2. Meg
Stoję przed drzwiami z numerkiem trzy. Łapię za klamkę, powoli wypuszczając powietrze z płuc.
Wow, ten pokój jest przepiękny. Ściany pokryte są tapetą w odcieniu brudnego różu, podłoga podobnie jak u mnie zrobiona jest z paneli. Jednak tutaj mają one kruczoczarny odcień. Uwagę wchodzącego przykuwa łoże okryte rumianym przykryciem, na które idealnie padają przemykające przez okno promienie słońca. Kolor kołdry podobny jest do firanek, które znajdują się tuż obok. Podobny to złe słowo... Jest identyczny. Czarne meble zajmują sporo miejsca, jednak przy łóżku, które robi tu największą furorę, wydają się malutkie. Wszystko tutaj sprawia, że pokoik wygląda naprawdę świetnie, ale i tak nie zamieniłabym go z moim, bo nie ma tu tego zajebistego, okropnie wygodnego hamaka.
— Co ty tu robisz?— rzucam, gdy zza uchylonych drzwi wychyla się Jason.
— Ja? Co ty tu kurwa robisz?— podnosi głos oburzony. Moja obecność przeszkadza mu tak samo jak mi jego.
— Przyszłam do Meg... No właśnie.— pokazałam palcem na dziewczynę, która właśnie wyłoniła się zza drzwi.
— A ja do Jack'a.— zaczął pewny, robiąc przy tym złośliwy uśmieszek.
— Nie ma go.— oznajmiłam z równie irytującym wyrazem.— Możesz już sobie iść.— machnęłam na niego ręką, pokazując, że ma jak najszybciej się stąd oddalić.
— Ten pokój jest Jack'a i będę na niego czekać, a ty mogłabyś umilić mi ten czas, zamykając jadaczkę.— wysyczał przez zaciśnięte zęby.— Czy kiedykolwiek prosił cię ktoś o otwieranie ust?
— Pokój jest Megi.— poprawiłam jego błąd.
— Ej!— dziewczyna uniosła głos na dwójkę nielubiących się ludzi, zwracając tym samym całą naszą uwagę na swojej osobie.— To nasz wspólny pokój.— poprawiła nas.
— Wspólny... — sarkastycznie powtórzyliśmy jej słowo jednocześnie. Po tym incydencie obdarowaliśmy się nawzajem zniesmaczonymi spojrzeniami.
— Pokoje są przecież dwuosobowe.— rzuciła spokojnie, tak jakby była to najbardziej oczywista rzecz na świecie.
— Zdążyliśmy to zauważyć.— syknął zdenerwowany Jason. Dobrze wiedział, że nie będzie raczył się samotnością, ale musiał wtrącić swoje trzy grosze.
— Wy chyba nie macie...— zaczęła z szokiem w głosie.
— Tak się składa, że mamy.— z uwagi na zaistniałą sytuację nie mogłam się powstrzymać, by nie przerwać jej w połowie zdania.
— Niestety.— dodał Adkins.
Na jego słowa zareagowałam typowym wywróceniem oczu.
— Musiała zajść jakaś pomyłka.— stwierdziła przerażona Meg. Czemu taki strach zagościło na jej bladej twarzy? To proste. Ona wie, że my się tam pozabijamy!
— Doprawdy?— walnął Jason, jak zawsze przesympatycznym tonem.
—Jason, ilu was tu przyjechało?— dopytuje Meg. Wiem, że dziewczyna chce wyjaśnić tę sytuację i pomóc nam wydostać się z tego koszmaru. To dobra przyjaciółka i jestem pewna, że nie zostawi nas w tej sytuacji. Postara się pomóc i zrobi wszystko, byśmy jak najszybciej się rozdzielili. Znaczy... Mam taką nadzieję.
— Trzech. — chłopak odpowiada szybko.
— Kto z tobą przyjechał?— zadała kolejne pytanie, a na jej twarzy pojawiła się krzywa i dopytująca mina.
— Leo i Hugh.— brunet wymienił imiona kolegów.
— I wszystko jasne!— zaśmiała się, a ja podobnie zresztą, jak i chłopak czekam z nadzieją wymalowaną na buzi na jej dalszą wypowiedź.— A Bradley?
