02.
Pisany na telefonie, przepraszam za błędy.
Obudziłam się rano, a obok mnie nie było Niall'a. Usiadłam na łóżku, zakrywając się kołdrą i przetarłam twarz dłonią. Wciągnęłam na siebie koszulkę Niall'a oraz dolną część mojej bielizny i wyszłam z łóżka. Otworzyłam drzwi od sypialni i wyszłam na korytarz. Drzwi od pokoju Toby'ego były otwarte, ale ich tam nie było. Zeszłam na dół i znalazłam ich w salonie. Siedzieli na kanapie i oglądali poranne kreskówki. Uśmiechnęłam się lekko i przeczesałam dłonią włosy. Niall chyba wyczuł moją obecność, bo odwrócił się i posłał mi uśmiech. Podeszłam do niego i cmoknęłam go w policzek, a Toby'emu złożyłam pocałunek na czubku głowy.
- Jedliście już śniadanie? - spytałam i objęłam rękami szyję Niall'a.
- Jeszcze nie. - uśmiechnął się i odwrócił lekko głowę w moją stronę, dzięki czemu złożyłam krótki pocałunek na jego ustach.
- Dziś Twoja kolej. - powiedziałam i puściłam go. Obeszłam kanapę i usiadłam obok Toby'ego.
- Ja się tam zabiję. - odarł i wskazał na kuchnię.
- Wielkiej straty nie będzie. - powiedziałam i spojrzałam na niego. Zaśmiałam się, gdy zobaczyłam jego minę.
- Widać jak mnie kochasz. - mruknął, ale po chwili się zaśmiał. Wstał z kanapy i wszedł do kuchni, a ja zajęłam się Toby'm, który w tym momencie chciał chodzić. Ześlizgnął się z kanapy i podparł się rękami o nią. Uśmiechnął się szeroko i małymi kroczkami przesuwał się w bok. Uśmiechnęłam się i pogładziłam go po główce. W pewnym momencie się puścił i zrobił dwa kroki w przód, po czym upadł na tyłek. Byłam z niego dumna.
- Zobaczymy co u taty. - powiedziałam i wzięłam syna na ręce. Weszłam do kuchni, gdzie Niall kończył robić kanapki. Postawiłam Toby'ego na ziemi i złapałam jego rączki. Zaczął iść do przodu, a ja za nim i tak chodzili w kółko stołu. Niall oparł się plecami o blat kuchenny i przyglądał się nam z uśmiechem. Kiedy byłam dość blisko blondyna, puściłam Toby'ego, a on sam przeszedł małą odległość do Niall'a. Irlandczyk uśmiechnął się szeroko i wziął synka na ręce, a ja skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej i uśmiechnęłam się.
- Mówiłem, że robi postępy. - odezwał się blondyn. - Jestem najlepszym nauczycielem. - dodał, a ja się zaśmiałam.
Tak, jesteś.
***
Od godziny jesteśmy na spacerze z Toby'm. Niall prowadził wózek, Toby smacznie spał, a ja szłam obok blondyna.
- Wiesz, nie sądziłem, że kiedykolwiek założę rodzinę. - odezwał się. - Myślałem, że będę sam, wszyscy znajdą swoje drugie połówki, a to ja byłem pierwszy. - uśmiechnął się. Również się uśmiechnęłam i położyłam dłoń na jego dłoni.
- Nawet największy bad boy potrafi się zakochać. - powiedziałam, a on spojrzał na mnie i cmoknął mnie w usta, na co się zaśmiałam.
- Kocham Cię, wiesz?
- Wiem. - uśmiechnęłam się szeroko. Nagle usłyszeliśmy ciche pomrukiwanie. Przenieśliśmy wzrok na Toby'ego, który właśnie się budził. Przetarł rączką oczka i spojrzał na nas wielkimi, niebieskimi oczkami. Niall pochylił się nad nim i wziął go na ręce. Chwyciłam wózek i zaczęlam go pchać, gdy w tym czasie Niall pokazywał naszemu synkowi park. Chłopczyk z zaciekawieniem eszystko oglądał, ponieważ rzadko wychodziliśmy na spacery. Pogoda w Anglii była bardzo zmienna. Raz padało, a za chwile świeciło słońce.
- A tu jest mamusia. - powiedział Niall i przybliżył do mnie Toby'ego. Cmoknęłam go w nos, na co uroczo się zaśmiał. Niall poprawił chłopczyka na rękach i ruszyliśmy w stronę domu.
***
- Myślałem...
- Ty myślisz?! - przerwałam mu. Niall posłał mi mordercze spojrzenie, a ja się zaśmiałam.
- Myślałem, by odwiedzić noich rodziców. Dawno nie widzieli wnuka i pewnie tęsknią. - powiedział.
- Przyznaj, że to Ty tęsknisz za mamusią, a nie wykorzystuj do tego naszego syna.
- Wcale nie. - mruknął, a ja parsknęłam śmiechem, a Niall po chwili zrobił to samo. - To jak? Lecimy do Irlandii?
- Dlaczego nie. - powiedziałam.
- Mamy lot pojutrze o dziewiątej rano. - poinformował mnie.
- Dob...czekaj, jak to pojutrze?! - krzyknęłam.
- Zabukowałem bilety i czekałem tylko aż się zgodzisz. - wyszczerzył się.
- I Ty mówisz mi o tym teraz?!
- A kiedy? Jutro? - prychnął.
- Idiota. - wywróciłam oczami.
- Ale Twój idiota.
XXXX
Zawiodłam.
Marcelina x
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top