45. Tajemnicza nieznajoma
Z chwilą, gdy brunet podarował mi klucze do swojego luksusowego apartamentu, poczułam się wspaniale. Tym małym gestem udowodnił mi, że nie muszę się o nic martwić. Pokazał, że całkowicie mi ufa i nie boi się, że wbiję do niego w jakimś niestosownym momencie, przyłapując go na gorącym uczynku. Czy niezręczną sytuacją można nazwać tą, w której właśnie się znalazłam? Pół naga kobieta stoi jakby nigdy nic w jego mieszkaniu... Wszystko byłoby pięknie, gdybym to ja była na jej miejscu. Niestety to nie mi było dane doznać dziś tego zaszczytu, a z uwagi na relacje, które nas łączą, bez zastanowienia mogę powiedzieć, że to bardzo niestosowna sytuacja.
Nie podoba mi się to wszystko. Mam złe przeczuci, ale nie chcę pokazywać tego na zewnątrz. Wolę pewnym krokiem wejść do domu dosłownie jak do swojego i wyjaśnić co robi tu ta laska.
Wzrok skupiam na tajemniczej kobiecie. Zaczynam ją bacznie obserwować z dziwną nadzieją, iż to pomoże mi dowiedzieć się czegoś więcej. Dziewczyna ma na stopach tak bardzo modne teraz czarne klapki z czerwonym futerkiem. Jej niesamowite kształty zakrywają jedynie seksowne koronkowe majtki w krwistym odcieniu z elementami czerwieni oraz idealnie dopasowany biustonosz push-up. Przyznaję, ten komplecik jest cudny. Niesamowicie seksowny i zmysłowy. Z pewnością zawrócił w głowie nie jednemu facetowi. Pytanie, czy Adkins też dałby się skusić na zdjęcie tego wdzianka z dziewczyny? Nie wiem, ale chętnie się tego dowiem.
— Nie. To niemożliwe.— rzuciły moje spanikowane myśli.— Nie po tym wszystkim, co przeszliśmy...— dodały lekko przestraszone.— Nie chcę, by prawda okazała się być taka... Ale wszystko na to wskazuje...— pomyślałam w niepokoju, rozglądając się po pomieszczeniu, by dowidzieć się czegoś więcej.
Panelowa podłoga pełna jest ubrań, które niestety nie należą do chłopaka. Ze sterty łaszków, która przyprawia mnie jedynie o złe myśli i powoduje nieprzyjemne ciary na ciele, przeniosłam wzrok z powrotem na dziewczynę. Jej czarne proste włosy swobodnie opadają na te smukłe ciało. Sięgają do ramion. Idealnie je zakrywają, co stawia w centrum uwagi spore piersi należące do nieznajomej. Usta dziewczyny są duże. Pomalowane czerwoną szminką, by dodać całej kreacji dodatkowej nutki pikanterii. Makijaż jest idealny. Wspaniale podkreśla jej małe, ale i jednocześnie bardzo zmysłowe, brązowe oczy i kości policzkowe niczym u Angeliny Jolie. Dużą uwagę przykuwają jej nienależące do najmniejszych, dosyć gęsto rozmieszczone tatuaże, które mimo pozorów prezentują się na kobiecie niesamowicie delikatnie.
— Znam ten tatuaż.— pomyślałem, gdy podczas badawczych obserwacji, w oczy rzucił mi się bardzo realistyczny obrazek kota, wytatuowany na ręce młodej kobiety.—Trini?— spytałam samą siebie, niedowierzając własnym oczom w to co właśnie widzę.
Dużo słyszałam o tej lasce. Jason sporo opowiadał mi o swoim życiu i przygodach związanych z hiszpanką. Jestem pewna, że to ona. Ten tatuaż rozpoznałabym wszędzie. Dzięki Adkinsowi znam jego historię. To z pewnością Maine Coon, o którym wspominał chłopak.
