12. Nie płacz
— Nie...— zaczęłam dramatyzować na samą myśl o tym, że on mnie dotykał. On mnie, a ja jego! Jakby tego było mało, bez pocałunków pewnie się nie obeszło... Uprawiałam seks z Adkinsem... Nie, to nie może być prawda! Nie tak wyobrażałam sobie mój pierwszy raz! Nie z nim!— Proszę!— wykrzyczałam, czując, jak strugi łez spływają po moich policzkach.
Mina Adkinsa mówi wszystko. Chłopak zdecydowanie nie spodziewał się takiej reakcji. Szczerze, też się jej nie spodziewałam. Myślałam, że przyjmę to lepiej, ale tak raczej się nie da w takiej sytuacji.
— Żartowałem.— powiedział głosem pełnym winy, by mnie uspokoić, lecz nic to nie dało.— Nie płacz już. Mówię, że żartowałem.— wysila się, bo widzi, że wpadłam w histerię i z sekundy na sekundę ryczę coraz bardziej.— Stathan!— uniósł głos, łapiąc swoimi dużymi, męskimi dłońmi moje mokre od łez policzki.— To był żart. Nieodpowiedni dowcip. Tylko żart. Rozumiesz?— spojrzał mi w oczy. Widok jego brązowych paczałek zdecydowanie pomógł mi się uspokoić.— Już nie płacz.— otarł łzy z moich różowawych policzków.
— Tylko żart?— zapytałam zapłakanym głosem, by upewnić się, że tym razem jest ze mną całkowicie szczery.
— Tak.— odpowiedział szybko bez chwili zawahania, nie puszczając mojej twarzy.— Wiem, co o mnie myślisz. Według ciebie jestem playboyem, który rucha, co popadnie. Myśl co chcesz, ale nie jestem aż tak zepsutym dupkiem, by wykorzystać pijaną kobietę. Znamy się nie od dziś, nie znosimy się i wiem, że mi nie ufasz, ale uwierz, nie dotknąłem cię.— wyznał poruszony.
Nie zastanawiając się nad tym czy mój ruch jest odpowiedni, czy też nie, rzuciłam się na niego w celu objęcia go. Cieszę się, że Adkins nie jest aż taką świnią i nic między nami tej nocy nie zaszło, a przytuliłam go, ponieważ jestem mu ogromnie wdzięczna i nie potrafię opanować emocji.
— Dziękuję.— wyszeptałam mu na ucho. Chłopak nic nie powiedział. Zamiast tego zrobił coś, czego kompletnie się nie spodziewałam. Objął mnie w talii, subtelnie kładąc dłonie na mych plecach.
Wieszając się mu na szyję, nigdy nie pomyślałabym, że Adkins odwzajemni czynność i mnie przytuli. Być może chciał to zrobić, a może wiedział, że właśnie tego w tym momencie potrzebuje. Nie wiem. Wiem jednak, że ten uścisk z sekundy na sekundę robi się coraz bardziej przyjemny i czuły.
Nigdy wcześniej nie było okoliczności, by tulić się do niego. Przedtem pewnie uznałabym, że nic takiego nie tracę, w końcu bliskość Adkinsa to ostatnie czego chciałabym doświadczyć. Teraz gdy czuję jego ciepło, oddech na skórze i umięśnione ciało, które mimo wielkiej siły jest dla mnie delikatne, żałuję, że nie miałam okazji doznać tego wcześniej.
Zakłopotana i onieśmielona moim raczej niestosownym i niecodziennym zachowaniem postanowiłam odsunąć się od chłopaka. Starałam się zrobić to szybko, nie spoglądając na niego, by nie zauważył speszenia i zadowolenia wywołanego tym niewinnym i tak naprawdę nic nieznaczącym objęciem.
Gdy tylko Adkins poczuł, że mój uścisk się rozluźnia, zrozumiał, iż chce przerwać tę wspaniałą scenkę i ku mojemu niezadowoleniu poszedł w me ślady, zabierając ręce z mojego ciała.
Jedną z największych głupot w moim życiu okazało się być zwykle puszczenie go. Czemu? Bo zaplątawszy głowę tym, co przed chwilą miało miejsce, tym jakie emocje to we mnie wywołało, uwolniłam go z objęcia, nie usunąwszy się na bezpieczną odległość. Ale po co mówię o bezpiecznym dystansie, jak ja w ogóle się od niego nie odsunęłam... Siedzę przy nim tak blisko, że nasze nosy prawie się stykają. Jeszcze nigdy nie byłam tak bliziutko jego twarzy. Cóż... Jeszcze nigdy nie byłam tak blisko żadnej męskiej twarzy.
Mój oddech robi się coraz szybszy. Coraz bardziej spanikowany, a policzki zaczynają nieźle piec, co oznacza tylko jedno. Powoli przybierają one purpurowy kolor ukazując Adkins'owi moje dziewczęce, nieśmiałe i strasznie wstydliwe oblicze.
Najlepsze jest to, że głupia ja, zamiast przerwać to wszystko jak najszybciej wolę tonąć w jego oczach. Choć nigdy nie podobały mi się brązowe tęczówki, te jego uważam za jeden z największych cudów świata, stworzony przez samego diabła. Jeśli zostały stworzone, by kokietować, onieśmielać i hipnotyzować to idealnie spełniają swoją funkcję. Ja, choć nie pałam do Adkinsa sympatią, nie potrafię, nie odpływać choćby jedynie myśląc o tych kasztanowych oczkach. Chciałabym móc patrzeć w nie godzinami. One zaczarowują, sprawiają, że chce się więcej, uzależniają i nie pozwalają o sobie zapomnieć. Dokładnie tak, jak ich właściciel.
Teraz rozumiem te wszystkie dziewczyny. Rozumiem ich zachwyt tymi oczyskami. Rozumiem tą ich fascynację całą jego osobą i wiem, że gdyby to wszystko nie należało właśnie do Adkinsa szalałabym za tym facetem. Bo tak seksownego, czarującego i utalentowanego mężczyzny nie da się ot, tak wyrzucić z myśli i z serca. Nie da się w nim nie zakochać.
A więc to wszystko okazało się być tylko żartem...
Żałujecie czy nie?
Wolelibyście, by ta noc skończyła się jednak inaczej?
Co myślicie o relacji tej dwójki?
Chętnie się dowiem!
Zachęcam was do komentowania i życzę miłego dnia!
❤️😘
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top