3. Nasz pokój
Lekko poddenerwowana, powolnym krokiem zmierzam do pokoju rozglądając się dookoła.
Przez wielkie szklane szyby widać ogromny basen. Już nie mogę się doczekać wejścia tam. Te wszystkie, duże, dmuchane materace, ciepła woda, słońce całymi dniami ogrzewające nasze ciała i świetne towarzystwo.
— Poczekaj!— do moich uszu dobiegł ten wkurwiający głos.
No towarzystwo byłoby świetne, gdyby nie ten facet... Nie mam zamiaru czekać na tego imbecyla, dlatego też idę dalej, po prostu go olewając.
— To co?— dogonił mnie.— Chciało się spać z Bradley'em?— kontynuował z zadziornym uśmieszkiem, tym razem dotrzymując mi kroku.
— Co cię to?— warknęłam. Próbowałam wypowiedzieć to tak spokojnie, jak tylko się da jednak emocje, które towarzyszą mi, przy tym kolesiu wygrywają. W mojej łagodnej, pełnej opanowania wypowiedzi, zamiast opamiętania słychać tylko szał.— To nie twoja sprawa!
— W czym on jest lepszy ode mnie?— zapytał.
Pytanie Jason'a bardzo mnie zdziwiło. Zmieszana skierowałam na niego wzrok. Nie wiem co myśleć o tym dosyć głupim i nietypowym pytanku. Mina Adkinsa jest w stu procentach poważna co raczej sugeruje na szczerość w jego zdaniu. Mimo to ja mam wrażenie, że on po prostu sobie ze mnie kpi.
— Jest przystojny, zabawny i miły, ale najfajniejsze jest w nim to, że nie jest tobą. Wystarczy?— odpowiadam, unosząc głowę wysoko, by wyglądać pewniej i tym samym udowodnić mu, że nie mam żadnych wątpliwości co do wypowiedzianych przeze mnie słów.
— Gdzie ty masz oczy?— wybuchnął śmiechem. Nie mam pojęcia, o co mu właściwie chodzi. Wiem jednak, że jego obecność coraz bardziej doprowadza mnie do szału.
— Tak się składa, że na odpowiednim miejscu.— odparłam z wrednym uśmiechem na twarzy.
— To będzie ciekawe.— ponownie zaśmiał się głośno, jednocześnie wkładając ręce do kieszeni.
— Co cię tak bawi?— spojrzałam na niego oburzona.
— Jeszcze pytasz?— jego radosny ton głosu coraz bardziej wyprowadza mnie z równowagi. Jeszcze chwila, a wyjdę z siebie i stanę obok.— Będziemy dzielić razem pokój. To jest śmieszne.— stwierdził rozbawiony.
— Że co kurwa? Śmieszne?! Niby od której strony to jest powód do śmiechu? Do płaczu tak, ale nie kurwa do śmiechu.— moja wściekła podświadomość daje o sobie znać. Mam wrażenie, że on to robi specjalnie. Tak jakby chciał, bym w końcu wybuchła, wyładowała na nim wszystkie negatywne emocje. Nie mam pojęcia, tylko co chce tym osiągnąć.
— Mnie to nie bawi.— stwierdzam wkurwiona.
— Oj daj spokój.— szturcha moje ramię.
To było dziwne. Nie życzę sobie, by mnie dotykał. Mega mi się to nie podoba i nie zamierzam tego ukrywać. By, ukazać mu moje zniesmaczenie tym, co właśnie zrobił gniewnie karce go wzrokiem.
— Obydwoje wiemy, że nie mogłaś lepiej trafić.— obdarowuje mnie łobuzerskim uśmiechem, który na innej osobie może i zrobiłby teraz wrażenie.
— Ja mam inne zdanie na ten temat.— mówię obrażonym tonem.
— A tak zapomniałem o Baradleyu.— wspomniał o nim specjalnie. I będzie robić to często. Jestem tego kurwa pewna! Nie odpuści żadnej okazji do znęcania się nade mną i wyśmiewania mnie. Zawsze tak było.
— Daj spokój!— uniosłam głos, otwierając drzwi do mojego pokoju. A nie... Do naszego pokoju! To stwierdzenie przyprawia mnie o ciary.— Nie mam ochoty się z tobą użerać, więc bądź tak miły i się do mnie nie odzywaj! Najlepiej będzie, jak znikniesz z pola mojego widzenia. Oddal się, tak daleko bym cię nie widziała!
