39. Te myśli nie dają mi spokoju.

Wspólne rozmowy do późnej nocy to coś, co nasza paczka uwielbia. Bez tego nie można się obejść, więc nic dziwnego, że po filmie wszyscy usiedli wspólnie z butelkami do niedawna jeszcze pełnych win i wzięli się za rozmowę.

Cały ten wieczór udało nam się spędzić wspólnie. Chcieliśmy wykorzystać ten cudowny czas i magiczną atmosferę, dopóki mamy przyjemność jeszcze tu gościć.

🎶🖤🎶

Ostatni dzień w tym pięknym miejscu. Niestety nie nacieszę się nim, tak jak chciałam. To dzień przeznaczony raczej na pakowanie swoich klamotów i doprowadzenie domku do stanu używalności, by znajomi Taylor mogli cieszyć się schludnym i pięknym mieszkaniem tak samo, jak my przez te parę dni.

Ostatnie godziny w Miami... Jakoś moja głowa nie potrafi przyjąć do siebie tej myśli. Miałam tyle planów, które nosiłam z zamiarem zrealizowania podczas tego wyjazdu... Iść na plaże, zwiedzić trochę miasta, iść do klubu z przyjaciółmi... Nic nie wypaliło. Moje plany legły w gruzach podczas tego pamiętliwego, przymusowego postoju w LA. Z jednej strony kiepsko, ale z drugiej ten czas spędzony z Adkinsem w Los Angeles to chyba najlepsze co mnie w życiu spotkało. Niby same nieszczęścia... Te samoloty, które cały czas odlatywały bez nas, spotkanie Brada i my uwięzieni razem w totalnie nieznanym nam mieście. Niby koszmar, a jednak wyszedł z tego związek, który mam nadzieję, nie okaże się jedynie kolejną wakacyjną przygodą Jasona. Nie przeżyłabym tego. Oddałam mu nie tylko serce, ale i całą siebie. Gdyby teraz Adkins okazał się totalnym gnojem, pewnie wylądowałabym zamknięta w pokoju z jeszcze większą deprechą niż Selena parę lat temu.

- Dzień dobry Piękna. - odezwał się od razu po otwarciu powiek, widząc, że przyglądam mu się z wielkim zaangażowaniem.

- Dzień dobry Przystojniaku. - uśmiechnęłam się do niego radośnie, dalej bacznie obserwując jego seksowną buźkę, która nawet od razu po przebudzeniu prezentuje się obłędnie.

Z zamkniętymi oczami wygląda dosłownie jak anioł zesłany z niebios, by dawać rozkosz oglądającym go kobietom, by kusić i prowokować do grzechu. Brakuje mu jedynie aureoli nad głową. Czy ktoś tak niewinnie wyglądający byłby w stanie mnie zranić? Robił to już wcześniej... Jego cnotliwy wygląd jest w stanie zmylić. Poprzednie podobnie jak i ja, oddałbym mu nie tylko siebie, ale i swoje serca. I jak skończyły? Zostały porzucone... Czy ten Adkins, którego tak mocno pokochałam, mógłby ponownie stać się świnią i zrobić coś tak okrutnego zakochanej w nim dziewczynie?

- Która godzina? - wymamrotał zaspanym głosem, przerywając moje wewnętrzne rozterki.

- Po siódmej. - odpowiadam szybko, by nie dać po sobie poznać, że coś mnie trapi.

- Trzeba wstać. - rzucił, odwracając się do mnie twarzą.

Jego dłoń wylądowała na moim rozgrzanym policzku. Męskie palce gładzą go delikatnie, wywołując na mym ciele przyjemnie dreszcze. Rozmarzona spoglądam na mężczyznę mojego życia. Ten widząc mój goszczący na jego osobie wzrok pełen pragnienia i ukojenia, uśmiecha się zalotnie. Te jego kasztanowe oczy i zabójczy uśmiech... Muszę przyznać, że teraz już nie wygląda na takie niewiniątko jak podczas snu. Teraz dobrze widać jego mroczną stronę stworzoną przez samego Lucyfera. Wystarczy spojrzeć na te ciemne, płonące namiętnością tęczówki. Jedno niewinne spojrzenie i kobieta jest w pułapce... W sidłach samego Szatana, ale zarazem i w objęciach Boga... W pułapce, którą jest miłość.

- Co jest? - zapytał Jason, patrząc na mnie z zatroskaną miną.

Jego głos wyrwał mnie z transu. Za długo mu się przyglądam... Za dużo myślę, o tym, o czym chciałabym zapomnieć. Chciałabym i to bardzo, lecz nie potrafię. Ta obawa porzucenia zżera mnie od środka... Doprowadza do obłędu. Nie chce odejść, chociaż wiem, że to nie jest zwykły wakacyjny romans. Czuję to w sercu. Wiem, że on mnie kocha.

- Nic.- odparłam krótko. Nie chcę o tym rozmawiać. Wolę zachować swoje obawy dla siebie.

