14. Klub

- Ile tu ludzi.- stwierdziłam obserwując tłum w klubie.

- Nic dziwnego.- odparł Adkins.- To jeden z najlepszych klubów w LA.

- Cześć jestem Brad.- przedstawił mi się wysoki i bardzo atrakcyjny brunet.

Wybrałam się tu z Adkinsem bo miałam dość ciszy. Nie kłóciliśmy się dziś ani razu co się chwali, ale ta cisza między naszą dwójką jest dołująca. Kobieta potrzebuje rozmowy. Czasami rozmowy dosłownie o byle czym, a tak po prostu żeby sobie pogadać, a z nim się nie da. Dlatego przyszłam tu by poznać kogoś interesującego i zamienić z nim parę zdań. Nie myślałam jednak, że Pan interesujący pojawi się tak szybko.

- Lily.- uśmiechnięta podałam mu swoje imię.

- Jason.- wtrącił się w tą wyjątkową chwilę pokazując palcem na swoją osobę. Po czym podał dłoń nowo poznanemu mężczyźnie. Po usciku i minie na twarzy widać, że nie ścisnęli sobie dłoni przyjaźnie. To nic innego, a czysta rywalizacja. Faceci tak już mają.

- Masz ochotę na taniec? Może chcesz się czegoś napić?- zapytał Brad darząc mnie zabójczym uśmiechem, który dorównuje uśmiechowi Adkinsa.

- Lily, możemy pogadać?- piosenkarz zwrócił się do mnie imieniem, a to często się nie zdarza. Ba! To prawie nigdy się nie zdarza.

- Jasne.- oznajmiłam radośnie by mieć to jak najszybciej za sobą.- Przepraszam na chwilę.- powiedziałam kierując słowa do wysokiego przystojniaka.

- Ten facet nie ma dobrych intencji.- oznajmił po oddaleniu się, wyraznie wskazując palcem na Brada.

- Czyżbyś był zazdrosny?- zacytowałam jego wczorajsze słowa.

- Stathan, ja znam takich kolesi bardzo dobrze.- odpowiedział spontanicznie.- Zadawałem się z takimi. Nie bądź głupia i mnie posłuchaj.

- Miło, że się martwisz, ale jestem już dużą dziewczynką i dam sobie radę.- powiedziałam pewnie by zrobić mu na przekór. Uwielbiam to.

- Wczoraj też dałaś sobie radę?- zadał pytanie dzięki, któremu pewny wyraz błyskawicznie zszedł z mojej twarzy.

Wiem, że powiedział prawdę i chce dobrze. Chyba. Ale jego słowa strasznie mnie wkurwiły, a ja nie dam mu się tak traktować. I nie dam mu satysfakcji, którą dostałby gdybym z nim została dlatego postanowiłam wrócić do Brada.

- Chętnie zatańczę.- stwierdziłam olewając słowa Adkinsa. Normalnie może i napiłabym się czegoś procentowego, ale po mojej nocnej eskapadzie raczej szybko alkoholu nie ruszę.

🎶🖤🎶

Minęły dwie godziny od mojego porzucenia Adkinsa. Początkowo miałam wyrzuty sumienia bo zostawiłam go samego, a nie powinnam tak robić skoro przyszliśmy tu razem. I obawiałam się, że źle zrobiłam. No bo co jeśli Adkins miał rację? Ale później gdy spędziłam trochę czasu z Bradem, gdy poznałam go lepiej, okazało się, że jest on naprawdę bardzo czarującym mężczyzną. Jest tym cudownym typem faceta, z którym można porozmawiać dosłownie o wszystkim. Zaczynając od sportu czy dobrego filmu, a kończąc na modnych ciuszkach i książkach. A co najważniejsze to facet, który nie tylko mówi, ale i słucha, a to się bardzo ceni u tej płci.

- Idę zapalić. Przejdziesz się ze mną czy poczekasz tu chwilę?- dał mi wybór.

Rozejrzałam się dookoła w poszukiwaniu Adkinsa. Nigdzie go nie widzę. Może wrócił do mieszkania albo dobrze się bawi z jakąś atrakcyjną laską. Nie wiem i w sumie nie chce wiedzieć.

- Idę.- oznajmiłam. No bo co mam tu robić sama? Czekać aż Brad wypali fajka? Nie. Wolę w tym czasie trochę lepiej go poznać.

