16.
Dwa dni później wyszłam ze szpitala. Toby przebywał w tym czasie u Louis'a, a Milo lub Troy czatowali przed moją salą. Zabrałam swój wypis i wyszłam z budynku szpitala. Wsiadłam do samochodu Troy'a, który odwiózł mnie do domu mojego brata. Brunet otworzył mi drzwi i od razu zagarnął w swoje ramiona.
- Będzie dobrze, Mers. - powiedział i pogładził mnie po plecach.
- Kocham go. - powiedziałam.
- Wiem, ale Ci przejdzie, zobaczysz.
- Muszę tam jechać. - odsunęłam się od mojego brata. - Muszę zabrać moje rzeczy i Toby'ego.
- Jechać z Tobą? - spytał.
- Nie. - odpowiedziałam. - Zabiorę Toby'ego, szybciej stamtąd wyjdę. - dodałam. Weszłam do salonu, gdzie Eleanor bawiła się z moim synkiem. Uśmiechnęłam się do brunetki i wzięłam Toby'ego na ręce.
- Mama! - pisnął.
- Hej szkrabie. - cmoknęłam go w czółko. - Ubierzemy się i na chwilkę gdzieś pojedziemy. - powiedziałam. Zabrałam chłopczyka do jego tymczasowego pokoju i ubrałam go w długie spodnie i bluzeczkę. Zeszłam na dół, gdzie założyłam mu buty i kurteczkę. Na zewnątrz nie było już ciepło, więc wolałam ubrać go cieplej, niż miał mi później chorować. Wzięłam go na ręce i wyszłam z domu.
- Mercy! - odwróciłam się i zobaczyłam mojego brata. - Na pewno nie mam z wami jechać? - spytał.
- Poradzę sobie, Boo. - powiedziałam i uśmiechnęłam się lekko.
- Wróć szybko. - odparł i przytulił nie. Weszłam do samochodu Troy'a i poprosiłam go, by jechał do domu Niall'a. Na pewno nie mogłam nazwać go już moim domem. Po paru minutach Troy zaparkował pod domem blondyna, a ja odetchnęłam głęboko i wysiadłam z auta. Zabrałam Toby'ego i podeszliśmy do drzwi. Chciałam jak zawsze nacisnąć klamkę i wejść, ale teraz nie mogłam. Zadzwoniłam dzwonkiem i czekałam aż Niall mi otworzy.
O ile był w domu.
Po chwili drzwi się otworzyły, a moim oczom ukazała się osoba, której na pewno się tu nie spodziewałam.
- Co Ty tu robisz? - syknęła.
- Przyjechałam tylko po rzeczy moje i Toby'ego, więc łaskawie mnie wpuść. - warknęłam.
- Niall nie będzie zadowolony. - powiedziała.
- Bo Ty to najlepiej wiesz. - syknęłam i pchnęłam drzwi. Weszłam do środka i chciałam wejść na górę, lecz jego głos mnie zatrzymał.
- Mercy, co tu robisz?
- Przyjechałam tylko po rzeczy. - powiedziałam.
- Tata! - Toby był szczęśliwy, że go widzi. Niall zrobił krok w naszą stronę, ale ja weszłam na górę totalnie go ignorując. Teraz nagle sobie o nas przypomniał. Weszłam do sypialni Niall'a, po czym weszłam do garderoby, gdzie wzięłam walizkę i razem z Toby'm wyszłam z sypialni. Weszłam do pokoiku syna i postawiłam go na ziemi. Zaczęłam pakować do walizki jego ubranka i zabawki. Poczułam czyjąś obecność za sobą i wiedziałam ,ze to Niall. Odwróciłam lekko głowę i zobaczyłam go stojącego w wejściu do pokoju Toby'ego. Chłopczyk podszedł o niego, a blondyn wziął go na ręce i przytulił.
- Nie musisz tego robić. - powiedział, a ja podeszłam do komody i wyciągnęłam kolejne rzeczy. - Nie rób tego, Mercy.
- Daj mi spokój. - warknęłam. - Idź zajmij się Tamarą, która już zdążyła się tu zadomowić. - dodałam. Nie będę przy nim płakać, nie mogę tego okazać
- Żałuję, że to powiedziałem. To nie Twoja wina. - odparł, a ja prychnęłam.
- Trzeba było myśleć wcześniej. - syknęłam.
- Mercy, naprawdę przepraszam. Nie wiem co wtedy we mnie wstąpiło. - powiedział.
- Ja też nie. - powiedziałam pod nosem.
- Nie zabieraj mi Toby'ego.
- Nie zostawię go tu, na pewno nie z Tamarą. - powiedziałam.
- Ona tu nie mieszka! - podniósł głos. - Tylko przyszła na kawę.
- Tak i jeszcze mi powiedz, że gdy ja byłam w szpitalu wy graliście sobie w scrabble. - prychnęłam. - Nie oszukuj mnie Niall.
- Nie zdradziłem Cię. - powiedział. Oparłam się o torbę rękami i zamknęłam oczy. - Nie mógłbym Ci tego robić. - poczułam jego ręce na moich ramionach, więc szybko się odsunęłam.
- Jak mam Ci uwierzyć? - spytałam i spojrzałam na niego.
- Znasz mnie. - odpowiedział.