- Przecież widzę. - stwierdził zaniepokojony.

- To nic takiego. - oznajmiłam z uśmiechem, chcąc pokazać mu, że wszystko jest w jak najlepszym porządku.

- Mnie nie oszukasz. - rzekł, spoglądając prosto w moje akwamarynowe oczy. - Widzę, że coś nie gra. Powiesz mi, co się dzieje? - spytał zatroskanym tonem, delikatnie unosząc mój podbródek, tak bym nie miała możliwości spuszczenia wzroku.

- Powiedzieć mu co mnie dręczy czy dalej oszukiwać jego i przy okazji wewnętrznie siebie, że wszystko jest okey? - zapytałam w myśli, przyglądając się brązowym oczom wybranka mojego serca. Nawet gdybym chciała, nie potrafię go okłamać... Nie mogę przed nim ukrywać moich lęków...

- Wiesz... - zaczęłam dosyć nieśmiale, rozkojarzona patrząc na boki, nie wiedząc zbytnio jak się zabrać za taką naprawdę szczerą rozmowę. - Wracamy do domu i boję się, że powrót... Że koniec wyjazdu oznacza także koniec...

- Nas. - dokończył za mnie.

- Tak. - odparłam krótko, onieśmielona.

Na twarzy chłopaka pojawił się uśmiech. Dokładnie taki jakby moje obawy, które nieustannie dręczą moje myśli, go po prostu bawiły...

- Co w tym śmiesznego? - spytałam lekko zła.- Te wszystkie dziewczyny, z który...

- Wiesz co cię różni od tych wszystkich dziewczyn? - zadał pytanie, łapiąc w swe męskie dłonie moją kruchą twarz.

Kiwnęłam przecząco głową, patrząc cały czas w jego cudne, płonące oczy, w których dostrzegam swoje odbicie. Bacznie mu się przyglądam. Widzę w nich niezwykle niewinne stworzenie, które jedyne czego pragnie to miłość. Właśnie tak. Miłość, którą jest w stanie dać tej istocie jedynie mężczyzna, który właśnie teraz czule obejmuje swymi dłońmi policzki bezgrzesznego anioła. Skrzydlatego stworzenia, które kocha i jedyne czego oczekuję to również być kochanym.

- Ciebie kocham Lily. - wyznał z szerokim uśmiechem. - Nigdy nie powiedziałem tego żadnej dziewczynie, która była dla mnie jedynie kolejną seksualną zabawką. Jeśli nie wierzysz, zapytaj siostry.

Jego szczera powiedziałabym, że szczera aż do bólu wypowiedź z jednej strony niesamowicie mnie wzruszyła. Czuję się teraz naprawdę wyjątkowo. Dosłownie jak w śnie, gdzie dziewczyna spotyka księcia z bajki. Jak w sennym widzeniu, z którego nie chce się budzić. Bardzo dobrze wiem, że w jego ramionach odnalazłam swój raj na ziemi. Jestem tak szczęśliwa, że mogłabym teraz tańczyć i śpiewać w deszczu niczym główni bohaterowie indyjskiego kina. Podobnie jak oni, wiem, że nic nie stanie na drodze naszej miłości. Mam świadomość, że nasze uczucie przetrwa wszystko. Nie mam powodów do smutku, a jednak w głębi moją duszę przepełnia rozpacz. Nie chodzi o nas... Tylko o to, co powiedział Jason. Nieświadomie przypomniał mi o sytuacji z Seleną. Wspomniał o zdarzeniu, o którym chcę zapomnieć. Pragnę całkowicie wymazać z pamięci fakt, iż mężczyzna mojego życia parę lat temu uprawiał seks z moją rodzoną siostrą. Jakby tego było mało, zostawił ją samą, bez jakiegokolwiek wyjaśnienia... Nie fajne wspomnienie... W sumie mogłabym mieć do Jasona pretensje, o to, jak potraktował Sel, ale nie mam zamiaru mu tego wypominać. Kocham go i najlepiej będzie na dobre zamknąć rozdział starszej Stathan.

- Naprawdę cię kocham. - wypowiedziałam szczerze, wpatrując się w jego oczka.

- Ja ciebie też Ślicznotko. - stwierdził ze słodkim uśmiechem, po czym złączył nasze usta w namiętny pocałunek. - Nie zostawię cię. - rzekł, opierając swoje czoło o moje.

- Wierzę. - pomyślałam, zamykając oczy, ciesząc się tą wspaniałą chwilą.








Witam was Słoneczka!
Jak mija wam tydzień?
Mam nadzieję, że tak cudownie jak poranek Lily.
😁❤️
Na szczęście udało mi się skończyć rozdział dziś i mamy ponad 1100 słów. Zawsze coś.
Jak wrażenia po przeczytaniu trzydziestej dziewiątej części?
Podoba wam się?
Koniecznie dajcie znać w komentarzach
❤️❤️❤️
Uciekam pisać kolejne części romansów, a wam życzę miłego dnia!
❤️😘

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top