— Miał przyjechać, ale coś mu wypadło. Powinien dołączyć do nas za kilka dni.— odpowiada Adkins.
— Lil miała mieć pokój z Bradley'em.— oznajmiła Meg. Niepotrzebnie. W tym całym nieszczęściu brakowało tylko tajnych informacji, które chłopak wykorzysta przeciwko mojej osobie w najlepszym jego zdaniem momencie. Niekoniecznie wspaniałym dla mnie.
— Doprawdy?— Jason spogląda na mnie z zadziornym uśmiechem.
Wiem, o czym teraz myśli.
Mrużę oczy i rozkładam ręce spoglądając na niego wzrokiem w stylu "o chuj ci chodzi". Choć tak naprawdę bardzo dobrze wiem, czym ten durny uśmieszek jest spowodowany.
Bradley zaraz po tym głupku szczycił się mianem jednego z najprzystojniejszych facetów w szkole. Chłopak podoba się wielu dziewczynom, w tym mi, a Adkins teraz o tym wie i skorzysta z tej wiedzy przy każdej możliwej okazji, by móc gnębić mnie jeszcze bardziej.
— Nie chce dzielić z nim pokoju.— przerywam ciszę, kierując słowa do przyjaciółki.
— Wiemy.— Adkins parska wkurzającym śmiechem.— Ty chcesz mieć pokój z Willisem.
— Zazdrosny?— pytam z sarkazmem, naśladując jego ironiczny uśmiech.
— Chciałabyś złotko.— to jego szczerzenie zębów zaczyna mnie nieźle wkurwiać.
— No właśnie problem w tym, że bardzo bym tego nie chciała.— odwracam głowę w jego stronę, ponownie układając usta w złośliwy uśmieszek, po czym skupiam swoją uwagę na Megi.— Proszę, powiedz, że możemy zrobić coś, żeby być w oddzielnych pomieszczeniach.— błagam ją, składając ręce jak do modlitwy.
— Obydwoje macie klucze do szóstego pokoju, co szczerze mówiąc, nie wiem, jak się stało, więc czekacie na Bradley'a i próbujecie jakoś razem przetrwać. Innego wyjścia nie widzę.— krzywi się mocno. Jej mina spowodowana jest tym, co przed chwilą sama z siebie powiedziała.
— Spróbować to przeżyć razem...— przytaczam jej słowa.— Czy ona wie, w ogóle co mówi? Wie! I nie dowierza swoim słowom tak samo jak ja.
— Dasz sobie jakoś radę?— spojrzała na mnie wątpiącym wzrokiem.
— Dam.— odpowiadam szybko i pewnie, by nie wyczuła w moim głosie zwątpienia. Nie chcę jej martwić, a już na pewno nie chcę pytać, czy przez te parę dni może spać ze mną. Inaczej... Poprosić o to może bym i chciała. W głębi nawet przez chwilę o tym myślałam, ale wiem, jak ten wyjazd jest ważny dla Meg. Od paru miesięcy gadała tylko o Miami i wspólnym pokoju z Jack'iem. Więc niech cieszy się tym, że tu jest i może dzielić łoże z kimś, kogo darzy niezwykłą sympatią, a nie nienawiścią.
— Nie będzie tak źle.— czarnowłosa odzywa się na pożegnanie, gdy zauważa, że łapie za klamkę.
— Będzie jeszcze gorzej niż źle!— krzyczę z korytarza.
Oj tak! Będzie gorzej niż źle... Zapowiada się naprawdę tragiczne przeżycie. Ja w pokoju razem z Adkinsem. Ha! Gdyby ktoś powiedział mi parę dni temu, że takie coś będzie miało miejsce, to pewnie najzwyczajniej w świecie bym go wyśmiała. Przecież to wydawało mi się nierealne... A jednak, jeden z najbardziej fikcyjnych koszmarów właśnie stał się jawą.
Za nami drugi rozdział.
Co o nim sądzicie? Czy waszym zdaniem ta dwójka wspólnie się pozabija?
Koniecznie dajcie znać w komentarzach.
Buźka!
😘
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top