Wyszliśmy z lokalu jakimiś tylnymi drzwiami, które doprowadziły nas w jakąś ciemną i lekko przerażającą uliczkę, w której znajdujemy się tylko my.

Obecność faceta, którego co prawda znam parę godzin, ale, z którym bawiłam się świetnie przez te tak naprawdę chwilę powinna sprawdzić bym czuła się bezpiecznie. Nie sprawiła. Jedynie co czuje to przerażenie. Mam wrażenie, że ten "zwykły" wypad na papierosa może się dla mnie źle skończyć.

- On nie ma dobrych intencji.- przypomniały mi się słowa Jasona, które tylko utwierdziły mnie w przekonaniu, że czas panikować.

- Ja jednak wrócę do środka. Jest mi strasznie zimno.- wytłumaczyłam by nie wzbudzać u niego podejrzeń, że się po prostu cykam.

- Zimno?- powtórzył pytająco zbliżając się do mnie.

- Tak.- uśmiechnęłam się słodko robiąc dobrą minę do złej gry.- Zaczekam na ciebie w środku.

- Może pomóc Ci się ogrzać?- zapytał delikatnie głaszcząc mnie po policzku.

- Nie widzę takiej potrzeby.- ostrożnie zsunęłam jego dłoń z mojej buzi. Chodź czułam ogromny niepokój i strach postanowiłam w tamtym momencie grać twardą.- Wystarczy jak wrócę do środka.- rzucam z zabójczym uśmiechem by ukryć przerażenie.

- Chętnie cię ogrzeje.- stwierdził łapiąc mnie za przedramię.- Gdzie się wybierasz?- zapytał z psychicznym wyrazem na twarzy od razu gdy zauważył, iż kieruję się ku drzwiom.

- Ała. Brad to boli.- wyjąkałam w nerwach gdy coraz to mocniej zaczął ściskać moją rękę.- Puść mnie.- oznajmiłam jeszcze opanowanym i spokojnym tonem.

- Nie.- oświadczył gniewnie, z całej siły przyciągając mnie do ściany.

- Puść mnie!- uniosłam głos szarpiąc się w celu wydostania się z jego silnego uścisku.

- Nie krzycz. I tak nikt cię tu nie usłyszy.- oświadczył pewny swego.

Kurwa, on ma rację. Nikt mi nie pomoże bo oprócz nas nie ma tu kurwa żywego ducha. Jesteśmy kompletnie sami w ślepej uliczce gdzie pewnie mój nowy kolega zgwałcił już nie jedną ślepo ufającą mu laske. A mogłam posłuchać Adkinsa. Kurwa. Dlaczego ja zawsze muszę być mądrzejsza? Dlaczego staram się udowodnić mu swoją rację? Dlaczego kurwa nie mogłam go po prostu posłuchać?

- Powiem wprost. Kręcisz mnie.- wyszeptał mi do ucha.

Wybałuszyłam szeroko oczy, nie wiedząc za bardzo co w takiej sytuacji mam zrobić. Wogóle nie patrząc na to, że brunet jest wyższym i przede wszystkim silniejszym ode mnie mężczyzną, bez chwili wahania uniosłam na niego rękę. Plaskacz był tak mocny, iż głowa chłopaka niespodziewanie zwróciła się w innym kierunku, a na policzku, który otrzymał cios został czerwony ślad.

- Kurwa!- syknął zaciskając zęby.- Słuchaj uważnie suczko.- zaczął. Wściekły chłopak złapał mnie za szyję. Owiniętą dłoń mocniej ścisnął tak by pokazać, że to on tutaj rządzi.- Proponowałem ci alkohol. Wypiłabyś parę drinków i byłoby bez problemu. Nawet nie ogarnęłabyś, że podrzucam Ci pigułke do picia. Ale ty wolałaś być jebaną astynentką!- krzyknął.-Bardzo atrakcyjna z ciebie dziewczyna.- stwierdził silnie zgniatając palcami moje policzki. Tak, że moje usta sformułowały się w ten znany wszystkim "kaczy dziobek".- Chcę mieć coś z tego wieczoru więc zamknij ten śliczny ryj i nie sprzeciwiaj się bo nic ci to nie da.

Spojrzałam na mojego oprawce z obrzydzeniem po czym splunęłam mu prosto w twarz.

- Piękna i do tego z charakterkiem. Lubię takie panienki ślicznotko.- oznajmił spoglądając w moje morskie tęczówki, od razu po wytarciu śliny rękawem dżinsowej kurtki.- Masz piękne oczy.- stwierdził.- Za komplement się dziękuję suko!- wydarł się zaciskając zęby.

