27. PWL

- Meg, nie baw się w swatkę i zmień jej zadanie.- rozkazał ponury Adkins.

Otóż to. Ma facet rację. Niech ona nie próbuje nas tu do siebie zbliżyć. My i bez niej radzimy sobie z tym aż za dobrze.

Chciałam, by chłopak coś zrobił i zrobił, zupełnie tak jakby czytał w mojej głowie, jednak myśl, że przyczynił się do niezrealizowania zadania, wrażenie, iż on wcale nie pragnie tego pocałunku, powoduje okropne kucie w klatce piersiowej. Zupełnie takie jakbym właśnie została odrzucona przez mężczyznę, którego bardzo kocham. Kurwa, przecież tak jest. On tego nie chce. Ja też nie powinnam. Bo co ja sobie głupia wymyśliłam? Że tamta magiczna chwila na tarasie była spowodowana jakimś prawdziwym uczuciem z jego strony? Że on wziął to na poważnie? Jestem większą idiotką, niż sądziłam. Ostrzegałam przed nim Selene, a sama wpadłam w jego sidła, z których nie potrafię się wydostać. Nie chcę się z nich wyrywać. Bardzo dobrze wiem, jaki on jest, ale to nie zmienia faktu, że się w nim po uszy zadurzyłam.

- Nie Jason.- z namysłu wyrwała mnie stanowcza odpowiedź czarnowłosej.- Zadanie to zadanie. Wypowiedziane raz, jest do zrobienia.

Ze speszeniem przeniosłam wzrok na ciemnookiego. Takiego wyzwania w życiu się nie spodziewałam. On też nie. Teraz mam już całkowitą pewność, że Megi coś podejrzewa. Gdyby było inaczej, nigdy nie zmuszałaby nas do czegoś takiego.

- Megi, oj daj im spokój.- zaczęła przejęta Halle.- Przecież oni się nie znoszą. Nie można ich zmu...

- To PLW.- przerwała jej Meg.- Wszyscy znają reguły.- odparła uśmiechnięta, po czym przeniosła wzrok na naszą dwójkę, by uważnie obserwować dalszy przebieg wydarzeń.

Niechętnie podniosłam swój leniwy tyłek z krzesła, podobnie zresztą, jak i Jason. Niepewnie zbliżyłam się do mężczyzny. W myśli mając jedynie dwa pocałunki- ten, do którego nie doszło i ten, do którego ma właśnie dojść.

Wczoraj chciałam go pocałować. Naprawdę marzyłam o tym. Teraz nie to, że nie chce, ale brakuje mi tutaj tej magii, która towarzyszyła nam wtedy, a dzięki publiczności nie wiem zbytnio jak się do tego zabrać.

Nieśmiałe uniosła głowę w górę tak, by móc spojrzeć amantowi prosto w twarz. Adkins tak samo, jak ja nie ukrywa speszenia całą tą zaistniałą sytuacją. Spojrzałam na jego naturalnie czerwone usta, które podobnie jak i wczoraj wywołują we mnie pragnienie. Swój wzrok szybko przeniosłam na jego brązowe oczka, by czasem niekontrolowanie nie zagryźć dolnej wargi tak jak wtedy na tarasie. Chłopak z wielkim zaangażowaniem wpatruje się w moje jasnoniebieskie oczy.

Chcę powiedzieć Meg, że to totalne szaleństwo. W końcu nie można zmusić dwójki nienawidzących się ludzi do pocałunku. Wróć. Nie można zmusić dwójki nienienawidzących się ludzi do całusa. Jakby coś miało z tego być to, by było i nie potrzebowalibyśmy do tego wyzwania. Niestety albo stety, nie zdążyłam się odezwać. Przeszkodził mi w tym Adkins, który bez chwili zastanowienia delikatnie złączył nasze wargi.

