20.

- Louis daj mi jeszcze 2 godziny, błagam - to było pierwsze co powiedziałem po wejściu do domu. Louis nic nie powiedział tylko odwrócił się na pięcie i ruszył w kierunku salonu. - Louis! - krzyknąłem. - Błagam cię, pozwól...- urwałem, gdy wszedłem do salonu. - O ja pierdole - powiedziałem cicho pod nosem, tak by Toby mnie nie usłyszał. Brunetka wstała z kanapy i podeszła do mnie od razu rzucając mi się na szyję. - Tak się o ciebie bałem, Mers - powiedziałem, a z moich oczu zaczęły płynąć łzy. - Co się stało? - spytałem, a ona lekko się ode mnie odsunęła. 

- Opowiem ci w domu- jej głos był cichy i zachrypnięty. W jej oczach szklił się łzy, a na twarzy widziałem parę siniaków.

- Zabije sukinsyna - powiedziałem, a ona uśmiechnęła się lekko i pokręciła głową. Toby podszedł do nas i wtulił się w moją nogę. Mercy odsunęła się, a ja schyliłem się po syna i wziąłem go na ręce. Przytuliłem go oraz Mercy i spojrzałem na Louis'a. 

- Masz jeden dzień - wyczytałem z ruchu jego ust. Kiwnąłem głową i wtuliłem się w moją żonę. On już nie żyję. 

***

- Mercy, proszę powiedz mi kto to był - powiedziałem, gdy kobieta weszła do sypialni po kąpieli. Była ubrana w koszulkę i spodenki i na jej ciele widziałem bardzo dużo ran i siniaków.

- Toby śpi? - spytała zachrypniętym głosem. 

- Tak, pierwszy raz od trzech dni - odparłem. Widziałem jak zaczyna bawić się palcami i patrzyła na puste miejsce po pierścionku. Schyliłem się do swoich spodni, które leżały na podłodze i wyciągnąłem z niej złotą obrączkę. Chwyciłem delikatnie dłoń Mercy i wsunąłem na jej palec pierścionek, a ona uśmiechnęła się lekko. - Spokojnie, nie musisz się spieszyć - powiedziałem i pocałowałem ją w policzek. Ona zamknęła oczy i odetchnęła głęboko. Otworzyła je z powrotem i zauważyłem łzy w jej oczach. 

- Wyszłam na pięć minut do sklepu, zawsze tak robiłam, Troy w tym czasie został z Toby'm, wiedziałam, że jest bezpieczny. Kiedy wróciłam wszystko było dobrze. Nie widziałam nikogo podejrzanego. Troy zostawił mnie i Toby'ego w domu, i poszedł do swojego samochodu. Zostawiłam Toby'ego w salonie i poszłam do kuchni, bo chciałam zacząć robić obiad, jednak usłyszałam rozbicie szkła. Weszłam do salonu. Była ich dwójka. Jeden z nich miał broń. Chciałam ochronić Toby'ego, lecz ich to zezłościło. Strzelił mi w nogę - wskazała na miejsce na swoim udzie. - Upadłam na ziemię, jednak nadal chciałam, żeby Toby był bezpieczny. Zaczął płakać, nie wiedział co się dzieje. Kazałam mu iść szybko na górę, jednak zdążył tylko dobiec do korytarza, widziałam go, jak próbowałam wezwać Troy'a. Krzyczałam, jednak to nic nie dało. Kiedy usłyszałam, że ktoś wchodzi do domu, oni zdążyli mnie już wynieść. Stąd krew na ścianach - powiedziała, a moje serce zaczęło co raz szybciej się łamać. - Wiem, że straciłam przytomność już w samochodzie. Obudziłam się w jakimś pomieszczeniu, nie był to szpital. Bardziej jakaś nora z łóżkiem i kroplówką. Było zimno i byłam niemal pewna, że już nie żyje. Dopóki ktoś nie wszedł do pokoju. To nie był żaden z nich. Przedstawił się jako Rick - odparła, a ja już wiedziałem. - Powiedział, że zapłacisz za to, co mu zrobiłeś. Nie wiedziałam o co chodzi, dopóki nie pokazał mi zdjęcia swojej żony i dzieci. Powiedział, że ich zabiłeś i on zrobi to samo tobie. Nie wiem  czy to prawda Niall, ale w jego oczach widziałam furię, gdy tylko na mnie patrzył. Dlatego bił mnie - urwała, a po jej policzkach spłynęły łzy.

- Czy on cię-

- Nie, ale próbował - odpowiedziała, a mi trochę ulżyło. - Wczoraj wieczorem wywieźli mnie do jakiegoś lasu. Wyrzucili na pobocze tylko w jakiejś koszulce. Powiedzieli, że mam wracać do domu, żebyś się mną nacieszył. Było okropnie zimno, a ja nie miałam siły. Nie chciałam się poddać, wiedziałam, że Toby mnie potrzebuje, ale nie dawałam rady. Upadłam na ziemię. Nie miałam siły by wstać. Zobaczyłam samochód, ale nie chciałam do niego wsiadać, jednak zatrzymał się przy mnie. Wysiadła z niego starsza kobieta i zaoferowała pomoc. Nie chciałam jej zaufać, ale to była moja jedyna deska ratunku. Zawiozła mnie do swojego domu, obmyła moje rany i dała jakieś ciuchy. Kazała mi się przespać, a rano zawiozła mnie do Louis'a - skończyła, a ja płakałem. Płakałem razem z nią. Przytuliłem ją mocno do siebie i pozwoliłem jej łzom moczyć moją koszulkę. On zapłaci za to co zrobił. Raz udało mu się tego uniknąć, drugi raz mu nie daruje. 

Zabije sukinsyna. 

XXXX

Witam, postanowiłam jeszcze nie kończyć tego opowiadania. Znalazłam inny pomysł na niego.

Mam nadzieje, że wam się podoba :)

Marcelina x 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top