Skoro odkryłam już tożsamość tajemniczej dziewczyny i co najważniejsze jestem pewna, że to ona, nachodzi mnie jedno pytanie, które nie chce dać mi spokoju. Co ona tu właściwie robi?
— Przepraszam za mój niecodzienny strój.— zaczęła czarno włosa. Ku mojemu zdziwieniu powiedziała to bardzo miłym i delikatnym tonem.
Nie wiem, jak w takiej sytuacji można być aż tak spokojnym. Ja mam ochotę krzyczeć! Wydrzeć się na nią i na właściciela tego fantastycznego mieszkania, który ewidentnie dopuścił się zdrady. Tak... Jego skok w bok przeszedł mi przez myśli. To wszystko jest dla mnie niejasne. Nie rozumiem, czemu ona tu jest i dlaczego Jason nie wspomniał mi o jej wizycie. Sądziłam, że Trini zalicza się do przykrej przeszłości, do której chłopak nie chce wracać, a jednak niestety mam zaszczyt widzieć jego zostawioną już dawno przeszłość w całej roznegliżowanej okazałości.
Chcę krzyknąć, by się stąd wynosiła. Powiedzieć prosto w oczy, że nie chcę jej tu widzieć, lecz chyba lepiej jest zachować spokój i nie podejmować pochopnych wniosków i decyzji, których potem mogę żałować. Przynajmniej na razie.
Jestem w rozsypce. Nie wiem, co ich łączy, a znając przeszłość chłopaka, boję się najgorszego. Jedyne czego jestem teraz pewna to fakt, że czeka mnie poważna rozmowa z Adkinsem. Oj tak, nie obejdzie się bez niej.
— Gdybym wiedziała, że ma dziś wpaść pokojówka, z pewnością przyjęłabym cię inaczej.— dodała po chwili, rzucając sugestię o swoim skąpym wdzianku.
— Przepraszam, kto kurwa?!— spytały moje wściekłe myśli. Zamurowało mnie. Dosłownie. Nie jestem w stanie wypowiedzieć nawet jednego słowa, dosłownie tak jakby ktoś wyciął mi właśnie język. Jej wypowiedź o pokojówce... Brzmiała tak prawdziwie. Zupełnie tak, jakby dziewczyna naprawdę nie miała pojęcia, kim właściwie jestem. Ona... Ta cała sytuacja... To, co powiedziała... To wszystko zaczyna mnie chyba powoli przerastać.
— Trini.— przedstawiła się, podając mi swą dłoń.
Spojrzałam na wyciągniętą w moim kierunku rękę, po czym z powrotem przeniosłam wzrok na intruza, który rujnuje moje życie uczuciowe. Nie odwzajemniłam gestu. Jedynie spojrzałam na nią nieufnie, mrużąc przy tym lekko oczy. Zupełnie tak, jakby jej przyjazne nastawienie miało być jakimś perfidnym podstępem. Nie dam się nabrać na jej urocze minki i milutkie słówka. Nie jestem Adkinsem. Nie będę sympatyczna. Nie teraz. Wręcz przeciwnie. W głębi nastawiam się już na awanturę stulecia.
— Co ty tu robisz?— spytałam lekko poirytowana. Chcę mieć pewność co do moich podejrzeń. Muszę usłyszeć, co się tu wydarzyło. Teraz! Nie wytrzymam kolejnej kiepskiej niespodzianki. To byłoby dla mnie zdecydowanie za dużo.
— Jason...— zaczęła, kierując słowa do mojej osoby. Jednak szybko zamilkła, gdy z łazienki wyłonił się mężczyzna, o którym sekundę temu zdążyła wspomnieć.
— O wilku mowa.— moje myśli ponownie dały o sobie znać. Mój wzrok szybko spoczął na brunecie, który ewidentnie nie spodziewał się takiego obrotu wydarzeń. Moja wizyta bez wątpienia go zaskoczyła. Szkoda, że nie pozytywnie.