- Po ostatnich wydarzeniach chyba już nie. - szepnęłam.
- Udowodnię Ci to.
- Jak? - westchnęłam. Byłam na skraju płaczu. To mogła być chwila, kiedy łzy wypłyną spod moich powiek.
- Chodź ze mną. - wyciągnął dłoń w moim kierunku, a ja tylko na nią spojrzałam, po czym go wyminęłam. Zabrałam Toby'ego na ręce i wyszłam z jego pokoiku. Niall wyszedł po chwili, tak jakby urażony, po czym zszedł na dół, a ja zaraz za nim. Weszliśmy do kuchni, gdzie Tamara przyrządzała coś na obiad.
- Oh, Niall. - uśmiechnęła się i chciała go przytulić, ale blondyn się odsunął. - Co Ty tu jeszcze robisz? - spytała mnie.
- To mi chciałeś udowodnić? - spytałam blondyna.
- Tamara wyjdź. - powiedział ignorując moje pytanie.
- Myślałam, że po tym wszy...
- Nic między nami nie było. - przerwał jej.
- Spotykaliśmy się. - powiedziała.
- Doskonale wiesz, z jakiego powodu.
- Dowiem się o co chodzi? - spytałam.
- Twój mąż chciał znaleźć normalną pracę, a ja prowadzę firmę i miałam go tam zatrudnić. - odpowiedziała.
- Niall?
- To prawda. Chciałem naleźć pracę, żebyś nie była zawiedziona, ale wyszło jak wyszło. - odparł cicho.
- Nigdy nie byłam zawiedziona, Niall. - powiedziałam.
- Oh, bo rzygnę. - prychnęła Tamara. - Myślałam, że gdy mu pomogę, zostawi Cię i będzie ze mną, ale widocznie mi się to nie uda. - dodała i wyszła. Po chwili usłyszałam trzaśnięcie drzwi, co znaczy, że wyszła z naszego domu.
- Dlaczego mi nie powiedziałeś? - spytałam i odstawiłam Toby'ego na ziemię.
- Najpierw chciałem wszystko załatwić, potem zrobić Ci niespodziankę. - odpowiedział. - Chciałem normalną pracę, bez pocisków, narkotyków i wyścigów, ale teraz mogę się z tym pożegnać. - dodał.
- Nigdy nie byłam Tobą zawiedziona, Niall. Nawet, gdy zacząłeś pracować dla Blaze'a, byłam po prostu zła. - wyznałam. Wiedziałam, że teraz szykuję się szczera rozmowa i tego nam najbardziej było trzeba. Kątem oka zobaczyłam, że Toby siada na podłodze i zaczyna bawić się misiem. Podeszłam do niego i zdjęłam jego kurtkę, ponieważ w domu było gorąco. Niall wyłączył gaz i oparł się o blat, a ja oparłam się o ścianę.
- Mogłaś mi o tym powiedzieć. - odparł.
- Wiedziałam, że to rozpęta awanturę, więc tego nie zaczynałam. Byłam zła na Ciebie, Blaze'a i też na siebie. Nie zauważyłam nic i tak jakby Ci na to pozwoliłam. - powiedziałam. - Każdego dnia, gdy szedłeś na akcję umierałam, ponieważ w głębi duszy wiedziałam, że coś może Ci się stać, a ja Ci jeszcze na to pozwoliłam.
- Sam tego chciałem. - powiedział.
- To jest po prostu pogmatwane. - powiedziałam, a blondyn lekko się uśmiechnął.
- Wiesz, że nigdy bym Cię nie zdradził. To co wtedy usłyszałaś...to cholerne nieporozumienie. Kocham Cię i jesteś dla mnie najważniejsza, a to co powiedziałem w szpitalu, to było najgorsze co w życiu zrobiłem. - odparł patrząc mi w oczy. - Nie chcę was stracić przez moją głupotę.
- Toby'ego na pewno nie stracisz. - powiedziałam.
- A Ciebie? - spytał, a ja nie wiedziałam co odpowiedzieć. - Mercy, kocham Cię najbardziej na świecie.
- Wiem. - szepnęłam. Odepchnęłam się od ściany i stanęłam nie daleko Niall'a.
- Więc. - westchnął i klęknął na jedno kolano. - Uczynisz mnie najszczęśliwszym facetem na świecie i zostaniesz moją piękną żoną? - spytał i z kieszeni wyciągnął pierścionek zaręczynowy.
- Jesteś głupi. - uśmiechnęłam się.
- Więc to chyba znaczy tak. - powiedział i wstał. Położył dłonie na moich biodrach i wpił się w moje wargi. Dokładnie tak samo wyglądały nasze pierwsze zaręczyny. Wplotłam palce w jego włosy i pogłębiłam pocałunek. Ja nie mogę bez niego żyć, przecież jest moim uzależnieniem. Odsunęliśmy się od siebie, gdy zabrakło nam powietrza. Blondyn wsunął na mój palec pierścionek zaręczynowy, a po chwili obrączkę. - Kocham Cię, Mercy Horan. - odparł patrząc mi w oczy, po czym cmoknął mnie w czoło i wtulił w siebie.
Też Cię kocham, Niall.
XXXX
Wyjaśniło się :)
Marcelina x
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top