1. Mój pokój

Właśnie zdążyłam przekroczyć próg pokoju, w którym spędzę najbliższy tydzień. Zamknęłam za sobą drzwi i rzuciłam się na duże małżeńskie łoże, które stoi w centrum tego cudnego pomieszczenia.

Oj tak, ten pokój jest wspaniały. Hebanowe łóżko ozdabiają małe pastelowo niebieskie poduszki, a biała kołdra swobodnie leży pod czarnym, mięciutkim kocykiem. Gładzę ręką milusi materiał przykrycia. Taki koc to skarb, który powinna mieć w łóżku każda kobieta. Ciemne jak noc meble i te jasnoniebieskie, długie, sięgające aż do lekko szarawych paneli podłogowych firanki idealne pasują do wystroju, choć trochę zlewają się z białymi ścianami. Najfajniejsza w całym pomieszczeniu nie jest jednak oddzielna łazienka, którą posiada każdy pokoik, lecz ten zarąbisty, zwisający z sufitu tuż nad białym dywanem, siatkowy hamak.

- Tak, ten hamak jest znakomity. - stwierdzam, unosząc się nad ziemią.- I wypełniony tymi wspaniałymi, mięciutkimi podobnie jak koc poduszkami.

Tak strasznie cieszę się, że tu jestem. Mam wrażenie, że nic nie jest w stanie zepsuć mojego aktualnie cudownego humoru. A już na pewno nie jest w stanie sprawić, że ten szczery uśmiech zniknie z mej twarzy. Za bardzo się cieszę, by do tego doszło.

Dobra koniec z tym podniecaniem się. Jeszcze zdążę nacieszyć się tymi przyjemnymi w dotyku materiałami.

- Czas w końcu rozpakować walizki. - pomyślałam, ruszając do bagaży, z których po kolei zaczynam wyjmować ubrania, by od razu móc uzupełnić nimi szafę.

- Hej. - z porządkowania moich rzeczy wyrwał mnie męski głos. - Jestem... - odwróciłam się w stronę mężczyzny, by zobaczyć, z kim mam do czynienia. Błyskawicznie zamarłam. Moje oczy prawie wyskoczyły mi z orbit, a usta ułożyły się w charakterystyczną literkę "O". Przede mną stoi nie kto inny, a Jason Adkins Londoño we własnej osobie. Ten Adkins, który zrobił wielką karierę muzyczną. Ten, którego rozpoznają laski z całego świata. Dokładnie ten, którego znam jeszcze z piaskownicy... Inne dziewczyny pewnie skakałyby teraz z radości i sikały po nogach z podniecenia, ale nie ja... Ja znam Adkins'a z innej strony i nigdy, ale to nigdy nie dostrzegłam w nim tego, co widzą te wszystkie piszczące na sam jego widok laski.

Tak więc, zamiast cieszyć się jego obecnością, zastanawiam się, co tu się właściwie odpierdala. To miały być pierwsze wakacje bez moich rodziców. Miałam cieszyć się tym, że w końcu mam te osiemnaście lat i mogę wyjechać tylko z przyjaciółmi jakieś dwa tysiące siedemdziesiąt kilometrów od domu. To miały być najlepsze wakacje w moim życiu, a ten debil jak zawsze musiał oczywiście wszystko zepsuć swoją obecnością. Jeszcze przed chwilą twierdziłam, że nic nie jest w stanie zepsuć mojego nastroju... Zmieniam zdanie...

Uważnie patrzę na winowajcę mojego aktualnie złego humoru. W mgnieniu oka przypominają mi się te wszystkie niemiłe rzeczy, które nawzajem sobie robiliśmy... Wracają wspomnienia, które tylko utwierdzają mnie w przekonaniu, że naprawdę za nim nie przepadam. Tak wiem, nienawiść do tego człowieka, aż mną przemawia, ale nie powstała ona tak po prostu bezsensownie. Mam miliony powodów, by darzyć go taką zawiścią, ale może zacznę od początku...