Po jego mokrych włosach wnioskuję, że właśnie wyszedł spod prysznica. Jego wspaniale umięśniony jeszcze wilgotny kaloryfer utwierdza mnie w tym przekonaniu. Obczajam partnera od dołu do góry. Każdziuteńki centymetr jego ciała. Jedynym odzieniem, które ma teraz na sobie, jest czarny ręcznik dobrze zakrywający jego przyrodzenie. W normalnych okolicznościach cieszyłabym się tym widokiem, który jest po prostu czarujący i chętnie pozbyłabym się tej szmatki z jego bioder. Jednak to nie są normalne okoliczności, a ja, zamiast radować oczy tym zajebistym widokiem, wściekam się. Nie podoba mi się to wszystko. Czemu ona tu jest? I czemu mój facet paraduje przed nią jedynie w ręczniku? Gdzie są wyjaśnienia? Czemu wszyscy patrzą na siebie, jakby mieli coś ważnego do wyznania, ale nikt nic nie mówi? Co tu się właśnie odwala?
To zbyt wiele... Za dużo wrażeń jak na jeden poranek. Nie chcę wiedzieć nic więcej. Tyle mi wystarczy. Chcę stąd wyjść. Być jak najdalej od tego miejsca i to jak najszybciej.
Nie chcę już nawet żadnych wyjaśnień. To wszystko... Przerasta mnie. Jedyne czego teraz pragnę to iść tak daleko, by już nigdy nie spotkać na swojej drodze tego cholernego dupka. Nie chce go już nigdy widzieć! Nie chcę słyszeć jego głosu! Za dużo kłamstw już słyszałam.
Codziennie powtarzał mi, jak to on mnie bardzo kocha, a w międzyczasie zabawiał się z tą wywłoką. Z kobietą, która jeszcze niedawno poszła w ramiona innego. Zdradziła go, nie zważając na jego uczucia. Nie miała żadnych skrupułów. Czy już zapomniał, jak go skrzywdziła? Czy przed facetem wystarczy tylko zakręcić seksownie tyłkiem, by ten zapomniał o całej przeszłości i wpadł w kobiece sidła? Czy naprawdę Jason jest aż tak zaślepiony jej osobą, by ponownie zaufać komuś takiego i przy okazji skrzywdzić mnie? Dziewczynę, która mimo przeszłości, która nas łączy, zaufała mu. Koniec tego. Mam dość! Za dużo atrakcji na raz. Ten widok jest dla mnie jednoznaczny. Koniec z klapkami na oczach. Mam dość kłamstw. Chcę spokoju!
Nie pytając o nic, w pośpiechu opuściłam mieszkanie. Nie chcę wyjaśnień. Nie chcę, wiedzieć co tam zaszło. Wolę już żyć w niewiedzy. Jedyne czego pragnę to spokój.
— Lily, poczekaj!— do moich uszu dobiegł dobrze znany mi głos.
Jednak nie zwracam na niego uwagi. Nie chcę słyszeć jego bezsensownych tłumaczeń. Dla mnie sprawa jest jasna. Zdradził mnie. Oszukał. Przespał się z inną, wiedząc, jak bardzo mi na nim zależy. Sądziłam, że jest inny. Myślałam, że się zmienił... Że czuję do mnie to samo co ja do niego. Myliłam się... Nie chcę mieć z tym oszustem nic wspólnego. Nie, teraz gdy przyłapałam go na czymś takim. Dla mnie ten człowiek już nie istnieje.
— Lily, stój!— krzyknął, gdy kliknęłam przycisk wzywający windę.