— Stathan, czy tego chcesz, czy nie, będę tu mieszkał, więc radzę się przyzwyczaić do mojego głosu i tego seksownego wyglądu.— rzekł, jak zawsze z tym swoim uśmieszkiem, który według niego i innych dodaje mu uroku.
— Kurwa! On ma rację... Będzie tu mieszkać. To jakiś kurwa koszmar! Nawet spotkanie z Freddy'm Krueger'em, w zaistniałej sytuacji wydaje się być czymś cudownym. Jednym z najwspanialszych snów, jakie człowiek może sobie wyśnić.— myśli o tym wszystkim wywołują u mnie dreszcze przerażenia. Rozmyślam o jednym z największych horrorów, o wspólnym zamieszkaniu z tym potworem i bezradnie padam na łóżko zrezygnowana.
— Pierdol się Adkins.— bełkocze w poduszkę, na której przed chwilą ułożyłam głowę.
— Wzajemnie Stathan.— powiedział, znikając za drzwiami od łazienki.
🎶🖤🎶
— Stathan! Ej Stathan!
—Znowu on.— odezwały się moje myśli. Otworzyłam zmęczone powieki. Nadal nie kontaktuję z rzeczywistością. Odczuwam zmęczenie jednak nie jest ono tak duże jak przed drzemką. Heh, nawet nie pamiętam kiedy padłam... Ta podróż mnie naprawdę wykończyła.
Przecieram leniwie oczy, spoglądając na dłoń, która swobodnie spoczywa na moim ramieniu. Powoli prowadzę wzrok po kończynie, by zobaczyć, do kogo należy.
— To tylko Adkins.— twierdzę, z powrotem zamykając oczy. Po paru sekundach trafiają jednak do mnie moje myśli. Unoszę opuszczone przed chwilą powieki niczym opętana, patrząc na niego z szokiem wymalowanym na twarzy.
— Nie dotykaj mnie!— krzyczę, odsuwając się od bruneta niczym poparzona wiewiórka. Chce uciec jak najdalej, jednak koniec łóżka mi to uniemożliwia.
— Jak sobie życzysz Stathan.— chłopak w mgnieniu oka zabrał dłoń z mego ciała. Uniósł ręce w akcie kapitulacji, robiąc przy tym kwaśną minę.
Fuj... Najgorsza pobudka, jaką kiedykolwiek miałam. Jego łapa na moim ciele... Przechodzą mnie nieprzyjemne dreszcze na samą myśl o tym incydencie. Nigdy nie sądziłam, że to powiem, ale wolę już coroczne wakacyjne pobudki mojej siostry, gdy ta codziennie na dzień dobry wylewa na mnie wiadro zimnej wody.
Przyglądam się uważnie siedzącemu obok chłopakowi. Ehh, a więc to wszystko to jednak prawda. Miałam nadzieję, że to tylko zły sen, z którego zaraz się wybudzę... Jak widać nadzieja matką głupich...
— On... On mi się przygląda...— zauważam i patrzę na niego niezrozumiale.
Wytrzeszczyłam szeroko oczy ze zdziwienia. Zakłopotana i zawstydzona skupiam swój wzrok na pościeli. Na moje nieszczęście on jest kurwa tuż obok i widzi całe to dziwne zachowanie. Kątem oka spoglądam na jego wesoły uśmiech. No nie... Te szerokie rozstawienie ust sugeruje tylko jedno... Jason na pewno zaraz wyskoczy z jakimś głupim tekstem... Przecież to takie w jego stylu.
— Przesuń się.— otworzył usta.
Wiedziałam, że się odezwie. Wiedziałam, że powie coś o tym bezmyślnym wpatrywaniu się w niego. No po prostu wiedziałam.
— Chwila co?— właśnie dotarły do mnie wypowiedziane przez niego słowa.— Przesuń się? To nie była żmijowata uszczypka. Chwila... Czemu ten palant wchodzi pod moją kołdrę?!
