w oko z ojcem kobiety mojego życia. To jeszcze gorsze niż konfrontacja z Seleną. Co innego jest spotkać się ze wściekłą siostrą, od lat trzymającą do mnie żal za to jak ją potraktowałem, a co innego stanąć twarzą w twarz z ojcem dziewczyn, które udało mi się zranić.

Patrząc na Tony'ego, czekam już chyba tylko na najgorsze. Jakąś długą pogawędkę dotyczącą jego córek. Tego jak bardzo je skrzywdziłem i jak okropnie się na mnie zawiódł. Teraz będę słuchał chyba jedynie wyrzutów kochającego na zabój swoje dzieci ojca, a o rozmowie z Lily mogę jedynie pomarzyć.

Mimo teorii, które snułem w głowie, Tony nic nie mówi. Mam wrażenie, że nie trzyma do mnie urazy jak Selena. Zachowuje się całkowicie normalnie. Jego mina niczym nie różni się od tej, która codziennie gości na jego twarzy. Chyba nie jest zły. Lub jedynie stwarza takie pozory, by zaatakować znienacka. W tym momencie sam już nie wiem, czy spotkanie nienawidzącej mnie siostry Lily nie byłoby lepsze od trafienia właśnie na Anthonego. To przecież jej ojciec, a ja teraz nie jestem jedynie jego przyjacielem, ale przede wszystkim kolesiem, któremu oddał swoją córkę. Gościem, który skrzywdził jeden ze swoich najcenniejszych skarbów. No dobra, w sumie to dwa, ale mniejsza o szczegóły.

 — Jest na górze.— odezwał się, widząc, że lekko się stresuję całą tą zaistniałą sytuacją.— Od paru dni nie wychodzi z pokoju.— poinformował, swoim męskim, zatroskanym głosem. Co bardzo mnie zmartwiło. Nie sądziłem, że jest z nią aż tak źle.— Wchodzisz? — zapytał, lekko zaskoczony moim zachowaniem. Też się w sumie dziwie... Normalnie wbiłbym teraz do środka jak do kumpla, ale przez tę sytuację z Lily nie jestem w stanie myśleć o niczym racjonalnie.

— Tak.— odparłem, budząc się z transu. Nie sądziłem, że pójdzie tak łatwo. Jak widać, Tony ufa mi bardziej, niż sądziłem. Bardzo dobrze wie, że świadomie nie chciałbym skrzywdzić Lily, która liczy się dla mnie jak nikt inny. Szkoda, że Selena tego nie rozumie.

— Tylko Jason...— zatrzymał mnie, łapiąc za moje ramię.— Jakby Selena pytała, ja cię nie wpuszczałem.— poinformował.

Jak widać wszyscy domownicy dostali już wytyczne od Sel. Tony chce, by cały gniew Szatana spoczął tylko i wyłącznie na moich barkach. Nie dziwie się. Nie raz widziałem jego córki w akcji. Nikt normalny nie chciałby im podpaść, a już na pewno nie ojciec, który jest dla nich jak Guru. Jestem gotów przyjąć każdy cios, byle spotkać się z Lil. Zniosę wszystko, naprawdę. Tylko niech mnie już do niej puszczą.

— Jasne.— rzekłem z wielkim uśmiechem na twarzy, wracając do normalności.— Ja cię dziś nie widziałem.— dodałem, by postawić sprawę jasno.

 — A ja nie widziałem ciebie.— rzucił ze śmiechem w głosie.— Spadaj na górę i bądź stanowczy.— dodał, bym nie marnował już czasu i jak najszybciej spotkał się z jego młodszym dzieckiem.— Po wszystkim zapraszam na whisky.— krzyknął, kierując się do salonu, zupełnie nieprzejęty całą sytuacją. Jakby wiedział, że ta historia skończy się happy endem.

— Niedługo zejdę.— powiedziałem. Mam nadzieję, że właśnie tak będzie.— Dzięki. — podziękowałem, po czym szybko udałem się do pokoju dziewczyny.