— Nie tłumacz się.— oznajmiłam beznamiętnie.— Oszczędź mi tego.— dodałam, obserwując, jak drzwi elewatora się uchylają. Błyskawicznie weszłam do małego pomieszczenia. Szybko klikając na klawisz z numerem parteru, by tylko Jason nie zdążył tu wpaść. Do całego nieszczęścia tylko tego, by brakowało... Szklane drzwi zamknęły się. Nasze spojrzenia spotkały się w ostatniej sekundzie. Zerknęłam w jego brązowe tęczówki. Moje zapłakane oczy pytają go, czemu zrobił mi takie świństwo, jednak nie uzyskują odpowiedzi. Trudno. Nie zatrzymam się. Nie teraz. Nie mam zamiaru go słuchać. Jadę na dół. Nie interesuje mnie to czy będzie za mną biegł, czy nie. Jeśli chce, zrobić z siebie błazna wyskakując z bloku w samym ręczniku, to proszę bardzo. Ja mu nie bronię, ale i nie mówię, że to sprawi, iż moje nastawienie do niego się zmieni. To jest na chwilę obecną niemożliwe.
Bezradnie oparłam tył głowy o szklaną ścianę windy. Wzięłam głęboki wdech, mając nadzieję, że pozwoli mi on chociaż trochę doprowadzić myśli do ładu. Wszystko na marne. Nie rozumiem, jak on mógł mi to zrobić... Oddałam mu serce. Zaufałam mimo tego, co uczynił parę lat temu. O nic nie pytałam. Po prostu wierzyłam w jego szczere intencje. Byłam głupia. Jak mogłam zaufać komuś takiemu? Dlaczego posłuchałam serca, które wali jak szalone na samą myśl o nim, a nie rozumu? Druga opcja okazała się być zdecydowanie lepsza. Szkoda, że odkryłam to dopiero teraz... Ale czego ja się spodziewałam? Fajerwerków i happy endu niczym z bajki? Mogłam przypuszczać, że to się właśnie tak skończy. Adkins się wcale nie zmienił. Stwarzał jedynie takie pozory. Udawał cudownego, kochającego mężczyznę. Dokładnie takiego jak ze snu. Zabierał mnie w różne miejsca, spełniając przy tym moje najskrytsze marzenia... Wszystko jedynie po to, by się ze mną przespać. Tyle czasu razem... Tyle wspaniałych chwil dla zwykłego seksu... Zbliżenia, które dałaby mu nie jedna laska. Wystarczyło iść, ładnie się uśmiechnąć i załatwione. Kobieta byłaby jego. Oddałaby mu się od razu, więc po co tyle starań o moje względy skoro w kolejce do jego łóżka stoi z milion desperatek? Nie musiał kokietować, rozkochiwać w sobie do szaleństwa i zostawiać. Nie musiał, ale chciał. Jaka ja jestem głupia! Dlaczego zrobił to właśnie mi? Czemu to ja byłam jego kolejnym celem? Uwziął się na potomków Stathana? Chce zrujnować nam wszystkim życie? Jeśli tak to właśnie mu się to udało. Dwie siostry oddały mu serca, a w zamian dostały jedynie smutek i łzy. Piękne zakończenie godne prawdziwego księcia.
Nie rozumiem tylko jednego... Jeśli od samego początku chodziło mu wyłącznie o seks to, czemu nie znalazł sobie łatwiejszego łupu? Czemu tak bardzo się starał? Od małego rujnował mi życie. Musiał zrobić to i teraz? Właśnie teraz, gdy w końcu czułam się szczęśliwa?
Zatracona negatywnymi myślami w końcu nie wytrzymałam. Z moich niebieskich oczu polały się łzy. Bezradnie zaczęłam wycierać spływające po moich policzkach krople. Robię to niezwykle delikatnie, z nadzieją, iż mój niedawno namalowany makijaż nie rozmaże się zbyt szybko. Nie po to go robiłam. Chciałabym, się uspokoić jednak nie potrafię. Myśli o tym co właśnie odkryłam, jedynie przyspieszają pojawianie się słonej cieczy w moich oczach. Pociągam nosem jak chora, a łzy dalej leją się po twarzy jak oszalałe. Gdyby teraz ktoś mnie zobaczył... Z pewnością nie byłoby to miłe doświadczenie ani dla mnie, ani dla drugiego człowieka, który musiałby to oglądać.