— A ty tu czego?!— pytam zirytowana. Wiem, co ten cymbał zamierza i na pewno mu na to nie pozwolę. Niech nawet o tym nie myśli. Nie i już!— Nie będę z tobą spać.— wybąkałam. Sprzeciwiam się. Mam do tego prawo. Nie zgadzam się i tyle. Koniec kropka. Niech znajdzie sobie inne miejsce do spania. Gdzieś na pewno jest dziewczyna, która chętnie go przyjmie do swojego łóżka. Niech szuka, a prędzej czy później ją znajdzie. Biorąc pod uwagę, że to on, podejrzewam, że prędzej niż później.
— Będziesz.— stwierdził krótko, obdarowując mnie zalotnym uśmiechem.— Nie masz innego wyjścia Stathan. Zmień nastawienie i zacznij się cieszyć. W normalnych okolicznościach nigdy by do tego nie doszło.
— Nie mam powodów do radości.— rozzłościłam się. Nie widzę nic fantastycznego w dzieleniu się z nim powietrzem. Niech spada, tam skąd wrócił.— Nie śpisz tutaj.— dodałam śmiało. Myślałam, że to jest oczywiste dla naszej dwójki, ale okazuję się, że jest to jasne wyłącznie dla mnie.— Właśnie, że mam. Idź, znajdź sobie ofiarę, która będzie chciała z tobą spać gdzieś indziej. Jesteśmy w Miami. Wyjdź z domu, zagadaj do kogoś, a na pewno znajdziesz jakąś frajerkę. Ewentualnie możesz spać na hamaku.— poinformowałam go, wskazując palcem na wiszący leżak.
— Stathan, jeśli nie odpowiada ci spanie ze mną, to nie zabraniam Ci iść znaleźć jakiegoś frajera. Ewentualnie masz jeszcze podłogę lub hamak. Ja się stąd nie ruszam.— stwierdził pompatycznie.
Że kurwa co? On naprawdę nie ma zamiaru iść na ten jebany hamak! I co ja mam biedna teraz zrobić? Kurwa! Jak ten facet mnie wkurwia! Całe to zdarzenie mnie wkurwia! To jest jakiś jebany koszmar! Nigdy wcześniej nie dzieliłam łóżka z żadnym facetem... Chciałam spać z kimś wyjątkowym. Takim księciem z bajki, którego ma chyba każda dziewczyna. Tymczasem realia są takie, że dopóki Bradley nie przyjedzie ja będę sypiać z Adkinsem. Kurwa! Czy może być jeszcze gorzej?!
— Ale...— zdołałam wydukać, przyglądając się mu oczami pełnymi zmartwienia.
— Ale tak samo jak ty mam prawo do tego łóżka, a to, że wolałabyś dzielić je z Willis'em to inna sprawa.— oświadczył beznamiętnie.
W sumie to nasz pokój więc chcąc nie chcąc chłopak ma rację... Kurwa! Dlaczego to musiało przytrafić się właśnie mi? Tyle kobiet marzy o spędzeniu z nim, chociaż minuty swojego życia. Tyle chciałoby się z nim przespać, a ten trafia akurat na mnie. Mam wrażenie, że ktoś z góry robi mi aktualnie jakiś pierdolony kawał.
— Nie wypominaj mi Bradleya!— zganiłam go.— Ty też wolałbyś dzielić je z kimś innym!— wykrzyczałam w gniewie. Mam już tego wszystkiego dość!
— Doprawdy?— skupił swoje pochłaniające spojrzenie na mojej osobie.- Z kim jeśli mogę spytać?— wolnymi ruchami zbliżył się do mnie. Dzieli nas dosłownie parę centymetrów, co nie ukrywam, jest dość niekomfortowe.
— Z...— odjęło mi mowę. Jason znajduje się tak blisko, że dokładnie widzę każdą rysę na jego twarzy. Bacznie przyglądam się chłopakowi, studiując po kolei każdziuteńki element jego buźki. Mokre, kruczoczarne włosy opadają swobodnie na jego czoło. Dużą uwagę przyciąga jego również czarny, dodający mu niesamowitej męskości i pazura, kilkudniowy zarost. Usta ciemnowłosego są wyraźnie zarysowane i pełne. Najwspanialszym elementem na jego twarzy są jednak te duże, podkreślone gęstymi, czarnymi rzęsami, brązowe, wypełnione namiętnością oczy. Teraz rozumiem te wszystkie dziewczyny. Jego oczy i ta bliskość... To ma w sobie jakiś czar. Magię, której nie potrafię się oprzeć. Jego cudne patrzałki bacznie wpatrują się we mnie. Oj tak, oczy to on ma zajebiste. Mogłabym w nich tonąć godzinami. Te brązowe tęczówki... Nie jestem w stanie zapomnieć tego widok. Utknął mi w pamięci na stałe i ani myśli wyjść. Nic dziwnego. Te oczy zasługują na miano obiektów Unesco.
