36. Możesz wziąć swoje walizki.

Spojrzałam na postać, której głos jest mi bardzo dobrze znany. Zamarłam. Nie dowierzam własnym oczom. Tuż przy drzwiach stoi...

- Bradley!- krzyknęła Halle, wyrywając mnie swym podniesionym tonem z osłupienia.- Miło cię widzieć.

- Ciebie też okularnico.- uśmiechnął się do niej prawie tak seksownie, jak robi to Adkins. Ta dwójka jest do siebie bardzo podobna. Nie tylko z wyglądu, ale również młodzieńczych przygód łóżkowych, ale czego innego spodziewać się po pajacach, którzy znają i przyjaźnią się od małego.

- Dobrze, że jesteś.- odezwał się Hugh.- Ta dwójka prawie się przez ciebie powybijała. Nie wiem, czy przeżyliby razem jeszcze jedną noc.

- Coś czuję, że ta ostatnia noc skończyłaby się zabójstwem.- zaśmiał się Leo.

- Przeze mnie?- brunet spojrzał na nas, nie ogarniając, o co chodzi, czekając na jakieś logiczne wyjaśnienia.

- Pojebały wam się klucze.- wytłumaczyła Peni.- Państwo Stathan zmuszone zostało do spania razem.

- Pierdolisz.- jego mina mówi sama za siebie. Czysty szok w połączeniu z niezłym ubawem.- Więc dobrze, że w końcu tu dotarłem.- stwierdził, siadając obok mnie. Jego dłoń od razu skierowana została na oparcie od łóżka tuż za mną. Dosłownie chwilę temu na tym miejscu spoczywała ręka Adkinsa. Wolałabym, żeby tak zostało. Nie podoba mi się to wszystko. Czuję się nieswojo między dwoma mężczyznami, których łączy wielka przyjaźń. Dwoma facetami, których ciągnie coś do mnie.

Spojrzałam na Bradleya z niewinnym, ale i zarazem skrępowanym wzrokiem. Czemu przyleciał? Nie chce, by tu był. Jego obecność wszystko komplikuje. Wiem, że na początek plany były inne i to właśnie z Willisem planowałam moje wakacje i przyszłość. Z całego serducha chciałam, by to Bradley dzielił ze mną jedno łóżko, przytulał mnie, czule całował, dzielił się ze mną szczęściem do końca życia, ale to było wcześniej. Zanim zakochałam się w Jasonie. Sprawy inaczej się potoczyły i po tym, co przeżyłam, chce zostać z Adkinsem.

Zaniepokojona przeniosłam wzrok na ukochanego, czekając, aż chłopak coś zrobi. Powinien coś zrobić, jeśli chce zostać ze mną.

-Jutro wyjeżdżamy. Opłacało ci się przylatywać?- spytała Megi, widząc moją mętną minę.

- Miałem przylecieć wcześniej, ale był mały kryzys w firmie. Jestem tu tak naprawdę na chwilę i myślę, że się opłaca. Chcę nadrobić wszystkie te dni.- oświadczył, patrząc na mnie ze szczerym uśmiechem na twarzy.

W tym momencie zrobiło mi się go żal. Przyleciał, by spędzić czas ze mną tak jak było to ustalane od początku, a spędzi go zupełnie inaczej.

- I przy okazji skorzystać z tej jednej nocki.- na jego twarzy tym razem pojawił się zadziorny uśmieszek. To było dwuznaczne. I dokładnie o to chodziło. Bradley już tak ma. Cały czas sypie takimi tekstami zupełnie jakby trzymał ich zapas na każdą możliwą okazję w rękawie.

Nie chcę, by Willis wyobrażał sobie za wiele. Nic między nami nie będzie. Kocham Adkinsa i nic tego nie zmieni.

- Jason, masz u nas swoje walizki?- podpytał zainteresowany brunet.

- Przepraszam, u jakich nas kurwa?!- odezwał się głos w mojej głowie. Nie ma nas. Jestem ja i Adkins. I tak zostanie, bo on na pewno coś zrobi. Znaczy... Mam taką nadzieję.

- Mam.- odparł krótko, czekając na to, co wymyśli Willis.

- Trzymaj.- podał chłopakowi kluczyk od pokoju, który tak naprawdę od samego początku miał należeć do mojego przystojniaka.- Możesz wziąć swoje walizki.- dodał, nie pierdoląc się z robotą.

- Jasne.- odebrał klucz od przyjaciela, po czym wstał z kanapy i bez jakiegokolwiek słowa wyszedł z salonu.

Zatkało mnie. Co tu się właśnie odjebało? Wziął kluczyk i tak po prostu poszedł się pakować? Pojebało go? A co z naszym pokojem? Co z nami? Chyba nie pozwoli na to bym spała w jednym łóżku z obcym facetem. No dobra nieobcym. Z innym facetem. To niedorzeczne. Co on właściwie odpierdala?!

Spojrzałam na przyjaciół z wielką obawą wymalowaną w oczach, iż jednak zostanę tej nocy z Bradleyem. Ich twarze są zakłopotane i zdziwione prawie tak samo, jak moja. Pewnie zastanawiają się teraz, czemu Jason wyszedł tak szybko bez jakiegokolwiek słowa i poszedł się od razu pakować. Cóż... Też się nad tym zastanawiam. Sądziłam, że coś powie, że wyzna teraz wszystkim prawdę, a ten po prostu wziął klucz i poszedł. Kurwa co z nim jest nie tak?!

Zdezorientowana i lekko wkurzona jego obojętną postawą, podniosłam tyłek z wygodnej sofy. I podobnie jak Jason, bez słowa ruszyłam do pokoju, tworząc tym gestem u przyjaciół ziarnko podejrzeń.

Gdy otworzyłam drzwi, od razu zaczęłam rozglądać się za chłopkiem.

- Co robisz?- spytałam, patrząc na wygodnie rozłożonego na hamaku bruneta.

- Przeglądam insta.- rzekł, pokazując mi ekran telefonu.

W takiej sytuacji mu się na instagrama zebrało? No kurwa zajebiste podejście.

- Masz zamiar się pakować?- spytałam, nie przedłużając. Nie wiem, co on zamierza, ale chce dowiedzieć się tego jak najszybciej, by wiedzieć, na czym do cholerny stoję i jeśli jednak ma zamiar, chcę spróbować odwieźć go od tego pomysłu.

- A jak myślisz?- odpowiedział pytaniem na pytanie, przenosząc wzrok z telefonu na mnie. Wkurzył mnie. Chcę jasną odpowiedź. Czy to takie dziwne?

- Myślę, że...

Po tym wszystkim sama już nie wiem, co myślę.







Dzień dobry Kochani!
Przed Adkins'em trudna decyzja.
Musi wybrać między miłością a przyjaźnią.
Jak myślicie? Co wybierze nasz ulubieniec?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top