Winda w końcu dotarła na tak wyczekiwany przeze mnie parter. Opuściłam ją z prędkością światła, nie zwracając uwagi na stojących tu ludzi. Po prostu wbiłam w środek tłumu, czekającego na przybyły dźwig osobowy. Nic mnie w tym momencie nie interesuje, a już na pewno nie ci ludzie. Wszyscy są tacy sami... Kłamcy, dążący do wyznaczonych przez siebie celów, nie zważając na cenę. Muszą zdobyć to co chcą. Nieważne czy konsekwencją będzie utrata szacunku, czy złamane serce.
Dlaczego świat jest tak okrutny? Czemu ludzie są tak bezwzględnie podli? Kłamią prosto w oczy. Mówią piękne słowa. Powtarzają, że kochają całym sercem, a potem zdradzają z byle kim. Życie jest straszne. Szczególnie gdy ukochana osoba okazuje się być pieprzonym sukinsynem, który rucha wszystko, co mu w ramiona wpadnie. Teraz już rozumiem. To wszystko było takie idealne. Nasze wspólne życie przepełnione było szczęściem, namiętnością, piekielnym pożądaniem. Adkins wydawał się być taki idealny. W jego objęciach czułam, że to właśnie ten jedyny, że nie chce w swoim życiu doświadczyć bliskości nikogo innego. Jego dotyk, czułe słówka i te piękne, przepełnione sztuczną miłością oczy... Wszystko jedynie na pokaz. Teraz wiem, że to wszystko było zbyt piękne, by rzeczywiście było prawdziwe. Patrząc na to nie oczami zakochanej w nim do szaleństwa kobiety, a wzrokiem zranionej dziewczyny, której świat zawalił się w jednej chwili, stwierdzam, że on po prostu mnie wykorzystał, Skorzystał z mojej naiwności. Pociągała go moja niewinność. Pokazał się z innej strony. Jako ideał mężczyzny, którego wyśniłam jeszcze jako młoda nastolatka, tylko i wyłącznie, by dotrzeć do swojego celu i zaciągnąć mnie do łóżka. Z pewnością robił to wiele razy. Udawał kogoś innego, pokazywał złudną miłość, by osiągnąć wyznaczony cel. Potraktował mnie dokładnie tak jak wszystkie te panny, które jedyne czego pragnęły to odwzajemnionego, prawdziwego, wiecznego uczucia. Takiego na zawsze. Niestety zamiast niego otrzymały jedynie kłamstwa. Dostały parę upojnych chwil, czuły się niesamowicie kochane, spełnione. Wszystko, by chwilę później dowiedzieć się, że to jedynie chwila przyjemności. Parę godzin bajki w ramionach ukochanego. Bajki, która szybko dobiegła końca.
— Kurwa, nie teraz.— pomyślałam, gdy moje akwamarynowe oczy ponownie wypełniły się łzami. Jest ich tak dużo, że nie ma tam już miejsca na nowe. Dlatego stare łzy szybko zdecydowały wypłynąć z moich czerwonych od płaczu oczu. Nie pytały o pozwolenie. Po prostu spłynęły po moich kolorowych policzkach, oddając miejsce kolejnym, by te podobnie jak poprzednie znów znalazły się na mojej twarzy.