Wszystko zaczęło się, gdy byliśmy jeszcze małymi dzieciakami. O ile dobrze pamiętam, chodziłam wtedy do zerówki, a on do szóstej klasy w podstawówce. Na pewno dobrze pamiętam! Od małego noszę w pamięci cały ten dzień. Pamiętam nawet, w co dokładnie byliśmy ubrani, choć było to jedenaście lat temu. Tego słonecznego i pięknego do pewnego momentu dnia bawiłam się z przyjaciółkami na piknikowym kocyku w parku. Adkins natomiast spędzał czas z tymi małymi, szkolnymi chuliganami. Na chwilę jak to dzieci, opuściłyśmy milutkie przykrycie w poszukiwaniu składników na zupę dla naszych zabawkowych przyjaciół, zostawiając ich wszystkich samych. Gdy wróciłyśmy z liśćmi, kwiatami i innymi roślinami, Adkins trzymał w rękach moją pluszową lalkę, która dosłownie przed chwilą była jeszcze cała. Właśnie... Była. Po powrocie zastałam ją z tułowiem przerwanym w pół niczym u asystentki magika podczas znanej wszystkim sztuczki z przecięciem pudła z kobietą piłą. On zepsuł moją lalkę! Wiem... Dla niektórych to tylko głupia lalka, więc po co tyle krzyków i nienawiści? Dla mnie to nie była i nadal nie jest tylko głupia lalka. Ta laleczka jest skarbem, który dostałam od mojej zmarłej babci parę miesięcy przed jej śmiercią. Ta cudowna kobieta zrobiła mi tą pluszanke własnoręcznie. Takie przedmioty mają dla mnie naprawdę dużą wartość. Nie wiem, może Adkins zrobił to specjalnie, a może i nie. Szczerze, nie interesuje mnie to. Dla mnie liczy się to, że materiałową zabawkę musiała później ratować moja mama.

Jak można się domyślić, na zepsutej lalce nie skończyła się nasza przygoda. Parę lat później, podczas przerwy obiadowej przez tak zwany "przypadek" chłopak wylał na mnie różową farbę. Muszę przyznać, że ten pudrowy róż był piękny i nie miałabym nic przeciwko, gdyby znajdował się dokładnie tam, gdzie miał się znajdować, czyli na mini makiecie szkoły. Ten cudny kolorek znajdował się jednak na mnie! Właśnie wtedy postanowiłam, że nie będę mu dłużna i po prostu zepsułam jego projekt. Rozbiłam go na drobne kawałki. To była piękna zemsta. Chociaż nasze co rusz kolejne akcje były jeszcze lepsze.

Na przykład ta sprzed kilku lat, kiedy przebiłam mu koła w motorku. Zasłużył sobie na to. Nadal pamiętam, jaki był wtedy wściekły. Te złe emocje, które targały nim wtedy od środka, nie pozwoliły mu tak po prostu zakończyć wojny. Adkins w ramach zemsty zarysował mój samochód, a raczej samochód mojego taty, którym uczyłam się jeździć. Ojczulek był wtedy tak samo zbulwersowany, jak Adkins, gdy w swoim ulubionym ścigaczu ujrzał flaki zamiast napompowanych kół. Nie dziwie mu się. Na szczęście tata do tej pory nie wie, że samochód został zarysowany właśnie przez Adkinsa. Gdyby się dowiedział, na miejscu nogi z tyłka by mu powyrywał.

Tych naszych wspólnych akcji było naprawdę dużo. Mogę tak wymieniać mnóstwo ciekawych, zabawnych i jednocześnie wkurwiających sytuacji, które towarzyszą nam od początku tej wspaniałej znajomość. Jednak, zamiast tego wolę przejść do konkretnego wydarzenia, które najmocniej utkwiło w mojej pamięci i najbardziej przyczyniło się do znienawidzenia tego faceta. Otóż mojej starszej siostrze Selenie od zawsze podobał się ten idiota, który po jakimś czasie w końcu zwrócił na nią uwagę. Dla zafascynowanych nim dziewczyn taka sytuacja jest czymś w stylu spełnienia najskrytszych marzeń, u Sel było identycznie. Dlatego w ogóle nie chciała słuchać, że to podrywacz, który rozkocha, zaciągnie do łóżka i zostawi. Przecież on jest z tego znany... Taki typ faceta... Mimo mojego tłumaczenia zauroczona jego urokiem i ślepo wierząca w każde jego słowo dziewczyna zaufała mu, a on zrobił z nią to samo co z resztą... Rozkochał w sobie, przeleciał i zostawił. Selena nawet nie zdążyła nacieszyć się jego uwagą. Strasznie przeżyła wydarzenia związane z tym dupkiem. Nie dziwię się... Facet, do którego od dawna wzdychała, wykorzystał ją, porzucił i udawał, że nic się nie stało. Właśnie od tamtego nieprzyjemnego incydentu pałam do gościa szczerą nienawiścią.

- Co ty tu kurwa robisz?! - jego lekko zachrypnięty głos, wyrwał mnie z namysłu.

Ludzie mówią, że oczy to zwierciadło duszy... W jego gałach podobnie zresztą jak i w moich można dostrzec teraz jedynie zdziwienie i czystą niechęć, którą wspólnie się darzymy.