- Komplement od kogoś takiego jak ty nie jest komplementem.- pysknęłam mu.

Niestety szybko tego pożałowałam. Facet mocniej zacisnął swoją dłoń na mojej szyi. Na mojej twarzy pojawiła się obolała mina. Ta normalna do zaistniałej sytuacji reakcja wywołała u chłopaka większe porządanie, co widać w jego oczach.

Brunet zaczął wolno rozpinać moją koszulę. Guzik po guziku dokładnie obserwując moją przerażoną minę. Jak widać dla niego wolne pastwienie się nad ofiarą jest jeszcze bardziej podniecające. Gdy rozpięta koszula odsłoniła mój biały koronkowy stanik chłopak skierował dłoń w dół. Delikatnie pogładził moje udo kierując rękę wyżej i wyżej co wywołało dreszcze na moim ciele. Niestety nie były to te przyjemne ciarki, które pojawiają się dzięki dotykowi ukochanej osoby.

Wiem, że wyrywanie się siłą nic mi nie da, a tylko rozzłości bądź pobudzi seksualne wyobrażenia oprawcy dlatego czas zmienić taktykę.

- W sumie.- uśmiechnęłam się kusząco do Brada.- Nie uprawiałam seksu odkąd dowiedziałam się, że mam HIV.- skłamałam mając w głębi nadzieję, że wymyślona choroba da mu do myślenia. Na chwilę obecną na nic lepszego nie wpadłam, a to nie wydaje się być taki znowu zły pomysł.

- Sprytnie.- stwierdził z równie zalotnym uśmieszkiem.- Tylko za późno wymyślone.- dodał rozpinając spodnie.

- Skurwiel.- wykrzyczałam z obrzydzeniem.

- Wyrażaj się kochanie.- skarcił mnie.

Jako karę za mój ostry język wybrał ponowne objęcie mojej smukłej szyi swoją wielką, silną łapą. Ścisnął ją zdecydowanie mocniej niż przedtem, a pościł dopiero gdy zauważył, że brakuje mi tlenu. No wkońcu musiał puścić, przecież trupa by nie zgwałcił. Chyba..

- Wypuść mnie!- wydarłam się tak głośno jak tylko potrafię, szarpiąc się przy tym niczym opętana przez jakiegoś demona.

Pełen skupienia gwałciciel zsunął z mojego ramienia koszule. Już miał przejść do drugiego tymsamym pozbawiając mnie górnej części odzienia lecz postanowiłam mu w tym przeszkodzić.

- Spierdalaj ode mnie chory pojebie! Puść mnie mówię do ciebie!- wpadłam w histerię bo wiem co zaraz może się stać.

- Zamknij się suko!- tym razem to on spoliczkował mnie.

W moich oczach pojawiły się łzy spowodowane bólem i bezradnością. Policzek okropnie mnie piecze, a ja nie mam nawet jak go dotknąć bo ten chuj zawzięcie trzyma moje ręce.

- Albo się uciszysz albo ci w tym pomogę.- stwierdził.- Włożę Ci mojego chuja do mordy tak głęboko aż zaczniesz się dławić..

- Musiałbyś mieć tak dużego.- przerwałam mu w połowie jego wypowiedzi. Wiem, że źle zrobiłam, ale nie mogłam się po prostu powstrzymać.- Gwałcisz nowo poznane panny bo pewnie nie masz swojej. Najwyraźniej Bóg nie obdarzył cię dobrym sprzętem skoro z taką buzią nie możesz sobie nikogo znaleźć.- wkurwiłam go przez co ponownie zostałam spoliczkowana. I to kurwa w to samo miejsce.

- Pożałujesz tego!- stwierdził biorąc się za moje spodenki.

Chłopak rozpiął suwak dżinsów. Na nieszczęście dla mnie zrobił to nie wolno, z prezycją i skupieniem, torturując mnie tak jak robił to wcześniej. A szybko zabierając mi nadzieję na ratunek i uświadamiając, że najgorsze dopiero przede mną.

- Odpierdol się ode mnie!- krzyknęłam czując, że tylko to mi pozostało.- Słyszysz?! Zostaw mnie! Puść mnie do chuja!- darłam się, za wszelką cenę próbując jakoś się uwolnić. Niestety na marne.






1560 słów
Co myślicie o tej części?
Zachęcam do komentowania i głosowania
🌟😘🌟

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top