Zaufałam... Oddałam mu całą siebie. Zrezygnowałam z Bradleya, dla którego jestem naprawdę kimś ważnym. Odrzuciłam miłość chłopaka, który darzy mnie prawdziwym uczuciem dla kolesia, dla którego jestem jedynie kolejną zabawką... Wystawiłam na próbę nawet moją przyjaźń z siostrą. Nie posłuchałam jej. Nic jej nawet nie wspomniałam o naszym romansie. Postąpiłam źle. Gdyby wiedziała, kim jest mój wybranek... Z pewnością próbowałaby przemówić mi do rozsądku. Zrobiłaby wszystko, by nas od siebie odsunąć. Nie spoczęłaby, póki nasza relacja nie dobiegłaby ku końcowi. Pewnie wściekałabym się na nią, gdyby próbowała nas rozdzielić. Skończyłoby się to kłótnią, w której temat przewodni dotyczyłby szczerych intencji Jasona. Ona mówiłaby, że nie warto mu ufać i uparcie trwałaby przy swoich poglądach, a ja próbowałabym ją przekonać, że się myli, bo Adkins naprawdę mnie kocha. Nie wiem, która w końcu zrezygnowałaby z rywalizacji i zgodziłaby się z teorią siostry, ale jestem pewna, że jeśli wpoiłaby mi wcześniej, że Jason to retoryczny kłamca i nie warto tracić na niego swoich cennych chwil, z pewnością nie byłabym teraz w tak złym stanie. Nie doświadczyłabym zdrady. Moje małe, bijące jedynie dla niego serducho nie rozbiłoby się na miliony malutkich kawałków, które złożyć potrafi jedynie on. Nikt inny. Choćbym nie wiem, jak tego chciała.
— Lily!— usłyszałam dobrze znany mi głos. Obróciłam się w jego kierunku, w głębi mając nadzieję, że moja głowa płata mi jakieś figle.— Ile można na ciebie trukać? Wsiadaj do samochodu.— rozkazuje z uśmiechem na twarzy, licząc, chyba że odwzajemnię gest.
Jestem tak zamyślona, tak mega załamana, że nie zwracam uwagi kompletnie na nic. Ani na mijających mnie przechodni, ani na jeżdżące obok auta, a już na pewno nie na miejsce, do którego zmierzam.
Opuściłam wieżowiec w wielkim pośpiechu, kierując się, tak naprawdę sama nie wiem gdzie. Poszłam prosto, kompletnie na nic nie zważając. Jakoś nie mam teraz głowy do racjonalnego myślenia.
— Lily!— głos rozmówcy wyrwał mnie z transu. Spojrzałam na osobnika, nie jarząc zbytnio co tu się właśnie dzieje. Zupełnie tak jakbym była nieobecna. Moje ciało stoi tutaj, ale dusza została w mieszkaniu Jasona i dalej patrzy na tą straszną scenę. Dalej wspomina, a wolałaby o tym zapomnieć. Jednak nie potrafi. Nie umie tak po prostu wymazać tego faceta z głowy i z serca... Ten fakt boli jeszcze bardziej.— Dobrze się czujesz?— usłyszałam pytanie, które aktualnie zważając na okoliczności, wydaje się być niezbyt odpowiednie.
— Świetnie kurwa.— pomyślałam, nie zwracając uwagi na to, iż zatroskany kierowca wyczekuje mojej odpowiedzi.— Zajebiście. W życiu nie czułam się lepiej.— ironicznie zaśmiałam się w głębi.
Czuję się dosłownie tak, jakby ktoś wbił mi sztylet prosto w serce, a potem wyjął go i ponownie dźgnął mnie z jeszcze większą siłą. Wprost cudowne uczucie. Polecam każdej zakochanej, ślepo wierzącej w dobre intencje partnera osobie. Samopoczucie wspaniałe, tak samo jak cały ten dzień. Zdrada najważniejszej osoby w moim życiu i teraz jeszcze spotkanie Seleny... Czy może być jeszcze gorzej?
— Tak.— odpowiadam ze sztucznym uśmiechem, chcąc stworzyć pozory szczęśliwej. Nie chce rozmawiać o tym wszystkim z siostrą... Nie teraz.
— Wsiadaj.— rzuciła, na szczęście nie nabierając żadnych podejrzeń.
Posłusznie, bez zbędnego gadania, weszłam do samochodu, zajmując miejsce pasażera.
— Gdzie lecisz?— spytała z radością w głosie. Z pierdolonym szczęściem, którego aktualnie nie mogę zrozumieć. No bo jak można być tak uśmiechniętym i pozytywnie nastawionym do świata w tak chujowy dzień jak ten?