Z sekundy na sekundę coraz mocniej rozpływam się w tym zjawiskowym brązie. Kątem oka widzę, jak rogi jego ust unoszą się delikatnie, tworząc uśmiech. Ten uśmiech podobnie zresztą jak i oczy jest zniewalający. Swój wzrok skupiam teraz na jego okrągłych, naturalnie czerwono-bordowych ustach.
Adkins nie ukrywa zadowolenia całym tym zajściem. Na jego twarzy widzę coraz to większą radość.
To zmierza w złym kierunku. Zdecydowanie za długo mu się przyglądam. Szkoda, że zrozumiałam to dopiero teraz... Po takim czasie. Najwyższy czas przerwać to bezczelne wpatrywanie się w niego.
—Kurwa! Obsesyjnie gapiłam się na niego jak na jakiś jebany obraz, który nosi miano dzieła sztuki.— w końcu dotarło do mnie najgorsze, co mogłam zrobić.— Ja pierdole! Czy on to zauważył?— cała w nerwach zaczynam myśleć o tym co właśnie tutaj zaszło.— Kurwa co za głupie pytanie. Jasne, że zauważył... Przecież był tuż obok. Chcę zapaść się pod ziemię jak najgłębiej i nie wychodzić stamtąd już nigdy!
Zaczynam odczuwać pieczenie na policzkach. To na moje nieszczęście oznaczać może tylko jedno... Rumienię się. No jeszcze rumieńców zawstydzenia tutaj brakowało.
— Co mam robić? Co mam robić?— pyta głos w mojej głowie. Nigdy nie byłam w podobnej sytuacji... Nigdy swoją obecnością nie zawstydził mnie tak żaden facet. Czuję, jak moja twarz z sekundy na sekundę robi się coraz bardziej czerwona.
— Odejdź ode mnie.— walnęłam w akcie desperacji, by zakończyć tę niekomfortową sytuację. Czuję się taka bezradna, że nic lepszego nie przyszło mi do głowy.— Niech ci będzie... Śpisz na łóżku, ale nie chce cię widzieć na mojej połowie.
— Nie martw się.— oświadczył z szerokim uśmiechem.— Nie dotknę cię. Możesz być spokojna.
— Po tobie Adkins, wszystkiego można się spodziewać.— rzekłam szczerze, nie owijając w bawełnę.
Nie przejęty tymi słowami Jason, zgasił lampkę i położył się plecami do mnie.
Jakoś nadal nie trafia do mnie to wszystko. Nie chcę się z nim kłócić, nie po to tu przyjechałam. Chcę, by było inaczej. Niech on zniknie z mojego życia, tak jak zrobił to cztery lata temu. Wyjechał, a ja nie zgłaszałam sprzeciwu i nie tęskniłam. Było mi bardzo dobrze bez niego. Wręcz cudownie. Dlaczego wrócił i dlaczego to wszystko spotkało właśnie mnie? Czemu moje najlepsze wakacje przeistoczyły się w największy horror mego cudownego, aż do dziś życia? Ehh... W tym całym zamieszaniu widzę jednak to jedno światełko w tunelu, które szybko gaśnie... Prawda jest taka, że jeśli chcemy przetrwać, najlepiej będzie się unikać. Tylko jak to robić, gdy nawet noce musimy spędzać wspólnie!?
Głośno wypuszczam powietrze z płuc. Zdezorientowana patrzę na Adkins'a.
— Chyba śpi.— stwierdziłam, nie odrywając od niego wzroku.— Najlepiej będzie jak i ja się położę.
Ustawiłam budzik w telefonie, wyłączyłam lampę znajdującą się na mojej szafce nocnej i ruszyłam śladami chłopaka do krainy Morfeusza.
Kolejny rozdział za wami Mordeczki
💖
W następnych będzie się działo jeszcze więcej!
Zapraszam do czytania i życzę miłego dnia!
💖💖💖
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top