Zdziwiłam się, jednak nie protestowałam. Czując rozkosz, spuściłam powieki w dół. Jason złożył wrażliwy pocałunek na moich ustach. Choć nie nazwałabym tego pocałunkiem, a nieśmiałym i łagodnym muśnięciem moich warg. Niepewnym, dokładnie jak w filmach, gdy chłopak nie jest pewien czy jego wybranka coś do niego czuję, a nie chce wpływać od razu na głęboką wodę i postanawia wpierw zbadać grunt. Identycznym muśnięciem bohaterowie międzynarodowych produkcji dowiadują się czy kobieta pragnie normalnego, namiętnego pocałunku. Jeśli tak, przechodzą do niego. Jeśli nie, na muśnięciu się kończy. Ja, choć pragnę go z całych sił, nie przejdę do dalszego etapu. W końcu to tylko zadanie. Polecenie dzięki, któremu mogę, choć na chwilę doznać słodkiego smaku jego ust. Choć przez moment poczuć się wyjątkowo muskając wargi Jasona.

- Chce więcej.- pomyślałam, gdy jego pełne usta styknęły się z moimi. Nie chcę, by to skończyło się jedynie zwykłym muśnięciem. Chcę przejść do normalnego, namiętnego całusa. Marzę o nim. Pragnę rozpływać się, czując smak jego boskich ust, ale jednocześnie staram się to ukryć, nie przechodzić o krok za daleko, bo zdaje sobie sprawę z tego, że tylko marzenia mi pozostały, a rozkręceniem się tylko bym się ośmieszyła w jego oczach.

Chłopak w końcu odsunął ode mnie swoje ponętne wargi. Oddalił twarz, lecz dalej pozostała ona bardzo blisko mojej. Tak blisko, że czuję na buzi powietrze wydobywające się z jego nosa.

Wszystkie cudowne chwilę kiedyś się kończą co nie? Zawstydzona niechętnie otworzyłam powieki. Nie chciałam tego kończyć, ale jak mus to mus. Pierwsze co zrobiłam to wlepienie wzroku w brązowe oczyska mojego obiektu westchnień. Zresztą, nie jestem jedyna. Obydwoje patrzymy się na siebie z wielkim entuzjazmem, tak jakbyśmy chcieli powiedzieć sobie coś ważnego. Być może coś, co odmieniłoby tę chwilę i przyszłość. Może takie zwykłe, niewinne „Kocham Cię"? Coś takiego wypowiedziane z jego ust byłoby wyjątkowym przeżyciem.

Swój wzrok skierowałam na jego pełne usta. Wiem, że nie powinnam, ale chce to powtórzyć. Czuję się dokładnie tak jakbym najarała się jakimś ziołem. Nie wiem co dzieje się wokół, a jedyne czym teraz zawracam sobie głowę to Adkins i nasz normalny, namiętny całus, na którego mam chrapkę.

Niekontrolowanie przeniosłam swój obłąkany wzrok na jego wspaniałe oczyska. Tonę w nich. Czuję, jak tracę władze nad nogami, które czy chcą, czy nie muszą stać przecież prosto i nie wydziwiać, bo mają za zadanie utrzymać pięćdziesiąt kilogramów żywej wagi. Achh, ten brąz. Rozpływam się w nim coraz bardziej. Te oczka są nieziemskie. Ubóstwiam je!

- Było tak trudno?- do moich uszu dobiegł głos Megi.

Kurwa! Ja pierdole, kompletnie zapomniałam, że temu uroczemu na swój sposób momentowi towarzyszyła widownia. Mam przesrane. Niesamowicie zawstydzona zmieniłam obiekt obserwacji. Swój wzrok skierowałam na dziwnie gapiących się na nas przyjaciół. Ich miny zdecydowanie do normalnych nie należą. Wszyscy prócz Meg są tak zszokowani, że jeszcze chwila i oczy im na wierzch wyjdą. Wzrok zatrzymałam na czarnowłosej. Dziewczyna jest z siebie dumna. Widać to na pierwszy rzut oka. Mam ochotę palnąć coś złośliwego, by ten głupkowaty uśmiech zszedł z jej twarzy, ale nie będę robić scen przy wszystkich. To sprawa, którą trzeba wyjaśnić w cztery oczy.

Czując na sobie zdumione spojrzenia wszystkich zgromadzonych, postanowiłam po prostu usiąść i zakręcić butelką, by kontynuować grę. Im prędzej kogoś wylosuje, tym szybciej zajmą głowy czymś innym i nie będę myśleć o tym pocałunku.

- Tak dla odmiany poproszę pytanie.- zaśmiała się Pen, gdy nakrętka zatrzymała się właśnie na niej.