— Do domu.— odparłam obojętnie, pierwsze co mi do głowy przyszło, nawet nie zerkając na Sel. Nie mam ochoty teraz na nią patrzeć. Jak nigdy wolę skupić swój wzrok na mijającej mnie panoramie miasta, skupiając się na szczegółach, na które pewnie normalnie nie zwróciłabym nawet uwagi.
Czuję się okropnie. Te wszystkie wspomnienia z nim związane, nie wiedzieć czemu właśnie teraz nie potrafią dać mi spokoju. Pojawiają się w moich myślach i nie chcą z nich wyjść. Jego twarz siedzi tam i nie zamierza iść, chociaż bardzo chce się jej pozbyć. Niech spieprza i nigdy nie wraca! Nie chcę mieć z tym facetem nic wspólnego! Nie chcę dłużej przez niego cierpieć. Wylewać morza łez... Lecz nie potrafię inaczej... To wszystko mnie dobija, a do poprawy mojego aktualnie tragicznego nastroju z pewnością nie przyczynia się muzyka lecąca w radiu. Nigdy w życiu nie zapytam już, czy może być jeszcze gorzej. To zawsze źle się kończy.
Komuś było mało mojego cierpienia... Specjalnie puścił tę nutę, by się nade mną znęcać. Słysząc słowa pierwszej zwrotki utworu ,,I See Red" w moich oczach ponownie pojawiły się łzy. Ta piosenka... Jest taka prawdziwa. Jej tekst tak bardzo pasuje do dzisiejszej sytuacji, że człowiek nie potrafi się nie rozkleić. Te słowa... Wywołują we mnie prawdziwy ból. Mękę, której nie można się pozbyć, choćbym nie wiem, ile razy próbowała.
— Did you really think // Czy naprawdę myślałeś
I'd just forgive and forget // Że mogłabym po prostu wybaczyć i zapomnieć
No // Nie
After catchin' you with her // Po tym jak przyłapałam Cię z nią
Your blood should run cold, so cold // Powinieneś czuć strach, duży
You - you two timin' cheap lying wannabe // Ty tani niewierny kłamco
You're a fool // Jesteś głupcem
If you thought that I'd just let this go // Jeśli myślałeś że mogłabym Ci to odpuścić
I see red, red, oh red // Widzę czerwień, czerwień, czerwień
Gun to your head, head // Pistolet przyłożony do twojej głowy, głowy
To your head // Teraz wszystko co widzę to czerwień
Did you really just say // Czy Ty naprawdę powiedziałeś
She didn't mean anything // Że ona nic dla Ciebie nie znaczyła
I remember those words // Pamiętam te słowa
When I come for your soul, your soul // Teraz kiedy przychodzę po twoją duszę, twoją duszę
Know that you you dug your own grave // Wiedz że sam wykopałeś sobie grób
Now lie in it // Teraz w nim bądź
You're so cruel // Jesteś bardzo okrutny
But revenge is a dish best served cold // Ale zemsta najlepiej smakuje na zimno
W końcu nie wytrzymałam. Nerwowym ruchem wyłączyłam grające głośno radio. Siostra zerknęła na mnie swoim zatroskanym wzrokiem. Nic nie powiedziała. Uznała, że lepiej będzie nie zaczynać tematu. Zna mnie bardzo dobrze i wie, że coś złego się u mnie dzieje, dlatego jak nigdy, dziś wyjątkowo nie nadaje jak katarynka, a siedzę cicho, nie odzywając się nawet słowem. Dobrze zdaje sobie sprawę z tego, że rozmowa jeszcze bardziej, by mnie dobiła, dlatego z niej zrezygnowała. Jestem jej za to bardzo wdzięczna.
Witajcie Kochani!❤️
To będzie piękny dzień.
U mnie od rana świeci słońce, a jaka pogoda jest u was?
Jak wrażenia po rozdziale?
Co sądzicie o tym wszystkim?
Czy ktoś spodziewał się tam Trini?
Jakimi uczuciami ją darzycie?
Widzimy się w następnym rozdziale! Miłego weekendu!
❤️
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top