Zapukałem, jednak nie usłyszałem pozwolenia na wejście. Nie słyszałem też odmowy, dlatego pociągnąłem za klamkę.

— Cześć.— przywitałem się z dziewczynami, widząc, że ukochana nie jest sama.

I na tym skończyła się moja uwaga skierowana na obie kobiety. Po niewinnym przywitaniu mój wzrok od razu spoczął na damie mego serca. Nie trzeba być Einsteinem, by dostrzec, że wizyta Trini sprawiła jej ogromny ból. Jej pięknym niebieskim oczom towarzyszy odcień czerwieni, docierający aż do policzków, który wskazuje jedynie na kilkugodzinny płacz. Rozpacz jest tak wielka, że okolice oczek pokryły się rumieniowatym kolorkiem, który będzie gościć na jej delikatnej twarzy jeszcze jakiś czas. Ciężko mi patrzeć na nią, gdy jest w tym stanie. Tym bardziej że według niej to ja zawiniłem. Łzy z jej akwamarynowych klejnocików leją się od paru dni właśnie przeze mnie. Nigdy sobie tego nie wybaczę. Wiem, że to jedynie zwykłe nieporozumienie, ale ból, który towarzyszy przy nim dwójce zakochanych w sobie ludzi jest nie do zniesienia. Jest tak okropny, że ciężko go opisać. Tego nie da się tak po prostu opowiedzieć. To trzeba przeżyć. Doświadczyć tego cierpienia na własnej skórze. Inaczej nie da się go zrozumieć. 

— Selena cię wpuściła?— usłyszałem, na powitanie. Milutko.

— Nie.— odparłem szybko.— Twój tata.— powiedziałem prawdę. Nie ma co pomijać szczegółów i tak pewnie jest tego świadoma. Nikt inny raczej, by mnie teraz do niej nie dopuścił. Jedynie Tony wierzy we mnie i w moje szczere intencje. Zawsze to robił. To on podnosił mnie na duchu, gdy się poddawałem i wskazał mi właściwą drogę. Jestem mu za to ogromnie wdzięczny. 

 — Mogłam się domyśleć.— rzuciła, lekko niezadowolona z mojej wizyty.

— Zostawię was samych.— do rozmowy wtrąciła się Megi. Widzę, że nie tylko Tony'emu zależy na naszym związku i szczęściu blondynki.

— Nie ma takiej potrzeby.— odezwała się poirytowana Lily.— Jason przecież już wychodzi.— zapowiedziała, patrząc na mnie jednoznacznym wzrokiem, który mówi, że mam natychmiast wypierdalać z jej pokoju.

 — Jeśli to nie byłby problem.— powiedziałem, kierując słowa do Meg. Sugerując, by dziewczyna zostawiła nas jednak samych.

Czarnowłosa nawet przez chwilę nie zgłaszała sprzeciwu. Posłusznie podniosła się z łóżka, a jej nogi zaczęły robić malutkie kroki w kierunku drzwi.

— Zawiodłeś mnie.— rzuciła przed wyjściem, tak cicho, by zostało to wyłącznie między nami.— Sądziłam, że się zmieniłeś...— dodała, patrząc mi głęboko w oczy. Jej czarne ślepia przepełnione są smutkiem, który to właśnie mi przez przypadek udało się wywołać. Kolejna zraniona dusza do kolekcji... Zajebiście.

— Więc mojego tatę też okłamujesz...— zaczęła, gdy Meg opuściła pokój.— Po tym wszystkim masz jeszcze czelność tu przychodzić... Nie wstydzisz się spojrzeć w oczy człowieka, który od małego pokrywał w tobie niesamowite nadzieję. Wspierał cię na każdym kroku i traktował jak syna. Po tym wszystkim, co się stało, ty tak po prostu przychodzisz tu i prosisz go o rozmowę ze mną... Nic tylko brać z ciebie przykład.— dała upust emocjom. Spodziewałam się, że z nią nie pójdzie już tak łatwo. To nie Tony, który wierzy, że ostatnie zdarzenia to zwykłe nieporozumienie. To kobieta, która czuję się przeze mnie zraniona. Musi się wygadać. Porządnie się wyładować. Może, gdy wszystkie jej negatywne emocje, wyjdą na zewnątrz i w końcu ujrzą światło dzienne, uda nam się normalnie porozmawiać. 

