05.

Niall wyszedł jak zwykle o dziewiętnastej. Wyjechała z posesji, a ja wyszłam z domu. Wsiadłam do samochodu i ruszyłam za blondynem, lecz tym razem nie zatrzymał się przed klubem tylko pojechał dalej. Nawet nie wjechał do lasu. Utrzymywałam bezpieczną odległość, dopóki blondyn się nie zatrzymał. Zatrzymałam się w bezpiecznej odległości i poczekałam na dalszy rozwój zdarzeń. Niall wyciągnął zza paska spodni pistolet i odbezpieczył go. Po chwili obok niego pojawiło się ze dwadzieścia mężczyzn, w tym piątka, których rozpoznałam z lasu. Moje serce biło w nienaturalnym tempie. Troy, którego imię zapamiętałam, wszedł pierwszy, a za nim reszta. Wysiadłam z samochodu i wiedziałam że to cholernie nie bezpieczne, ale tu chodziło o Niall'a. Usłyszałam pierwszy starzał i wzdrygnęłam się. Z budynku wybiegł mężczyzna, a ja przyległam do ściany. Zaraz za nim wybiegł Niall, celując w niego pistoletem. Mój oddech zatrzymał się, a moje serce biło jeszcze szybciej. Nie było mnie widać, ponieważ znajdowałam się w cieniu. Nikt nie mógł mnie zobaczyć. Spojrzałam na Niall'a, który teraz miała ironiczny uśmieszek na twarzy, a jego palec zbliżał się do spustu. 

- Ostatnie słowo? - podniósł lewą brew do góry. Mężczyzna nie zdążył nic powiedzieć, bo Niall pociągnął za spust, a kula trafiła idealnie w miejsce, gdzie znajduję się serce. Przyłożyłam dłoń do ust, by nie krzyknąć. Ciało mężczyzny opadło bezwładnie na ziemię, a Niall z powrotem wbiegł do budynku. Niall właśnie zabił człowieka, on zabił niewinnego człowieka. Po moim policzku spłynęła łza i chciałam jak najszybciej znaleźć się w domu. Odepchnęłam się od ściany i szybkim krokiem ruszyłam do samochodu. 

- Stój! - usłyszałam. Moje serce zamarło, tak samo jak moje ciało. Nie wiedziałam co robić, cholernie się bałam. - Odwróć się. - zażądał i słyszałam jak odbezpiecza pistolet. Zacisnęłam powieki i odetchnęłam głęboko. Otworzyłam oczy i powoli się odwróciłam. Mężczyzna, który mierzył we mnie pistoletem, wyglądał jak typowy motocyklista. Czarne włosy związane w kitkę, bandana, broda, biała koszulka, skórzana kurtka, czarne spodnie i ciężkie buty. - Co tu robisz? - wysyczał przez zęby.

- J-ja... - nie mogłam wydusić z siebie słowa.

- Gadaj! - krzyknął.

- J-ja tylko tędy prze-przechodziłam. - powiedziałam jąkając się.

Ale kto by się nie jąkał, gdy dwa, ba nawet trzy razy większy mężczyzna mierzy w Ciebie pistoletem? 

Tylko idiota. 

- Jesteś zbyt przestraszona. - zauważył. Schował pistolet za pasek spodni i podszedł do mnie. - Idziesz ze mną. - dodał i złapał mnie za ramię. 

- Proszę..nie. - powiedziałam, a po moich policzkach zaczęły spływać łzy. Weszliśmy do budynku i zaczął prowadzić mnie przez schody, dopóki nie dotarliśmy do jakiegoś pokoju, gdzie byli pozostali. 

- Kto to? -spyta i szef, a każdy odwrócił na nas wzrok. Spojrzałam na Niall'a, który w oczach miał strach. 

- Była przed budynkiem, zakładam, że wszystko widziała i słyszała. - powiedział mój oprawca i lekko mnie popchnął. Przeniosłam wzrok na jego szefa, który uważnie mi się przyglądał. 

- Imię? - zażądał. 

- Mercy. - powiedziałam. 

- Co tu robisz? - zadał kolejne pytanie. 

- Nic, ja tylko tędy przechodziłam. - skłamałam. 

- To niebezpieczna okolica, nie powinnaś tu być. - podszedł do mnie i położył dłoń na moim policzku. Kątem oka widziałam, że Niall zaciskał dłonie w pięści i powstrzymuję się przed tym, by nie rzucić się na jego szefa. Nagle przy mojej skroni pojawił się pistolet, a ja wstrzymałam oddech. - Kogo tutaj znasz?! 

- N-nikogo. - odpowiedziałam drżącym głosem. 

- Mercy, nie kłam. - odezwał się Niall i teraz wszyscy patrzyli na niego. 

- Skąd ją znasz, Horan? 

