Epilog
Theodore
Patrzyłem, jak ją zabierają i nie potrafiłem ruszyć się z miejsca. Podałem pielęgniarce dane do jej opiekunów i zmusiłem, aby zajęli się nią najlepiej, jak tylko potrafili.
Nie mogłem dłużej tu być, więc odwróciłem się i wyszedłem. Sam nie wyglądałem najlepiej. Byłem cały we krwi, przyciągałem spojrzenia. Udałem się na zaplecza, gdzie mogłem rozpocząć swój bieg i nie bać się, że ktoś mnie zauważy.
To wszystko była moja wina. Dałem się złapać w cholerną pułapkę. Nie było mnie przy Liv, gdy najbardziej mnie potrzebowała. Cholera jasna, pozwoliłem, aby stała się jej krzywda.
Poznała prawdę w najokrutniejszy ze sposobów i znienawidziła mnie. A ja? Chciałem zrobić wszystko, by zatrzymać ją przy sobie, ale nie potrafiłem znieść jej pełnego bólu, strachu i zawodu spojrzenia. Nie mogła na mnie patrzeć. Bała się mnie, a to bolało bardziej niż drewniany kołek.
- Zamierzasz tak stać? – Vernon otworzył przede mną drzwi domu, przed którymi stałem już dobre kilka minut.
Wszedłem do środka bez słowa, wymijając przyjaciela. Skierowałem się na górę, ale w połowie schodów zatrzymał mnie głos Deidry.
- Co zamierzasz? Ona nie może tak po prostu znać naszej tajemnicy. – zauważyła wiedźma.
- Nie chce mnie widzieć. – odparłem głosem wypranym z emocji. – Nic nie mogę zrobić.
- Nie możesz się poddać. – Deidra mocno złapała moje ramię, odwracając mnie w swoją stronę. – Możesz być zakochanym głupcem, ale przede wszystkim jesteś władcą wampirów. Musisz być silny.
- Przez kilka dni chcę być słaby.
Tego nie skomentowała. Czułem od niej współczucie i troskę, ale to nic nie dawało. Odwróciłem się z zamiarem ukrycia w swojej sypialni.
- Wyjdzie z tego. Jest silniejsza niż myślisz. – tym razem odezwał się Vernon.
Zamierzałem osobiście dopilnować, aby tak właśnie się stało. Jednak nie mogłem nic poradzić na nasze złamane serca i roztrzaskane zaufanie. Obawiałem się, że właśnie ją straciłem. Bałem się, że nie będzie chciała mnie znać, że zechce zapomnieć. I miałem nadzieję, że mi wybaczy. Ojcze, tak bardzo chciałbym znów ją przytulić i zapewnić, że coś podobnego już nigdy się nie wydarzy. Sprawiłbym, że cały świat padłby jej do stóp. Kochałem ją całym swoim martwym sercem.
Prawda jednak była taka, że Oliwia Kruczek była bezpieczniejsza z dala ode mnie.
Okrutny los kolejny raz zakpił ze mnie, udowadniając, że potwór taki jak ja musi iść przez życie sam.
Nawet jeśli ona była moim przeznaczeniem.
04.09.2023r.
Oto jest i koniec. 🙈
Wow, nie mogę uwierzyć, że ta książka naprawdę pojawiła się na Wattpadzie. Po tym, co ta platforma mi wywinęła, miałam tu już nic więcej nie wstawiać. I wyszło jak zawsze. 😅
TO JESZCZE NIE KONIEC przygód Oliwii i Theodora, ale na drugi tom Yamd będziecie musieli troszkę poczekać. Prawdopodobnie rozdziały zaczną pojawiać się pod koniec września, ale u mnie nic nie jest pewne. Gdy tylko pojawi się drugi tom pojawi się informacja tutaj, jak i na moim profilu oraz Instagramie.
Dziękuję, że jesteście 💚
Instagram: isdes_
Tiktok: isdes_
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top