 — Lily, daj mi wyjaśnić.— wtrąciłem się, ostrożnie zbliżając się do dziewczyny.

— Za późno na wyjaśnienia Jason.— odparła stanowczo.— Wyjdź stąd w tej chwili!— rozkazała, jednak nie zrobiło to na mnie żadnego wrażenia. Nie zamierzam jej opuścić. Nie teraz, gdy w końcu udało mi się z nią spotkać. Pierw wszystko sobie wyjaśnimy, a co będzie potem, czas pokaże.— Nie słyszałeś?! Wynoś się!

— Pójdę...— zaczynam spokojnie, mając nadzieję, że mój delikatny ton spowoduje, że ona choć trochę zmieni podejście do tej sprawy.— Ale pierw porozmawiamy.

— Nie będę z tobą rozmawiać!— ponownie uniosła swój piękny głos.— Jeśli chcesz się wygadać, Trini na pewno cię wysłucha.— wspomniała o dziewczynie ze złośliwym uśmiechem na twarzy. Jak widać, wizyta hiszpanki bardzo utkwiła jej w głowie.— Wynoś się z mojego pokoju i to już!— krzyknęła nieźle wkurwiona, gdy dotarło do niej, że nie zamierzam nigdzie się ruszać. Wiedziałem, że gdy przyjdę, nie rzuci mi się od razu na szyję. Można było przewidzieć, że będzie ciężko, ale nie sądziłem, że jest na mnie aż tak wściekła.— Czego ty nie rozumiesz Adkins?! Wyjdź stąd!— zwróciła się do mnie po nazwisku. Dawno nie słyszałem tego słowa z jej ust. Ani trochę mi go nie brakowało. 

— Lily! Ucisz się do cholery i słuchaj!— tym razem to ja uniosłem głos. Na spokojnie nic tu nie wskóram. Obydwie córki Stathana są do siebie bardzo podobne pod tym względem. Nie przegadasz, dopóki nie zastosujesz tej samej techniki. W tym przypadku nie dałaby mi prawa głosu, gdybym nie poszedł jej śladami i się po prostu nie wydarł. Nie chcę tak rozmawiać, ale jeśli nie będzie innego wyjścia, będę się tu drzeć jak nigdy wcześniej byle wysłuchała tego co mam jej do powiedzenia.— Posłuchaj mnie.— rzekłem, tym razem spokojnym tonem, łapiąc jej kruchą twarz w swoje wielkie dłonie. Zerknąłem w jej śliczne niebieskie oczy, które przy tym świetle wyglądają jak najczystsze niebo. Brakowało mi tego widoku. Nic nie jest w stanie go zastąpić. Mógłbym patrzeć w te jasne szafirki godzinami, jednak niestety nie mam teraz na to czasu. Wyjaśnienia są w tym momencie bardziej istotne. Więc pierw rozmowa, a do podziwiania tych wyjątkowych gał wrócę później.— Nie przyszedłem tu, by się kłócić. Chcę pogadać, a jeśli ty nie chcesz to siedź cicho i posłuchaj tego co mam ci do powiedzenia. Wytłumaczę ci wszystko, a potem jeśli dalej będziesz nalegać, bym poszedł, zrobię to.— poinformowałem szczerze. Wyznam jej całą prawdę i jeśli dalej będzie dostawać na mój widok apopleksji, pójdę sobie.  















Hejka Kochani!
❤️
Jak minął wam weekend?

Za nami czterdziesta siódma część.
Wielkimi krokami zbliżamy się do końca książki.
Jak myślicie, co wydarzy się następnym rozdziale?
Czy Lily chętnie wysłucha Jasona?
Koniecznie dajcie znać w komentarzach.
Miłego dnia i do następnego!
❤️❤️❤️

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top