- Kolczyk w wardze...- zaczęłam, wskazując na wspomnianą biżuterię.- Nie przeszkadza Ci podczas całowania?- zapytałam. Od dawna mnie to w sumie zastanawia. Nie mam takiego kolczyka i nigdy nie będę miała. Nie jestem zwolenniczką przekłuwania brwi, warg czy innych dziwnych części ciała.

- Mi to nie przeszkadza.- uśmiechnęła się zadziornie.- To bardziej pytanie do Leo.- zasugerowała.

Właśnie. Mi pocałunek z Jasonem nie przeszkadzał, nie wiem jak jemu. Jestem jednak pewna, że atmosfera i relacja między nami uległa dzięki niemu całkowitej zmianie. W takiej sytuacji nie wiem, co było lepsze... Nasz poprzedni stosunek do siebie, kiedy to obydwoje dogryzaliśmy sobie jak najęci czy ta cisza, która towarzyszy nam już od wczorajszego dnia. Z dwojga złego chyba jednak wolę te wspólne darcie się na siebie. Przynajmniej nie było wtedy tak sztywno i...

- Lily! Halo, Lily!- Halle machnęła mi ręką przed oczami, wybudzając mnie tym ruchem z namysłu.- O czym ty myślisz dziewczyno.

- Pewnie o tym cmokanku z Jasonem.- zaśmiał się Leo. Oczywiście musiał wszystkim o tym przypomnieć. Jakże by inaczej.

- Ale ty głupi jesteś.- skwitowałam z wrednym wyrazem na twarzy.

- Pytaliśmy się, czy idziesz z nami na imprezę.- zmienił temat Jack.

Na imprezę.. Hmm, wszystko co mi tu nie gra to słowo impreza. Po tamtym incydencie w Los Angeles jakoś nie mam ochoty na tego typu zabawy.

- Zostanę w domu.- odpowiedziałam, gdy dokładnie z każdym najmniejszym szczegółem przypomniały mi się sceny z tamtego zdarzenia.

- Nie pierdol, musisz iść.- odezwała się Meg.- Będę cię namawiać.

- Serio wolę zostać.- oznajmiłam, bez zapału co w moim przypadku jest czymś dziwnym. Zawsze pałam niesamowitą energią i z ogromnym entuzjazmem przekazuje ją ludziom. Taka już po prostu jestem, więc moje mętne ruchy są dla niewtajemniczonych prawdziwym dziwactwem.

- Na pewno?- dopytał Jack, widząc moją cudacką minę.

- Tak.- uśmiechnęłam się do niego, ukrywając swój niepokój.- Jestem zmęczona. Pójdę do siebie.- oznajmiłam, podnosząc się z krzesła. Nie mam jakoś ochoty dalej tam siedzieć. Oni i tak będą teraz ogarniać się na imprezę, więc będę mogła w spokoju i samotności całkowicie zająć się sobą.

🎶🖤🎶

- Wstawaj.- po około godzinie Jason wpadł do pokoju niczym huragan. Znając życie, pewnie wysłali go po mnie, by przekonał mnie jakoś do zmiany decyzji. Typowe.

- Przecież mówiłam, że nie idę na imprezę.- powiedziałam, wyjmując słuchawkę z lewego ucha.

- Nie idziemy na imprezę więc rusz dupę.- rozkazał, podając mi pierwsze lepsze ubrania wyjęte przez niego z szafy.

Spojrzałam sceptycznie na wyjęte ciuszki, po czym skierowałam wzrok na Jasona.

- Nigdzie nie idę. Oglądam film.- stwierdziłam, pokazując mu włączony ekran telefonu.

- Dokończysz później. Dawaj.- zaczął mnie poganiać.

Spojrzałam na niego wzrokiem zatytułowanym „Czego kurwa nie rozumiesz", po czym z wielką niechęcią wyłączyłam film. Leniwie podniosłam się z łóżka, by zacząć szykować się do wyjścia.



I w końcu doszło do tego wymarzonego całusa!
Jak myślicie, co ten Adkins znowu wymyślił?
Koniecznie dajcie znać w komentarzu.
Miłego dnia Kochani!
💗

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top