- Dobra musimy porozmawiać na spokojnie i ustalić co on właściwie robi w moim pokoju. - pomyślałam, z wielką nadzieją, że chłopak zniknie z mojego pola widzenia i ten koszmar dobiegnie ku końcowi. - Powinno się udać, w końcu jesteśmy cztery lata starsi, bardziej dojrzali i...

- Wypierdalaj z mojego pokoju! - jego głos ponownie wtrącił się w moje myśli, przerywając je.

Jednak się myliłam... Mimo upływu lat on nadal jest tym samym zadufanym w swojej cudownej osobie kretynem.

- Przepraszam co?! - tę irytację i oburzenie można wyczuć w mojej wypowiedzi na kilometr. Ja tu chciałam być miła i spokojnie porozmawiać z tym idiotą, a on zaczyna w taki sposób?! Ten debil rzuca się, atakuje moją osobę, będąc w pokoju przydzielonym właśnie mi. Jakby tego było mało tłumaczy, że mam się wynosić, bo to jego przestrzeń... Chyba coś go boli! Co on tu robi do cholery i skąd się tu właściwie wziął!?

- Nie wyjdę stąd, bo to mój pokój. - oświadczam powoli, stanowczo i spokojnie, by moje słowa dotarły do jego małego móżdżku.

- Nie Stathan. To ja tu śpię. - odparł, pokazując palcem łóżko.

- To musi być jakaś pomyłka. - zakłopotana całą tą sytuacją łapie się za głowę.

- To na pewno jakaś pomyłka. Pokoje miały być dwuosobowe, ale, że ty...- wypowiedział, nie udając niezadowolenia z zaistniałej sytuacji.

Moja irytacja sięgnęła zenitu. Zaśmiałam się głośno. Chłopak spojrzał na mnie dosłownie jak na debila. Wyprostowałam się, unosząc jedną brew w górę.

- Pan ideał ucieszyłby się, gdyby pokój z nim dzielić miała jakaś gorąca, pół naga i klejąca się do niego laska. - rzucam ironicznie.

- Właśnie tak. - przyznaje mi rację, co przez chwilę gubi mnie z tropu. To, że on się ze mną zgadza, jest dosyć niestandardową sytuacją...- Możemy załatwić, żebyś była półnaga, ale gorąca to ty nigdy nie będziesz złotowłosa. - oświadczył z zadziornym uśmiechem.

- Pierdol się. - podsumowałam lekko.

Tak naprawdę po tylu latach znajomości jego docinki nie robią na mnie wrażenia. Burknęłam to, ponieważ nie chcę, by czuł satysfakcję, którą dałabym mu, nie odzywając się.

- Ze wzajemnością.- odszczekał. Jego uśmiech z figlarnego błyskawicznie stał się złośliwy. - A teraz jak już się popierdoliliśmy, to może pójdziemy szybko wytłumaczyć to nieporozumienie, bo wiesz... Chciałbym już tej nocy dzielić łóżko z podniecającą laską.

- Też chciałabym trafić na kogoś atrakcyjnego, a niestety trafiłam na ciebie. - odegrałam się, spoglądając na niego z obrzydzeniem. Mój pełen wstrętu wzrok zdenerwował go bardziej niż wypowiedziane przed chwilą słowa.

- Nie no kurwa ja z tobą nie wytrzymam! - wściekł się. Pod wpływem emocji, niekontrolowanie rzucił walizki na podłogę.

- I vice versa Adkins. - powiedziałam.

Tak! Ostatnie słowo musi należeć do mnie, szczególnie podczas kłótni z tym człowiekiem.

Obydwoje w tym samym momencie ruszyliśmy do drzwi, wychodząc z pokoju z wielkim hukiem. To było niezaplanowane, więc gdy tylko przekroczyliśmy próg, skręciłam szybko w lewo z nadzieję, że go zgubię... Adkins na szczęście skręcił w prawo, więc nie musiałam przejmować się jego obecnością. I bardzo dobrze zrobił! Nie muszę przynajmniej na niego patrzeć!

Idę przed siebie myśląc o tej dosyć nieprzyjemnej sytuacji, która miała miejsce przed momentem. Nie rozumiem... Ten domek jest naprawdę spory. Znajduję się tu mnóstwo pokoi, więc nie mogę pojąć, w jaki sposób ten kretyn trafił właśnie do mnie. Na szczęście zaraz wszystko się wyjaśni. Znaczy... Mam taką nadzieję...


Co myślicie o pierwszej części? Mam nadzieję, że się spodobała. Zachęcam do zostawiania komentarzy i gwiazdek oraz do obserwowania mojego profilu.

To małe gęsty, a mega motywują mnie do dalszego pisania.
⭐✍🏽💗

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top