- To moja żona. - odpowiedział. 

- Żona, tak? Dlaczego przyjechała tu za Tobą? - spytał, nadal trzymając lufę pistoletu, przy mojej skroni. 

- Nie powiedziałem jej, że dla Ciebie pracuję. - powiedział. 

- Nie powiedziałeś?

- Nie. - powiedział i mężczyzna przeniósł swój wzrok na mnie. Schował pistolet i popchnął mnie w stronę Niall'a, który od razu wtulił mnie w swój bok. 

- Zabierz ją do domu. - powiedział spokojnie. - Jest roztrzęsiona. - dodał, a mnie to kompletnie zdziwiło. Jeszcze przed chwilą groził mi pistoletem, a teraz karze zabrać mnie do domu. Niall przytaknął głową i razem wyszliśmy z pomieszczenia, a po chwili z budynku. Szybko wyswobodziłam się z jego uścisku i ruszyłam w stronę mojego samochodu. 

- Mercy, czekaj! - krzyknął. Odwróciłam się i patrzyłam na niego z zaszklonymi oczami. 

- Dlaczego mi nie powiedziałeś?! Dlaczego to przede mną ukrywałeś?! Dlaczego w ogóle to zacząłeś?! - krzyczałam. 

- Zrobiłem to, bo wiedziałem, że mamy trudną sytuacje finansową, straciłem pracę, nie powiedziałem Ci o tym, bo nie chciałem Cię martwić. Nie powiedziałem Ci o gangu, bo chciałem chronić Ciebie i Toby'ego. - powiedział spokojnie. - Jak się dowiedziałaś? 

- Znalazłam Twój pistolet, a wczoraj pojechałam za Tobą do klubu. Bałam się o Ciebie, rozumiesz? Tak cholernie się o Ciebie bałam! - krzyknęłam i rozpłakałam się już na dobre. Blondyn podszedł do mnie i wtulił mnie w siebie. 

- Spokojnie, Mers. Nic mi nie grozi, obiecuję. - powiedział i złożył pocałunek na czubku mojej głowy. - Dołączyłem tu tylko po to, żeby zarobić pieniądze. 

- Mogłeś mi powiedzieć, zadzwoniłabym do rodziców, oni na pewno by nam pomogli. - powiedziałam. 

- Nie chciałem wyjść na faceta, który nie potrafi utrzymać swojej rodziny. - odparł. - Nie chciałem Cię zawieźć. - dodał. 

- Nie zawiódłbyś mnie, Niall. Zrozumiałabym, przecież takie rzeczy się zdarzają. - powiedziałam i podniosłam głowę. Niall spojrzał na mnie i uśmiechnął się lekko. - Nigdy więcej nie miej przede mną takich sekretów. 

- Obiecuję, żadnych sekretów. - powiedział. - Tak cholernie się o Ciebie bałem, Mers.

- Chcę wracać do domu. - powiedziałam, przy okazji zmieniając temat. - Eleanor musi wracać do domu. 

- Dlatego Toby nie spał? 

- Nie chciałam brać go ze sobą, po tym co tu się stało, nie wychodzę z domu. - odparłam. Wyswobodziłam się z jego uścisku i odwróciłam w stronę mojego samochodu. - Spotkamy się w domu. - dodałam i wsiałam do auta. Odpaliłam silnik i włączyłam światła. Nadal byłam roztrzęsiona, ale dałam radę prowadzić samochód. Niall jechał cały czas za mną, ponieważ widziałam jak mrugał światłami. Wjechałam na posiadłość, wysiadłam z samochodu i oparłam się o drzwi. Niall zaparkował obok mojego samochodu i również wysiadł z pojazdu. Weszliśmy do domu, gdzie El właśnie zakładała swoje buty. 

- Toby śpi, wy też powinniście. - powiedziała. 

- Dzięki, El. Nie wiem, co bym bez Ciebie zrobiła.

- Drobiazg, doskonale wiesz jak kocham tego szkraba. - uśmiechnęła się i uścisnęła mnie na pożegnanie. Życzyła nam spokojnej nocy i wyszła z naszego domu, a ja i Niall weszliśmy na górę do naszej sypialni. Usiadłam na łóżku i oparłam łokcie na kolanach, a dłonie złączyłam. Blondyn wyciągnął pistolet zza paska spodni i położył go na komodzie. Przykucnął przede mną i założył kosmyk włosów za moje ucho. 

- Przepraszam. - szepnął. - Tak cholernie Cię przepraszam. 

- Proszę Cię tylko o jedno. 

- O co? 

- Uważaj na siebie. 

XXXX

Kolejny! 

Co wy na jeszcze jeden? 

Taki maraton :) 

Kocham to jak wena do mnie wraca ♥

Marcelina x 


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top